1.

Chodziłem po pustych uliczkach trzymając ręce w kieszeni. Koło mnie przechodzili zwyczajni ludzie. Nieraz jakaś grupa roześmianych nastolatków, wesoła rodzina lub zwyczajny człowiek. Ja tylko zerkałem na nich kątem oka i przełykałem ślinę powstrzymując chęć rzucenia się na nich. Może piłem krew nie dawno, ale to nie zmieniało faktu, że chciałbym się jeszcze napić. Chodziłem tak bez celu, aż nagle zauważyłem, że zaczynało się ściemniać. Westchnąłem tylko i wskoczyłem na jakiś mur pełny w różnorakie graffiti. Niedaleko leżało kilka jeszcze spray'ów więc wziąłem je do ręki i sam zacząłem przyozdabiać mur. Po skończonej pracy zrobiłem kilka kroków w tył i z dumą patrzyłem na moje dzieło. 

- Hej ty! - Usłyszałem za sobą głos i odwróciłem się.

W moją stronę szło trzech chłopaków, na oko mieli siedemnaście lat. Ubrani byli w czarne bluzy, trampki. Dwóch z nich miało dresy a ten po środku potargane jeansy. Palili papierosy i już na pierwszy rzut oka nie wyglądali na takich co nie sprawiają kłopotów i grzecznie chodzą do szkoły. Schowałem ręce do kieszeni i przybrałem swój obojętny wyraz twarzy. 

- Co ty robisz? To nasza miejscówa. - Powiedział chłopak stojący na środku.

Mogłem teraz lepiej przyjrzeć się jego twarzy. W jego nosie był czarny kolczyk tak samo jak w wardze i przy brwi. Miał włosy koloru blond i były zaczesane na typowego "Justina Biebera". Okropieństwo.

- Ach tak? - Udałem zaskoczonego i spojrzałem na chłopaków stojących obok.

- Nie widzę, jakoś żeby tu gdzieś było podpisane, że to wasza "miejscówa". - Dodałem uśmiechając się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów i dwa ostre kły. Widać, że wkurzyłem chłopaka ponieważ złapał mnie za bluzę i przybliżył swoją twarz do mojej. Byłem jego wzrostu więc mógł mi centralnie patrzeć w oczy. 

- Lepiej stąd spadaj, szczeniaku albo obiję ci tą twarzyczkę. - Powiedział i zauważyłem, że jego dwóch kumpli podwijali już rękawy gotowi do nawalanki. 

Zachichotałem przez co chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. 

- Doprawdy...wy ludzie jesteście tacy zabawni. - Odparłem rozbawiony i uderzyłem z całej siły chłopaka w krocze powodując że opadł na kolana klnąc pod nosem.

Dwójka jego towarzyszy od razu rzuciła się na mnie a ja szybko odskoczyłem w górę na jakieś trzy metry powodując, że zderzyli się ze sobą twarzami. Uśmiechnąłem się pod nosem i wylądowałem za chłopakiem ze zmasakrowanym kroczem. Złapałem go za włosy i pociągnąłem z całej siły w górę. Pochyliłem się tak że moje usta były tuż przy jego uchu.

- Chcesz się bić? Proszę bardzo. - Mruknąłem i wbiłem swoje kły w szyję chłopaka. 

Krzyknął z bólu a ja oblizałem usta i rzuciłem nim na bok przez co uderzył w śmietnik. Uśmiechnąłem się i powoli zacząłem podchodzić do dwójki wystraszonych teraz koleżków. Z ich nosów leciała krew i z przerażeniem na twarzy zaczęli się cofać. Po chwili ich plecy dotknęły muru i nie mieli gdzie uciec. Zamachnąłem się i kopnąłem z całej siły jednego z nich w twarz z której momentalnie poleciała krew a chłopak padł martwy.

- Biedaczek, zostałeś tylko ty. - Powiedziałem uśmiechając się do ostatniego żywego z całej trójki. 

Spojrzałem na niego. Miał brązowe włosy zaczesane tak samo jak blondyn, szarą koszulkę i dresy. Postawiłem jedną nogę na jego klatce przyciskając go do betonu. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy. 

- P-Proszę...- Nie dokończył gdyż złapałem go za włosy i rzuciłem w górę na jakieś sześć metrów. Podskoczyłem i zacząłem go kopać przez co leciał coraz wyżej a z jego ust za każdym kopnięciem leciała większa ilość krwi. Kiedy byliśmy już dobre trzydzieści metrów nad ziemią delikatnie stanąłem na ziemi, za to mój towarzysz uderzył ciałem o beton przez co spokojnie usłyszałem jak jego kości pękły. Spojrzałem na niego i na resztę jego martwych towarzyszy. 

- Idioci...- Szepnąłem pod nosem i zacząłem iść powolnym krokiem w stronę jakiegoś bloku który prawdopodobnie był w trakcie budowy.  Wszedłem do środka i usiadłem na zimnej podłodze opierając się plecami o ścianę. Panowała całkowita cisza a ja tępo patrzyłem po pomieszczeniu. Na moje oko będzie tutaj salon. Nagle niedaleko mnie usłyszałem śmiech. Psychopatyczny i dość straszny śmiech. Który kiedyś chyba słyszałem. Szybko podniosłem się z miejsca i wybiegłem z budowli rozglądając się. Głos się oddalał a ja szybko zacząłem biec w jego stronę. Śmiech stawał się coraz mniej słyszalny aż w końcu znowu zapanowała cisza. Upadłem na kolana i pustym wzrokiem. Siedziałem tak dość długo kiedy w końcu wstałem i rozejrzałem się. Byłem niedaleko centrum więc wolnym krokiem zacząłem przechodzić obok zamkniętych sklepów. Przechodziłem akurat koło fryzjera kiedy moją uwagę przykuło moje odbicie w lustrze. Miałem kompletnie bladą twarz, czarne włosy sięgające prawie do ramion a grzywka opadała na moja twarz. Jedno jedyne pasmo miała kolor turkusu. Nie przeszkadzało mi to a wręcz nawet to lubiłem. Miałem na sobie białą bluzę a kaptur był koloru czarnego tak samo jak moje jeansy i glany. Zerknąłem przez okno na zegar który się tam znajdował. Była dokładnie druga nad ranem. Zacząłem znowu iść przez miasto mijając bloki w których były zgaszone światła i sklepy a im bliżej byłem centrum co jakiś czas mijało mnie auto. W klubach dało się słyszeć głośną muzykę i bawiących się ludzi. Usiadłem w ławce na parku i rozejrzałem się znudzony. Wskoczyłem na grubą gałąź i oparłem się o pień zamykając oczy próbując zasnąć.


~*~*~

Niaaaach nareszcie skończyłam ;^; Napisałabym więcej, ale jakoś potem pomysłu nie miałam XD troszku to też krótkie ;-; Postaram się aby w następnym było dłuższe...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top