08. My heart stops when you look at me

-Zabiję cię za to, Clifford-mruknąłem do chłopaka, który siedział obok mnie w policyjnym radiowozie. Kto by pomyślał, że stary szpital, którego drzwi pozamykane były na 4 spusty, a okna pozabijane deskami z tabliczkami NIE WCHODZIĆ, był własnością stanu i wkradanie się do niego było nielegalne i karane?

-Ups... -zachichotał nerwowo, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiegoś dobrego argumentu, który by go uratował.

-No, chłopaki. Resztę nocy spędzicie w areszcie, a potem przyjadą po was wasi rodzice i wpłacą ka...

-Nie!-przerwał policjantowi przestraszony Mike. Po chwili dodał już ciszej: -Tylko nie rodziców...

Popatrzyłem na niego. Chłopak ewidentnie bał się swoich rodziców, co tylko wywołało u mnie niepokój. W sumie, to widziałem jego ojca i się mu nie dziwię...

-Spokojnie, Mikey, przyjadą moi rodzice, dobra?-próbowałem go jakoś uspokoić, co udało mi się dopiero wtedy, kiedy złapałem go za rękę.

-Ale twoi rodzice przecież są w Nash...-zakryłem mu usta ręką.

-Przyjadą, jak tylko będę mógł zadzwonić-powiedziałem, spoglądając na jednego z władz. Ten skinął głową, dając mi pozwolenie na wykonanie połączenia. Wyjąłem telefon i wyszukałem w kontaktach numer Harry'ego. Mike patrzył się na mnie z uniesioną brwią, która sugerowała, że nie ma pojęcia o co mi chodzi. Po dwóch sygnałach odebrał mi Styles.

-Hej, mamo! -odezwałem się głośno, pragnąc zaznaczyć, że rozmawiam z rodzicielką.

-Naćpałeś się, Luke? Jest 4 w nocy do cholery-mruknął zaspany loczek.

-Mamo, bo jest taka sprawa, że musisz nas odebrać z aresztu i wpłacić kaucje...

-Aresztu? Mamo? Luke?

-Tak... Zrobisz to dla mnie? Zależy mi na tym, żebyś to zrobił... Zrobiła.

-Um, dobrze. Mam iść do aresztu wpłacić kaucje, bo coś narobiłeś tak? Ale czemu do cholery dzwonisz do matki, a nie do ojca?!

-Długa historia, mamo. Proszę przyjedź-odwróciłem głowę, bo czułem, że zaraz wybuchnę śmiechem.

-Przebiorę się za kobietę, Luke, oj i narobię ci obciachu.

-Okej... Pa, Mamo-jęknąłem w duchu, bo wiedziałem, że Styles jest zdolny do założeni sukienki i paradowaniu w peruce przy ludziach.

-Pa, żabciu!

Rozłączyłem się pospiesznie i schowałem telefon do kieszeni.

-I jak?-zapytał Mike.

-Myślę, że będzie okej-przyznałem, nie za bardzo w to wierząc. Mike posłał mi lekki uśmiech i pocałował w policzek. Z tym chłopakiem, to nawet w więzieniu mogę siedzieć.

Reszta nocy się dłużyła strasznie. Zamknęli nas do celi, razem z pijakiem (który musiał nie zdążyć do toalety...) oraz jakąś grupką mężczyzn, którzy patrzyli się na nas, jak na mięso... Siedziałem na twardej, plastikowej ławie wraz z Mikey'em, który leżał z głową na moich kolanach, a resztę ciała miał na siedzeniu. Nie zmrużyłem oka, żeby pilnować tych facetów, którzy ślinili się na widok tyłka Michaela i pewnie w myślach już go pieprzyli od tyłu. Co jest zabronione, nikt nawet nie może o tym myśleć, bo tyłek Mikey'a jest tylko mój i wyłącznie ja mogę go pieprzyć, a raczej się z nim kochać (co mam nadzieję, że nastąpi za niedługo). Modliłem się tylko, żeby Harry nie przyniósł mi wstydu, no i żeby się w ogóle pojawił.

Koło godziny 10 zostaliśmy wypuszczeni i poproszeni na korytarz. Zmarszczyłem brwi i parsknąłem śmiechem, gdy zobaczyłem Stylesa. Chłopak (a raczej kobieta z pokaźnym biustem) ubrany był w oliwkową sukienkę, czerwone rajstopy i założone do tego sandały. Na głowie miał blond perukę i okulary przeciwsłoneczne, jak i pomalowane usta jakąś szminką i torebkę w lewej ręce. Na pierwszy rzut oka nie widać nawet, że to jest chłopak, dlatego też policjanci siedzący za biurkiem obczaili jego długie nogi i pokaźne balony.

-No mój drogi synu tutaj jesteś! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam! -powiedział wysokim, kobiecym głosem. -Zjadłam w nocy całą szarlotkę przez ciebie, łobuzie!

-Mamo uspokój się, okej? Wpłaciłaś kaucję?-zapytałem, próbując ukryć szeroki uśmiech na mojej twarzy.

-Twój ojciec poszedł do bankomatu.

-Mój ojciec?-zdziwiłem się i jednocześnie zacząłem się bać.

-Synu, coś ty narobił!-usłyszałem za sobą znajomy głos Jay'a. Odwróciłem się i zauważyłem, że blondyn ma na sobie fedorę, doklejony wąs i baczki na twarzy. Z jakimi idiotami ja żyję.

-Um, przepraszam, tato...

-No ja już myślę. Wybaczcie za niego. Jego matka go wychowała na buntownika. To przez jego biologicznego ojca taki jest-wytłumaczył Winchester, poprawiając swój kapelusz.

-Nie wspominaj mi o Karlu, Edwardzie. To zamknięty temat-oburzył się Harry, uderzając mnie torebką w ramię. -Z tobą się policzymy w domu, Lucas.

-Spokojnie Moira, damy mu szlaban na resztę wakacji-powiedział "Edward", łapiąc "Moirę" w talii. -Buziaka dostanę?

I w tym momencie stało się coś, czego się nigdy w życiu bym nie spodziewał. Harry złapał za szyję Jay'a i złączył ich usta w czułym pocałunku. Moje oczy momentalnie zrobiły się jak dwa spodki. Całujący się twoi najlepsi przyjaciele (w których jeden z nich na 100% jest hetero, a nad drugim trzeba się dłużej zastanowić) to niecodzienny widok. Kątem oka widziałem niezadowolone spojrzenia policjantów, którzy pewnie myśleli, że mają jakieś szanse u "Moiry".

-Okej dzieciaki-Harry wypuścił z siebie powietrze ze świstem i poprawił blond pukle. -Możemy się zbierać do domu. Szarlotkę zrobiłam.

-Zjadłaś ją w nocy, skarbie-poprawił go Jay i klepnął w tyłek.

Pokręciłem tylko głową w niedowierzaniu i podążyłem za moimi rodzicami, nawet na chwilę nie puszczając ręki Michaela.


-Kurwa, co to było?!-wydarłem się na Jaya i Harry'ego, kiedy to już wyszliśmy z komisariatu.

-Nie przeklinaj, żabciu-odezwał się Harry i złapał mnie za wolną rękę. -Dostaniesz szlaban na twoją ulubioną bajkę!

-Nie mów tak głośno, bo cię ludzie usłyszą-mruknąłem zażenowany, kiedy spotkałem się z roześmianymi twarzami przechodzących obok nas ludzi.

-Chcesz, żebym opowiedziała historię, jak uczyłeś się sikać do nocnika i nie umiałeś trafić?-zaczął mówić specjalnie głośno.

-Harry...-jęknąłem, przeciągając samogłoski.

Chłopak odchrząknął.

-Mamo-poprawiłem się, przewracając oczami.

-No-zadowolony z siebie zaczął opowiadać moją historię z siusianiem, a ja natomiast spalałem się ze wstydu, mimo tego, że wszystko co mówił Styles było nieprawdą.


1 lipiec

Po całym salonie rozbrzmiał się dźwięk dzwonka do drzwi, który zwiastował najście tylko jednej możliwej osoby-Mikey'a. Pobiegłem na dół i czym prędzej otworzyłem mu drzwi. Nie poznałem go na pierwszy rzut oka, gdyż moje kochanie miało teraz jasny blond zamiast niebieskiego koloru na głowie. Szkoda, bo kochałem tamten odcień.

-Hej -przywitał się ze mną i wszedł do domu nim zdążyłem się odsunąć, jak i odpowiedzieć.

-Co tam masz? -wskazałem na czarną reklamówkę u jego boku. -I gdzie mój smerf?

Mike zachichotał i zaczął wyciągać jakieś kartoniki i pędzelki. Dopiero jak wyjął farbę zrozumiałem co chciał dzisiaj zrobić.

-Boję się- podsumowałem podnosząc pudełko z farbą. Wszystko było zamazane tak, że nie mogłem się dowiedzieć co to za kolor. Mała gnida wszystko ukartowała.

-Co to za kolor?-zapytałem, kiedy Mike wyrwał mi pudełko z dłoni i wsypał zawartość do miseczki, następnie ją z czymś mieszając.

-Zobaczysz-powiedział to tak tajemniczo, że zacząłem się jeszcze bardziej bać. -Poza tym to ja też będę mieć coś w tym samym kolorze.

Uśmiechnąłem się. Gdybyśmy byli parą, to pewnie nosilibyśmy pasujące do siebie ubrania i mieli właśnie takie same włosy.

-Zaraz wracam-oznajmił Mike i zniknął wraz z paroma rzeczami ze stołu i z farbą. Kiwnąłem tylko głową i zacząłem krążyć po całym salonie z rękoma wystawionymi po obu stronach. Kręciłem się i nuciłem piosenkę Katy Perry Teenage Dream. Jestem skrytym fanem tej artystki, bo cholera, kobieta ma boski i silny głos.

Mike zaszczycił mnie swoją obecnością dopiero po 15 minutach. Wszedł do salonu ze sreberkiem na głowie. Zaśmiałem się, bo miał to tylko na czubku głowy i wyglądało to jak irokez. Mike uciszył mnie gestem dłoni i pokazał naszykowane wcześniej krzesło, żebym usiadł. Zrobiłem co mi kazał. Biały zawiązał mi jakąś pelerynę na szyi i wziął pędzelek do ręki. Syknąłem gdy poczułem zimną substancję na skórze. Mike rozprowadzał farbę jak zawodowy fryzjer. Nie dziwię się, skoro tak często zmienia fryzurę to musi mieć pojęcie o takich rzeczach.

-Ale to nie jest jakiś ciemny odcień, prawda?

-Tiaa... -Mike zachichotał nerwowo, a ja bardzo dobrze znałem ten chichot i wiedziałem, że nie wróżył nic dobrego.

-Mikeey-jęknąłem i westchnąłem głośno.

-Cicho marudo.

Skrzywiłem się, gdy poczułem jak coraz więcej oleistej i zimnej farby jest na moich włosach.

Po pół godzinie poszliśmy zmyć farbę. Mike kazał nachylić mi się nad wanną i zaczął spłukiwać wszystko. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się jego delikatnym dotykiem na mojej skórze. Ma bardzo zwinne palce i ja bardzo dobrze o tym wiem.

Kiedy byłem już gotowy Mike zawinął mi ręcznik na głowie i sam zaczął spłukiwać swoje włosy. Jęknąłem cicho, gdy zobaczyłem jego włosy. Wyglądał jak skunks, tyle że kolory były odwrócone. Wyglądał świetnie, jednak zmartwiło mnie to, że irokez na jego czuprynie był czarny. To znaczyło tylko tyle, że ja też mam teraz czarne włosy. Czym prędzej zrzuciłem ręcznik i podbiegłem do lustra.

Kurwa.

Moje włosy były czarne jak smoła, dzięki czemu kolor moich oczu stał się jeszcze bardziej widoczny a kości policzkowe jeszcze bardziej uwydatnione. Nie poznałbym siebie na ulicy teraz.

-Ej, miałeś zaczekać na mnie... Wow Lucas...-podsumował Mike, który właśnie stanął obok mnie w lustrze. -Wyglądasz mega seksownie, wow.

Zaśmiałem się lekko i jeszcze raz przyjrzałem się w lustrze. Może i faktycznie wyglądam seksownie, jak i doroślej i bardziej poważnie.

-Ale to się zmyje do września, prawda? -zapytałem z nadzieją i w odpowiedzi dostałem ten sam nerwowy chichot.

-Kiedyś na pewno się zmyje, Lucas... Ale nie przejmuj się tym, bo wyglądasz jak bóg seksu, jasne?

Może i miał rację. Ważne, że jemu się podobałem i to mi starczyło.


Lukey miał mieć różowy kolor, ale jak zobaczyłam to zdjęcie w ciemnych włosach to asdfghjllsk *.* 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top