🌟Oathkeeper🌟
Kairi POV
Wychodząc z jaskini na Destiny Islands od razu zostałam oślepiona przez słońce. Dopiero po chwili ujrzałam piękny zachód na niebie. Po zrobieniu kilku kroków w przód zauważyłam sylwetkę postaci stojącej w morzu. Poznałam postać przez charakterystyczną fryzurę. Był to nikt inny jak Sora. Od czasu jego powrotu spędza czas w różnych światach pod pretekstem treningu. W końcu niedługo znowu gdzieś zniknie co wnioskuje po liście od Króla, który niedawno tu dotarł. Podbiegłam w jego stronę jednak w pewnej chwili się zatrzymałam, gdyż ujrzałam jeden szczegół. Chłopak był bez koszulki przez co mogłam zobaczyć jego lekko umięśnione plecy. Trzymał materiał w ręku przemywając go w wodzie. Lekko zawstydzona poczułam jak moje policzki stają się gorące. Szybko chciałam się wycofać jednak na moje nieszczęście chłopak mnie zauważył:
-Kairi!- pokiwał w moją stronę.
Pod wpływem jego głosu lekko podskoczyłam.
-Sora! Co tam?-zapytałam starając się skupić uwagę na jego uśmiechniętej jak zawsze twarzy.
-Co tu robisz?-zapytał.
-Byłam w naszej jaskini-odparłam robiąc kilka kroków w przód zostawiając go w tyle- Miałam ochotę trochę powspominać- powiedziałam pod nosem, chwytając przez przyzwyczajenie jedną ręką nadgarstek drugiej z tyłu.
-Rozumiem. Też dość często tam ostatnio przebywam. Chociaż przez treningi nie mam zbyt dużo czasu-stwierdził wyciskając nadal lekko brudne ubranie z wody.
-Daj ja to zrobię- wyciągnęłam rękę kucając na wybrzeżu po wcześniejszym ściągnięciu butów.
Sora po chwili zastanowienia podał mi przedmiot. Dotykając gołymi stopami gorącego piasku zaraz poczułam lekki chłód morskiej wody. Zaczęłam przecierać materiał w zabrudzonym miejscu. W tym momencie do mojej głowy znów wpadła myśl która męczyła mnie już od kilku dni. Myśl o tym, że Sora ruszy dzisiaj w kolejną podróż, a ja zacznę trening na Keybladera przez co nie będziemy się widzieć dość długo, a rozmowy i momenty takie jak teraz, będą dla nas niemożliwością. Niekontrolowanie pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i wleciała do zbiornika, rozmazując moje odbicie. Mój towarzysz na szczęście tego nie zauważył. Ogarnęłam się, wstałam i oddałam mu koszulkę.
-Proszę.
-Dziękuje!
Gdy chłopak zaczął się ubierać coś przykuło moją uwagę. Były to małe pojedyncze rany na dłoniach. Szybkim ruchem chwyciłam go za nadgarstek i spojrzałam bliżej. Nie były jakieś poważne, jednak bardziej przeraziła mnie ich ilość.
-Skąd to masz?-zadałam pytanie groźniejszym tonem.
-Eee chyba już ci mówiłem ze codziennie trenuje? Kolejna podróż ma być najcięższa ze wszystkich, a nie chcę nikogo zawieść więc...
-Ale nie kosztem swojego zdrowia!- podniosłam lekko głos i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Hej, spokojnie przecież nic mi nie jest.
Sora POV
Nie miałem pojęcia, że te kilka zadrapań tak zmartwi dziewczynę. Chciałem coś jeszcze dodać ale ta przybliżyła dłoń do swoich ust, przez co poczułem jak moja twarz staje się czerwona jak pomidor.
-K-Kairi?
Niebieskooka lekko ucałowała każdą z ran, po czym wróciła wzrokiem do mnie.
-Mogę je opatrzyć?
-Umm jasne...jeśli chcesz- uciekłem zawstydzony wzrokiem gdzieś w dal.
Choć muszę przyznać, że było to nawet przyjemne. Poszliśmy usiąść na drzewo, na którym rosły owoce Paopu. Tam dziewczyna wyciągnęła ze swojej podręcznej torebki waciki, bandaże i inne potrzebne rzeczy oraz zaczęła kolejno opatrywać skaleczenia. Wpatrywałem się w nią w skupieniu.
-Co jest?- wyrwała mnie pytaniem z transu.
-Hm?
-Czuje się obserwowana- stwierdziła.
-Ah...przepraszam. Po prostu lubię cię taką oglądać.
-„Taką"?
-Skupioną-sprecyzowałem.
Ta uśmiechnęła się lekko pod nosem jednak dalej kontynuowała czynność.
-Nie wierć się, już kończę. Daj mi drugą rękę.
Po naklejeniu ostatniego plastra puściła moją dłoń.
-Dziękuje- okazałem wdzięczność.
Kairi siedziała w ciszy wpatrując się w niebo. Postanowiłem zapytać o coś, co nurtowało mnie już od kilku dni.
-Kairi. Czy ty...jesteś na mnie zła?
-Za co?
-No wiesz...długo mnie tu nie było,a teraz po powrocie znów znikam więc...
Cisza. Zauważyłem tylko jak lekko zaciska wargi.
-Wcale- uśmiechnęła się w moją stronę.
Może i nie jest zła ale mogę też bez problemu stwierdzić, że ten uśmiech nie był w 100% szczery. W końcu nie znamy się od dziś.
-Wierzę, że tylko ty jesteś w stanie to zrobić- dodała.
W końcu przyszedł czas, żebym ruszył w drogę. Moja towarzyszka dalej wyglądała na niespokojną więc starając się ją pocieszyć wyciągnąłem z kieszeni znany jej przedmiot.
-Kairi- zawołałem ją, pokazując go.
Jej oczy od razu lekko się zaświeciły na jego widok.
-Pamiętaj, że co by się nie stało i tak tutaj wrócę bo mam coś do zwrócenia- uśmiechnąłem się.
-Sora...-posłała mi delikatny uśmiech z zaszklonymi oczami.
-Chodźmy- ruszyłem przed siebie.
Po drodze niechcący otarliśmy się wzajemnie dłońmi. Miałem ochotę ją za nią złapać ale nie wiedziałem czy dziewczyna nie poczuje się niekomfortowo. Nie musiałem jednak długo nad tym myśleć gdyż ona sama złapała mnie delikatnie za palce, jakby pytając o pozwolenie. Spojrzałem na nią z uśmiechem powiększając uścisk.
Ta odpowiedziała mi tym samym.
Wchodząc na plażę z daleka zauważyłem zbliżającą się w naszą stronę sylwetkę Riku. Automatycznie obaj puściliśmy własne dłonie z zawstydzenia.
-Riku! Jak ta...
-Nie przeszkadzajcie sobie- odparł mijając nas po drodze z uśmiechem na twarzy.
-Riku?
Odwróciłem się za nim i zauważyłem jak ten puszczka oczko w moją stronę.
Kairi POV
-To trzymaj się tam! Na mnie już pora- odparłam szybko odwracając się z zamiarem odejścia.
Chciałam jak najszybciej się z nim pożegnać bo wiedziałam, iż jeśli to się przedłuży to mogę nie być w stanie ukrywać moich prawdziwych emocji.
Niestety nie udało mi się to, gdyż chłopak zatrzymał mnie chwytając za nadgarstek.
-Zaczekaj.
Wtedy stało się coś, co zapadło mi w pamięci już na zawsze. Sora przyciągnął mnie do siebie i mocno wtulił. Będąc tak blisko czułam jego zapach i woń morskiej wody. Nie wytrzymałam i odwzajemniłam uścisk. Mocno ścisnęłam materiał jego koszulki nie chcąc go już nigdy puścić. W moich uszach dudnił tylko dźwięk fal morskich. Najlepiej zostałabym już tak na zawsze.
-Kairi- usłyszałam jego głos, przez co spojrzałam w górę- czy ja...- jego wzrok uciekł gdzieś kawałek za mnie- ...mogę cię pocałować?
W sumie to było bardzo w jego stylu, żeby spytać o pozwolenie kiedy chodzi o te sprawy. Bez odpowiedzi stanęłam na palcach by dosięgnąć jego warg i połączyłam nasze usta w krótkim ale namiętnym pocałunku. W końcu odsunęliśmy się od siebie i posłaliśmy sobie wzajemnie ostatni uśmiech. Następnie Sora otworzył portal za pomocą Keyblade'a i ruszył w jego stronę. Z zaszklonymi oczami oglądałam jak powoli się ode mnie oddala.
Usłyszałam jeszcze tylko jak mówił żebym przekazała jego pożegnanie Riku, na co przytknęłam tylko głową. W sumie nie usłyszał mojej odpowiedzi bo był tyłem do mnie ale pewnie po prostu mi zaufał, bo nic więcej już nie dodał. Gdy światło całkiem zanikło upadłam na kolana. Słona ciesz spływała mi bez przerwy po policzkach. Schowałam twarz dłońmi. Teraz już mogłam. Go nie było w pobliżu. Nie chciałam go zamartwiać. Poza tym teraz również i ja muszę się spełnić. Chcę by on też mógł zacząć polegać na mnie i mojej sile. Stanę się potężna dla niego...nie. Dla siebie. Może pewnego dnia to on będzie potrzebował mojej pomocy. Mam zamiar już zawsze być u jego boku. Usłyszałam za sobą kroki.
-Już poszedł hm?- stwierdził chłopięcy głos.
-Mhm. Kazał mi przekazać ci pożegnanie.
-Typowe- skomentował- Kairi?
Wstałam i spojrzałam na niego otrzepując z siebie piasek.
-Kochasz go prawda?
-C-co? Skąd to stwierdzenie?
-Nie musisz odpowiadać. To po prostu widać. I to samo jeśli chodzi o niego. Chcę tylko powiedzieć, że jako wasz przyjaciel zawsze macie we mnie wsparcie i możecie na mnie liczyć- powiedział.
-Riku...Dziękuje ale...
Przyzwałam swojego Keyblade'a i skierowałam go w górę, w stronę słońca.
-Tym razem chcę w końcu stać się przydatna i również być dla was oparciem. Stanę się silniejsza- odparłam zwracając wzrok na niego.
-W takim razie nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć wynik twojej ciężkiej pracy- uśmiechnął się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top