Rozdział VIII
Tsunade była po prostu wkurwiona.
Innym słowem jej gniewu nazwać nie sposób.
To miał być zwykły, spokojny poniedziałek. Na trzynastą miała umówioną wizytę u fryzjera, ale już podczas śniadania przyszedł do niej nad wyraz niski członek ANBU i ze stoickim spokojem oznajmił, że Trzeci chce ją jak najprędzej widzieć.
W błyskawicznym tempie udała się do swojego przełożonego przy okazji prawie niszcząc cały budynek. Była wściekła i tylko starannie wpajany jej od dzieciństwa respekt do starszych sprawił, że jeszcze nie powiedziała Hiruzenowi co o nim myśli.
Gdybym to ja była Hokage, szanowałabym to, że shinobi muszą chodzić do fryzjera.
Otwierając drzwi zapytała urażonym tonem:
– Czego chcesz?
Mężczyzna siedział przy swoim biurku i przeglądał papiery. Było to niezwykle rzadkie zjawisko. Zazwyczaj Trzeci delegował do tego zadania innych. Nie lubił papierkowej roboty. Uniósł głowę i odłożył na chwilę kartki.
– Pójdziesz na misję z Jirayią i drużyną trzynastą. – powiedział dziwnym tonem. Kobieta miała wrażenie, że czegoś się bał. Unikał jej spojrzenia. – Czekają już na ciebie przy bramie, pośpiesz się!
Chciała wynegocjować z nim chociaż parę godzin, tak by mogła zdążyć do fryzjera, lecz starzec wrócił do swojej pracy i po prostu ją ignorował. Dawno nie była równie wściekła. Nawet Jirayia nigdy nie doprowadzał jej do takiej frustracji. Zwłaszcza, że na nim zawsze mogła się wyładować.
I to jest mój mistrz!
Jak ja mogłam uczyć się od takiego kretyna?!
Zamykając drzwi blondynka mogłaby przysiąc, że słyszała charakterystyczne puf, które towarzyszyło technice podmiany.
Ale nie przejmowała się tym zbyt długo – miała przecież misję do wykonania.
*
– Tsunade, widziałaś gdzieś tych łajdaków? – zapytał Jiryaia. – Nigdy się nie spóźniali.
Blondynka posłała mu poirytowane spojrzenie i żywo gestykulując powiedziała:
– Oby zaraz tu przyszli, bo jak nie to ich rozszarpię...
Białowłosy nauczony latem doświadczeń – nie zamierzał dopytywać co jest przyczyną jej agresji. Rozwścieczona Tsunade była w stanie rozbijać gołą pięścią kamienie. Nie trudno więc sobie wyobrazić co stało by się z jego głową. Wyjął więc swój notatnik i zniknąwszy z jej pola rażenia, zaczął pisać ciąg dalszy swojej nowej powieści Porwana z miłości. Wczoraj właśnie rozmawiał ze swoim wydawcom, mężczyzna był zachwycony jego konceptem.
– Jirayia – sama! Właśnie szykuje się nam bestseller stulecia!
Nikt nigdy nie powiedział mu niczego równie pięknego.
– Marzy ci się może zamach stanu? – zapytała nagle Tsunade stając przed nim z uroczym uśmiechem jakby pytała go czy może oddać jej swój ostatni kawałek pizzy. – Trzeba zabić tego starego dziada, a nikt inny nie nadaje się do tego zadania jak Sannini!
Jirayia spojrzał na nią przerażony i schował swoje notatki głęboko w kieszeni. To zaszło zdecydowanie za daleko... Muszę ją powstrzymać! Był przygotowany na nagłą śmierć, wcześniej pouczył swoich uczniów, gdzie chowa swe najcenniejsze skarby.
Pamiętajcie, by opublikować wszystkie moje dzieła! A za zarobione pieniądze pijcie sake i bawcie się w gorących źródłach!
Białowłosy już otwierał usta, by zacząć ją przekonywać do zmiany decyzji, gdy koło nich nareszcie pojawili się jego uczniowie.
– Już jesteśmy. – wyspał Eizo.
– Przepraszamy za spóźnienie, ale mieliśmy coś ważnego do zrobienia. – dodał Teuchi.
Cała trójka wyglądała naprawdę podejrzanie, ale najbardziej niepokojący był ten dziwaczny uśmiech na twarzy Minato.
– To co idziemy? – zapytał widząc pytającą minę swojego mistrza.
Widząc tę idealną twarzyczkę nawet Tsunade musiała zmięknąć. Namikaze miał w sobie coś co zjednywało mu ludzi. Tylko to uratowało ich przed gniewem kobiety.
Kilka dni wcześniej...
W kuchni Jirayi było wyjątkowo spokojnie. Uczniowie miast testować nowe potrawy, siedzieli przy kuchennym stole. Zamyślony Minato opierając rękę na policzku patrzył przez okno. Teuchi siedział nad kartką papieru, a obok jego lewej ręki leżały porozrzucane kredki – tworzył plan swojego baru ramen.
Białowłosy był właśnie u Tsunade i popijając z nią sake opowiadał jej o trudach wychowywania dzisiejszej młodzieży. Kobieta coraz częściej zastanawiała się nad założeniem własnej poradni psychologicznej.
To był zwykły spokojny wtorek. Ale wtedy do kuchni wpadł Eizo. Przyjaciele powitali go cichym cześć. Dzięki swoim zajęciom byli bardzo wyciszeni. Natomiast w oczach przybysza iskrzyła się niebezpieczna radość.
Teuchi przestał rysować i na wypadek, gdyby przyjaciel chciał użyć jego kredek do wydłubania komuś oka – schował je wszystkie do piórnika.
– Słuchajcie, panowie. – powiedział Eizo. – Jako przyszły fryzjer cały czas uczę się w sztuce plotkowania. I z moich źródeł wynika, że nasz mistrz jest zakochany ze wzajemnością w pewnej cycatej blondynie zwanej Tsunade... Miszcz zrobił dla nas tyle dobrego, że musimy mu się odwdzięczyć!
Spojrzeli na niego zaciekawieni. Nie trzeba było być wnikliwym obserwatorem, by wiedzieć, że ta dwójka miała się ku sobie. Jednak takie potwierdzenie tej wieści dawało im wiele możliwości.
– Chcesz ją zabić, aby nigdy więcej nie sprawiała mu problemów? – zapytał Teuchi.
– Nie głupcze! – odparł. – Musimy ich zeswatać.
– Niech chociaż jeden z nas zazna szczęścia w miłości. – powiedział blondyn po chwili milczenia. – Mam nawet pomysł jak możemy to zrobić!
Wziął jedną kartkę od Teuchiego oraz różową kredkę i pokrótce rozrysował im plan.
– I co o tym myślicie? – zapytał odkładając kredkę do piórnika.
Teuchi patrząc na nich poważnym wzrokiem oznajmił:
– To jest bardzo głupi pomysł i na pewno skończy się katastrofą... Ale zróbmy to! Gorzej niż z Kushiną być nie może!
*
Jak się później okazało, czerwonowłosa w porównaniu do Tsunade była aniołem.
Ich misja miała polegać na dostarczeniu do kraju Fal ważnego dokumentu.
Ot, zwykła wycieczka krajoznawcza. Z dwójką saninów u boku wydawać, by się mogło, że to nic bardziej niebezpiecznego niż wyjście po bułki. Nic bardziej mylnego. Bowiem ta dwójka stanowiła mieszankę wybuchową. Tylko cud sprawił, że wszyscy zdołali dotrzeć w jednym kawałku do celu.
– Jednak chyba nie chcemy by oni kończyli razem. – stwierdził Eizo, gdy siedzieli przy ognisku. – Ich dziecko było by prawdziwym potworem... Wyobrażacie sobie tę szaloną kombinację?
– Ten potwór mógłby zniszczyć nasz świat. – oznajmił Minato.
– Spać, aniołki. – wysyczała przez zęby Tsunade.
Jej głos sprawił, że włosy stanęły im dęba i nie odezwali się już ani słowem do końca podróży.
*
– Tsunade, znowu się spóźniłaś. – powiedział Trzeci.
– Sam mi powiedziałeś, ty podstarzały dziadzie, że mam się udać na misję z tymi wariatami z drużyny trzynastej.– warknęła rozwścieczona.
Hiruzen spojrzał na nią rozbawiony i ostatkiem siły skupił swą uwagę na poważnych dokumentach.
– Jak widać Jirayia ma naprawdę zdolnych uczniów. – mruknął pod nosem.
– Co tam szepczesz, dziadzie jeden?! – zapytała poirytowana.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że od dzisiaj jesteś nową mistrzynią drużyny sześćdziesiątej szóstej. – powiedział i widząc jej zszokowaną minę dodał – Ta trójka może stanowić poważną konkurencję dla drużyny Jirayi. To bardzo zdolne dzieciaki...
To był jeden z tych niewielu momentów jej życiu kiedy nie wiedziała co powiedzieć. W jego ustach słowo zdolne zabrzmiało jak upośledzone. Jeszcze tego brakuje bym zaczęła prowadzić domowy psychiatryk. Zacisnęła pięści z trudem powstrzymując słowa cisnące się jej na usta.
Wiedziała, że nie może paplać wszystkiego co przyniesie jej silna na język. Bądź co bądź Hiruzen był jej przełożonym.
Wyszła, starając nie trzaskać się drzwiami.
Ale to nie moja wina, że mają tam takie potworne przeciągi!
By ukoić swoje smutki chciała pójść zagrać w kary, lecz ku jej rozczarowaniu nie chciano wpuścić jej do żadnego kasyna. Poszła więc do sklepu by zakupić trochę sake. Jednakże nawet w najlepiej zaopatrzonym monopolowym nie było ani jednej butelki tego cudownego napoju.
To nie mógł być gorszy dzień.
______
A już w następnym rozdziale - spotkanie Tsunade z jej nową drużyną
Czy wszyscy dadzą radę wyjść z niego cało? XDD
(spojler:nie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top