Wojsko pt. II

Pożegnałam się z moimi przyjaciółmi i zaproponowałam blondynowi mały spacer, podczas którego opowiedziałam mu o tym co się działo po tym jak Nas opuścił.

- Naprawdę tak było?-

- Nie mam pojęcia Steve, bo ja tego w ogólę nie pamiętam a co dopiero on-

- A co z twoją rodzinną planetą?-

- Cóż nic nie tracę zostając na Ziemi-

- Tam byś mogła być sobą-

- Ta i bywać na nudnych biesiadach albo pozwolić by jakiś Akilie się do mnie kleił? Nie dzięki-

- Kleił?-

- No był taki jeden, który za dużo sobie wyobraził. Prawie zginął za to-

- Jen?-

- Spokojnie nic takiego nie zrobiłam-

- Na pewno?-

- Było to bardzo kuszące, ale żeby nikt mi nie truł to tylko stracił przytomność-

- Dlaczego nie powiedziałaś? Towarzyszylibyśmy Ci albo chociaż ja-

- Ludzie tam nie mają wstępu to po pierwsze a po drugie zachowujesz się jak Seba-

- Jestem nad człowiekiem w pewnym sensie-

- Był problem z tym, że ja tam jestem a mam boskie pochodzenie-

- I tak bym tam z Tobą poszedł. Każdy z Nas by poszedł tam z Tobą-

- Był Thor i Loki. Wystarczyło-

- Loki? Nie skrzywdził Cię?-

- Pomagał mi-

- To on tak potrafi?-

- Nie wiem jaką dokładnie miał relację z moją mamą, ale dzięki temu pomagał mi i nawet uratował przed tym typem-

- Jesteś pewna?-

- No nie mogę. Kolejny-

Zaśmiałam się

- No co?-

- Nic. Po prostu strasznie przypominasz mi brata. Dogadywalibyście się-

- Mówisz?-

- Jasne. Też nie lubił znęcania się nad słabszymi. Szczególnie nad jego siostrą-

- Wiem, że potrafisz o siebie zadbać Jen, ale pamiętaj. Nie jesteś już sama. Masz Nas-

- Wiem. To co może pora poznać nowych? W końcu ostatnio nie miałam okazji-

- Jasne-

Wróciliśmy do bazy.

- Dziewczyno czy ty pół Wakandy ze sobą przywiozłaś?!-

- Połowa to i tak by było za mało-

- Nie wiem co ty tam masz, ale cieszę się, że zdecydowałaś się tu zamieszkać-

- Pamiętaj. Jeden telefon i wracam-

Uniósł ręce na znak, że się poddaje i gdzieś zniknął a my udaliśmy się do salonu, gdzie akurat ktoś siedział.

- Parker? Co ty tutaj robisz?-

- My się znamy?-

A no tak nie ten kolor włosów i oczy.

- Jasne, że tak. Złamałam nos Flashowi na wychowaniu fizycznym-

- To była moja kumpela Jennifer-

- Jak chcesz siusiumajtku-

- Nie jestem siusiumajtkiem-

- Wiem-

- Hunter! Wróciłaś!-

Romanoff mnie uścisnęła.

- Tęskniłaś?-

- I to jak. Brakowało nam tu z Wandą kogoś kto by rozstawiał chłopaków po kątach-

- Wybrałam właściwy moment. Właśnie jest tutaj? Nie miałam okazji jej lepiej poznać-

- Pewnie siedzi z Visionem-

- Z kim?-

- A no tak. Jego też nie znasz-

- Kogoś jeszcze powinnam poznać?-

- Widzę, że młodego znasz już-

- Znałam go przed Wami-

- Racja. To co wyskoczymy gdzieś we trzy?-

- Z chęcią, ale najpierw muszę się rozpakować-

- Jen przecież nie musisz robić tego sama. Pomożemy Ci. Będzie fajnie-

- No nie wiem Nat-

Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć rudowłosa ciągnęła już mnie do mojego pokoju. Gdy weszłyśmy okazało się, że wszystko jest tak jak zostawiłam. Z tą różnicą, że jest więcej bagaży. W trakcie rozpakowywania rzeczy dołączyli do nas Vision i Wanda. Zrobiło się ciekawiej.

- No proszę jednak masz jakieś sukienki i spódniczki-

- Nie ja wybierałam garderobę-

- Przyznaj się, dla kogo chodziłaś w takich zabójczych ciuchach co?-

- Dla nikogo-

- T'Challa?-

- Co? Nie-

- No chyba mim nie powiesz, że dla Barnesa?-

- Dla kumpla Steve'a? No nieźle dziewczyno. Opowiadaj-

- Moje drogie Panie, nie wydaje mi się, żeby Panna Owens chciała o tym rozmawiać-

- Nas nie musi się wstydzić-

- Przecież widać, że między nimi jest chemia. Silna i niebezpieczna-

- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Dla nikogo się nie stroiłam. Raz tylko założyłam spódniczkę-

- Dla którego?-

- Dla żadnego. Po prostu uznałam, że skoro ty i Pepper dajecie radę to ja też dam-

- Ale Barnes był zadowolony co?-

- Możemy o nim nie gadać?-

- Czyli coś się stało-

- Tak, odkryłam pewne wideo i dopóki nie będę mieć całości nie chcę o tym gadać ani o nim-

- Okay, ale pożyczysz coś czasem?-

- Jasne, że tak-

Skończyłyśmy rozpakowywanie i było jeszcze trochę czasu na kawę na mieście. Oczywiście trzeba było zadbać by się nie wyróżniać. Na szczęście w pokoju było wszystko co trzeba. Idąc do drzwi spotkałam Parkera.

- O Jennifer, jesteś. Szukałem Cię-

- Byłam w pokoju z dziewczynami-

- Nie, tam była jakaś fioletowowłosa-

- Dobra, coś ci pokażę-

I zdjęłam perukę.

- Teraz mi wierzysz?-

- To coś jak moje bycie Spider- Manem?-

- Tak właściwie to ja się taka urodziłam a ty swoje zdolności nabyłeś-

- Będziesz w szkole?-

- Jasne. Musze już lecieć, bo dziewczyny czekają-

Wyminęłam go i dołączyłam do dziewczyn. Udałyśmy się do pobliskiej kawiarni. Okazało się, że Wanda też przeszła wiele i eksperymentowali na niej. Coś nas łączy. Gdy tak rozmawiałyśmy dostałam SMSa.

T'CHALLA🐱

Strasznie cicho tu bez Ciebie a twój przyjaciel tęskni za Tobą

Da radę. To nie pierwsza rozłąką. Zadzwonię jutro po szkole

Świetnie

Wakanda w moim sercu na zawsze

Wakanda w moim sercu na zawsze

- Co tam?-

- A nic, T'Challa napisał, że Shuri za mną tęskni, więc obiecałam jutro zadzwonić-

- Nie tęsknisz za nimi?-

- Jasne, że tak. Jednak rodzina jest mi potrzebna a ja jej-

- Gdybyś nie wróciła Stark by nas zatopił swoimi łzami-

- To on ma serce?-

- Podobno-

Posiedziałyśmy jeszcze trochę i wróciłyśmy do bazy. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie i udałam się pobiegać. To nie to samo co Wakanda, ale ujdzie. Kilka rundek i można wracać. Prysznic, zmiana ciuchów, soczewki, włosy, plecak i można iść na śniadanie. W czasie moich poszukiwań ktoś wszedł do kuchni.

- No gdzie to jest?-

- Czego szukasz?-

- Froot Loops-

- Masz na myśli te?-

Brunet wyjął czerwone pudełko i mi je pokazał

- Tak, dokładnie o to chodzi-

Już miałam mu je zabrać, ale coś mi nie pasowało

- Ty skąd wiesz, że tego szukałam?-

- Moje ulubione-

- Bardzo dobry wybór młody-

- Ej, nie mów tak-

- Jestem dużo starsza. Pogódź się-

I zabrałam mu płatki, które następnie zapiłam mlekiem i wyszłam przed bazę. Już miałam szukać swojego auta, gdy zjawił się Stark.

- Wskakuj-

- Nie mogę jechać sama?-

- Nie dzisiaj. Jeszcze z dyrektorem trzeba załatwić-

- No tak. Nie było mnie trochę-

- Właśnie-

Wsiadłam do samochodu. Oczywiście jazda ze Starkiem to nie spacerek emeryta i to ja rozumiem. Gdy dotarliśmy do szkoły przypomniałam sobie o jednej rzeczy.

- Tony?-

- Tak?-

- Zapomnieliśmy o mojej ręce-

- Przecież możesz mieć rękawiczki i kurtkę-

- To się zrobi podejrzane a dwa mam dzisiaj wychowanie fizyczne-

- Nie ćwicz?-

- Zwariowałeś? Mam zdać z najlepszymi ocenami czy nie?-

- W takim razie mam coś na tę okazję ,ale musisz zdjąć kurtkę i rękawiczkę-

- Ktoś zauważy!-

- Nie ma tu nikogo-

- Są kamery-

- F.R.I.D.A.Y się tym zajmie-

- No dobra-

Niechętnie zrobiłam to o co poprosił. Coś nałożył na moją rękę i mogłam ubrać z powrotem rzeczy.

- Przecież dale ją widać-

- Zaufaj mi-

- Chyba nie mam wyboru-

Weszliśmy w końcu do gabinetu. Dyrektor wyjaśnił mi, że żebym zdała muszę nadrobić zaległości i być na czysto z obecnym rokiem szkolnym. Żaden problem o ile babka z fizyki nie będzie robić problemów. Nim udałam się na lekcje obiecałam Starkowi, że nie będę łamać nikomu nosów. Zero rozrywki w tej nudnej budzie. Masakra. Idąc do klasy napotkałam Michelle.

- Jennifer wróciłaś!-

- Myślałaś, że zostawię Cię tu samą?-

- Przez chwilę tak myślałam-

- Ała. To zabolało-

Chwyciłam się teatralnie za serce.

- Dyro mówił, że to po śmierci cioci-

- Ciężko mi było sobie z tym poradzić. Była mi jak mama-

- Przykro mi. Teraz zostajesz z nami?-

- Tylko do końca roku szkolnego-

- Nie chcesz dłużej zostać?-

- A Flash wyleciał ze szkoły?-

- Nie kujonku, nadal tu jestem-

- Obiecałam nie łamać nosów, ale nie było mowy o łamaniu innych rzeczy-

I już się nie odzywał. Reszta dnia przebiegłą bez zarzutów. Zostało tylko przeklęte wychowanie fizyczne. Co on tam w ogólę zrobił z tą ręką? Dezaktywował czy co? Gdy zdjęłam kurtkę okazało się, że niczym się nie różniła od prawej. Maskowanie. Sprytne Panie Stark, bardzo sprytne. Ciekawe co dziś będziemy robić? Na szczęście ćwiczenia indywidualne. Jednak cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Przecież nie ma kto, uspokój się świrze! Tylko to mi nie da spokoju. Może dyskretnie się rozejrzę? Lina, tak lina będzie świetnym miejscem. Tylko żebym znowu nie spadła i żeby Flash się nie przypałętał. Wspięłam się na odpowiednią wysokość i dostrzegłam, że Peter i Ned o czymś rozmawiają. Skupiłam się, żeby usłyszeć o czym rozmawiają.

- To czemu z nią nie pogadasz?-

- Przecież rozmawiałem-

- Miałem na myśli w cztery oczy-

- No co ty...-

Czyżby Parker się zakochał? Zeszłam z liny i podeszłam do nich.

- O czym tam gadacie chłopcy?-

- Eee o projekcie-

- O Tobie-

- To w końcu o czym?-

- No o Tobie Jen-

- Ned!-

- Sorki Peter-

Ned odszedł na bok i zostałam sama z brunetem. Panowała cisza, więc jedyne co mogłam zrobić to usiąść naprzeciwko niego i zaczekać aż coś powie lub samej się odezwać.

- To w czym leży problem Peter?-

- Sskąd znasz Pana Starka?-

- Mówisz o Tonym? To mój chrzestny. Nic wielkiego-

- Mówisz serio?-

- No wiesz, nie ja wybierałam. Coś go łączy z moją rodziną, ale to już zagadka na inny raz-

- Wow-

- Człowiek jak człowiek-

- No coś ty. Pan Stark jest najlepszy-

- No tego by nie powiedziała-

Naszą małą pogawędkę przerwał trener informując mnie, że ktoś po mnie przyszedł. Ja co w przedszkolu jestem czy takim zagrożeniem jestem, że potrzebuję eskorty? Niechętnie wstałam. Rogers? Nudzi mu się?

- Czyżby kolejny chłopak Jennifer?-

Świetnie jeszcze jej brakowało

- Lis jak miło Cię widzieć. Jeszcze nie wyrosłaś z obgadywania ludzi czy twoje życie jest totalnie nudne?-

- Oh, Jennifer ja tylko się martwię czy nikt nie złamał twojego serca-

- Jeśli ktoś mi złamie serce, to wierz mi, ale on pierwszy skopie mu tyłek a teraz wracaj do swojego nudnego życia dziewczynko-

I nie zwracając więcej na nią uwagę poszłam do Rogersa

- A ty co tu robisz? Już nie ma nikt nade mną władzy-

- Wiem, ale pomyślałem, że wpadnę po moją ulubienicę-

- Miło to słyszeć. W takim razie daj mi chwilę-

Poszłam się przebrać i po chwili wróciłam z rzeczami. Oczywiście Rogers nie byłby sobą, gdyby mi ich nie zabrał. Pomachałam na pożegnanie przyjaciołom i wyszłam z blondynem. Wybraliśmy się na najlepsze lody w mieście i spędziliśmy czas na pogawędce. Gdy wróciliśmy czekał na nas Stark.

- Przysięgam, nie złamałam nikomu niczego. Co najwyżej przygadałam komu trzeba-

- To dobrze, ale ja nie o szkole chciałem-

- Nie? To o czym?-

- Mój kumpel Rhodes uznał, że przydasz się w wojsku ze swoimi umiejętnościami-

- A ty na to?-

- Że zapytam, jak wrócisz-

- W takim razie przekaż mu, że gdy skończę edukację wojsko zyska nowego rekruta-

- Załatwione-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top