09. I fink u freeky and I like you a lot

3 lipiec

Leżałem na kanapie, nudząc się w cholerę. Mike wyjechał gdzieś z rodzicami i siostrą, a ja musiałem siedzieć w domu. Miałem Harry'ego i Jay'a, ale ich wiecznie nie było.

Westchnąłem i po raz kolejny sprawdziłem telefon, czy nie mam jakiś nowych powiadomień od Michaela. Wczoraj wysłał mi jedno z najsłodszych selfie jakie kiedykolwiek widziałem. Od razu ustawiłem sobie na wygaszacz i gdy mi smutno, albo tęsknie to się na nie patrze i trochu mi lepiej. Jak to możliwe, że dzięki jednej osobie możesz być taki happy i bujać w obłokach? Ah...

Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranego zamka magnetycznego w drzwiach, co mogło zwiastować tylko tyle, że wrócił Harry albo Jay. Zwlokłem się z kanapy i wyszedłem z salonu, żeby zobaczyć kogo tu niesie. Przed drzwiami stał Harry z torbami pełnymi zakupów i jakimiś karteczkami w buzi. Podszedłem do niego i wyjąłem mu je z ust.

-Dziękuję-powiedział, po czym podreptał do kuchni.

Przyjrzałem się uważnie białym biletom i zorientowałem, że są one do kina. A mianowicie to na Jurassic World. Pisnąłem uradowany, bo to jeden z moich ulubionych filmów, które mogę oglądać i oglądać i oglądać...

Harry wyjrzał z kuchni i popatrzył na mnie z uniesioną brwią.

-O właśnie. Ubieraj się księżniczko, bo za chwilę jedziemy do kina-oznajmił mi, po czym ponownie zniknął za ścianą.

Nie czekając ani chwili, pobiegłem do góry i wparowałem do swojego pokoju. Zmieniłem dresy na ciasne spodnie i zwykły t-shirt, a następnie zbiegłem na dół, zahaczając jeszcze po drodze o łazienkę. Będąc już na dole mogłem usłyszeć głos Jay'a, więc wnioskowałem, że jedziemy całą trójką, jak za dobrych, dawnych czasów, aw.

-Hej-przywitałem się z blondynem, opierając o framugę drzwi.

-Gotowy piękny?-zwrócił się do mnie Harry, który wkładał ostatnie rzeczy do szafek.

Pokiwałem głową i odepchnąłem się od ściany, a następnie założyłem buty i czarną bluzę z Blink-182. Tych dwoje również założyli obuwie i wyszliśmy na zewnątrz do Impali Harry'ego.

Dojechaliśmy do centrum i skierowaliśmy się do jednego z kin położonych wzdłuż ulicy. Po zakupieniu popcornu i pepsi udaliśmy się do sali i zajęliśmy nasze miejsca. Seans rozpoczął się o 20 a skończył równo o 22:04. Wychodząc z kina byłem cały podjarany i nie mogłem przestać przeżywać całej tej historii filmu.
Zahaczyliśmy jeszcze pod drodze o pobliski KFC i dopiero wtedy skierowaliśmy się w stronę auta. Zauważyłem, że na odkrytym przedramieniu Harry'ego siedzi komar, więc zamachnąłem się ręką i chciałem go zabić, jednak Styles w porę mnie powstrzymał.

-Co robisz zabójco!-wydarł się na mnie lokaty. Popatrzyłem na niego zmieszany. -Ej, ten komar po prostu spróbował dostać się do jedzenia, co jeśli ty poszedłbyś do lodówki a drzwi zamknęłyby się i uderzyły cię w kark? Jak byś się czuł, huh?

-Dobrze się czujesz?-zapytał Jay, uważnie badając wzrokiem twarz zielonookiego. Zamknąłem tylko oczy i w myślach widziałem Harry'ego na krześle u bardzo dobrego prywatnego psychiatry.

-Nie czuję się dobrze, bo widzę coś niedobrego-odpowiedział, ślepo wpatrując się w budynek za mną. Odwróciłem się i ujrzałem jedynie ogromny plakat reklamujący Jurrasic World, na którym widniała hybryda, którą stworzyli w filmie. Połączyli DNA paru gatunków i stworzyli dinozaura, który jest groźniejszy, głośniejszy, większy i bardziej cool. Potem jednak Indominus Rex okazał się być mądrzejszy niż powinien i uciekł im z klatki, ale mega przystojny aktor ze swoją bandą welociraptorów go powstrzymał i to na tyle.

-To Indominus Rex, kurwa!-wydarł się na pół parkingu. Całe szczęście, że nie było tam dużo aut. -Uciekajcie, idioci!

Harry pobiegł szybko do auta i otworzył drzwi trzęsącymi się rękoma. Popatrzyliśmy na siebie z Jay'em i jedynie wzruszyliśmy ramionami. Usiadłem z przodu, a Winchester zajął miejsce na środku z tyłu.

-Boże, Boże, Bożenko!-Harry nadal się lamentował podczas opuszczania parkingu. -Hybryda siedzi nam na ogonie!

Złapałem się mocno siedzenia, gdyż Styles ruszył z piskiem opon i aż wgniotło mnie w skórzany fotel.

-Idioto, zwolnij-mruknąłem, prosząc, żeby z licznika zniknęła co najmniej jedna z trzech cyfr.

-Nie! Nie mogę! Indominus Rex jest coraz bliżej, a ja nie widzę nigdzie mojej Blue! -cały czas spoglądał w lusterko

Blue to jeden z raptorów, których przywódcą był główny bohater. Prócz Blue były tam też trzy inne dinozaury, które jednak aż tak nie przypadły do gustu Harry'emu. Dzięki posłuszności i lojalności, udało im się namierzyć hybrydę a na samym końcu ją pokonać.

Zgaduję, że Harry bawi się teraz w wielkiego łowcę, którego słuchają cztery napalone dinozaury.

-Gdzie jest teraz Blue, jak tak bardzo jej potrzebujemy?-wręcz łkał. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy i przyspieszył jeszcze bardziej. Wykonywał jakieś manewry tak, że jechaliśmy dosłownie po całej drodze. Cud, że nie spowodował jakiegoś wypadku.

-Harold! Chyba ją widzę!-wydarł się Jay, spoglądając w okno. -Biegnie do ciebie, ale Indominus jest coraz bliżej!

Harry wytrzeszczył oczy i dosłownie krzyknął na całe auto, że aż zadudniło mi w uszach. Jęknąłem i zakryłem je rękoma. Styles otworzył okno ze swojej strony i wystawił przez nie głowę.

-Blue! Bierz Rexa, bierz!-darł się na całe gardło, jeszcze głośniej niż w aucie. -Po lewej! Uratuj swojego tatusia, proszę!

-Blue, dajesz mała!-dołączył do niego Jay, który wystawił głowę przez swoje okno.

Nie wierzę, że oni to robią. Całe szczęście, że jest już ciemno i nikt nie zobaczy mnie w aucie. Na wszelki wypadek skuliłem się tak, żeby głowa nie wystawała mi wyżej niż na linii okien.

-Tak! Udało się, straciliśmy Indominusa! Nie widzę go, Blue nas uratowała, jej!- to były ostanie krzyki Harry'ego, zamknął okno i usiadł w końcu normalnie. -To była piękna przygoda moi mili przyjaciele. Jestem wdzięczny, że mogłem ją z wami wspólnie przeżywać.

Westchnąłem głośno chcąc zaznaczyć, że niezbyt ingerowałem w tę ich przygodę i że chcę być jak najszybciej w domu. Harry wraz z Jay'em zachichotali i resztę drogi opowiadali sobie wzajemnie jakie okazy dinozaurów złapali w swoje własnoręcznie robione sidła.

Idioci.


5 lipiec

Masz nową wiadomość od użytkownika Mikachu❤

Od razu odblokowałem telefon i otworzyłem whatsappa.

Mikachu❤: Wyjdź na dwór i weź 20$ :D

Zmarszczyłem brwi i zamyśliłem się chwilę, po czym wstałem z łóżka zmierzając ku drzwiom. Otworzyłem je i zszedłem na dół. Założywszy uprzednio buty i wziąwszy 20 dolarów z portfela Harry'ego, wyszedłem na dwór i rozejrzałem się wokół. Mike stał oparty o drzewo na naszym trawniku. Jego skunksowate włosy rzucały się w oczy, do tego ta czerwona koszulka i okulary przeciwsłoneczne. Gdy mnie zobaczył, od razu podbiegł i wręcz rzucił się na mnie o mało co nie zwalając z nóg. Zaśmiałem się i objąłem go mocno w pasie.

-Tęskniłem-przyznał i złożył mały pocałunek na mojej brodzie.

-Nie było cię raptem parę dni-zaśmiałem się znowu i puściłem chłopaka. -Ale też tęskniłem, Miki.

Michael uśmiechnął się szeroko i złapał moją rękę, splatając nasze palce razem, jak to miał w zwyczaju. Zaczął ciągnąć mnie przed siebie w stronę, gdzie znajdowało się centrum miasta.

-Gdzie idziemy?-zapytałem, kiedy już wchodziliśmy na Sunset Blvd.

-Zobaczysz!-odpowiedział śpiewnie, po czym nieco przyspieszył kroku.

Po niecałych 20 minutach doszliśmy w końcu w miejsce, do którego Mike chciał mnie zabrać. Mianowicie to staliśmy przez salonem tatuażu i piercingu. Jęknąłem, gdy otworzył szklane drzwi i siłą wepchnął mnie do środka.

-Dzień dobry!-przywitał się radośnie. -Byliśmy umówieni z Oliverem Sykes.

Zamknąłem za sobą drzwi i rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Ciemne ściany pokrywały różne rysunki, jak i zdjęcia wykonanych przez nich tatuaży. Do moich uszu dobiegały dźwięki jakiegoś ciężkiego metalu, który grał im z dwóch wielkich głośników przy wejściu. W studio prócz nas byli jeszcze dwaj wytatuowani faceci, jak i jedna kobieta, która dziarała akurat jakiegoś muskularnego i rudego chłopaka. Jeden wydziaranych facetów podniósł się z wyleżanej kanapy i podszedł do nas.

-Kolczyk w wardze, ta?-zapytał, wskazując głową na mnie.

Kurwa.

-Tak-przytaknął Mike i pokazał gestem ręki, żebym się zbliżył.

Oliver, który miał zrobić mi ten kolczyk, przyjrzał mi się i uśmiechnął. Wskazał ręką fotel, na który miałem usiąść. Zrobiłem co mi kazał i czekałem już tylko aż przygotuje potrzebny mu sprzęt. Mike podszedł do fotela. Położył dwa palce na moim podbródku, przesuwając go nieco w lewo, tak żebym na niego spojrzał. Uśmiechnąłem się, kiedy nasze oczy się napotkały. Jeszcze szerzej jednak uśmiechnąłem się, gdy jego pełne usta znalazły się na moich, pieszcząc je czule. Motyle w moim brzuchu tańczyły macarenę a serce łomotało jak szalone. Długo czekałem na ten moment, że gdy Mike się odsunął, jedyne co mogłem zrobić to uśmiechnąć się. Usta Mikey'a również wykrzywiały się w uśmiechu a jego policzki były wyraźnie zaczerwienione. Chciałem coś powiedzieć, jednak Oli przerwał mi pstryknięciem palca przed oczami.

-Zaczynamy? -zapytał, próbując ukryć swój śmiech.

Skinąłem głową i zamknąłem oczy, chcąc aby jak najszybciej było po wszystkim.


-Wyglądasz jak chodzący seks, Lucas-skomentował Mike, kiedy wychodziliśmy ze studia i kierowaliśmy się w stronę domu. Warga bolała teraz okropnie, jednak było warto.

-Za co był ten pocałunek?-zapytałem, obejmując chłopaka w chudej talii.

-To tak dla porównania. Byłem ciekawy jak się ciebie całuje bez kolczyka i jak z kolczykiem-powiedział zwyczajnie, wzruszając ramionami.

-Aw-wykrztusiłem z siebie. Skoro Mike tak powiedział, to znaczy że będzie mnie całować w przyszłości. Mój wewnętrzny ja skakał z radości, ale próbowałem tego nie ukazywać za bardzo. -To fajnie.

Rozdziału nie było tak długo, bo kompletnie nie miałam weny, przepraszam :c

Prawie 1,5 dniowa dostawa prądu z środy na czwartek tak mnie rozleniwiła, że masakra :/

Dziękuję za te miłe komentarze (i aż za tyle komentarzy wow) w poprzednim rozdziale ♥

Dzięki nim mam taki uśmiech na twarzy asdfghjkl

+PYTANIE!
Wyświetla wam się kolaż...? Mi cały czas wyskakuje, że nie można zaladować medii ;_______;


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top