Rozdział 30
Następnego ranka obudziłam się wcześniej niż Ashton. Otworzyłam niechętnie oczy i półprzytomnym wzrokiem omiotłam pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Lekki powiew powietrza muskał moją szyję, a ciężkie ramię zacisnęło się na mojej talii, gdy spojrzałam na leżącego na brzuchu obok mnie mężczyznę.
Wpatrując się w jego spokojną twarz, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu formującego się na moich ustach. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Wolną dłonią odgarnęłam samotny kosmyk błąkający się po jego czole, przypominając sobie jak cudowne w dotyku są jego jedwabiście miękkie włosy.
Wczoraj było niesamowicie. Ashton sprawił, że czułam się bezpieczna, kochana i w tym samym czasie potrafił wyzwolić we mnie prawdziwą bestię. Minęła chwila nim upewnił się, że nie musi być zbyt delikatny i może przekazać mi wszystko, co ukrywał w sobie przez ostatni miesiąc. Gdy moje powieki zaczęły robić się ciężkie, a oddech się wyrównał, jedynym co pamiętam był delikatny pocałunek złożony na moich ustach i ciężar ramion obejmujących mnie w pasie.
Najdelikatniej jak tylko potrafiłam, podniosłam ciężką rękę Ashtona i położyłam ją powoli na poduszce. Starając się nie wyrwać go ze snu, wstałam z łóżka i założyłam na siebie leżącą na podłodze koszulę. Zapięłam kilka pierwszych guzików i z powrotem położyłam się obok niego. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zaczęłam kreślić wzorki na jego plecach, które były jeszcze lekko zaczerwienione po konfrontacji z moimi paznokciami. Poczułam rumieniec oblewający moje policzki na samo wspomnienie o wydarzeniach z wczorajszej nocy.
Gdy po raz kolejny rozglądnęłam się po pokoju, do mojej głowy zaczęły napływać niepokojące pytania. Uspokajając się w myślach, zdecydowałam, że gdy Ashton wstanie, na pewno poruszę z nim temat dziewczyn sypiających w jego łóżku. Ostatnia noc była cudowna, ale musieliśmy trochę popracować nim byłabym w stanie ponownie mu zaufać. Zwłaszcza w sprawach sercowych.
Spoglądając z powrotem na jego plecy, zauważyłam małą rysę pod jego barkiem. Przejechałam palcem wzdłuż cienkiej linii, przypominając sobie jak bardzo zaskoczyła mnie jego reakcja po zobaczeniu moich blizn. Spodziewałam się obrzydzenia na jego twarzy albo odrzucenia, ale zamiast tego bez słów je zaakceptował i posłał mi wyrozumiałe spojrzenie.
Nadal byłam pogrążona we własnych myślach, gdy do moich uszu doszedł głęboki, zaspany głos.
- Nick to zrobił. - Spoglądnęłam w dół wprost w błękitne, senne oczy Ashtona.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
- Nic się nie stało. To było całkiem przyjemne - powiedział, poruszając lekko swoimi brwiami. Zachichotałam cicho i pokręciłam głową.
- Więc Nick to zrobił? - zapytałam, powracając do tematu jego blizny.
- Tak, mieliśmy po siedemnaście lat i bawiliśmy się w wrestling w salonie. - Włożył rękę pod głowę, gdy paznokciem delikatnie znaczyłam trasę wzdłuż jego ramienia. Zadrżał lekko pod moim dotykiem, sprawiając, że uśmiechnęłam się w duchu. - Był nieźle wkurzony, bo powaliłem go więcej razy, więc czując się trochę zbyt pewnie kazałem dać mu z siebie wszystko. Następnym co pamiętam był upadek na szklany stolik mojej mamy. W szpitalu założyli mi kilka szwów.
- Twoja mama musiała być nieźle wkurzona.
- Była. Skończyło się to dla mnie szlabanem i zakazem uprawiania wrestlingu w salonie - odpowiedział, śmiejąc się.
- Pewnie Nick czuł się okropnie.
- Tak. Przez całą drogę do szpitala przeprosił mnie co najmniej z pięćdziesiąt razy. Oczywiście mu wybaczyłem, bo w zasadzie była to moja wina.
- Sporo razem przeszliście.
- Byliśmy nieokrzesanymi nastolatkami. - Uśmiechnął się na samą myśl o wspólnych wybrykach z Nickiem. - A więc, moja blizna czyni mnie bardziej seksownym? - zapytał, posyłając mi rozbawiony uśmieszek.
- Jasne - odpowiedziałam sarkastycznie, wywracając oczami, a moje spojrzenie nagle zatrzymało się na zegarze. - Ashton, zaraz dziesiąta! Musimy iść do pracy! - krzyknęłam, zeskakując z łóżka i zaczęłam krzątać się po pokoju, zbierając gorączkowo swoje ubrania. Widok Ashtona siedzącego na łóżku bez koszulki wcale mnie nie zatrzymał, ale jeszcze bardziej ponaglał.
- Layla. Layla! - krzyknął, sprawiając, że stanęłam w miejscu i na niego spojrzałam. - Już to załatwiłem. Nie idziemy do pracy.
- Załatwiłeś to?
- Tak. Wstałem wcześniej i poinformowałem Judy, że żadne z nas nie pojawi się w biurze.
Puściłam wszystkie ubrania na podłogę i spoglądnęłam na Ashtona z szeroko otwartymi oczami, gdy przypomniałam sobie prawdziwy powód mojego przyjazdu do jego apartamentu. Teczka!
- Cholera. Cholera. Cholera. Cholera - powtarzałam nerwowo, chwytając się za włosy.
- Co się stało? - zapytał i podszedł do mnie, owijając się prześcieradłem w pasie.
- Wczoraj przyjechałam do ciebie po podpis na ważnym dokumencie, który miałam dostarczyć przed piątą - jęknęłam.
- W porządku, Layla. To ja jestem głową firmy i będę w stanie dostarczyć dokumenty z opóźnieniem - odpowiedział i chwycił delikatnie mój podbródek, zmuszając mnie bym na niego spojrzała. - Poza tym nie spuszczę cię dziś z oka, zwłaszcza w takim ubraniu - dodał, spoglądając na koszulę, która ledwie okrywała moje ciało. Powędrowałam za jego wzrokiem, mimowolnie przypominając sobie Natashę stojącą dwa dni temu w drzwiach do jego apartamentu. Niechętnie się od niego odsunęłam, obiecując sobie, ze nim zastanowimy się nad poważnym związkiem, upewnię się, że znów mnie nie odepchnie i nie wróci do Natashy.
- Co się stało? - zapytał, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Spojrzałam na niego niepewnie i wzięłam głęboki wdech, gotowa zrujnować przyjazną atmosferę.
- Musimy porozmawiać..Wiesz, zanim to zajdzie za daleko.
- W porządku - odpowiedział bez wahania, zaskakując mnie po raz kolejny tego dnia. Bardziej przygotowywałam się na nagły wybuch lub oskarżenie mnie o bycie samolubną kretynką.
- Zgadzasz się ze mną? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, unosząc w górę brew.
- Tak. Coś w tym dziwnego? - zapytał uśmiechnięty, zakładając kosmyk włosów za moje ucho. Kiwnęłam lekko głową nadal zaskoczona, że nie zlekceważył moich słów. - Layla, chcę ci udowodnić, że naprawdę zależy mi na naszym związku. Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła i dała kolejną szansę - powiedział szczerze, wywołując szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- W porządku, ale powinnam teraz wziąć prysznic. Czuję się okropnie i prawdopodobnie wyglądam jak siedem nieszczęść - oznajmiłam, odsuwając się od niego.
- Wyglądasz pięknie. - Pocałował czubek mojej głowy i z powrotem na mnie spojrzał. - Idź pod prysznic.. Chyba że potrzebujesz pomocy - zasugerował, posyłając mi zadziorny uśmieszek.
- Dzięki, ale wydaje mi się, że poradzę sobie sama - odpowiedziałam, akcentując ostatnie słowo i z lekkim uśmieszkiem na twarzy obróciłam się w stronę łazienki. Jednak nim zdążyłam zrobić krok w kierunku drzwi, poczułam na tyłku lekkie klepnięcie. Zaskoczona obróciłam się twarzą do Ashtona, który posłał mi tylko rozbawione spojrzenie i odprowadził mnie wzrokiem do drzwi.
Pod prysznic weszłam dopiero po kilku, jak nie kilkunastu, minutach męczenia się z rozmaitymi pokrętłami i gałkami, o których zastosowaniu nie miałam bladego pojęcia. Jednak wszelkie trudności i kłopoty zrekompensował mi strumień gorącej wody, który rozluźnił moje ciało i upewnił mnie, że Ashton ma najlepszy na świecie prysznic. Mogłabym tam zostać na zawsze.
Biorąc odświeżającą kąpiel nie mogłam zapomnieć o umyciu włosów i wyszorowaniu ciała, dlatego też pozwoliłam sobie na skorzystanie z leżących na szafeczce balsamów i szamponów. Poniekąd byłam zmuszona do używania kosmetyków Ashtona, ale nie miałam nic przeciwko temu. Od zawsze wydawało mi się, że męskie perfumy i dezodoranty pachną lepiej niż damskie. W każdym razie, gdy woda zaczęła robić się chłodna, wyszłam spod prysznica i owijając się ręcznikiem, stanęłam przed lustrem.
Otarłam dłonią parę, która na nim osiadła, by móc przyglądnąć się swojemu lustrzanemu odbiciu. Ociekające wodą włosy przykleiły się do mojej twarzy i pleców, a policzki przybrały delikatny odcień różu, ale to moje oczy najbardziej przyciągnęły moją uwagę. Niegdyś puste i bez życia, teraz były radosne i pełne blasku. Jeśli przebywanie z Ashtonem przez jeden dzień daje taki efekt, nie mogę doczekać się jutra.
Energiczne pukanie w drzwi wyrwało mnie z zamyślenia.
- Proszę! - zawołałam, odwracając się twarzą w stronę wchodzącego do łazienki Ashtona.
- W końcu - powiedział, kładąc obok umywalki kupkę ubrań.
- Ej, twój prysznic jest naprawdę skomplikowany. Ale jaki cudowny..
- Podobałoby ci się bardziej gdybym ja tam był - oznajmił i zrobił krok w moją stronę, przybliżając się na niebezpieczną odległość. Widok mężczyzny stojącego kilka centymetrów ode mnie w samych bokserkach wystawił moją silną wolę na niemałą próbę.
- Nie. Odejdź zboczeńcu. Muszę się ubrać, więc stąd zmiataj - oznajmiłam, próbując wypchnąć go za drzwi i w tym samym momencie nie dopuścić do zsunięcia się ręcznika z mojego ciała. - Rusz się, ośle! - krzyknęłam, przekonując go w końcu, by wyszedł z łazienki i dał mi chwilę na ubranie się. Gdy uśmiechnął się do mnie zamykając drzwi, przypomniałam sobie jak bardzo brakowało mi jego lepszej strony.
Nie chcąc dać mu szansy na wtargnięcie do łazienki podczas gdy będę się ubierała, bez zastanowienia zaczęłam przeglądać ciuchy położone przez niego obok umywalki. Gdy wśród nich znalazłam swoje majtki, które miałam na sobie wczorajszej nocy zalała mnie fala zażenowania. Nie chciałam ich ubierać, ale nie mając wyboru założyłam je wraz z czarnymi dresami i podkoszulkiem z Green Day. Po szybkiej rewizji szafek znalazłam grzebień, rozczesałam swoje skołtunione włosy i wyszłam z łazienki.
Gdy Ashton zauważył, że stoję w drzwiach, podniósł głowę znad telefonu i na mnie spojrzał.
- Ładnie wyglądasz w moich ubraniach - skomentował, omiatając wzrokiem moją sylwetkę.
- Weź prysznic - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i zeszłam na dół, zmierzając w stronę kuchni. Gdy krzątałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu produktów i przygotowywałam ciasto na naleśniki, układałam w głowie przemowę, którą miałam wygłosić po powrocie Ashtona. Od zawsze lubiłam mieć wszystko zaplanowane. Wlałam masę na patelnię i oparłam się o kredens.
Layla, po prostu wyjaśnij mu co czujesz i powiedz jak bardzo cię zranił. Potem oczywiście zapytaj o Allie. Musiałam dowiedzieć się co zaszło między nimi, pomimo mojej tendencji do uciekania przed rozmową na takie tematy. Tym razem zmusiłam się, by zostać i wysłuchać Ashtona bez względu na to czy mnie to zrani czy nie. Zamierzałam kazać mu błagać się na kolanach o wybaczenie. Nie byłam popychadłem.
Gdy kładłam talerz z naleśnikami na stole i odwróciłam się w stronę szafek z nadzieją na znalezienie syropu klonowego, zauważyłam stojącego w drzwiach Ashtona. Miał na sobie parę lekko startych dżinsów i błękitną koszulę.
- Zrobiłaś śniadanie.
- Tak. Najpierw zjedzmy potem porozmawiajmy - zaproponowałam, na co Ashton bez słowa kiwnął głową.
Zjedliśmy posiłek w milczeniu i odsunęliśmy od siebie puste talerze, obydwoje mając nadzieję, że któreś w końcu poruszy temat, którego tak się obawialiśmy.
- To było cztery lata temu. - Ashton odezwał się jako pierwszy. - Urządziliśmy z Nickiem imprezę urodzinową w domku na plaży i zaprosiliśmy dosłownie cały akademik. Umawialiśmy się z Allie od jakichś dwóch lat i byłem w niej szalenie zakochany, dlatego też, właśnie wtedy, w dzień moich dwudziestych pierwszych urodzin, zamierzałem się jej oświadczyć. - Jego ostatnie słowa sprawiły, że nie wiedząc czemu odczułam zazdrość połączoną z wyobcowaniem i żalem. Ale skarciłam się w myślach i zapominając o bolesnych emocjach, skupiłam się na jego historii.
- Byłem młody i tak zakochany, że nie przejmowałem się chociażby studiami, których oboje jeszcze nie ukończyliśmy. Nasi znajomi na każdym kroku powtarzali, że jesteśmy świetną parą i pewnego dnia wyprawimy huczne wesele. Po rozmowie z moimi rodzicami i konsultacji z rodzicami Allie byłem gotowy ustalić okoliczności oświadczyn i kupić pierścionek zaręczynowy. Zaplanowałem dosłownie wszystko. Mimo niechęci Nicka do Allie udało mi się namówić go do rozłożenia koca i rozpalenia świec na plaży, tam gdzie planowałem się jej oświadczyć. Jednak byłem na tyle głupi i ślepy, że nie przewidziałem, że coś może pójść nie po mojej myśli.
- Gdy na plaży zostało tylko parę osób, stwierdziłem, że to idealna okazja by poszukać Allie i zaprowadzić ją w wyznaczone miejsce. Miałem małe trudności ze znalezieniem jej ale po wymianie zdań z kilkoma osobami dowiedziałem się, że ostatnio widziano ją przed drzwiami do mojej sypialni. - Spojrzał na swoje dłonie, zaciskając szczękę. - Zastałem ją półnagą w łóżku z Alexem Ryderem. - Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Z Alexem?! - Wyglądała na zadowoloną, że ją przyłapałem tak jakby to zaplanowała, a gdy Nick powstrzymał mnie od okładania Rydera pięściami, jej już nie było. Byłem tak wściekły i zraniony, że kazałem wszystkim spadać do domu i pod okiem Nicka utopiłem swoje smutki w whiskey.
- Następnego ranka zadzwoniła do mnie mama, pytając dlaczego przelałem na konto bankowe Allie pięć milionów. Po wszystkim dobijałem się do niej, dzwoniłem, pisałem, próbowałem skontaktować się z jej rodzicami, ale bez skutku. Wykorzystała mnie dla pieniędzy i uciekła. - Położyłam dłoń na ramieniu Ashtona, nie mogąc znieść jego udręczonego wyrazu twarzy. Gdzieś z tyłu głowy pamiętałam o imprezie urządzonej przez popularnego gościa i znałam jej efekty, ale dowiedziałam się o niej zupełnie przypadkiem.
- Ashton to okropne - powiedziałam cicho. - Czy to właśnie dlatego tak traktujesz kobiety? - Dobrze wiedziałam jak bardzo zabolała go zdrada, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie co czuł gdy dowiedział się, że okradła go najbliższa osoba. Tak, moje serce nie zignorowało zdania o oświadczynach i miłości do Allie, ale po tonie jego głosu wiedziałam, że od dawna nic do niej nie czuje. Teraz już wiedziałam dlaczego tak bardzo nienawidził Alexa.
- Miałam podobną sytuację - oznajmiłam po chwili ciszy. - To stało się w dzień naszej drugiej rocznicy. Obiecał że po mnie podjedzie i zabierze w jakieś wyjątkowe miejsce, ale gdy długo się nie zjawił, ja zaczęłam się martwić. Poszłam do jego akademika by sprawdzić czy wszystko w porządku, a tam zastałam go z inną dziewczyną w łóżku. - Wzruszyłam ramionami obojętnie. Gdy o tym mówiłam nie bolało tak jak kiedyś. - Jest zaręczony i mam szczerą nadzieję, że mu się powiedzie - dodałam, spoglądając na Ashtona. W jego oczach dostrzegłam sympatię i podziw.
- Nie przeżywasz tego.
- Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę że im bardziej to rozpamiętuję tym bardziej ranię samą siebie. Nie mogę tego zmienić. Co się stało, to się stało. Oczywiście, że to przeżywałam. Tak długo, że postanowiłam się z tym w końcu pogodzić. Jeśli miałabym możliwość odwrócenia czasu bez opcji zakochania się w nim, nie zrobiłabym tego - odpowiedziałam prosto. Nie mogłam zmienić przeszłości. - Musisz się z tym pogodzić. Nie mówię, że powinieneś o tym całkowicie zapomnieć, ale dać sobie czas na przebolenie tego i ruszyć dalej. Nie możesz tym żyć.
- Zawsze wiesz co powiedzieć? Przez cały czas jesteś taka szczęśliwa?
- Z pierwszym mogę się zgodzić. Ale musisz wiedzieć, że sporo czasu minęło zanim zaczęłam cieszyć się życiem. Gdyby nie Kacey, nie byłoby mnie tu. Wszystko zaczęło się gdy.. - Spoglądnęłam na Ashtona niepewnie, pytając samą siebie czy jestem gotowa opowiedzieć mu o swojej ciemnej przeszłości. Ja nauczyłam się ją zaakceptować, ale nie wiedziałam jak on zareaguje na to z czego zamierzałam mu się zwierzyć. - Chcę wyznać ci coś o sobie więc proszę po tym wszystkim nie wyrzuć mnie z apartamentu - powiedziałam, posyłając mu błagalne spojrzenie. Wyglądał na zdezorientowanego, ale kiwnął powoli głową, prawdopodobnie mając nadzieję, że rozjaśnię jego wątpliwości.
Wzięłam głęboki wdech, podnosząc się na duchu i opowiedziałam mu wszystko o tym co zrobili mi rodzice. Jak bili mnie dla własnej satysfakcji i wyzywali od najgorszych, jak razem z Kacey ukrywałam swoje sińce, by potem na końcu poruszyć temat blizn. Przez cały czas gdy prowadziłam swój monolog nawet nie zerknęłam na Ashtona, bo wiedziałam, że jedno spojrzenie wystarczyło bym się załamała.
Gdy skończyłam opowiadać o swojej przeszłości, przez chwilę siedziałam w milczeniu, nie chcąc spojrzeć nigdzie indziej niż na moje dłonie w obawie przed zobaczeniem obok siebie pustego krzesła. Nie było mi łatwo rozmawiać o rodzicach, bliznach i nastoletnich przeżyciach, może dlatego, że nadal odczuwałam ból na samą myśl o okropnym dzieciństwie. Minęło sporo czasu nim poczułam się pewniej wśród ludzi i wyszłam ze swojej ochronnej bańki. Nienawidziłam rozpamiętywać tego co zrobili mi rodzice, ale po kilku latach zdałam sobie sprawę, że gdyby nie to, nie byłabym tym kim teraz jestem. Nienawidziłam rodziców całym swoim sercem i cieszyłam się, że już nigdy więcej ich nie zobaczę, ale czasami zastanawiałam się jak moje życie potoczyłoby się gdyby mnie kochali. Kiedyś zazdrościłam Kacey jej stosunków z rodzicami, ale gdy staliśmy się rodziną, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam głupia.
Dowiedziałam się, że rodzina nie jest wizytówką człowieka i to czasem znajomi dają prawdziwe szczęście. Mówi się, że więzi rodzinne są ważniejsze od innych powiązań. W moim przypadku jest na odwrót.
Siedziałam w milczeniu, czekając na reakcję Ashtona i gdzieś w głębi serca przygotowując się na odrzucenie. Jednak wiedząc, że obnażyłam przed nim swoją duszę, nie miałam pojęcia co zrobię gdy mnie odtrąci.
- Layla - odezwał się w końcu, przerywając narastające między nami napięcie. - Jesteś niesamowita. - Spojrzałam na niego, nie ukrywając swojego zaskoczenia gdy zamiast obrzydzenia na jego twarzy dostrzegłam miłość i podziw. - Przechodząc przez to wszystko, nie pozwoliłaś pociągnąć się w dół i stałaś się silniejsza.
- Nie odrącam cię? - zapytałam czując jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy.
- Oczywiście, że nie, kochanie. - Wstał i obrócił moje krzesło tak abym na niego spojrzała. - Jesteś cudowna. To co wmawiali ci rodzice było jednym wielkim kłamstwem. Nie jesteś bezwartościowa i brzydka, ale piękna, inteligentna, atrakcyjna, zabawna, cudowna i silna. I na pewno nie skończysz sama; nie pozwolę na to. Gdybym tylko spotkał twoich rodziców, rozprawił bym się z nimi za to jak okropnie cię traktowali. Ile bym dał żeby uchronić cię od tego wszystkiego, choć wiem, że jestem tak samo podły jak ci, którzy ci to zrobili Ale mimo to Layla. - Opuszkami palców delikatnie pogładził mój policzek, patrząc mi prosto w oczy. - Do końca życia będę błagał cię o wybaczenie, udowadniając każdego dnia, że jesteś całym moim światem. Nie wiedziałem co znaczy naprawdę kochać dopóki cię nie spotkałem i nie zakochałem się w tobie po uszy. Chciałem cię odepchnąć, i zapomnieć co do ciebie czuję, ale zamiast tego jeszcze bardziej się w tobie zakochiwałem. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale wiedz, że udowodnię ci co naprawdę do ciebie czuję. Swoimi słowami i uczynkami zraniłem cię tak bardzo, że nie powinienem nawet prosić cię o wybaczenie. Layla, sprawiłaś, że stałem się lepszym człowiekiem. Przy tobie czuję, że żyję pełnią życia, które nie jest puste i bezwartościowe, ale dzięki tobie kolorowe i radosne. - Uśmiechnęłam się do niego, gdy łzy powoli spływały po moich policzkach. - Nie chcę być powodem twojego smutku. Pragnę być tym, który będzie wywoływał uśmiech na twojej twarzy i sprawiał, że będziesz się śmiała. - Zauważyłam, że chce coś dodać, ale uprzedziłam go kładąc palec na jego ustach.
- Ashton, po spotkaniu z tobą moje życie obróciło się o 180 stopni. Nie było już wypełnione pustką, ale emocjami, których mi brakowało. Ból. Smutek. Szczęście. Nadzieja. Gdy przy tobie jestem, czuję że wszystko jest w porządku i zapominam o tym co zrobili mi rodzice. Nie chciałam się do nikogo zbliżyć dopóki nie pojawiłeś się w moim życiu i jakimś cudem nie skradłeś mojego serca. Mimo iż byłeś dla mnie dupkiem, nadal cię lubiłam i gdy słuchałam co mówią o tobie ludzie wiedziałam, że nie znają prawdziwego ciebie tak jak ja. Tak, kłóciliśmy się i raniliśmy siebie nawzajem, ale po tym wszystkim nadal będę cię kochała. Pomogłeś mi zapomnieć o tym wszystkim co zrobili mi rodzice, sprawiłeś, że po raz pierwszy w swoim życiu poczułam że komuś na mnie zależy.
- To nie znaczy, że w tym momencie będę potrafiła wybaczyć ci wszystko co zrobiłeś i powiedziałeś, ale kiedyś to zrobię. Ty zaakceptujesz mnie, a ja ciebie. Jesteśmy powaloną parą, ale do siebie pasujemy jak puzzle i wiem, że dzięki ciężkiej pracy uda nam się wyjść na prostą. Jeśli tego właśnie chcesz - powiedziałam, odsuwając swoją dłoń. Cudowny szczery uśmiech pojawił się na twarzy Ashtona, gdy pochylał się nade mną i złączył nasze usta w pocałunku.
- Laylo Kingston, pragnę tylko ciebie.
I po raz kolejny tego dnia uśmiechnęłam się do niego. Do mężczyzny, którego pokochałam pomimo tego jak bardzo mnie zranił. Mężczyzny, który sprawił, że nie bałam się podjąć ryzyka w miłości. Mężczyzny, który naprawił moje złamane serce. Wiele razem przeszliśmy i wiedziałam, że w naszym wspólnym życiu natkniemy się na trudności i sprzeczki, ale o to właśnie chciałam walczyć. Patrzyłam na światło na końcu korytarza, wiedząc, że mam wszystko czego w życiu pragnęłam.
Ja, Layla Kingston, sprawiłam, że bezduszny, arogancki łamacz serc poczuł Coś W Środku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top