🌟Star Seeker🌟
*około 5 lat później od ostatniego rozdziału*
Kairi POV
Od kiedy zostałam Królową Kingdom Hearts, a Sora Królem nasze dni były cały czas zapełnione różnorakimi obowiązkami. Dlatego też bardzo się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się iż dzisiejszy dzień mogę spędzić na robieniu tego co mi się żywnie podoba. Oczywiście bez zastanowienia wiedziałam gdzie chcę spędzić ten czas. W mgnieniu oka pojawiłam się na Destiny Islands. Byłam tutaj tak dawno temu, że aż prawie zapomniałam jak to jest czuć ten błogi spokój, wsłuchując się w morskie fale. Wdychane powietrze również wydawało się 100% czystsze niż gdziekolwiek indziej. Po krótkim spacerze po plaży ruszyłam w stronę naszej sekretnej jaskini. Tam kucnęłam przyglądając się mojemu ulubionemu rysunkowi, który wywierał u mnie przypływ wielu wspomnień.
Pocierając go lekko dłonią, uśmiech sam wymalował mi się na twarzy. Druga ręka automatycznie wylądowała na moim brzuchu. Rzecz w tym, że niedawno dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. Nie powiedziałam jeszcze o tym Sorze, bo oczywiście to on jest ojcem ale sama nie wiem jak mu to wyjawić. W końcu nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Sama myślałam kiedyś nad dziećmi ale było to w mojej wyobraźni, w dużym odstępie czasowym od teraz. Poza tym jako władcy Kingdom Hearts posiadamy tak dużo obowiązków, że ledwo co mamy jakikolwiek czas wolny dla siebie...a co dopiero czas na zajmowanie się niemowlakiem. Oparłam się o mur plecami i zjechałam w dół, chowając twarz w kolanach. Nie mogę przecież tego ukrywać w nieskończoność...poza tym...
-Tutaj jesteś!
-Sora?!- zdziwiłam się widząc chłopaka przy wejściu- nie miałeś przypadkiem wielu ważnych rzeczy do zrobienia?
-Miałem- stwierdził siadając koło mnie- trochę z nich zrobiłem, kilka usunęło się samowolnie a resztę odłożyłem na później. Chciałem spędzić trochę czasu z tobą. Od razu wiedziałem, że cię tu znajdę- posłał mi jasny jak słońce uśmiech.
Złapałam go za dłoń i przyłożyłam ją do swojego policzka. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
-Ahh ten rysunek przywołuje tyle wspomnień. Pomyśleć, że narysowaliśmy to coś jako dzieci...
-Dzieci?! Jakie dzieci?!- wyrwałam się, skupiając tylko na tym jednym słowie bez kontekstu.
Po chwili zrozumiałam, że nie słuchałam go dość dokładnie. Patrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Kai...Wszystko dobrze?- wyglądał na zmartwionego.
-T-tak jasne, że tak. Co miałoby być źle? Lepiej chodźmy zaczerpnąć trochę świeżego powietrza- odparłam gwałtownie wstając.
Nie wyszło mi to jednak a dobre, gdyż po chwili od razu zakręciło mi się w głowie. O mało nie upadłam. Poczułam tylko jak chłopak łapie mnie w ostatniej chwili.
-Kairi?! Co jest? Źle się czujesz?
-To nic. To...
-Nie wierzę ci.
-Hm?- zdziwiłam się. Ton, którym wypowiedział te słowa był o wiele groźniejszy niż normalnie.
Rzadko słyszałam go tak wkurzonego.
-Mówię, że ci nie wierzę. Widzę, że coś jest nie tak. Powiedz prawdę.
Sposób w jaki wpatrywał się w moje oczy był, dość agresywny. Czułam jakby miał mi zaraz wypalić nim dziury w twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę. Czułam jak łzy zbierają mi się już w kącikach oczu. Bałam się jego reakcji.
-Sora ja...Ja jestem w ciąży.
Cisza. Niebieskooki wpatrywał się we mnie bez słowa przed dobrą minutę. Zawstydzona odwróciłam od niego wzrok.
-Proszę cię, powiedz coś...- odparłam wpatrując się w kąt.
-Kairi!- chłopak wtulił mnie w siebie.
Byłam zdezorientowana. Po kilku sekundach odsunął się ode mnie, żeby spojrzeć mi głęboko w oczy.
-Tak się cieszę!- skomentował z uśmiechem.
-Cieszysz się?- zapytałam z nadzieją.
-Oczywiście, że tak! Czemu miałbym być niezadowolony. Chciałem mieć kiedyś dziecko! Może nie planowałem tego tak wcześnie...ale i tak. Stało się i wezmę za to odpowiedzialność.
Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Teraz jednak były to łzy szczęścia. Wtuliłam się w chłopaka z całej siły.
W końcu gdy obaj się nieco uspokoiliśmy wyszliśmy z jaskini na świeże powietrze. Z całej siły trzymałam jego rękę. Po drodze wpadliśmy na Riku, który dowiedział się, że tutaj jesteśmy. Dość długo się nie widzieliśmy więc wszyscy byliśmy uradowani na samą myśl, że możemy spędzić ze sobą trochę czasu jak za dawnych lat. Oczywiście nie obyło się bez wyjawienia nowiny, o której sam Sora też nie wiedział jeszcze dzisiaj rano.
-Gratuluję!- odparł chłopak uderzając mojego partnera lekko w głowę- dobra robota skomentował.
Policzki Sory przybrały lekko różowy kolor.
-Przestań.
-Chociaż nie trochę za wcześnie?- skomentował.
W ciszy, ścisnęłam lekko wargi z nerwów. Sama dalej się tego obawiam.
-Może i trochę ale nie obchodzi mnie to. Kocham Kairi i jestem z nią szczęśliwy. Zajmę się dzieckiem, tak samo jak nią. Co może pójść źle?
Jego słowa jak zawsze podniosły mnie na duchu.
-A, właśnie Riku. Czy twoje słowa, że zawsze możemy na ciebie liczyć są dalej aktualne?- zadałam pytanie.
-Oczywiście, że tak. Jesteśmy przyjaciółmi.
-W takim razie się cieszę. Gdyby dziecko kiedyś potrzebowało dodatkowej opieki wiemy już, z kim się skontaktować- puściłam żartobliwie oczko w jego stronę.
-Nie jestem pewien, czy zostawienie go ze mną to dobry pomysł...Ale na pewno lepszy niż zostawienie go z Sorą- zaśmiał się.
-Hej!- chłopak spojrzał na niego pretensjonalnie.
Po chwili dalszej rozmowy z Riku zauważyłam, że Sora zapatrzył się na płynące morze. Podeszłam do niego i wtuliłam się od tyłu, owijając jego talię rękoma. Poczułam jak on układa swoje ciepłe dłonie na moich.
-Kairi.
-Hm?
-Już chyba mam pomysł na imię dla dziecka- uśmiechnął się w moją stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top