hdygthr

Will mieszkał u Jasona przez kilkanaście dni. Nico przychodził tam codziennie rano, a wychodził dopiero wieczorem. Był z Willem praktycznie cały czas, a to pomagało. Jego obecność uspokajała blondyna.

Jason też pomagał. Will już wiedział dlaczego Nico kiedyś powiedział o nim "matka, której nigdy nie miałem". Wtedy wydawało się to zabawne, ale teraz nabierało nowego sensu.

Ten tydzień był trudny dla blondyna. Praktycznie nie wychodził z domu Jasona. Teraz myślał o ludziach jakoś... inaczej. Nie lubił kiedy ktoś go dotykał. Nawet jeśli chodziło o przypadkowe zetknięcie się rękami. Dotyk Percy'ego albo Jasona już nie wywoływał u niego drżenia.

Było lepiej.

Powoli wracał do normy, ale wszyscy wiedzieli, że już nie będzie taki sam. To doświadczenie zmieniłoby każdego.

Jason nalegał, żeby zgłosić to na policję, ale Will się nie zgadzał, Nico wspierałby go jakąkolwiek decyzję by podjął, a Percy nie miał swojego zdania na ten temat.

Coraz bardziej bał się powrotu do domu. Nie chciał... Nie mógł tego zrobić. Żyć z człowiekiem, który pozwolił na coś takiego... Nie. Poprostu nie.

Will przestraszył się jeszcze bardziej, kiedy Nico pewnego ranka przyszedł do niego.

- Musimy pogadać. - powiedział Nico - Will, mieszkasz tu już ile... tydzień? Dwa? Chodzisz w ubraniach pożyczonych od Jasona i Percy'ego. To... Źle. Musisz stanąć na nogi. Niedługo koniec wakacji. Co wtedy zrobisz? - brunet przytulił się do niego - Musimy coś zrobić.

- Nico... Ja też się o to martwię. Chyba niedługo będę musiał wracać do domu i mieć nadzieję, że to się nie pow...

- Nie.

- Co?

- Nie wrócisz tam. Nie ma takiej opcji - Nico spojrzał mu w oczy - chodzi mi o to, że rozmawiałem z Jasonem i Percym. O tym co powinieneś i co możesz zrobić.

- Chyba... Chyba nie bardzo rozumiem...

- Pamiętasz ten pokój obok kuchni? - odezwał się Jason słuchający ich rozmowy.

- Wasz gościnny? Tak, a co?

- Wiesz... Wstępnie Nico miał tam zamieszkać jak skończy osiemnastkę, ale wszyscy zgodziliśmy się, że ty weźmiesz ten pokój. Będziesz tylko musiał zabrać swoje rzeczy z... domu... I przynieść je tutaj.

- Ale... Gdzie wtedy Nico...

- Myślę, że możecie się podzielić tym pokojem - Jason uśmiechnął się tak... Dziwnie tym swoim uśmiechem - i tym jednym łóżkiem, które tam jest - poruszył znacząco brwiami.

- Jason! - Nico się zaczerwienił.

- Ale to napewno nie będzie problem?

- Jeżeli uważasz, że ty będziesz problemem, to nigdy nie mieszkałeś z Percym - Jason się zaśmiał - albo z Nikiem...

- Eeeej!

••••

Will zapukał do drzwi swojego domu. Po kilku chwilach te otworzyły się. Jego ojciec odsunął się i wpuścił go bez słowa. Will został w holu, kiedy mężczyzna już wychodził i wpuścił Percy'ego, Jasona i Nica. Jason trzymał kilka pustych kartonów.

Ojciec Willa przystanął i spojrzał na chłopców zdziwionym wzrokiem.

- Kim oni są -  zapytał ojciec, podchodząc do blondyna.

Ten skulił się i wyraźnie przestraszył, zdenerwował. Nico momentalnie przysunął się do Willa i złapał go za rękę. Mężczyzna spojrzał na bruneta z nienawiścią.

- Ty! To przez ciebie on jest taki! - Krzyknął, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić Jason zastąpił mu drogę.

- Jesteśmy przyjaciółmi Willa i zabieramy go z tąd. - powiedział Jason przez zaciśnięte zęby.

- Nie rozumiem dlaczego Will zabronił nam go bić... - wymamrotał Percy.

- Percy, przestań. To jego decyzja.

- Dobra, dobra! Ja tylko mówię co myślę, okej? Bo gdyby mi pozwolił to...

- Zamknijcie się obaj. - rozkazał Nico. Ze wszystkich to on najbardziej wyglądał jakby miał ochotę rzucić się na rodzica Willa i udusić go śmiejąc się tak demoniczne jak to tylko on potrafi. Ale nie zrobił tego. Niestety. - Will, gdzie jest twój pokój?

- Na końcu korytarza - powiedział cicho, patrząc na ojca. Bał się. To było widać i to zbyt wyraźnie.

- Chodźcie chłopaki. Nie zamierzam spędzać tu więcej czasu niż to potrzebne. - Nico ruszył do przodu, ciągnąć za sobą Willa, a Percy i Jason poszli za nimi rzucając mężczyźnie złowrogie spojrzenia.

Kiedy dotarli do pomieszczenia Will spakował ubrania do dużej torby, którą wyciągnął spod łóżka, a resztę rzeczy zapakował do kartonów. Po chwili wachania, blondyn wyciągną jeszcze z szafy gitarę w pokrowcu i zarzucił ją sobie na ramię.

Kiedy wychodzili, ojciec Willa odezwał się.

- Will, zostań na chwilę. Chcę z tobą porozmawiać.

Nico zacisnął usta i spojrzał na blondyna.

- Jason, Percy zanieście rzeczy do samochodu. My zaraz przyjdziemy. - odezwał się Will.

- Chcę porozmawiać tylko z tobą. Bez tego...

- Nico zostaje.

- Chciałem ci powiedzieć, że niczego nie żałuję. To jak się zachowujesz nie jest normalne. Zawiodłeś mnie i swoją matkę. Ona na pewno nie pochwalałaby... Tego...

- Ja też muszę ci coś powiedzieć. Mama, kiedy tylko dowiedziała się, że jest śmiertelnie chora, to mi o tym powiedziała. Wiedziała, że to ty się załamiesz. A jeżeli by żyła, to napewno by mnie wspierała. Pomogłaby mi. Nie musiałbym martwić się czy mnie uderzysz jeśli ci powiem. A wiesz dlaczego? Bo ona była moją mamą. Osobą, która zajmuje się swoim dzieckiem i nie odtrąca go. Nie upija się i mnie nie bije. Osobą, która mogłaby wyjść za kogoś lepszego...

- Nie mów o Noemi! Ona mówiła mi o wszystkim... Była dla mnie wszystkim... A ty nie przejąłeś się jej śmiercią!

- Ona mnie na to przygotowała. A ty zamiast wspominać ją i chodzić na cmentarz zacząłeś się upijać. Pamiętasz w ogóle jak ona wygląda? Pamiętasz, jak śpiewaliśmy wszyscy, słuchając jak ona gra na gitarze? Nie! Wolałeś wymazać wszystkie wspomnienia o niej, utopić je w drinkach. I wreszcie pozbyłeś się ostatniego co jeszcze zostało ci po mamie... Gratuluję. Nie zgłoszę cię na policję, ale... poprostu daj mi spokój. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego. Nico, chodźmy już.

Brunet skinął głową i skierował się do wyjścia, a Will poszedł za nim.

Wsiedli do samochodu i wrócili do domu Jasona. Do domu, w którym każdy z nich czuł się dobrze. Do prawdziwego domu.

Wnieśli pudła do pokoju gościnnego, który od teraz był pokojem Willa.

Nico ze swoim blondynem zajęli się rozpakowywaniem rzeczy, a Percy z Jasonem poszli gdzieś na miasto. Mieli randki, czy coś.

Kiedy tylko zostali sami w pokoju Nico podszedł do Willa i się do niego przytulił.

- Przepraszam, że nigdy nie pytałem o twoją mamę. Powinienem z tobą o tym porozmawiać.

- Nico, nie przepraszaj kiedy nie zrobiłeś nic złego.

- Jaką ona była? Opowiedz mi o niej.

- Była najlepszą mamą na świecie. Kiedyś ci opowiem.

- Grała na gitarze? - brunet wskazał na instrument - Ty też grasz?

- Pokazała mi to i owo... Mówiła, że gram całkiem nieźle. Może chciałbyś się kiedyś nauczyć?

- Może kiedyś...

Zamiast rozpakowywać kartony rozwiedli się na łóżku i robili to co uwielbiali razem robić. Siedzieli. Milczeli. Byli ze sobą.

Każdy z nich zatopiony we własnych myślach. Żaden nie uważał, że trzeba się odezwać.

Starszy posadził sobie Nica na kolanach i bawił się jego włosami, a młodszy opierał głowę o klatkę piersiową Willa.

- Will, ti amo...

- Ja też cię kocham, mój Książę Ciemności.

Will uśmiechnął się. A nie robił tego od... Tamtego zdarzenia. To był ten uśmiech, który Nico kochał w nim najbardziej. Szczery. Beztroski. Piękny. Poprostu piękny.



Werble proszę! Sprawa z ojcem Willa została oficjalnie zakończona! Kto się cieszy? Ja szczerze mówiąc bardzo. Teraz czeka was troszkę milszych rozdziałów.

Oraz! Wyjeżdżam na Chorwację i za tydzień może nie być rozdziału.

Do poczytania, Ludziki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top