Thanos

2 lata później

Gdy tylko ukończyłam szkołę dołączyłam do wojska. Oczywiście zaczynałam jako zwykły szeregowy, jednak z moimi umiejętnościami, wiedzą a także ambicją dość szybko wspinałam się po wojskowych szczeblach. Cóż niektórzy mi tego zazdrościli a inni cieszyli się ze mną z moich osiągnieć. W pewnym momencie byłam na tym samym stopniu oficerskim co Rhodey, ale i jego przewyższyłam stopniem. W między czasie poprawiły się moje relacje i Starka, zaprzyjaźniłam się z resztą Avengers oraz zaprzyjaźniłam się z kilkoma ludźmi z wojska. Właśnie byłam w trakcie ćwiczeń z moimi żołnierzami, gdy na lądowisku wylądował helikopter, z którego wysiadła Natasha.

- Pani generał jesteś nam potrzebna-

- Mówiłam już Nat, że się nie przyłącze-

- Wiem, ale sytuacja jest poważna i potrzebujemy boskiej pomocy-

- Poproście Asgardczyków-

- Są poza zasięgiem-

- To Winter Soldier wam pomoże-

- Jennifer przecież wiesz, że nie prosiłabym Cię o pomoc, gdyby nie było to sprawą życia i śmierci-

- No dobrze. Tylko coś załatwię-

- Jasne, zaczekam-

Oznajmiłam żołnierzom, że świat wzywa bohaterów a oni liczą na moją pomoc i z żalem ich musze opuścić. Życzyli mi powodzenia a ja udałam się przebrać. Gdy zmierzałam już do helikoptera napotkałam znajome maluchy, które na mój widok od razu zaczęły do mnie biec.

- A wy co tu robicie łobuzy co?-

- Przyszliśmy do Ciebie ciociu Jen-

- Oh moje kochane maleństwa a ja muszę Was opuścić-

- Dlaczego?-

- Widzisz Timmy, bohaterowie potrzebują mojej pomocy-

- Avengers?-

- Zgadza się-

- A ta Pani to kto?-

- To moje urwisy jest Czarna Wdowa. Chcecie się przywitać?-

Dzieciaki tylko radośnie pisnęły. Wzięłam małą Evelyn na ręce a Timmy szedł obok mnie.

- Co to za urocze szkraby?-

- To moja droga są Timothy i Evelyn. Dzieciaki to Czarna Wdowa, moja najlepsza przyjaciółka-

- Cześć maluchy-

Evelyn tylko wyciągnęła rączki do Natashy a Timothy schował się za mną.

- Timmy wstydzisz się?-

- Ja się w cale nie wstydzę!-

Odwróciłam się do niego i kucnęłam, żeby lepiej mnie widział.

- Posłuchajcie mnie młody żołnierzu. Nie ma nic złego w tym, że czegoś lub kogoś się wstydzisz. To zupełnie normalne-

- Ale ty się niczego nie wstydzisz!-

- Prawda, ale nie zawsze tak było i ty też możesz nabrać odwagi-

- Nie mogę być jak ty?-

- Co masz na myśli?-

- Być dzielnym generałem-

- Timmy, możesz być kim zechcesz a na razie bądź grzecznym starszym bratem. Obiecujesz?-

- Mhm-

- Nie słyszałam. Będziesz grzeczny?-

- Tak jest!-

- Piąteczka Timmy-

Przybiliśmy piątki, wstałam i wzięłam od Nat małą i akurat przyszedł Will.

- Misja?-

- Rodzina i przyjaciele mnie potrzebują-

- Tylko wróć cała. Wszyscy będziemy tęsknić-

- Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo Panie Majorze. Pozdrów ode mnie Kate-

Pożegnałam się z całą trójką i razem z przyjaciółką wsiadłyśmy do helikoptera. Półtorej godziny później byłyśmy w bazie Avengers. Zabrałam swoje zabawki i dołączyłam do reszty. Lecieliśmy do Wakandy a tam dawno mnie nie było. Planowałam tam jakieś wakacje, ale od 2 lat nie było okazji na chodź by mały urlop. Gdy wylądowaliśmy przywitała nas Shuri.

- Gdzie zgubiłaś małe potworki?-

- Są bezpieczne-

- Myślałam, że je poznam-

- Ja myślałam, że będę tu dopiero na wakacje a od ukończenia szkoły nawet nie pamiętam co to jest-

- Pracoholik i tyle-

- Ambitna kobieta a nie pracoholik-

- Nazywaj to jak chcesz-

Przytuliłam ją.

- Właśnie, ktoś chciałby się z Tobą zobaczyć-

- Kto taki?-

- Czeka na zewnątrz-

Kiwnęłam tylko głową i wyszłam szukać tego kto się chciał ze mną zobaczyć, ale nikogo nie spotkałam.

- Jennifer?-

Odwróciłam się i ujrzałam Barnesa.

- No proszę pastereczce dali w końcu porządne ubrania i lewą rękę-

- Nie jestem pastereczką-

- Oczywiście sierżancie-

- Żołnierzyk-

- Właściwe to generał-

- Po szkole nie dają stopnia wojskowego-

- Ale w wojsku już go nadają. Wiedziałbyś gdybyś chciał ze mną rozmawiać-

Już miał coś powiedzieć, gdy zadzwonił telefon.

Ciociu?

Tak łobuzie?

A czy spotkasz się ze swoim kolegą?

Którym słońce?

Tym z którym tak się nie lubisz

Haha, oj Timmy. Źle mnie zrozumiałeś

Ale mówiłaś, że był dla Ciebie nie miły

Twój tata też czasem taki jest

Jego też nie lubisz?

Timmy czasem tak jest, że ludzie się nie dogadują. To jednak nie znaczy, że się nie lubią

Tata mówi, że on Cię kocha

Kto?

No twój przyjaciel

Słońce dasz mi twojego ojca do telefonu?

Młody pobiegł z telefonem do swojego taty i mu go podał machając mi na pożegnanie.

Will coś ty nagadał młodemu?

Ja? Nic

To skąd u niego pomysł, że mnie i jego coś łączy?

Przecież sama mówiłaś, że...

Rozmawialiśmy na ten temat Williamie

Noo, ale...

Nie ma żadnych, ale. Dobrze wiesz jak się sprawy mają

Ja tylko...

Wiem, chciałeś pomóc. Doceniam, ale jestem dużą dziewczynką i  sama sobie poradzę z tym

No dobrze, odkręcę to

Uśmiechnęłam się do niego i zakończyłam rozmowę.

- Rodzina?-

Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.

- Timothy i Evelyn są cudowni-

- Nie wątpię-

- Evelyn ma trzy latka a Timmy ma siedem i chce być jak jego kochana ciocia-

- Ciocia?-

- No tak. Will i Kate to moi przyjaciele a dla ich dzieci jestem ciocią-

- Czyli...-

- Ty myślałeś, że to moje dzieci?-

- Tak-

- Barnes, odkąd ostatni raz mnie widziałeś, nawet nie miałam czasu na wakacje a co dopiero związek albo dzieci-

- Poważnie?-

- Tak. Miałam zaległości w nauce a później wspinałam się po szczeblach wojskowych-

- I to całkiem szybko-

- Zdolna jestem i tyle-

- Wiem. Tęskniłem za tobą-

- Zadziwiające, ale ja nie-

- Aha?-

- Żartowałam. Brakowało mi tej twojej irytującej buźki-

- Tylko tyle?-

- Umm, tak. Będąc w wojsku jest na co popatrzeć-

- Tu się zgodzę. Co prawda ja oglądałem się za pielęgniarkami-

- Masz niezłą rozbieżność-

- Co masz na myśli?-

- Zacząłeś od pielęgniarek a skończyłeś na generale-

- To znaczy, że mnie lubisz?-

- Ja tylko przedstawiłam za kim się oglądałeś i za kim się obecnie oglądasz-

Nic więcej nie mówiąc wróciłam do reszty. Akurat omawiali sytuację. Kolejny wariat postanowił sobie zawładnąć światem. Cudownie. Przez cały czas obserwowałam wszystkich i parę razy przyłapałam Barnesa na przyglądaniu się mi. Gdy znów mi się przyglądał uśmiechnęłam się do niego co widocznie, musiało go trochę speszyć, bo już więcej mi się nie przyglądał albo po prostu robił to tak by więcej nie zostać przyłapanym. Następnego dnia odbyła się bitwa. Oczywiście ja byłam w kombinezonie roboty Starka uzbrojona po zęby no, bo przecież nie będę biła jakichś dziwadeł gołymi rękoma nie? Jednak walka w Wakandzie nie była naszą jedyną walką. Nie wiadomo skąd zjawił się jakiś fioletowy dziwoląg. Myślałam, że to ja jestem dziwadłem, ale on bije mnie na głowę. Pstryknął palcami i nagle rozsypał się T'Challa i Bucky a ja też dziwnie się czułam.

- Rogers?-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top