Rozdział 5
- Jak chodzisz, grubasie?
To jedno zdanie niemal zniszczyło Stilesa. W jednym momencie poczuł łzy cisnące mu się do oczy oraz delikatne drżenie rąk. Szczerze, to nawet ból głowy, który zaatakował go niedługo po ćwiczeniach z Theo, nie równał się z tym, co poczuł w środku. Jakby potrącony przez niego chłopak włączył przycisk, który sprawił, że Stilinski rozpadł się na kawałki.
Szatyn siedział na stołówce razem z Isaakiem, Jacksonem, Lydią, Kirą oraz Allison. Wszyscy śmiali się i rozmawiali o jakimś nowym filmie, na którym każdy oprócz niego był. Scott został wezwany do gabinetu Finstocka, by porozmawiać na temat kondycji całej drużyny oraz by uzgodnić prawdopodobny skład na przyszłe zawody. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że Stiles odkąd usiadł z kawałkiem jabłka przy stole, wpatrywał się odrobinę załamany w swoje dłonie. Jedynie Jackson, który siedział obok niego, po kilku zreknięciach na przyjaciela, w końcu się odezwał.
- Wszystko dobrze? - zapytał cicho z delikatnym uśmiechem. Stiles podniósł wzrok znad swoich dłoni i spojrzał na blondyna.
- Jasne - odpowiedział, również się uśmiechając. To było trudne, jednak nie chciał za bardzo pokazywać, iż tak naprawdę czuł się fatalnie. Możliwe, że serce go zdradziło, ale nie dbał zbytnio o to. - Dlaczego miałoby nie być?
- Wiesz... - zaczął, po czym odłożył widelec, chcąc poświęcić mu całą swoją uwagę. - Jesteś trochę blady. Ręce ci drżą. Jesteś pewien, że wszystko okej?
Stiles kiwnął głową.
- Trochę boli mnie głowa.
Po części to była prawda. Ból głowy zaatakował go już na pierwszej lekcji i mimo iż trochę przeminął, to nadal czuł się kiepsko.
Jeśli nie masz na co zwalić, zwal na ból fizyczny, pomyślał szatyn.
Jackson rozejrzał się dookoła i kiedy upewnił się, że nikt na nich nie patrzył, położył swoją dłoń na dłoni Stilesa, zabierając mu ból.
Stilinski odetchnął cicho, czując ogromną ulgę. Doskonale wiedział, że mógł już dawno kogoś poprosić, jednak nigdy nie chciał być nachalny. To nie było w jego stylu.
- Dziękuję - mruknął, a następnie prawdziwie się do niego uśmiechnął. Jackson od dłuższej chwili posyłał mu promienny uśmiech, sprawiając, iż Stilesowi miękło serce. Dołeczki Whittemore'a zawsze robiły na nim wrażenie. Nie miał co przeczyć, że blondyn mu się odrobinę podobał. Odkąd stał się wilkołakiem, był naprawdę dobry. Jak tylko mógł to pomagał, wysłuchiwał cudzych problemów i naprawdę to nie był ten sam facet, co wcześniej. Stiles jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Nie był jeszcze na nikogo gotowy. A tak poza tym nie miał szans u niego, gdyż teraz prawie każda dziewczyna do niego lgnęła, więc miał dużo większy i lepszy wybór.
- Nie ma za co - odparł. - Jak następnym razem coś cię będzie bolało, to po prostu powiedz.
Szatyn kiwnął głową, a następnie ponownie odwrócił wzrok. Tym razem jednak starał się za bardzo nie pokazywać, że dalej coś było nie tak. Żałował, że wikołaki nie mogły odbierać również bólu psychicznego.
- Wiesz.... - Jackson odezwał się ponownie, chcąc jeszcze porozmawiać z chłopakiem. - W przyszłym tygodniu robię imprezę urodzinową. Mam nadzieję, że tym razem wpadniesz.
- Oczywiście, że wpadnę - obiecał. Dookoła nadal trwała dyskusja na temat filmu i do tej pory nikt z ich przyjaciół nie zwrócił na nich uwagi.
- To świetnie. Ostatnio mało spędzasz z nami czasu.
- Wiem, postaram się to zmienić. Wiesz, zacząłem dietę i różne ćwiczenia. Odrobinę męczy mnie wysiłek fizyczny, więc czasami już nie mam na nic ochoty.
Jackson spojrzał na niego uważnie.
- Odchudzasz się? - zapytał zaskoczony. - Z czego?
Stilinski przewrócił oczami. Żałował, że zaczął temat. Teraz nie wiedział jak odwrócić od siebie jego uwagę.
- Staram się mięśnie wyrobić - powiedział po chwili namysłu.
Whittemore przyglądał mu się przez kilka sekund, a następnie odpuścił i uśmiechnął do niego delikatnie.
Tylko żeby nie przyszło mu do głowy rozmawianie o tym z kimś. pomyślał szatyn, a w jego sercu pojawiła się kolejna wątpliwość.
*
Mimo rozmowy z Jacksonem, Stiles nadal czuł się źle. I dlatego stwierdził, że nie będzie już słuchał się diety Theo, tylko po prostu każdego dnia będzie jadł minimalną ilość jedzenia, lub wcale. Nie zależało mu na tym, by było to zdrowo, jak to powiedział mu ostatnio Theo, tylko żeby było jeszcze szybciej. Skoro ludzie również widzieli go jako grubą świnię, to coś musiało to znaczyć.
Dlatego postanowił umówić się z Raekenem na szkolnym basenie koło dwudziestej pierwszej. Był już po treningu i niby zjedzonej kolacji, którą ponownie wyrzucił do szafy, więc stwierdził, że była to idealna pora na pogawędkę z nim. Jutro mieli obniżyć mu bilans do czterystu dziennie, ale dodatkowe dwadzieścia cztery godziny tylko sprawiały, że się niecierpliwił.
Stiles siedział więc na ziemi, czekając na swojego kolegę. Co chwilę sprawdzał telefon, czekając aż nadejdzie dwudziesta pierwsza. Myślał, że bieg do szkoły zajmie mu odrobinę więcej czasu, jednak na basenie pojawił się trzynaście minut wcześniej. Nie mógł znieść siedzenia w samotności ze swoimi myślami, jednak bardzo się zdziwił i odrobinę zdenerwował, kiedy zobaczył Jacksona w stroju kąpielowym.
- Stiles? - zapytał blondyn z uśmiechem. Od razu ruszył w jego kierunku, a kiedy się przy nim znalazł, położył swoją torbę obok niego. - Co tutaj robisz?
Stilinski westchnął głośno i odłożył telefon, który ściskał w dłoni.
- Umówiłem się z Theo - odparł. Whittemore spojrzał na niego swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
- Bardzo będzie wam przeszkadzać, jak sobie tutaj popływam? - zapytał, na co szatyn tylko pokręcił przecząco głową.
Jackson położył mu na kilka sekund dłoń na ramieniu, po czym od razu wskoczył do wody. Stiles cały czas mu się przyglądał. Blondyn był w drużynie pływackiej, więc czasami tutaj przychodził poćwiczyć, jednak to zawsze było na weekendach. Mówił, że nigdy nie ma czasu na przychodzenie w czasie szkoły, ale akurat tego wieczoru zrobił to, co miał zrobić i wpadł na kilka rundek.
- Hej, Stiles! - krzyknął, stając obok wejścia do wody. - Popływaj ze mną!
Stilinski ponownie w ciągu kilku minut pokręcił przecząco głową. Powiedział Theo, że w czasie diety nie będzie nikomu pokazywał swojego ciała i zamierzał dotrzymać swojej obietnicy.
- Nie mogę - odpowiedział. - Nie mam stroju kąpielowego, żadnego ręcznika, ani niczego...
- Po prostu się rozbierz - powiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Widząc opór w jego oczach, spojrzał na niego w najsłodszy sposób, jaki umiał. - Nie daj się prosić.
Stilinski przez naprawdę długi czas bił się ze swoimi myślami. Theo mógł przyjść w każdej chwili, a w końcu coś mu obiecał.
- Nie umiem pływać - oznajmił, mając nadzieję, że chociaż to go przekona do dania mu w końcu spokoju.
- To cię nauczę.
Stiles westchnął cicho. Nie umiał mu tak po prostu odmówić. Może gdyby nie oczy Jacksona, patrzące na niego w taki przyjemny sposób.
Szatyn rozsunął sweter, a następnie go ściągnął, po chwili pozbywając się również bluzki. Niepewnie wstał i ściągnął buty wraz ze spodniami. Podszedł do Whittemore'a, a następnie usiadł na krawędzi. Jackson podał mu rękę, delikatnie pchając go do wody.
- Faktycznie nie masz już z czego się odchudzać - stwierdził blondyn przyglądając się jego wystającym obojczykom oraz delikatnym zarysie żeber. Jego słowa sprawiły, iż Stiles się zawstydził. Przecież był gruby! - Dobrze, że chcesz wyrobić sobie trochę mięśni. Będziesz wyglądał jeszcze lepiej.
Stilinski jedyne, co mógł zrobić, to skinął delikatnie głową. Dla niepoznaki również się uśmiechnął.
W tamtym momencie jego głównym zmartwieniem było to, że naprawdę nie potrafił pływać i w ogóle nie był oswojony z wodą. Nigdy nie miał okazji do nauczenia się, a poza tym sam nie chciał.
- Wiesz, to chyba nie jest dobry pomysł - powiedział, rozglądając się. - Nigdy nie pływałem i...
- Spokojnie, nauczę cię. Dasz sobie radę - zaśmiał się Jackson i wziął go za rękę.
Cóż. Te dwadzieścia minut w wodzie to były jedne z najlepszych chwil w jego życiu. Whittemore potrafił rozbawić go bez słów, przez co co chwilę musieli przerywać naukę z powodu ich głośnych śmiechów. Chcieli zostać dłużej, jednak po tym czasie na basenie pojawił się niezbyt przyjemnie wyglądający Theo.
- Cześć, Stiles - przywitał się odrobinę ostro. Stilinski odsunął się od Jacksona. - Może nie będę wam przeszkadzał?
Szatyn od razu zaczął wychodzić z wody.
- Nie przeszkadzasz - powiedział od razu. Wilkołak spoglądał na nich dwóch, aż w końcu sam postanowił wyjść z wody. - Jackson tylko uczył mnie pływać.
Theo jednak się nie odezwał. Patrzył jak blondyn wyciągnął ręcznik i podał Stilesowi, który cały czas przyglądał się swojemu koledze. Widząc jego złość, zachciało mu się płakać. Nie powinien ulegać Jacksonowi. Obiecał coś Theo i nie dotrzymał słowa, mimo że tak mu pomagał.
Stiles zaczął się szybko wycierać, a kiedy skończył włożył na siebie ubrania leżące przy torbie przyjaciela.
- Teraz możemy iść porozmawiać - powiedział Raeken nadal strasznie nieprzyjemnym tonem głosu. Stiles spojrzał na Jacksona, który cały czas się im przyglądał.
- Do zobaczenia. - Uśmiechnął się do Stilesa blondyn, a następnie wskoczył do wody.
*
- Co ty sobie wyobrażasz?! - zapytał wściekle Theo, kiedy stali już przed wejściem do szkoły. Stilinski spuścił głowę. - Nie jesteś gotowy na nikogo! Zaraz co zrobisz? Prześpisz się z nim, gruba świnio?!
Stiles pierwszy raz pozwolił łzą opaść w dół policzków. Nie wiedział, co mu powiedzieć.
- Jestem ohydny - szepnął, nie podnosząc głowy.
- Masz rację - powiedział Theo, patrząc na niego z obrzydzeniem. - Jesteś ohydny i gruby. Dlatego jutro nie będziesz jadł nic, a wieczorem przyjdziesz na trening.
Stilinski kiwnął głową.
- Zasługuję na karę - przyznał mu rację. - Nie będę jadł.
Raeken tylko zaśmiał się głośno.
- Myślisz, że dasz radę wytrzymać półtorej tygodnia bez? Nie ośmieszaj się nawet...
- Dam radę - powiedział bardziej stanowczo.
I miał nadzieję, że mu to udowodni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top