Persefona#11

Kiedy kobieta rano weszła na górę, że by obudzić Hazel to nie znalazła jej w łóżku. Trochę się przestraszyła i poszła obudzić Nica. Zobaczyła ich oboje opartych o ścianę i rozmawiających ze sobą. Przerwali kiedy zobaczyli, że ktoś jest w pokoju. Cieszyła się, że polubili się nawzajem.

- Śniadanie na stole - powiedziała i odeszła.

••••Will••••

Will już miał wychodzić przez okno, kiedy do pokoju wszedł jego ojciec. Chłopak zszedł z parapetu i spuścił wzrok. Ojciec nalegał żeby jedli razem śniadania. Willowi to przeszkadzało. Bardzo.

Ojciec przez kilkanaście miesięcy znęcał się nad nim, a teraz z dnia na dzień postanowił się zmienić. To było dla Willa dziwne i nieprzyjemne. Siedzieć w jednym pokoju z nim. Chłopak zawsze był wtedy zdenerwowany i spięty.

- Chodź, synu. Przestań ode mnie uciekać. Wiesz jak się wtedy czuję?- zapytał ojciec takim tonem jakby to wszystko była wina Willa. Jakby ich relacja zniszczyła się przez niego.

Chłopak zaczął drżeć. Zacisnął pięści.

- Jak ty się czujesz? A pomyślałeś kiedyś, chociaż przez chwilę, jak ja się czuję? - powiedział cicho chłopak - Upijałeś się codziennie i nie widziałeś jak płakałem. Nie widziałeś siniaków i ran, które mi zrobiłeś. Nie masz pojęcia o bliznach jakie mam na sobie przez ciebie!

- Synu...

- Nie mów tak do mnie! - wrzasnął i zbliżył się do okna. Ojciec chciał go złapać, ale Will był szybszy. Wyskoczył i pobiegł w stronę szkoły.

••••

Ten dzień upłynął zwyczajnie. W szkole nic się nie działo. Will szukał Nica, ale nie mógł go znaleźć.

Chłopak nie chciał wracać dziś do domu. Nie po tym co się stało. Zaczynało się ściemniać, kiedy Will wracał z pracy. Był okropnie zmęczony. Dziś był ciężki dzień.

Usiadł na ławce przy jakimś sklepie. Uznał, że spędzi noc tutaj, albo w lesie. Ale narazie musiał chwilę odpocząć. Nagle że sklepu wyszedł Jason. Spojrzał na Willa i uśmiechnął się do niego.

- Co siedzisz tak sam. Jest u mnie teraz paru chłopaków. Wpadniesz też?

- Nie chcę się narzucać...

- Chodź, nie marudź - powiedział Jason i rzucił mu paczkę nachos. - A przy okazji pomożesz mi nieść zakupy

Will westchnął i poszedł za Jasonem.

Kiedy dotarli do domu Jasona i weszli do środka to oczom Willa okazał się najdziwniejszy widok w jego życiu...

W telewizji leciała Mała Syrenka. Percy leżał na kanapie do góry nogami śpiewając piosenkę, którą śpiewała syrenka. Obok niego na podłodze siedział niski, latynoski chłopak i zaplątał mu warkoczyki na głowie. Ale Percy się tym nie przejmował i dalej śpiewał piosenkę. Latynos śpiewał razem z nim tyle, że po hiszpańsku.

Pod ścianą siedział ciemnowłosy chłopak ze skośnymi oczami układający domek z kart.

- Jason? Ile już wypiliście? - zapytał oniemiały Will.

- My nie pijemy. To zawsze tak wygląda. LEO, MAM TE NACHOSY!- latynos podbiegł do nich i wyrwał Willowi paczkę.

- Hej, jestem Leo - przedstawił się otwierając chrupki.

- A ja Will. A tamten to kto?

- To Frank. Frank! Jakiś nowy ktoś przyszedł! - zawołał Leo, a Frank podniósł głowę pomachał do Willa i wrócił do swojego zajęcia.

- Rozgość się. Tylko nie przeszkadzaj Percy'emu w oglądaniu. Robi się wtedy strasznie zdenerwowany- powiedział Jason i podszedł do chłopaka, który siedział na fotelu w kącie, w cieniu z kubkiem w ręku. Will wcześniej go nie zauważył , później chłopak zawołał.

- Leo! Podaj mi jakieś chrupki! - nad głową Willa przeleciała paczka chipsów - Dzięki!

- Nie ma za co, Książę Ciemności!

- Grace! To ty go nauczyłeś tak mówić!

W fotelu siedział Nico i patrzył swoimi ciemnymi oczami na Jasona. Jason próbował się tłumaczyć, ale brunet już go nie słuchał. Zerknął teraz na Willa. Blondyn zarumienił się i szybko odwrócił wzrok.

Percy nagle wstał.

- Przeklęte reklamy! Ale z drugiej strony to oznacza, że teraz idziemy zrobić popcorn! Leo, Jason, Frank! Chodźcie!

- A Nico nie idzie? - zapytał Frank idąc do kuchni

- Nieeeeeee. On nigdy nic nie robi - odparł Leo

- Powiedz mi to w twarz, Valdez

- Może lepiej nie...- chłopcy wyszli i Will został z Niciem sam.

Musiał go zapytać o ten pocałunek. Czy się obraził czy nie jest zły i... czy mu się podobało...

- Nico ja... Przepraszam, że cię wtedy pocałowałem i... nie chciałem... - Nico wstał i podszedł do Willa

- Podszedłeś do mnie, złapałeś mnie za ręce i mówisz, że nie chciałeś?

- T-tak, ale...

- Ale co? Will my się nawet nie znamy

- Nico wiem, że jesteś zły i że ci się nie podobało i że mnie nie lubisz i...

- Wiesz dlaczego jesteś idiotą, Solace?

- Eeeee. Nooo- Nico podszedł do niego jeszcze bliżej. Złapał go za kołnierz koszulki i przyciągnął do swojej twarzy. Will był od niego wyższy więc musiał się schylić. Już miał o coś zapytać kiedy Nico złączył ich usta w pocałunku. Will odrazu go oddał, a wtedy brunet odepchnął go i wytarł usta rękawem.

- Jesteś idiotą, bo myślałeś, że mi się nie podobało - Will zobaczył na jego policzkach rumieńce. Duże rumieńce - Will? - Nico miał teraz bardzo poważną minę - Czy masz coś przeciwko robieniu nam zdjęć jak się całujemy?

- Czemu pytasz?

- Bo ci debile właśnie je nam robią... Poprostu tu chodźcie tchórze!

- Reyna będzie wniebowzięta jak to zobaczy - Jason przyszedł z telefonem w ręku, a za nim Leo, Frank i Percy.

- A teraz na poważnie Jason. Ja i Will musimy porozmawiać. Ty pilnuj żeby nikt nie podsłuchiwał. Chodzi o sprawę... - powiedział Nico ciągnąć Willa w stronę kuchni.

- Jasne... - Jason zgodził się, a jego oczy zalśniły smutno.

Nico kiwnął mu głową i zamkną drzwi. Odwrócił się w stronę Willa i wziął głęboki oddech.

- Czy jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć zanim ja to powiem?

- Nie rozumiem pytania...

- Will, pogadajmy o twoim ojcu... - Blondyn nagle spiął się i spuścił wzrok.

- C-co masz na myśli?

- Wiem co się dzieje. Widziałem cię w lesie. Powiedziałeś mi o tym. Mam na myśli to, że ojciec cię bije, Will...

- Już przestał. N-naprawdę. Już jest w porządku.

- Sam w to nie wierzysz... Możesz mi powiedzieć. Jestem w takiej samej sytuacji...

- To jest trudne, Nico. Ja nie potrafię mówić o tym tak otwarcie jak ty. - brunet kiwnął głową i zbliżył się do Willa.

- Wiem. Ale ja przyzwyczaiłem się do mówienia o tym. Mam Jasona. A ty...mówiłeś o tym komuś?

- Nie. Nico nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. Może kiedyś. Ale teraz nie niszczmy tego rzadkiego i niepowtarzalnego dnia.

- A co w nim takiego niezwykłego?

- Powiedziałeś, że mnie lubisz.

- A powiedz o tym komuś to obiecuję, że w bardzo niedalekiej przyszłości przydarzy ci się jakiś straszny wypadek...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top