Genialny Łowca
Jakiś czas później
Zaczęły do mnie docierać pierwsze dźwięki. Ktoś tu jest. Otworzyłam oczy. No kapsuła to to nie jest. Gdzie ja jestem? A tak Wakanda, ale konkretnie to, gdzie? Podniosłam się do siadu i przeciągnęłam. Szybko im to poszło. W jedną noc. Nieźle. Postanowiłam wreszcie wstać.
- W aktach napisali, że mówiono do Ciebie żołnierzu, ale nie uzyskałaś żadnego stopnia-
- Bo nie byłam w wojsku. Po prostu tak do mnie mówili-
- W takim razie jak się masz żołnierzu?-
- Jennifer. Dobrze, dziękuje. Ile wam to zajęło?-
- Parę miesięcy-
- Przespałam własne urodziny?-
- Właściwie to są dzisiaj-
- Ooo-
- Przyniosłam Ci rzeczy. Wpadnij później do laboratorium-
- Jasne i dzięki za ubrania. Właściwie to nie wiem nawet jak Ci na imię-
- Shuri-
- Dzięki Shuri-
Kiwnęła tylko głową i wyszła a ja sprawdziłam jakie rzeczy mi przyniosła. Wszystko w moim guście. Wspaniale. Przebrałam się z dresów w czarne spodnie z naszytym kwiatem róży do tego top ze sznurowaniem na środku i czarne obcasy. Znalazłam również telefon i słuchawki, które od razu podpięłam do telefonu, włączyłam „Best Friend" i przypomniałam sobie, że nie zapytałam, gdzie jest to laboratorium. No cóż na pewno znajdę, bo przecież nie jestem w labiryncie i wyszłam. Szłam korytarzami rozglądając się za czymkolwiek co by przypomniało naukowy świat aż w końcu dotarłam.
- Widzisz, mówiłam Ci, że będą na nią pasować-
- Mówiłaś. Skoro już się obudziłaś, chciałem zapytać, jak się czujesz-
- Zaskakująco dobrze-
- Miło to słyszeć. W takim razie zostawię Was same-
I wyszedł. Zaraz, kto to był? Ooo jakie faux pas strzeliłam. To był książę T'Challa.
- Coś nie tak?-
- Nie skontaktowałam, że rozmawiałam z księciem-
- Królem właściwie, ale tutaj jest moim bratem, więc się nie martw-
- Aha, to dobrze-
Odetchnęłam z ulgą.
- Chcesz sprawdzić co u twojego przyjaciela?-
- Nie nazwałabym tego tak, ale chętnie zobaczę, jak się trzyma-
Szłam za Shuri, gdy zorientowałam się, że nadal brakuje mi połowy ręki. Ta hibernacja to był beznadziejny pomysł. Kompletnie nie czuję się sobą. Właściwie, mam wrażenie, że jestem kimś obcym. Czyj to był pomysł? Barnesa! A ja się zgodziłam, bo zmiękłam. Ugh. Muszę jakoś odzyskać siebie.
- Jesteśmy-
- To jakaś wioska?-
- Zgadza się-
- Całkiem tu ładnie-
- Możesz tu zamieszkać, jeśli chcesz-
- Dla mnie jest tutaj za spokojnie-
- Naprawdę?-
- Kilka dni tutaj i oszalałabym. Nie lubię spokoju-
- Coś wymyślimy-
Po chwili z domku wyłoniła się postać. Jak skojarzyłam kto to było mi trudno powstrzymać śmiech.
- Sierżancie Barnes-
- Bucky-
- To... wa..., haha nie haha sorry nie mogę-
Zaniosłam się śmiechem a oni patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Trochę zajęło mi zanim się uspokoiłam.
- Przepraszam Was za to-
Otarłam łzę.
- Ale co ty masz na sobie towarzyszu? Jezusem postanowiłeś zostać?-
Spojrzał zdzwiony na mnie.
- Dobra, już milknę. Pogadajcie sobie a ja pooglądam widoki-
Odeszłam kawałek od nich i przyglądałam się wiosce, w której byliśmy. Po chwili podbiegła do mnie grupka dzieci i postanowiłam się z nimi przywitać. Uklękłam tak żeby lepiej je widzieć. Jedno z nich postanowiło usiąść mi na kolanach a inne mnie objęło co odwzajemniłam. Ciekawskie dzieciaki po chwili uciekły. Odwróciłam się.
- Nie strasz dzieci-
- Ty jeszcze nie uciekłaś-
- Dobrze wiesz, że nie jestem dzieckiem-
- No tak masz 1002 lata-
- 1003 lata-
- Przespałaś urodziny?-
- To dzisiaj-
- Oo nie wiedziałem-
- Nie ty jeden-
Uśmiechnęłam się do niego.
- Ładnie tutaj, prawda?-
- A no-
- Może...-
- Shuri już proponowała, ale oszalałabym od tego spokoju-
- Nie możliwe-
- Jestem Afes pamiętasz? Bogini wojny-
- Racja-
- Jennifer idziesz?-
- Jasne. Może jeszcze Cię odwiedzę, towarzyszu-
Odwróciłam się od niego z zamiarem dołączenia do Shuri, ale chwycił mnie za rękę.
- Spokojnie, nie wyjeżdżam jeszcze. Przynajmniej nie z tym-
Podniosłam lewą rękę ukazując mój śmieszny kikut.
- Ciebie też naprawimy-
Przytulił mnie do siebie i usłyszałam tylko ciche dziękuję. Odsunęłam się od niego i kiwnęłam głową
- Ślicznie wyglądasz Jen-
- Dzięki-
Uśmiechnęłam się i dołączyłam do Shuri.
- Jesteś pewna, że nie jesteście przyjaciółmi?-
- Na 100%. Z resztą jak tylko będę miała chwilę to Ci pokaże swoją przeszłość o ile jeszcze nie widziałaś jej-
- Chętnie, ale nie dzisiaj, bo masz urodziny-
- Haha, dobrze-
Rozmawiając wróciłyśmy do zamku, gdzie jak się okazało czekała na mnie mała niespodzianka. Zupełnie nowa ręka, kolorystycznie pasująca do moich włosów i bez tej przeklętej gwiazdki. Shuri oznajmiła też, że mogę z nią pracować w laboratorium.
- Naprawdę?-
- Oczywiście. Przyda mi się twoja wiedza-
- To najlepszy prezent jaki mogłam dostać. Nawet lepszy niż nowa ręką-
- Ja też się cieszę, że będę mogła Cię lepiej poznać-
- Shuri, pytałaś już Jennifer?-
- O co?-
- Tak pytałam, czy chce mieszkać w wiosce. Podoba się jej, ale za spokojnie dla niej-
- Wyglądasz na spokojną osobę-
- To tylko pozory. Moja natura jest zupełnie inna-
- Zatem chętnie się czegoś więcej dowiemy, ale może usiądźmy i zjedzmy-
Zgodziłam się, bo głodna jak wilk jestem. Podczas posiłku opowiadałam o sobie i wszyscy byli w szoku, bo każdy zawsze spodziewa się spokojnej dziewczyny siedzącej z nosem w książkach a tu takie zaskoczenie. Rozmowom nie było końca aż nastał wieczór.
- Synu, może pokażesz Jennifer jej pokój na czas pobytu tutaj?-
- Z wielką chęcią-
Wstałam, pożegnałam się z resztą i poszłam za T'Challa.
- Więc jesteś Rosjanką?-
- Dokładnie-
- A co Cię łączy z sierżantem Barnesem?-
- Z towarzyszem? Cóż nasze relacje są dość skomplikowane ze względu na nasze osobowości-
- Są przeciwne?-
- Oboje jesteśmy typem Alfa i żądne nie ustąpi a jeszcze dodatkowo biorąc pod uwagę charaktery to już w ogóle-
- To jakim cudem oboje jeszcze się nie pozabijaliście?-
- Cóż kontrolowali nas, a gdy aktywowali u mnie Huntera uznawał moją wyższość, gdy trzeba było. Raz nas chcieli zamknąć na 24h w jednej celi-
- Jak to się skończyło?-
- Po 5h zaczęliśmy skakać sobie do gardeł. Gdyby nas nie rozdzielono nie wiem jakby to się skończyło-
- Jesteśmy. Tu będziesz mieszkać przez najbliższy czas-
Otworzył drzwi a mnie zabrakło słów. Rozejrzałam się. Większy niż u Starka.
- W szafie znajdziesz ubrania. Gdyby jednak okazały się za duże to daj znać. Zajmę się tym-
- Dziękuję-
Uśmiechnęłam się.
- W takim razie życzę dobrej nocy-
- Wzajemnie Wasza Wysokość-
- T'Challa wystarczy-
- Będę pamiętać-
Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Od razu podeszłam do szafy i przejrzałam ubrania. Znajdzie się kilka rzeczy, w których można chodzić swobodnie, nawet coś wygodniejszego do ćwiczeń i coś do spania. Wyjęłam piżamę a raczej koszulę nocną i skorzystałam z łazienki, która też robiła wrażenie. Po kąpieli położyłam się do jakże wygodnego łóżka i usnęłam. Spałam zadziwiająco dobrze a ze snu wybudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Podeszłam do okna. Na moją twarz padały promienie słońca a we włosy wpadł delikatny wietrzyk. Idealnie, żeby zacząć wracać do siebie. Chwilę po tym, gdy założyłam ciuchy nadające się do ćwiczeń, rozległo się pukanie i ktoś wszedł.
- Widzę, że już nie śpisz. To dobrze-
- Tak? A to czemu?-
- Shuri nalegała, żeby zająć się twoją ręką nim zaczniesz dzień-
- W takim razie nie każmy jej długo czekać-
Poszłam z T'Challą do laboratorium, gdzie już czekała jego siostra ewidentnie podekscytowana całym zdarzeniem. Na czas „wymiany" mojej ręki uśpili mnie. Gdy wybudziłam się mogłam się lepiej przyjrzeć nowej ręce. Rzeczywiście pasowała do mnie.
- Mogę ją przetestować?-
- Jeśli tylko czujesz się na siłach-
Przytuliłam ją i opuściłam naukowy zakątek. Gdy tylko wyszłam z pałacu postanowiłam zacząć od przebiegnięcia się. To był dobry wybór. Biegłam przez okolicę. Tak, zdecydowanie mi tego trzeba. Energia, mnie dosłownie rozpiera. Góry bym przenosiła. Z tego szczęścia mogłabym skakać, robić przewrotki i nie wiem co jeszcze. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam jak na kogoś wpadłam.
- Sądziłem, że mnie nie lubisz a teraz na mnie lecisz-
- Chciałbyś-
Bucky
Wyciągnęła do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać.
- Czemu nie śpisz? Jeszcze wcześnie jak na małe dziecko-
- Idealna pora na nową rękę i powrót do siebie, bo po tym siedzeniu w lodówce nie czuję się sobą-
- Nie czujesz się dzieckiem?-
- Wiesz, jak tak stoję dłużej obok Ciebie to zaczyna mi wracać ochota, żeby Cię udusić i chętnie sprawdzę siłę lewej ręki-
Spojrzała tylko na mnie
- Szkoda mojego treningu na ciebie. Cześć-
I odbiegła. Jej co? No tak, zawsze tak reaguje na moją obecność. Jeszcze wczoraj była całkiem miła, ale chyba faktycznie wraca do siebie. Może chociaż będę mógł ją czasem zobaczyć. Nie żebym tęsknił, ale to miła odmiana po tym wszystkim zobaczyć ją w takim dobrym nastroju i w pełni świadomej. Ciekawe czym się zajmuje i czy dla wszystkich taka jest czy tylko dla mnie? Od tego czasu widziałem ją parę razy jak biegała, co znaczyło, że albo zaczyna wcześniej niż ja wstaję albo biega gdzie indziej. Przebiegała obok wioski jak zwykle nawet nie spoglądając w moją stronę, ale tym razem zrobiła postój. Dzieciaki, zauważyły ją i to wykorzystały. Radośnie do niej podbiegły a ona z każdym się przywitała i przytuliła a jeden malec nawet uwiesił się jej na ręce co ją rozbawiło. Jednak po chwili odstawiła go na ziemie, pomachała im i pobiegła daje a ja wróciłem do swoich zajęć i tak mi jakoś płynął czas.
- Naprawdę? Tak powiedziałaś?-
- Tak, aż prosił się, żeby mu przyłożyć-
Dobiegła mnie czyjaś rozmowa. Rozejrzałem się i dostrzegłem Jen rozmawiającą z T'Challa. Z przejęciem coś mu opowiadała a on z uwagą słuchał.
- I spadłaś?-
- Nie zdążyłam upaść, bo mój towarzysz mnie złapał-
- Podziękowałaś mu?-
- Byłam zła, że się pojawił w szkole-
- To co mu powiedziałaś?-
- Kazała się odstawić a później złamała nos jakiemuś gościowi-
- Należało mu się! Od dłuższego czasu-
- Ale tak się nie rozwiązuje spraw-
- Sam byś mu przyłożył gdybyś z nim spędził chwilę-
- Czyli jest ktoś gorszy niż ja?-
- Nie-
- Ale mnie jeszcze nie uderzyłaś-
- Nie bądź taki pewien, солдат (żołnierzu)-
- Nie mówisz poważnie?-
- No zdarzyło się, bo za bardzo się wyrywał-
- Dobrze wiedzieć-
- Jen?-
- Tak?-
- Jak to się stało, że masz?-
- Taką rękę. Cóż...-
- W pewnym sensie to moja wina-
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Gdybym nie postanowił uciec i to dwa razy nic by Ci nie było-
- Daj spokój. Prędzej czy później coś by się stało i by mnie tak urządzili-
- Idziemy dalej?-
- Jasne. Pa żołnierzyku-
Oddalili się, ale nie zaszli daleko, bo się zatrzymali i zaczęli o czymś rozmawiać. Dostrzegłem, że coś ją złościło a później wyglądała na smutną? Pierwszy raz widzę na jej twarzy smutek. Moment, czemu trzyma ją za dłonie i jest zdecydowanie za blisko niej?
Jennifer
- Wiem i doceniam to T'Challa. To wiele dla mnie znaczy-
- Cieszy mnie to-
Uśmiechnął się do mnie i kontynuowaliśmy naszą przechadzkę. Wróciliśmy pod wieczór do pałacu. T'Challa odprowadził mnie pod same drzwi mojej komnaty.
- Bardzo miło spędzało mi się z Tobą czas-
- Może jeszcze kiedyś się wybierzemy i wyciągniemy też moją siostrę?-
- Bardzo chętnie. Teraz już pójdę spać. Dobrej nocy-
- Dobrej nocy-
Weszłam do środka, wzięłam kąpiel i ledwo schowałam się pod pierzyną i odpłynęłam do krainy snów. Po porannym treningu udałam się do laboratorium by zająć się naukowymi łamigłówkami. Gdy weszłam do laboratorium przywitałam się z Shuri.
- Co dziś robimy?-
- Może zajmiemy się dziś tematem Winter Huntera?-
- Mam trochę pików w tym temacie w chmurze, ale cała reszta jest u Hydry i mogą tu się zjawić. Podejmujesz ryzyko?-
- Jasne-
Usiadłam do komputera i ściągnęłam pliki z chmury. Żeby oszukać trochę Hydrę postanowiłam użyć programu, który udało mi się napisać podczas tego, gdy kiedyś z nudów spróbowałam hakowania i programowania. Niespełna półgodziny później mogłam swobodnie poruszać się po ich bazie. Ściągnęłam wszystko co dotyczyło mnie i Zimowego Żołnierza. Trochę to trwało, więc postanowiłam trochę poprzeglądać moje badania, które do tej pory zrobiono. Jedyne co wiedziałam to co już było wpisane w moje akta i to było w jakimś stopniu frustrujące.
- Co porabiacie mali naukowcy?-
- Chcę bliżej poznać Łowce-
- A ja ściągam pliki. Spokojnie, nie namierzą nas-
- Hakerką też jesteś?-
- To akurat kiedyś z nudów postanowiłam pouczyć się hakowania i programowania. Zostało parę przydatnych rzeczy po tym-
- Ile jeszcze do końca Jen?-
- Idzie całkiem sprawnie, więc jeśli dalej tak będzie to myślę, że za 15 minut będzie wszystko co trzeba. T'Challa zostaniesz z nami?-
- Mam jeszcze trochę obowiązków, ale wpadnę później to mi opowiecie-
- Jasne-
Uśmiechnęłam się i akurat, gdy wychodził program skończył swoje zadanie.
- To co zaczynamy?-
- Jasne-
Zaczęłyśmy od pliku wideo, na którym podaję swoje dane. Oczywiście nagranie było w moim ojczystym języku, więc na bieżąco tłumaczyłam. Shuri oglądała nagrania w skupieniu zaś ja miałam obojętną minę i jeśli było coś po rosyjsku to tłumaczyłam jej. Po jakiś czasie dołączył do nas jej brat, więc streściłyśmy mu to co do tej pory widziałyśmy i dalej już przeglądaliśmy we trójkę. Akurat kolejne nagranie było z projektu „Hybryda".
- Teraz ujrzycie prawdziwą naturę relacji mojej i Barnesa-
I włączyłam nagranie. Tu nie tłumaczyłam, bo padały same obelgi i przekleństwa. Po chwili nagranie się skończyło a oni byli w szoku.
- Nie żartowałaś z tym skakaniem do gardeł-
- Ja nie sądziłam, że potrafisz taka być-
- Jedynie co mogę Wam powiedzieć to przepraszam, że musieliście słuchać rosyjskich obelg i przekleństw-
- To, dlatego nie tłumaczyłaś-
- Dokładnie. Chcecie oglądać dalej czy macie na dzisiaj dość?-
- Ja na dziś mam dość-
- Ja też. Może wyjdziemy gdzieś we trójkę?-
- Wy idźcie, ja jeszcze posiedzę nad moimi badaniami i całą resztą-
Wyszli z laboratorium a ja zabrałam się za moje badania. Przydałoby się to skonsultować z innymi mądrymi głowami, ale żadnych nie ma a ze Starkiem nie gadam. To zostają pliki HYDRY. Gdy tak przeglądałam pliki natrafiłam na pewną notatkę i ściągnęłam ją na telefon. Pisali w niej coś wręcz nie do uwierzenia.
Do notatki był załączony plik wideo, więc go odtworzyłam. Widać było jak rozmawiamy a on stoi dość blisko mnie, później widać, jak trenujemy i znów jest zdecydowanie za blisko. W pewnym momencie na nagraniu widać jak jego twarz jest bardzo blisko mojej, tak jakby chciał mnie pocałować? Później jest przeskok i widać po naszej dwójce, że jakbyśmy mogli to byśmy się pozabijali. Nagranie się skończyło. Wstałam i wróciłam do siebie. Postanowiłam założyć krótkie spodenki i top na ramiączkach. Podeszłam do lustra, rozczesałam włosy i spięłam je w kucyk. Spoglądając w lustro dostrzegłam, że strój nie tylko podkreśla moją figurę, ale też i ukazuje delikatny zarys mięśni brzucha. Tym razem wyszłam oknem by uniknąć zbędnych pytań. Musiałam się przebiec i wszystko poukładać sobie. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Cały czas było widać, że jedno nie trawi drugiego a na tym nagraniu ewidentnie był to początek czegoś. Moment, był raz w moim mieszkaniu i uznałam, że mu kazali a co, jeśli sobie przypomniał TO i przyszedł do mnie, bo liczył, że ja też pamiętam? Skierowałam się w stronę wioski i chwilę później dotarłam do celu. Akurat Barnes był w pobliżu swojej chatki, więc do niego podeszłam.
- Barnes-
- O cześć Jen-
Uśmiechnął się do mnie co zignorowałam.
- Ile pamiętasz z czasów Zimowego Żołnierza?-
- Nie wiele a co?-
- Pamiętasz wizytę u mnie w mieszkaniu?-
- Złamałaś mi nos-
- Zgadza się. Powiedz mi dali Ci rozkaz przyjścia do mnie czy samowolka?-
- Nie pamiętam, ale powiedziałaś, że mi kazali, więc przypuszczam, że tak było-
- Może to odświeży Ci pamięć-
Jako że zabrałam telefon mogłam mu bez trudu pokazać notatkę i nagranie.
- Nie pamiętam nic z tego-
- Zaskoczę Cię, bo ja też nie. Cały czas byłam przekonana, że nie tolerujemy siebie-
- A jednak byliśmy zawsze blisko-
- Co nie zmienia faktu, że skakaliśmy sobie do gardeł-
- Kiedy to znalazłaś?-
- Przed chwilą. Jak to obejrzałam musiałam się przebiec i dowiedzieć, ile wiesz-
- Myślę, że to co było na nagraniu było prawdziwe i mogło by tak znowu być-
- Po moim trupie i dwa lata później-
- Dlaczego?-
- Nie lubię Cię i tyle. Prędzej odezwę się do...-
Zamilkłam na chwilę.
- Nie to by było kłamstwo gdybym tak powiedziała, więc prędzej dam się pokroić albo zaprosić komuś innemu niż a nie ważne-
Ta całą sytuacja tak mnie dekoncentrowała i drażniła, że po prostu musiałam coś ze sobą zrobić i to najlepiej z dala od niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top