Zakopmy ten topór wojenny
Spojrzałam w lustro. Kolejne blizny. Tylko po czym? Nie wiem pewnie znowu jakiś kretyn mnie pokiereszował. Takie życie żołnierza.
- Łowco?-
- Tak?-
- Kolejna misja-
- Szczegóły?-
- Po drodze-
Kiwnęłam głową, zabrałam swoje zabawki i ruszyłam za moim podwładnym. Po drodze żołnierz mówił mi co mamy do zrobienia.
- Znowu?-
- Niestety-
- Przedszkolaki go pilnowały?-
Nic nie odpowiedział.
- Trzeba było mnie postawić na warcie-
- Ale...-
- Nie ważne. Jak daleko uciekł?-
- Widziano go na Kremlu Moskiewskim. Wiemy, że planuje uciec jak najdalej od nas-
- Холера! (Cholera!) Dlaczego dopiero teraz?!-
- Nie chcieliśmy...-
- Żołnierzu, jedyne co was zwalnia z nieskładania mi raportów to wasza śmierć-
- Tak jest-
Opuściliśmy bazę i pojechaliśmy szukać zbiega. Rozstawiłam żołnierzy na całym placu i kazałam zamknąć wszelkie autostrady, lotniska i cokolwiek czym mógłby próbować uciec. W reszcie go dopadłam. Bronił się, ale ja miałam przewagę.
- Poddaj się i wróć ze mną po dobroci. Mogę się za tobą wstawić-
- Nie wrócę tam i ty też nie powinnaś tam wracać!-
Spróbował uciec, ale natknął się na moich ludzi.
- Nie uciekniesz. Moi ludzie są na całym placu i wszelkie drogi ucieczki zablokowane-
- Przekonamy się-
- Strzelać bez rozkazu!-
- Tak jest!-
Zaczęła się pogoń. Próbował mnie zgubić w tłumie, ale byłam na to za sprytna. Nagle usłyszałam huk, ale nie przejęłam się tylko goniłam go dalej. Już go miałam na wyciągnięcie lewej ręki, gdy...
Bucky
Nastąpił wybuch. Odrzuciło mnie spory kawałek i dzwoniło mi w uszach, ale musiałem się pozbierać, bo ona mogła mnie lada moment dopaść. Skryłem się w jakieś uliczce, żeby na chwilę odetchnąć a jej nigdzie nie było za to panowało jakieś zamieszanie. Ostrożnie wyjrzałem. Coś się działo. Rozpoznałem jej ludzi, coś robili, ale nie widziałem dokładnie co. Podszedłem jeszcze kawałek bliżej i wtedy... dostrzegłem ją. Była cała we krwi, nie przytomna. Jej ludzie kręcili się przy niej i zasłaniali mi ją więc nie wiedziałem, czy mam już uciekać, czy mogę jeszcze chwilę zostać. Jeden z nich przesunął się kawałek a ja mogłem się jej lepiej przyjrzeć. Leżała tak w bezruchu, była nieprzytomna i... nie miała sporego fragmentu lewej ręki. Lepiej będzie jak stąd zniknę nim ktoś mnie zauważy, ale wrócę po nią i zabiorę ją od nich. Póki co muszę gdzieś przeczekać aż sprawa trochę przycichnie, ale wypadałoby też mieć jakiś wgląd na to co się tam dzieje. Rozejrzałem się jeszcze i dostrzegłem jednego z jej ludzi niedaleko mnie. Podkradłem się do niego i zaciągnąłem do zaułka. Spojrzał na mnie i już miał krzyczeć, ale go uciszyłem.
- Co tam się stało?-
- Nic Ci nie powiem zdrajco!-
- Nie krzycz tak. Bądź rozsądny. Jeśli się obudzi a ty jej powiesz, gdzie jestem zyskasz w jej oczach-
- Jakiś kretyn zdetonował bombę i przez to Łowca mocno oberwał. Jest w krytycznym stanie-
- Masz mi donosić o jej stanie-
- Co będę z tego miał?-
- Już mówiłem. Masz, tylko żeby nikt Cię nie nakrył-
Podałem mu komórkę, dzięki której mógł mnie informować, ogłuszyłem go i ruszyłem w poszukiwaniu kryjówki. Czemu ja się nią w ogóle przejąłem? Nie wiem, wydaję się jakby była mi kimś bliskim. Jakąś przyjaciółką? Dowiem się jak przeżyję i ją odbiję. Po kilku godzinach wędrówki natrafiłem na opuszczony budynek i postanowiłem tu przeczekać całą sytuację. Sprawdziłem telefon. Miałem trzy wiadomości
NIEZNANY
Przewieźliśmy ją do bazy
Sprawca wypadku zostanie przez nią osądzony po tym jak się obudzi
Pogoń wstrzymana do odwołania
Czyli mam spokój na jakiś czas, więc mogę zaplanować wszystko. Zabrałem się za planowanie odbicia jej, tego, gdzie się ukryjemy, czym uciekniemy i jak przeżyjemy. W trakcie planowania dostałem wiadomość.
NIEZNANY
Będzie operowana
Obrażenia muszą być rozległe i poważne. Mam nadzieję, że nie skrzywdzą jej tak jak mnie. W sumie co ja się oszukuję. Zrobili z niej maszynę do zabijania to czemu by nie mieli jej podarować takiej bionicznej ręki jaką ja mam? Wtedy to już chyba zrobili by z niej swoją królową. Co ja tak właściwie o niej wiem? Nic, poza tym, że to moja towarzyszka, Zimowy Łowca i chodząca broń. Będzie trzeba wykraść akta. Gdy wszystko zaplanowałem postanowiłem zdobyć potrzebne rzeczy, bo przecież nie ukradnę auta z bazy. Za szybko nas namierzą. Będzie ciężko uciekać z nieprzytomną osobą. Kolejna wiadomość.
NIEZNANY
Przeżyła. Jest nieprzytomna, ale nie wiem, ile to potrwa. Pilnuje ją dwoje jej ludzi
No cudownie. Teraz to już jej nie odbiję.
Zamień się z jednym ze strażników
Po co?
Pomyśl
Gdy się obudzi będę mógł powiedzieć, że to moja robota
Sprytnie
Współczuję jej tego żółtodzioba. No, ale cóż jest najlepsza i nawet z takich zrobi równych sobie. W takim razie pora odbić Łowce. Znalazłem jeden z patroli Hydry i niepostrzeżenie zakradłem się do auta a potem schowałem się. Na szczęście wracali do bazy. Gdy tylko auto się zatrzymało w bazie ulotniłem się. To teraz tylko niepostrzeżenie trzeba się zakraść pod jej cele. Bułka z masłem. Pół godziny później znalazłem się niedaleko celi. Dobrze, żółtodziób posłuchał i akurat stoi plecami to drugiego. To moja okazja. Ogłuszyłem jego towarzysza a jemu przyłożyłem pistolet do głowy.
- Otwórz cele-
-Nnie mogę-
- Masz do wyboru, otwierasz cele albo giniesz i zapominasz o staniu się jednym z jej żołnierzy-
Otworzył cele. Mądrze.
- Teraz ją zabierz i bez żadnych sztuczek masz ją wywieźć z bazy. Dokładnie za godzinę spotkamy się w zaułku tam, gdzie doszło do wybuchu. Zrozumiałeś?-
Pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Pamiętaj, jeśli spróbujesz jakichś sztuczek, będziesz błagał bym Cię zabił-
Nic nie odpowiedział tylko wszedł do celi a ja poszedłem poszukać akt i przydatnych rzeczy. Na szczęście znalazłem pokój z aktami bez trudu. Do plecaka spakowałem swoje, jej i te o nazwie Kapitan Ameryka, bo coś mi to mówiło. Teraz trochę zabawek i pieniędzy. Słabą mają ochronę a raczej całkowity brak. No tak, wszyscy są w terenie, bo szukali mnie i są ciągle w gotowości na wypadek, gdyby wznowili akcję. Lepiej dla mnie. Gdy już miałem wszystko, udałem się na miejsce spotkania. Udało mi się złapać auta, które właśnie tam jechało. Wyskoczyłem chwilę przed nimi i przekradłem się do zaułku. Żółtodziób już czekał razem z nieprzytomną dziewczyną. Gdy na nią spojrzałem nie dowierzałem.
- Nie wpadłeś na pomysł, żeby ją okryć czymś?-
- Nie miałem czasu-
- Jasne-
Zdjąłem swoją kurtkę i jej założyłem. Boże co za kretyn. Kogo ja wziąłem?
- Idziemy dalej-
- Dokąd?-
- Nie ważne. Skup się na tym by twoja szefowa nie ucierpiała bardziej i na twoim awansie-
Bez słowa podniósł ją i podążał za mną. Miałem nie uciekać niczym od Hydry, ale skoro mam jego to skorzystam. Zwinęliśmy pierwsze lepsze wojskowe auto terenowe i ruszyliśmy. Wszystko przebiegało bez problemu aż do wyjazdu z miasta.
- Wymyśl coś, żeby nas przepuścili to może jeszcze dam Ci pożyć-
Pokiwał tylko głową a ja się schowałem na wypadek przeszukania.
- Dokąd?-
- Kazano mi przewieść Łowce z dala od tego zamieszania-
- Sam?-
- Tak-
- W takim razie jedź-
Przepuścili nas. Co za idioci. No to teraz długa podróż przed nami. Po 11 godzinach jazdy autem dotarliśmy do Kijowa.
- Zrobimy tu postój-
- Po co?-
- Coś zjeść? Zmienić jej opatrunki?-
- Racja-
Zjechał na najbliższą stację i poszedł po potrzebne rzeczy a ja zostałem pilnować. Dość szybko wrócił.
- Mogę się tym zająć-
- Nie tutaj. Za dużo ludzi-
- No tak-
- Niedaleko jest las, więc tam możesz zjechać-
Wsiadł do auta i zgodnie z tym co powiedziałem zjechał do lasu. W między czasie przygotowałem pistolet z tłumikiem. Wysiadłem i dałem mu wykonać swoje zadanie pilnując czy nie kombinuje, a gdy skończył ja skończyłem z nim. Zabrałem plecak i dziewczynę i wróciłem na stację. Rozglądałem się za jakimś transportem aż ktoś mnie nie zaczepił.
- Hej, wszystko w porządku?-
- Moja przyjaciółka za dużo wypiła na imprezie-
- Podwieźć Was do centrum?-
- Jasne-
Tego się nie spodziewałem, ale warto skorzystać. Może nikt nas nie zapamięta ani nie rozpozna. Ruszyliśmy do centrum. Silne dali jej te leki. Jedenaście godzin a ona nic. Na szczęście do centrum miasta nie było daleko.
- Poradzisz sobie stary?-
- Jasne, dzięki za podwózkę-
- Nie ma sprawy-
To teraz trzeba znaleźć inny środek transportu. Szczęście mi chyba dzisiaj sprzyja. Znalazłem auto na sprzedaż. Zapłaciłem właścicielowi. Nie miałem pojęcia, kiedy przestaną działać leki, więc podałem kolejną dawkę, bo przed nami następne jedenaście godzin jazdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top