04. I wanna feel reckless. I wanna live it up, just because
17 czerwiec
-Kurwa, Luke - westchnął głośno Harry. - Załóż coś, bo się spóźnisz!
Nadal w samych bokserkach biegałem po całym pokoju w poszukiwaniu czegoś względnego do ubrania.
Tak. Umówiłem się z Michaelem. Z zajebiście słodkim chłopakiem, którego poznałem dzięki mojej niezdarności, która po raz pierwszy w życiu mi się przydała.
-Mam jeszcze trochę czasu, nie? - założyłem czarne rurki z dziurą na kolanie.
-Jest 17:30. Umówiłeś się z nim na 18. Masz pół godziny, a jeszcze musisz do niego dotrzeć, kochanie - oznajmił mi najnormalniej na świecie, na co jeszcze bardziej zacząłem się denerwować. Mike wysłał mi adres SMS-em, jednak nie zdążyłem jeszcze sprawdzić, gdzie to jest. Mam nadzieję, że nie na drugim końcu miasta... Chociaż, nazwa ulicy skądś mi się kojarzyła. Pewnie przejeżdżaliśmy nią podczas drogi tutaj.
Chwyciłem za wcześniej naszykowaną koszulę z Nirvany i już miałem ją zakładać, kiedy Haz wyrwał mi ją z ręki.
-Oj nie, kochanie, nie pójdziesz mi w takim czymś na randkę!-odparł, oburzony faktem, że to miałem zamiar ubrać. Odwrócił się na pięcie i podszedł do szafy otwierając ją z impetem. Zaczął wszystko z niej wyciągać, aż natrafił na czerwono fioletową koszulę w kratę. Rzucił we mnie czarną koszulką z vansa, (która znalazła się w jego ręce w magiczny sposób), a ja ją w ekspresowym tempie założyłem. Narzuciłem na siebie jeszcze koszule i zobaczyłem się w dużym lustrze na pół ściany. Wyglądałem całkiem nieźle. Spojrzałem na Stylesa, który pokazywał mi oba kciuki w górę.
-Czekaj! - zawołał, kiedy schylałem się, aby założyć buty.
Harry wyszedł z pokoju i po dosłownie 2 sekundach wrócił niosąc ze sobą tuzin różnorakich wisiorków. Westchnąłem tylko i zabrałem pierwszy lepszy, a następnie założyłem go na szyję.
-Ale dupa z ciebie - podsumował, kiedy to zawiązałem już ostatniego buta.
-Dziękuję, chyba.
Loczek wyszczerzył się i popsikał mnie jeszcze parę razy jego perfumami i dopiero wtedy pozwolił mi wyjść w końcu z domu. Stojąc przy drzwiach wyciągnąłem telefon i wbiłem adres w wyszukiwarkę GPS. Zostało mi ledwo 10 min, więc mam nadzieję, że to gdzieś niedaleko. Po chwili pokazał mi się wynik i zdziwiłem się ogromnie. Okazało się, że Mike mieszka... obok. No tak, Loring Avenue wydawało mi się znajome, bo mieszkamy tutaj. Brawo, Lucas.
Pokręciłem głową i udałem się pod rezydencję Michaela. Jego domu też niczego nie brakowało, ale heloł, przecież to LA, więc no.
Nacisnąłem dzwonek do drzwi i czekałem, aż mi ktoś otworzy. Lekko poddenerwowany poprawiłem jeszcze włosy. Usłyszałem jakiś hałas, a następnie czyjeś kroki zbliżające się do drzwi. Otworzył mi jakiś mężczyzna i spojrzał na mnie spode łba. Przełknąłem nerwowo ślinę.
-Jja do Michaela...-powiedziałem cicho robiąc krok w tył.
Mężczyzna ponownie zlustrował mnie wzrokiem i wysilił się na udawany uśmiech. Całe szczęście nagle pojawił się Mike, który zwinnie prześlizgnął się pod ramieniem mężczyzny i stanął przede mną. Ubrany w biały sweter, który zdecydowanie był na niego za duży, prezentował się w chuj uroczo. Jeszcze dodatkowo te włosy i wianek. Spojrzałem w jego zielone oczy, które teraz wpatrywały się w moje. Mógłbym przysiądź, że ostatnim razem miał je brązowe...
-Możemy już iść? -zapytał się mnie i szybko zbiegł po schodkach, jakby chciał jak najszybciej oddalić się od domu. Przytaknąłem i zacząłem za nim iść. Dopiero, kiedy wyszliśmy z terenu posesji, Mike zwolnił nieco i zaczął iść w normalnym tempie.
-Coś się stało...?- zapytałem niepewnie.
-Wszystko w porządku-odpowiedział niemal natychmiast i uśmiechnął się w moją stronę.
Nic nie powiedziałem, bo nie chciałem się wtrącać w jego życie prywatne. Przynajmniej nie teraz, ale jakbym się kiedyś dowiedział, że w jego domu coś się dzieje, to myślę, że bym zainterweniował.
-Więc, co byś chciał zobaczyć, hm?- niebieski zaczął rozmowę po paru chwilach ciszy.
Wzruszyłem ramionami.
-Po prostu opowiem ci co nieco i pokaże okolicę- uśmiechnął się i zaczęliśmy się kierować wzdłuż Sunset Boulevard. Całą drogę rozmawialiśmy o głupotach i zauważyłem, że całkiem sporo rzeczy nas łączy. Obaj szalejemy za All Time Low i mamy słabość do koktajli truskawkowo-bananowych. Między innymi Mike przybliżył mi historię, jak powstało LA, ale nie wiem czy był na haju, czy po prostu ma taką bujną wyobraźnię. Tłumaczył, że kiedyś zamieszkiwali ten teren jacyś Afroamerykanie, którzy mieli Iphone'y i wybudowali jakieś budynki dla jakiegoś Charlesa Montgowierzby. Jezu, ten chłopak na 1000% dogada się z Harry'm.
-A tutaj jest moje liceum -pokazał na ogromny budynek, który znajdował się przed nami. -Został mi jeszcze rok.
-Oo czyli 17 lat masz?- zapytałem, nie odrywając wzroku od szkoły.
-Tak, niedawno miałem urodziny.
Zrobiliśmy jeszcze parę kroków i znaleźliśmy się w parku, za liceum, a dokładniej to na placu zabaw.
-Jestem starszy, za miesiąc mam 18 -poruszałem brwiami. -I z racji tego, kumple ułożyli dla mnie listę rzeczy do zrobienia w te wakacje...
-Ojej, tak?
Pokiwałem głową. Mike uśmiechnął się szeroko i usiadł na jednej z huśtawek. Zrobiłem to samo zajmując miejsce obok niego.
-Powiesz mi, co jest na liście?
Wyjąłem listę z tylnej kieszeni spodni i ostatni raz rzuciłem na nią okiem. Parę zadań skreśliłem, a parę dopisałem. Teraz znajdowało się na niej 20 punktów, czyli:
1. Poznać nowych ludzi
2. Impreza
3. Upić się do nieprzytomności
4. Jechać gdzieś na cały dzień
5. Tatuaż
6. Kolczyk w wardze
7. Kąpiel nago w jeziorze
8. Noc pod gołym niebem
9. Koncert All Time Low
10. Pokonać swoją fobie
11. Jeździć całą noc po LA
12. Iść na znak Hollywood
13. Zjarać się
14. Zafarbować włosy
15. Zrobić coś odważnego i lekkomyślnego
16. Odwiedzić nawiedzone miejsca w LA
17. Zrobić maraton filmowy z horrorami
18. Pocałunek pod wodą
19. Zakochać się
20. Zaliczyć
Podałem listę chłopakowi, a ten ją wziął i zaczął czytać.
-Jaką masz fobie?- przerwał czytanie i na mnie popatrzył.
-Boję się koni... -zagryzłem wargę. Może to błahe, ale odkąd, gdy miałem 8 lat i spadłem z konia, to nie zbliżam się do tych zwierząt.
-Mój wujek, który mieszka na przedmieściach, ma stadninę koni. Z chęcią ci pewnie pomoże -uśmiechnął się i wrócił do czytania.
Zacząłem lekko wymachiwać nogami i nucić pod nosem Arabella. Spojrzałem kątem oka na Mikey'a, którego nogi ledwo co sięgały ziemi, a za to moje musiałem podkulić, żeby tu pasować. Nie bez powodu Jay lubi na mnie wołać Długi.
-Chcę zobaczyć cię zjaranego, o tak - zachichotał Mike i oddal mi listę. Przewróciłem oczami i schowałem ją do tylnej kieszeni.
-Jedną rzecz już zrobiłeś, bo poznałeś nowych ludzi, czyli mnie! A kolczyk w wardze będzie ci bardzo pasował - stwierdził kiwając lekko głową.
-Dziękuję. Myślisz, że będzie boleć...?
-Troszku na pewno, przeżyjesz. Jak ja dałem radę, to ty na pewno też.
-Ale uszy a warga to co innego -stwierdziłem, poprawiając się w huśtawce.
-A kto mówił, że chodzi mi o uszy, Luke? -zaśmiał się i wystawił język w moją stronę.
Spojrzałem na niego uważnie i jęknąłem w duchu. Język Mike'a ozdobiony był srebrnym kolczykiem. Muszę przyznać, że jaram się piercingiem właśnie w tym miejscu. Niech jeszcze tylko potwierdzi to, że jest gejem i znalazłem chyba chłopaka moich marzeń.
Otworzyłem lekko usta, kiedy Mike uwodzicielsko oblizał górną wargę, a następnie przegryzł dolną. Zdaje mi się, że był świadomy, że ten gest spowodował nagłe uczucie gorąca w moim ciele.
Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie przypomniały mi się słowa Harry'ego, który mówił, że w odbycie człowieka jest tak gorąco, że szło by jajko na twardo ugotować.
-Hm?-popatrzyłem na niego pytająco, bo zdawało mi się, że coś mówił.
-Pomogę ci z paroma punktami na liście.
Uśmiechnąłem się szeroko.
-W przyszłym tygodniu razem z siostrą mieliśmy jechać do domku letniskowego, który jest nad jeziorkiem, więc możesz też jechać. No, tylko Connor też by...
-Jay i Harry pewnie też-przerwałem mu w połowie zdania. Ups, to niemile tak... -Nigdzie mnie samego nie puszczą.
-Czyli byłaby nas szóstka, im więcej tym lepiej. Piszesz się na to? - spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. No i jak mu tu nie odmówić?
-Piszę się.
Jego bladą twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Wstał z huśtawki i mocno mnie przytulił. Jednak moja niezdarność plus długie nogi równa się bliskie spotkanie z ziemią. Tak, więc wylądowaliśmy na piasku, Mike pode mną, ja na nim niebezpiecznie blisko twarzy, ale to już szczegół. Wybuchnęliśmy śmiechem i dopiero po jakiś 10 min się ogarnęliśmy. Wstałem z niego i pomogłem mu się podnieść. Zaproponowałem, żeby się powoli zbierać, bo Hazz z Jay'em pewnie mnie wyczekują już.
Wcale nie zaprzeczę, że szliśmy specjalnie powoli, żeby tylko jak najdłużej ze sobą gadać.
Odprowadziłem go pod sam dom, dziękując tym samym za to, że oprowadził mnie po okolicy (oraz przez drobne gesty, dzięki którym nie prześpię pół nocy). Mikey stanął na palcach i pocałował mnie w policzek. Automatycznie się zarumieniłem, więc wydukałem 'cześć' i pobiegłem do domu. Ledwo co zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a przede mną stali już Jay i Harry, obaj z założonymi rękoma na piersi. Wymienili się spojrzeniami, a następnie ich wzrok padł na mnie. Przełknąłem ślinę nie wiedząc, czego się po nich spodziewać. Oni tylko się uśmiechnęli i poszli do salonu. Um, aha?
Poszedłem za nimi i usiadłem w fotelu.
-Chłopaki...-zacząłem niepewnie. -Co powiecie na wypad nad jezioro...?
Zagryzłem wargę mając nadzieję, że się zgodzą.
Harry spojrzał na Jaya, a ten na niego, po czym obaj kiwnęli głowami na tak.
Mogę zdradzić, że w kolejnym rozdziale zostanie wykonany punkt 7 z listy ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top