Pierwsza wspólna noc


To będzie dłuuuuuugi rozdział...

Will

Wrócił z basenu do domu. Przywitał się (mruknął że wrócił) z ojcem i poszedł do swojego pokoju. Ale to nie znaczyło, że przez resztę dnia będzie miał spokój. Była 19, czyli za godzinę zaczynał swoją zmianę w pracy.

Chłopak przebrał się i mniej więcej uczesał. Jego włosy nigdy nie były skłonne do współpracy. Zarzucił jeszcze bluzę i już był gotowy. Skierował się do drzwi.

Drogę zagrodził mu ojciec.

- Gdzie idziesz? - zapytał chłodno

- Nie twój interes - odpowiedział chłopak

- Więc nigdzie nie pójdziesz.

- A-ale...

- Nie ma żadnego ale. Zostajesz w domu - mężczyzna złapał Willa za nadgarstek i pociągnął w stronę pokoju chłopaka, ale on wyrwał się i jak najszybciej wybiegł z domu.

Resztę drogi nic się nie działo. Gdy chłopak dotarł na miejsce jak zwykle westchnął. Wszedł do środka i przywitał się z współpracownikami.

W pomieszczeniu panował półmrok. Mocny zapach alkoholu uderzył chłopaka kiedy tylko wszedł do środka. Kilkanaście stolików przy których siedzieli pijani ludzie cieszący się weekendem i śmiejący się lub krzyczący.

Odrazu zabrał się za robotę. Tu trzeba było zetrzeć blat. Tam przynieść komuś piwo. Zabrać naczynia ze stołu. Były to drobne prace, ale za to wyczerpujące i stresujące.

W tym konkretnym barze zawsze było wielu klientów. Zazwyczaj pijanych. I agresywnych. Ale do wszystkiego da się przyzwyczaić... chyba.

Tego dnia nie było nawet tak źle. Nic złego się nie stało. Do czasu...

Około północy do lokalu wszedł kolejny klient i odrazu skierował się w stronę Willa. Chłopak tego nie zauważył. Akurat był zajęty ścieraniem z podłogi kałuży wina. I nagle blondyn został brutalnie popchnięty. Upadł i zabrudził koszulkę na czerwono. Wstał z trudem odwracając się.

Jego ojciec złapał go mocno za kark i chciał wyprowadzić na zewnątrz. Will wyrywał się.

- Co ty sobie myślisz, gówniarzu! Zabroniłem ci wychodzić! Jeszcze dostaniesz nauczkę!

- Zostaw mnie! - krzyknął blondyn. Teraz cały lokal patrzył na scenkę z zainteresowaniem.

Mężczyzna wypchnął chłopaka na zewnątrz tak, że ten upadł na ziemię zdzierając sobie skórę z dłoni. Chciał się podnieść, ale natychmiast został uderzony w twarz i znowu wylądował na chodniku.

- Już ja ci pokażę, szczeniaku! - ojciec przygotował się do kolejnego ciosu, ale wtedy z budynku wybiegł przełożony Willa.

- Zostaw go, pan, bo zaraz zadzwonię na policję!

- Pogadamy w domu. - powiedział jeszcze ojciec, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

- Will, wszystko w porządku?

- T-tak... chyba... - chłopakowi krew leciała z nosa, a na policzku zaczął się pojawiać siniak.

- Możesz wyjść dziś wcześniej. Kiedyś odpracujesz.

- Dzięki - Will uśmiechnął się lekko. Zastanawiał się gdzie teraz pójdzie. Do domu wracać nie zamierzał, więc może...

•••

Blondyn zapukał do drzwi. Było późno po północy więc nie spodziewał się, że ktoś otworzy tak szybko. Gdy nikt nie odpowiedział, chłopak powtórzył czynność.

Za chwilę w drzwiach pojawiła się zaspana, rozczochrana Hazel w fioletowym szlafroku. Kiedy zobaczyła chłopaka zmrużyła oczy.

- Oh! Will, a co ty tu robisz?

- Um. Jest Nico? Chcę go zapytać czy mógłbym zostać na noc...

- Tak... zaraz powinien tu przyj... - drzwi otworzyły się szerzej i Will zobaczył Nica. Brunet zmarszczył brwi kiedy go zobaczył.

- Śmierdzisz alkoholem - stwierdził chłopak. Tak... Will zawsze mógł na niego liczyć - Wejdź. Masz szczęście, że dziś nie ma rodziców.

- Dzięki.

- Co się stało? - Blondyn spojrzał na Hazel

- Czy... możemy pogadać na osobności? - Hazel momentalnie posmutniała, a kiedy odchodziła, Will usłyszał jak mamrocze pod nosem.

- Cudownie. Nikt mi nic nie mówi. Nawet Nico, a teraz jeszcze Will ...

Nico machnął na niego ręką i zaprowadził do swojego pokoju. Tak. Spotykali się od kilku tygodni i wiedzieli gdzie mieszka drugi z nich, ale nie widzieli nawzajem swoich pokoi.

Oczom Willa ukazał się w miarę duży pokój o (któż by się spodziewał) ciemno szarych ścianach. Pod ścianą stało łóżko z czarną pościelą. Było tam też biurko i szafa na ubrania. Duża biblioteczka zajmowała większość jednej ze ścian.Obok biurka stał kosz na śmieci po brzegi wypełniony pomiętymi kartkami. Na ziemi obok drzwi leżało kilka czarnych koszulek.

- Ładny masz pokój. - odezwał się blondyn

- Mhm. Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Weźmiesz prysznic, a potem opowiesz co się stało - Nico wyciął z szafy jakiś T-shirt i dresy i podał je Willowi.

Coś było z Niciem nie tak. To na pewno miało związek z Hazel, ale... co mogło się stać? Nico był ostatnio jakoś tak... bardziej przygnębiony, a to dużo.

Will poszedł za brunetem do łazienki i wziął prysznic tak, jak nakazał mu młodszy. Przebrał się w to co dał mu Nico. To na niego pasowało. A na pewno nosił ubrania kilka rozmiarów większe. Wrócił do pokoju chłopaka, ale nie zdążył o nic zapytać bo teraz to Nico poszedł do łazienki.

- Zaczekaj na mnie tutaj. I niczego nie dotykaj. - poinformował go brunet i wyszedł.

Will podszedł do biurka chłopaka. Kilka rozpoczętych rysunków. A na każdym z nich anioły (lub bardziej przerażające rzeczy na których wolał się nie skupiać). Nico w kółko rysował zakrwawionego anioła o czarnych włosach. Postać ta na żadnym z rysunków nie miała twarzy.

Chłopak wziął do ręki jedną z kartek. Miał niczego nie dotykać, ale cóż... ciekawość była silniejsza. List. Kolejny list. Taki jaki znalazł kiedyś na korytarzu szkolnym. Chłopak nie zdążył go przeczytać bo usłyszał kroki. Odłożył kartkę na biurko i odwrócił się szybko.

Kiedy Nico wszedł do pokoju to spojrzał na niego podejrzliwie, a później na blat. Jakby się czegoś przestraszył bo podszedł szybko do biurka i zgarnął wszystko do najwyższej szuflady. Dziwne.

- Miałeś nie dotykać moich rzeczy. - powiedział ostro

- Nooo... bo ten...

- Nie ważne. Chodź pomożesz mi przytaszczyć materac.

Kiedy już to zrobili, Will dopiero przyjrzał się Nicowi. Chłopak miał na sobie za dużą, czarną koszulkę i dresy. Wyglądał w nich uroczo. Bardzo. Blondyn patrzył jak młodszy męczy się z pościelą na prowizorycznym posłaniu starszego.

- Wyglądasz prześlicznie.

- P-przestań. Wcale nie. - powiedział brunet i zarumieniła się. Kiedy skończył ścielić to usiadł na swoim własnym łóżku i popatrzył na blondyna tym swoim przenikliwym wzrokiem.

- Co się stało?

Blondyn opowiedział mu o wszystkim.

- ... i wtedy przyszedłem do ciebie. A... Nico?

- Hmmm?

- Co się dzieje między tobą, a Hazel?

- Nic. Wszystko jest dobrze. Nie musisz się przejmować.

- Nienawidzę kiedy to robisz.

- Niby co?

- Kłamiesz. Ciągle kłamiesz. Jeśli coś się dzieje to powiedz. Ja mówię ci o wszystkim, a ty...

- Ch-chyba w końcu muszę ci powiedzieć... - chłopak westchnął - Ja... powiedziałem Hazel, że nie chcę jej w moim życiu. I teraz się do niej nie odzywam. A-ale ja tego nie chciałem - Nico prawie płakał - On... on powiedział, że już kilka razy kiedy z nią rozmawiałem, to wachałem się czy powiedzieć o wszystkim. I zabronił mi z nią rozmawiać. Albo... albo ona też tego pożałuje... - Will podszedł do chłopaka i objął go lekko.

- Nie płacz, to nie twoja wina. - powiedział cicho, a Nico wtulił się w niego i zadrżał.

- Ja tylko chciałem, żeby nie musiała przechodzić przez to co ja, a teraz... ona myśli, że to jej wina. Że zrobiła coś nie tak. Jestem... jestem okropny...

- Nie. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałem, a Hazel... kiedyś jej powiesz. - Nico odsunął się od Willa i otarł oczy skrawkiem koszulki.

- Już mi lepiej. - Nico położył się do łóżka i okrył się kołdrą. Will westchnął, ale położył się na swoim materacu.

Ale nie mógł spać. Jeszcze długo myślał o Nicu. On sam nie miał łatwego życia, co dopiero Nico. Brunet przeżył tyle złego, ale dalej się przejmował, troszczył się o innych i na swój sposób pomagał. Nie chciał żeby ktokolwiek cierpiał z jego winy. Nawet za cenę odrzucenia. Will często zastanawiał się czy on przeżyłby bez wsparcia jakie dawał mu np. Dakota. On nie wiedział co się dzieje, ale Will mógł z nim przynajmniej szczerze porozmawiać.

I myśląc o niskim brunecie, Will pogrążył się we śnie...

••••

Kolejny dźwięk przebił się do świadomości Willa. Chłopak obudził się i podniósł do pozycji siedzącej. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest, ale szybko sobie przypomniał. Rozejrzał się po pokoju, a jego wzrok spoczął na drobnej postaci wiercącej się na łóżku obok.

Szybki, urywany oddech i łzy spływające po policzkach. Will jeszcze nigdy nie widział żeby Nico di Angelo miał taką minę. Kiedy nie spał zazwyczaj nad sobą panował, ale teraz... ciekawe czy to zawsze tak wyglądało? Brunet przewrócił się na plecy, a jego rozczochrane, czarne włosy rozsypały się po poduszce. Will wstał i chwilę na niego patrzył, po czym zgarnął kilka kosmyków z jego twarzy.

- J-ja nie chciałem... - szepnął chłopak. Will przez chwilę myślał, że ten się obudził, ale nie. Więcej łez znalazło się na jego twarzy. Młodszy zwinął się w kłębek na łóżku szlochając cicho.

To było dziwne. W dzień silny i pewny siebie chociaż cichy i niepozorny. W nocy kruchy i delikatny. Był to czas kiedy brunet nie musiał już udawać, że nic go nie rusza. Nie musiał powtarzać wszystkim, że wszystko jest w porządku.

Will nie wiedział co go wtedy podkusiło. Poprostu... wydawało się właściwe. Położył się obok Nica, objął go delikatnie w pasie i pocałował w szyję. Wszystko tak, żeby nie obudzić chłopaka.

W tym momencie przypomniał sobie te wszystkie romanse, które kiedyś oglądał z mamą kiedy jeszcze żyła. I oto on, Will Solace grał w filmie, który, według niego, mółby trwać wiecznie. Ta chwila była warta wszystkiego czego do tej pory doświadczył. Czuć dotyk na swojej skórze i ciepło bijące od ,zimnego na co dzień, nastolatka. Czuć szybkie bicie jego serca. Czuć, że... są tam razem.

Brunet rozluźnił nieco mięśnie i przestał szlochać. Kilka pojedynczych kropli popłynęły jeszcze po jego twarzy, a później wsiąknęło w koszulkę Willa. Ale to nie miało znaczenia. Nie ważne ile jeszcze łez będą musieli przelać, to wszystko skończy się dobrze.

Will zasnął trzymając w objęciach bruneta ze świadomością, że młodszy uspokoił się pod wpływem jego dotyku. Ze świadomością, że jest ktoś, kto go potrzebuje.

••••Hazel••••

Dziewczyna weszła do pokoju żeby zawołać chłopców na śniadanie. Kiedy zobaczyła chłopców ledwo powstrzymała pisk...

Will leżał na łóżku obejmując Nica  jedną ręką. Koszulka podwinęła mu się tak, że widoczna była prawie cała jego klatka piersiowa. Młodszy chłopak wtulał się w niego ściskając go kurczowo rękami, które przy takiej bliskości opalonej skóry Willa wydawały się jeszcze bledsze. Kołdra przykrywała ledwie ich nogi.

Kiedy tak spali to wyglądali tak... tak pięknie. Chociaż Hazel była skłócona z Niciem, to dalej bardzo liczyła na związek swojego brata z blondynem.

Cichutko wyszła z pokoju żeby za chwilę wrócić z telefonem w ręce. Zrobiła im kilka zdjęć. Bo w końcu... taka sytuacja nie mogła się zmarnować.

Wróciła do swojego pokoju wysyłając zdjęcie do Jasona i uśmiechając się szeroko.

••••Will••••

Will otworzył oczy i pierwszym co zobaczył była twarz śpiącego Nica. Brunet wyglądał tak ślicznie kiedy spał. Lekko rozchylone, różowe usta, miarowy, głęboki oddech i ten spokój malujący się na twarzy. Czarne włosy rozczochrane tylko trochę bardziej niż na codzień.

Will nie mógł się powstrzymać. Tak jak wczoraj wieczorem odgarnął kilka kosmyków z bladej twarzy młodszego, a po chwili zaczął głaskać go delikatnie po głowie.

- Will... - wymruczł chłopak przez sen... a przynajmniej tak się blondynowi wydawało -... nie przypominam sobie żebym cię tu zapraszał - powiedział uchylając powieki.

Blondyn uśmiechnął się lekko na te słowa.

- Naruszasz moją- ziew -przestrzeń osobistą- marudził młodszy dalej jednak nie puszczając blondyna.

- Skoro aż tak ci to przeszkadza to mogę sobie iść.

- Zooooostaaaaaań - jęknął brunet jeszcze mocniej tuląc Willa. Teraz praktycznie na nim leżał.

Ale Will nie mógł pozostawić tego w ten sposób. Obrócił się i teraz to on opierając się na łokciach patrzył zdezorientowanemu Nicowi w oczy.

- W-wiesz co - ciemnowłosy zarumienił  się - Jednak s-stąd idź.

- ...Nie.

- Will, złaź że mnie!

- Jak dostanę buziaka - Nico zarumienił się jeszcze bardziej. Will zbliżył się do niego, a brunet zmrużył oczy. Złączyli usta w pocałunku. Młodszy wplótł palce w złote Loki Willa, a ten pogłaskał go po policzku.

Przerwali, a brunet uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem jaki Will widział w życiu. Nie był to złośliwy ani kpiący uśmieszek jakim zazwyczaj obdarzał go Nico. To był szczery i piękny uśmiech.

I wtedy Nico odepchnął od siebie Willa.

- Dobra. Myślę, że tyle wystarczy - powiedział wyczągując się spod blondyna, wstając z łóżka i wycierając usta wierzchem ręki.

- Nico? Kocham cię najbardziej na świecie - Will też wstał - Czy... chciałbyś może... chciałbyś być moim chłopakiem?

Nico odwrócił się do Willa gwałtownie i zarzucił mu ręce na szyję.

- Si! Ti amo anche io... il mio raggio di sole.*


*Tak! Ja też cię kocham... moje słoneczko

I mam jeszcze dla was... rysunek mojej kuzynki! Narysowała go już dawno, ale ponieważ ja jestem mną to zapomniałam dodać... tak wiem jestem geniuszem.

No czyż to nie jest cuuuudne?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top