Strata i zdrada

Jennifer

- Widzimy się za chwile-

Steve się uśmiechnął i Hulk cofnął go w czasie, ale coś poszło nie tak.

- Gdzie on jest? Ściągnij go!-

- Nie da się, coś jest nie tak-

- Jennifer?-

- Co?-

- Spójrz-

Nie... tylko nie to. Nie zrobił mi tego. Nie mógł! Oddał Samowi tarczę a później spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Podeszłam do niego.

- Coś się stało Jennifer?-

- Obiecałeś wrócić...-

- Przecież jestem-

- Obiecałeś! Jak... jak mogłeś?!-

- Jenny, proszę...-

- Nie! Miałeś mnie nie zostawiać. Najpierw Nat, potem Stark a teraz ty! Dlaczego mi to robicie? Co ja takiego Wam zrobiłam?!-

- Nic nie zrobiłaś. Przecież wiesz, że Peggy to moja miłość-

- A ja co?! Nie ważna jestem?!-

- Jesteś ważna-

- Opowiedziałam Ci o Sebastianie i powiedziałeś, że mnie nie zostawisz i co? Zostawiasz mnie! Samą! To powinna być ja! Nie Nat, nie Stark, nie ty, tylko ja!-

Po policzku zaczęła spływać mi łza, ale szybko ją otarłam. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Przecież obiecał mi.

- Mogliście nie wracać mi życia, skoro planowaliście mnie porzucić albo mogliście mnie zostawić w rękach Hydra przynajmniej bym niczego nie pamiętała-

- Jennifer nie mów tak, proszę-

- Niby dlaczego? Ty nie dotrzymałeś słowa, więc ja równie dobrze mogłam zostać tam, gdzie byłam. Nie cierpiałabym-

Bucky

- Jennifer? Możemy porozmawiać?-

- Jasne Pepper-

Jennifer poszła porozmawiać z Pepper a ja się jej przyglądałem.

- Bucky?-

- Tak?-

- Możemy pogadać?-

- Co jest?-

- Powiedz jej wreszcie co do niej czujesz-

- Nie wiem o czym mówisz-

- Buck, wiem co jest między Wami i nie ukryjesz tego-

- Ale ona nie wie i niech tak zostanie-

- To jej przypomnij. Ona Cię potrzebuje-

- Hej to nie ja złamałem obietnicę!-

- A gdybyś to ty był na moim miejscu nie wrócił byś do Jen?-

- Nie wiem Steve-

- Udało się odzyskać to nagranie. Obejrzyj je z nią-

- Żeby skończyć z podbitym okiem? Nie dzięki-

- Mogę jeszcze z nim pogadać?-

- Jasne Jen-

Ile jeszcze będzie musiała wycierpieć, żeby być szczęśliwa? Ja nie zasługuję, ale ona tyle straciła, że powinna gdzieś wyjechać i być po prostu szczęśliwa. Spojrzałem na fioletowowłosą. Czy ona?

- Jen! Zaczekaj!-

- Ja się tym zajmę Steve-

Poszedłem jej poszukać. Na szczęście nie odbiegła daleko. Usiadłem obok niej.

- Chce zostać sama-

- Przecież nikogo tu nie ma-

- Barnes, mówiłam poważnie-

- Przecież mnie nie lubisz, więc to tak jakby mnie tu nie było-

Nic już nie odpowiedziała, tylko siedziała z głową schowaną między rękoma. Siedzieliśmy tak w ciszy, dopóki się nie odezwała.

- Masz siedem lat i tracisz brata. Masz dziesięć lat tracisz rodziców. Masz 15 lat to porywają Cię i przez dwa lata jesteś mordercą. Jesteś w ostatniej klasie, ginie Ci ciocia. Masz 21 lat i Cię blipaja. Wracasz 5 lat później i gnie twoja przyjaciółka, twój chrzestny i ktoś kto jest Ci jak brat postanawia się zestarzeć z ukochaną. Ktoś jeszcze chętny mnie opuścić?-

Nic nie odpowiedziałem.

- A no i jeszcze jako osiemnastolatka tracisz rękę, bo goniłaś kolegę z pracy, bo pamięć mu zaczęła wracać, a jakby było mało jesteś Boginią! Po co być...-

- Człowiekiem?-

- Łagodnie mówiąc-

Jennifer

- Jen idziesz?-

- Mam jakiś wybór Pepper?-

- Chciał żebyś przy tym była i kogoś poznała-

- To idę-

Wstałam i spojrzałam na Barnesa.

- Nie zostawię Cię. Przynajmniej nie dzisiaj-

Pomogłam mu wstać. Przytulił mnie i razem poszliśmy do domku. Okazało się, że Stark zostawił nam wiadomość. Kazał nam iść dalej przez życie i nie poddawać się.

- Love you 3000 (Kocham Cię 3000)-

Ja też.

- Jen?-

Spojrzałam na Pepp czując łzy w oczach.

- Tony chciał byś poznała naszą córkę-

- Córkę?-

- Tak. Poznaj Morgan Stark-

Spojrzałam na malucha obok rudowłosej a ona się smutno uśmiechnęła.

- Cześć Morgan, jestem...-

- Jesteś moją siostrą?-

- Można tak powiedzieć-

Mała się przytuliła do mnie.

- Cieszę się, że wróciłaś-

- Tak, ja też maluchu-

- Jest jeszcze coś-

- Co takiego Pepp?-

- Tonyemu udało się z tym nagraniem i jeśli chcesz jest w jego gabinecie-

- Może później. Teraz muszę pomyśleć co dalej-

- Możesz wrócić do wojska i mieszkać tutaj-

- Pepper, ja nie wiem, czy powinnam-

- Jen, nawet nie ma o czym mówić. Twój pokój czeka od pięciu lat na Ciebie-

- Zostaniesz?-

- Cóż skoro obie tego chcecie to czemu nie-

Pół roku później

Po śmierci Starka wróciłam do maskowania się. Starałam się wieść normalne życie. Wróciłam do wojska, jednak cały czas kryjąc swoją naturę. Było ciężko, ale dałam radę. Nawet znalazłam chłopaka, któremu nie przeszkadzała moja praca w wojsku. Zamieszkaliśmy razem a Starków odwiedzałam, gdy tylko mogłam. Nie tylko zaczęłam się maskować, ale i zaczęłam częściej zakładać sukienki i spódniczki.

Jen, kiedy masz zamiar mu powiedzieć?

Nie wiem Pepper

Powinnaś jak najszybciej to zrobić

A co, jeśli nie spodoba mu się prawda?

To znaczy, że jako zielonooka blondynka też nie jesteś go warta

Tak sądzisz?

Zasługujesz być w pełni szczęśliwa a nie tylko w połowie

Masz rację. Dzięki Pepper

Nie ma za co kochana

Zakończyłam rozmowę i akurat dostałam SMSa.

MAX❤

Może zjemy dzisiaj sushi?🍱

Dobry pomysł. Jestem niedaleko świetnej knajpki z sushi

W takim razie widzimy się w domu skarbie

Weszłam do knajpki.

Bucky

- Umów się z nią-

- Przecież wiesz, że nie umawiam się na randki-

- Tylko jej nie odstrasz-

Mam tylko 106 lat i bioniczną rękę. Nic strasznego. Rozejrzałem się po knajpce. Przy barze stała śliczna blondyna i zamawiała. Wydawała się dziwnie znajoma, ale nie pasowała mi do żadnej osoby, którą znam.

- Umówię Was-

- Daj spokój-

Akurat blondynka przechodziła i mogłem usłyszeć, jak mówi do kogoś po rosyjsku. Jennifer mówiła po rosyjsku, ale ona nie była zielonooką blondynką, nawet chyba mówiła, że nie lubi blondynek albo mi się to śniło.

- Może być jutro zaraz po mojej zmianie?-

- Co?-

- No nasza randka-

- A to. W porządku-

Wróciłem do siebie i włączyłem telewizję. Akurat mówili coś o Kapitanie. No nie wierzę Sam oddał jakiemuś pajacowi tarczę Rogersa? Dobrze, że tego nie widzi i mam nadzieję, że Jen też nie. Następnego dnia wieczorem poszedłem na tą głupią randkę.

- To, ile masz lat?-

- Sto sześć-

- A tak poważnie?-

- To było poważnie-

- Okay-

Chyba nie do końca mi wierzy. Niech ta randka się wreszcie skończy. Graliśmy w statki, gdy zadzwonił mój telefon.

O co chodzi?

Pastereczko podaj mi swój adres

Nie

Pastereczko, pięknie proszę

Jennifer?

Nie, Kaczor Donald haha

Jesteś pijana?

Nieee, nie mogę się upić przecież wiesz

Boże. Gdzie ty jesteś?

Bogini pastereczko. Na dworze jestem i oo pada haha

To, gdzie jesteś?

Nieee wieeeem

Westchnąłem tylko

- Twoja siostra?-

- Znajoma z pracy. Wybacz, ale muszę po nią iść zanim narobi sobie problemów-

Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem. Rzeczywiście padało.

NIEZNANY

Adresss pasterczko

Świetnie, jeszcze brakowało mi pijanej bogini wojny. Napisałem jej adres i wróciłem do mieszkania a po chwili ktoś dobijał się do drzwi. Gdy je otworzyłem ujrzałem blondynkę z knajpy.

- Nie gap się tak, tylko przesuń się pastereczko-

- Ile wypiłaś?-

- Tylko jednego a może więcej? Kto wie-

Wyszczerzyła się w uśmiechu i weszła do środka.

- Zmieniłaś kolor włosów?-

- Ładna blondyneczka ze mnie prawda?-

- Jak uważasz-

- A ty byłeś w końcu u fryzjera i krawca-

- Ta-

Przeszła do kuchni i zaczęła czegoś szukać a po chwili wyszła z mojego mieszkania. Co ta kobieta wyrabia? Nim zdążyłem się zastanowić czy jej szukać wróciła z dwiema butelkami whisky.

- Po co Ci to?-

- Będziemy świętować-

- Ale tobie już chyba wystarczy-

- Nie jesteś moją mamą pastereczko-

Usiadła na kanapie, otworzyła jedną butelkę i pociągnęła solidny łyk a następnie mi podała.

- Ze mną się nie napijesz?-

- Powiesz mi co oblewamy?-

- Życie?-

- Jennifer-

- Nie to nie. Sama się napiję-

Wyjęła z kieszeni kurtki srebrny przedmiot.

- Co ty kombinujesz?-

- To alkohol bogów od Thora. Nie jest najlepszy w smaku, ale z tym trunkiem jest znośny-

No w takim stanie jej jeszcze nie widziałem. Zabrałem jej butelkę z ręki i sam się napiłem.

- Nienajgorsze-

- Mówiłam-

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. W końcu zdjęła perukę i kontakty.

- Pytałeś co oblewamy. Mój odpychający wygląd opijamy-

Chyba się przesłyszałem.

- Chyba za dużo wypiłaś-

- Za mało. Zdecydowanie za mało-

Przecież wygląda pięknie.

- Wiesz, znalazłam sobie kogoś i chciałam mu powiedzieć prawdę o sobie-

- I co?-

- I skończyłam u Ciebie pijąc whisky-

- To chyba jest niewidomy-

- Tu nie chodzi tylko o kolor włosów czy oczu-

- A o co?-

- No wiesz, pozostałości po Hydrze-

- Ja uważam, że jesteś ładna i mądra-

- Dzięki pastereczko-

Uśmiechnęła się słabo i spoglądała przed siebie.

- A ja chciałam tylko być szczęśliwa-

- Możesz być-

- A kto zechce taką dziewczynę?-

Pokazała na siebie.

- Z bliznami, bioniczną ręką, fioletowymi oczami i włosami i całą resztą-

Ja. Powinniśmy być już dawno razem.

- No nikt by nie chciał, ale jest whisky i wojsko-

- Ja bym Cię chciał-

Z wrażenia aż się opluła.

- Dobra, ty już nie pijesz, bo Ci na ten ludzki móżdżek mocno szkodzi -

Dopiła końcówkę i wzięła drugą butelkę, którą jej od razu zabrałem.

- Hej! To moje-

- To sobie zabierz-

- Żebyś wiedział. Tylko pamiętaj, że jestem silniejsza-

- Chciałabyś-

- Zobaczymy-

Przysunęła się a ja się odsunąłem trafiając na koniec kanapy co ewidentnie jej pasowało, bo się uśmiechnęła i nagle zniknęła.

- Mówiłam, że to moje James-

- Ale jak ty?-

- Loki nauczył mnie paru boskich sztuczek i jak widać teleportacja jest przydatna. Strasznie tu cicho u Ciebie-

https://youtu.be/np02phdwrwk

Chwyciła mnie za rękę i po chwili byliśmy gdzieś indziej. Włączyła muzykę i nie zwracając na nic uwagi tańczyła z whisky w ręku a ja tylko się jej przyglądałem.

- No co tak stoisz? Chodź tu-

- A twój chłopak?-

- Widzisz go tu? Bo ja nie-

- A jak wróci?-

- To wróci i tyle. Nie będę przepraszać za to, że posiadam gust a on nie-

To było o mnie czy o alkoholu?

- Niby ja mam tysiąc lat a to ty jesteś jak staruszek-

- Ja? Staruszek? Chciałabyś dziewczynko-

Zabrałem jej butelkę i odstawiłem na pobliski stolik.

- Mówiłam, że staruszek-

- Żebyś się nie zdziwiła-

- Ale wiesz tak trochę nudno tylko tańczyć-

- Wolisz rozmawiać i grać?-

- To dla emerytów i tych wszystkich uległych ludzi. Ja jestem alfa, jestem władczynią, boginią-

- Chcesz się zabawić jak kiedyś?-

- Właśnie tak James, właśnie tak-

- Przyhamuj z tym alkoholem maleńka, bo sobie krzywdę zrobisz-

- Chyba czas odświeżyć Ci pamięć James, bo zapomniałeś co potrafię-

- Wykonujesz sztuczki na plecenie?-

W jej ręce pojawi się sztylet i zaczęła mnie atakować, ale udało mi się wytrącić go, więc została jej tylko walka wręcz. Mimo, że była pijana bardziej niż ja szło jej tak jakby nic nie wypiła. Udało mi się ją parę razy trafić a jej udało się trafić mnie.

- Tylko na tyle cię stać maleńka?-

Teleportowała się za mnie i poczułem ostrze na gardle. Sprytnie, ale tego nie przewidziała. Chwyciłem ją i przerzuciłem tak, że wylądowała na ziemi. Pozbierała się i znów zaatakowała. Tym razem to ja poleciałem na ścianę. Doskoczyła do mnie i z uśmiechem mi się przyglądała a ja ją pocałowałem. Nie protestowała, wręcz domagała się więcej. Zamieniłem nas miejscami.

- Wiesz, ta sukienka może i jest ładna, ale zdecydowanie lepiej będzie wyglądać na podłodze-

- Ah tak? Niby czemu?-

- Moje dłonie lepiej leżą na Tobie kochanie-

- Jednak nie jesteś taki stary-

- Mówiłem-

Zdjąłem wreszcie z niej tą sukienkę. Mimo tych wszystkich blizn wyglądała idealnie. Ciężko było oderwać od niej wzrok. Ten jej chłoptaś naprawdę nie ma gustu, ale ja zaopiekuję się nią jak trzeba. Jennifer sięgnęła z powrotem po butelkę, napiła się a potem podała mi ją. Nie odmówiłem. W końcu i ja zostałem bez koszulki co najwidoczniej ją zaintrygowało.

- Tego się nie spodziewałam-

- To źle?-

- W ręcz przeciwnie. Lubię takie niespodzianki i Ciebie też-

Podoba mi się ta strona Jennifer. Jej usta tak kusiły, że znów ją pocałowałem. Odwzajemniła i popchnęła mnie na łóżko. Nim się obejrzeliśmy oboje byliśmy bez ubrań całkowicie pochłonięci sobą. Obudziłem się przed fioletowooką. Wyglądała tak spokojnie, słodko i bezbronnie jak spała, że nawet jej nie budziłem. Poszedłem wziąć prysznic.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top