🍷 🍺 Sober 🍷 🍺
∆∆∆
"Wstęp według Jiyonga"😉
Gonisz za władzą?
Każdy z nas ma w sobie taką maleńką iskierkę, która symbolizuje władzę i czasem wystarczy niewiele, by dała o sobie znać. Jednak aby była władza musi być również sława oraz pieniądze.
Gonisz za sławą?
Któżby nie chciał być sławny?
Fani, niekończąca się liczba kobiet oraz mężczyzn, którzy Cię kochają i marzą, by spędzić chociaż sekundę w Twoim towarzystwie, będąc w stanie zapłacić za to każdą cenę, nawet jeśli oznaczałoby to zawarcie paktu z Diabłem.
Możesz umawiać się z kim chcesz. Możesz sobie wybierać kto dziś będzie Twoim przyjacielem, kochankiem lub wrogiem.
Jeśli są na sali tacy, którzy, nawet przez sekundę, o tym nie marzyli to łapka w górę.
Nie ma? No to kontynuujemy dalej.
Gonisz za pieniędzmi?
Pieniądze...ach...czujecie ich zapach?
Wiecie, a może i nie wiecie, ale jest takie powiedzenie:
"Gdzie SŁAWA nie może, tam Twą WYPŁATĘ pośle."
Och... Jakie to prawdziwe.
Teraz możesz kupić niemal wszystko.
Dlaczego niemal? Bo miłości za żadne pieniądze świata, czy inne skarby, nie kupisz.
Ja przekonałem się o tym w dość bolesny sposób, który bardzo szybko uświadomił mi, że nie można wszystkiego kupić oraz, że każda gwiazda w końcu traci swój blask.
Och cholera! Ale ze mnie cymbał! - wykrzyknąłem na głos przerywając swój wewnętrzny monolog, kompletnie, przy tym, zapominając o przyjacielu, który spał na podłodze, obok łóżka.
- Boszeeee, co tym razem?! - zapytał wściekły Seunghyun, osłaniając ramieniem swe, zmęczone, przekrwione, oczy.
- Czy opowiadając czytelnikom, tę historię, powinienem się na początku przedstawić?
- Ty naprawdę nie masz innych problemów?
- To poważny problem, bo widzisz hyung zwykle nie muszę się przedstawiać, bo wszyscy mnie znają no a oni mogą mnie nie znać. Przecież istnieje taka opcja.
- A czy wiesz ile wynosi szansa na trafienie szóstki w totka? - dopytywał brunet, ciężko wzdychając.
- Nie. A muszę to wiedzieć?
- 1 do 1 000 000. Tak samo jest z opcją, że nikt tam Cię nie zna.
- Aaaa... rozumiem. Hyung to miłe, że porównałeś mnie do miliona. - poczochrałem mu włosy co jeszcze bardziej go rozdrażniło.
- Nie do miliona, a co najwyżej do szóstki.
- Dobra... Nieważne.
Wracając do historii no cóż...
A było tak...
∆∆∆
"Mały, brudny, sekrecik..."😱
Idąc środkiem ulicy nie dbam o to, czy ktoś mnie potrąci, czy wezwie policjantów, którzy ukarzą mnie mandatem za zakłócanie ciszy nocnej. Po prostu idę, by na końcu dotrzeć do celu mej, pieszej, podróży.
- Soo-ji! Soo-ji!!!! - krzyczałem wniebogłosy, kiedy doszedłem do mieszkania mojej, już byłej, dziewczyny i stałem pod oknem jednego z mieszkań, czekając aż moja miłości wyjrzy przez okno.
Niestety żadnej reakcji z jej strony nie było.
- Soo-ji! Kocham Cię! Słyszysz?! - przyłożyłem dłonie, ułożone w tunel, do ust i zdzierałem sobie gardło, które musiałem natychmiast nawilżyć. Wsadziłem jedną z rąk do kieszeni, z której wyjąłem butelkę soju.
O dzięki Ci człowieku za to, że wymyśliłeś spodnie z głębokimi kieszeniami!
Wziąłem łyk, tego, bardzo cennego nektaru, który zawsze sprawiał, że czułem się lepiej. Ocieram prawą ręką usta i wznawiam wołanie do dziewczyny, która skradła moje serduszko.
- Zamknij się idioto! - usłyszałem znienacka głos starszej kobiety, która otworzyła okno, w pobliskim domu, i beształa mnie za to, że się wygłupiam.
Ale ja się nie wygłupiam. Ja naprawdę ją kocham i przez moją, własną, głupotę ona mnie zostawiła.
- Soju dlaczego nikt mnie nie rozumie? - pytałem zieloną butelkę, która ani myślała mi odpowiedzieć.
- Aaaach no tak. - powiedziałem, uśmiechając się do butelki, do połowy wypełnionej alkoholem, machając przed nią palcem drugiej ręki, ponieważ właśnie sobie uświadomiłem dlaczego mi nie odpowie - Soju i butelki nie mają prawa głosu. A ty ty. Hahaha.
- Pójdziesz stąd Ty menelu jeden?! Czy mam wezwać policję?! - i znów ten złowrogi głos należący do jakiejś wiedźmy.
Ja?! Menel?! Osz Ty cholero jedna, jak śmiałaś nazwa Kwon Jiyonga menelem?! Już ja Ci pokażę!
- Już idę Ty stara prukwo!
- Co?! Poczekaj niech ją Cię dorwę...
Dalej nie usłyszałem co powiedziała, wolałem nie ryzykować spotkania z mundurowymi.
Zawróciłem w stronę mego mieszkania, które od miesiąca, od kiedy Soo-ji mnie zostawiła, dzieliłem z moim najlepszym przyjacielem - Choi Seunghyunem.
Mijając latarnie zacząłem zastanawiać się, kiedy straciłem kontrolę nad własnym życiem.
Jestem piosenkarzem, mam sławę, władzę, pieniądze ale mam też pewien, brudny, mały, sekrecik.
Czasami lubię sobie wypić.
Zacząłem robić karierę bardzo szybko, bo miałem zaledwie dwanaście lat, i czasami potrzebowałem się wyluzować, zrelaksować by ujrzeć świat w różowych barwach.
W związku z tym alkohol bardzo szybko stał się moim, drugim zaraz po Seunghyunie, najlepszym przyjacielem.
Nim się obejrzałem to on przejął nade mną kontrolę, ale ja nadal zaprzeczałem tym słowom. To przez niego zostawiła mnie dziewczyna, a jakby tego było jeszcze mało to razem ze mną na dno schodził Choi.
T.O.P i GD kolejny raz przeholowali z alkoholem na jednej z imprez.
Już nie potrafię zliczyć ile razy, dawałem koncert na kacu, a T.O.P porzygał się za sceną.
Kto kogo ciągnie na dno?
Ja zacząłem pić bo chciałem, choć przez chwilę, poczuć się jak zwykły, szary człowiek, a T.O.P dlatego, że chciał dotrzymać mi towarzystwa.
Ciągle powtarzał mi, że upijanie się w samotności jest grzechem.
Obaj wpadliśmy w szpony nałogu, z których nie potrafiliśmy się wyrwać.
Codzienny ból głowy, który był skutkiem kaca oraz mieszanki alkoholi, które wylewaliśmy w siebie bez opamiętania.
Myślę, że w moich żyłach zamiast krwi płynie już, wyłącznie, soju z domieszką whisky i innych kolorowych trunków, które miały dziwną tendencję do tego, że dobrze smakowały jedynie w jedną stronę.
W końcu dotarłem do mieszkania, z małymi przystankami.
Pierwszy zrobiłem przy monopolowym żeby uzupełnić płyny, drugi natomiast był przymusowy ze względu na pilną potrzebę, która dała o sobie znać po wypiciu trzech butelek trunku.
Starałem się wejść po cichu, by nie obudzić bruneta, ale jak zwykle mi nie wyszło.
Kiedy byłem w korytarzu, próbowałem ustalić czy to ja się obracam, czy może ściany postanowiły zrobić mi psikusa obracając się wkoło?
Zrobiłem krok i zahaczając o buty tego bałaganiarza, wywinąłem orła.
Cholera! Moja biedna kość ogonowa. - powiedziałem w myślach, masując część ciała, która najbardziej ucierpiała podczas upadku.
A co jeśli jest złamana?
Ostrożnie dotknąłem, odrobinę, mocniej mój jędrny tyłek, by zbadać czy kość się rusza.
Jakbym umiał rozpoznać złamanie. Na pewno rozpoznał bym ten uraz, jeśli kość by sterczała z nogi.
- Ała! Ja pierdolę! - kiedy moje palce, jej, dotknęły te brzydkie słowo samo się wyrwało spomiędzy moich ust.
Na tyle głośno to zrobiłem, że chłopak obudził się zaalarmowany moimi krzykami i wybiegł z pokoju.
- Co jest?! Już nie... - nie dokończył, przewracając się o mnie T.O.P, który wybiegł z pokoju tak nagle, że nie zdążyłem go ostrzec by uważał.
- Choi chyba mam złamaną dupę. - poinformowałem leżąc na plecach.
- Idioto! Mało zębów nie wybiłem przez Ciebie! - odezwał się leżący na mnie kumpel.
On wrócił do swojego, przytulnego, ciepłego łóżeczka, a ja?
Ja nie byłem w stanie wstać o własnych siłach. Postanowiłem, że będę spać tam gdzie upadłem.
∆∆∆
"Pijany..."😏
Rano obudziłem się cały obolały. To była kara za moje wczorajsze lenistwo.
Udałem się do kuchni i włączyłem ekspres. To był czas na kawę, która miała postawić mnie na nogi.
W międzyczasie przejrzałem internet. Jak zwykle byliśmy numerem jeden internetowych artykułów.
Kwon Jiyong. Czy ma już problem?
Dlaczego Jiyong wciągnął w ten nałóg T.O.Pa?
Czy GD chce zniszczyć, swoją i przyjaciela, karierę?
Co na to fani GD i T.O.Pa?
Dziewczyna zostawiła GD przez jego uzależnienie od alkoholu.
Dlaczego Soo-ji nie zignoruje tego problemu?
Fani nadal kochają swojego Smoka, który stacza się coraz szybciej w dół.
Na początku kryłem się z tym, że lubię, odrobinę za bardzo, alkohol. Jednak z miłości do fanów postanowiłem być z nimi szczery.
Niektórzy mnie zlinczowali, ale większość fanów została.
Na koncertach naszego duetu, zawsze, są pełne sale.
Natomiast Soo-ji miała dość, takiego, życia ze mną.
Jestem pijany z miłości do Ciebie maleńka.
Dała mi ultimatum.
Ehh...kobiety.
Albo ona, albo alkohol.
Teraz już wiecie co wybrałem, skoro kolejny raz się upiłem.
Jestem pijany z powodu trunków, które w siebie wlałem.
Niestety życie ma to do siebie, że to co dobre w końcu się kończy. Wszystko było okej do pewnego momentu...
∆∆∆
"Efekt domina..."😢
Wystarczyły dwa dni, by wszystko się zepsuło. Miałem wrażenie, jakbym stał otoczony kostkami domina, które ktoś przez przypadek potrącił, tym samym powodując lawinę różnych zdarzeń.
- Przed państwem GD i T.O.P duet, który pokochały miliony. - zapowiadał mężczyzna nasz występ.
Po sali rozeszła się fala szeptów, wywołana stanem Seunghyuna, który był pod wpływem alkoholu.
Nie byłem w stanie go zatrzymać przed popełnieniem największego błędu w swoim życiu.
Kiedy ta góra mięśni na coś się uparła to nie chu chu nie odciągniesz go od tego. Tak było i tym razem.
Nie trzeba było długo czekać, by internet zaczął grzmieć od tej informacji.
W gazetach, zarówno w papierowych wydaniach jak i w internetowych, nagłówki były podobne.
Pijany T.O.P daje koncert!
Dlaczego Jiyong mu na to pozwolił?!
A może to spisek, by skompromitować ulubieńców Korei?!
To drugi, taki, skandal z udziałem sławnego duetu!
Niebezpieczny trójkąt miłosny: GD, T.O.P i...alkohol.
Fani rozczarowani!
Kolejni organizatorzy odwołują koncerty GD i T.O.Pa!
Czyżby to już był koniec?
Czy ich szczęśliwa gwiazda zgasła na zawsze?
∆∆∆
"Umowa..."😤
- Czyś Ty oszalał? - krzyczał nam do ucha nasz menadżer Lee Seunghyun - Jak mogłeś występować będąc pijany? A Ty - skierował swój palec na moją osobę - jak mogłeś mu na to pozwolić?!
Mężczyzna przyłożył dłonie do skroni, by je rozmasować.
- Boże co za idioci. Przez was znów dostałem migreny. Ehh... A mamusia mówiła: Zostań przedszkolanką. Dlaczego, ja, jej nie posłuchałem?
Siedzieliśmy w gabinecie, mieszczącym się w budynku wytwórni YG Entertaiment, naszego menadżera, który zabrał nas z tego koncertu, i zbieraliśmy baty za nasze wyczyny.
- Wy dwaj jesteście moimi diamencikami, moimi maszynkami do zarabiania pieniędzy i za nic w świecie nie mogę was stracić - mówił mając do twarzy przyklejony uśmiech, który wyglądał jak kopia uśmiechu Grincha, jakby nagle przeszła mu migrena. Widząc mój wzrok znów przybrał poważną minę - Chłopcy nie macie wyboru, obaj pójdziecie na odwyk. - oznajmił nie pytając nas o zgodę.
- Nie ma takiej opcji. - powiedziałem odważnie.
- Chyba się przesłyszałem. Ty nie rozumiesz powagi sytuacji. - wreszcie, blondyn, postanowił usiąść na fotelu, za biurkiem - Wiesz jaka jest opcja numer dwa? Taka, że nastąpi... koniec waszej kariery! - dla podkreślenia swych słów uderzył, prawą, otwartą dłonią w blat, orzechowego, biurka co wydało nieprzyjemny odgłos powodując u mnie wzdrygnięcie się.
Ała... Moja głowa...
- Nie jesteśmy uzależnieni żeby iść na odwyk. Możemy to przerwać w dowolnym momencie. - odezwał się, milczący do tej pory, Seunghyun akcentując swą wypowiedź atakiem czkawki.
- Tak? To w takim razie macie od teraz wytrzymać tydzień bez alkoholu. Jeśli przez tydzień będziecie trzeźwi to dam wam spokój z odwykiem. Zero wykładów i tak dalej. Co wy na to?
- Umowa stoi. - powiedzieliśmy, niemal, jednocześnie i jak najszybciej opuściliśmy gabinet tego tyrana.
Wtedy nie myślałem nad tym, że mogę nie podołać temu wyzwaniu, wręcz przeciwnie byłem w stu procentach pewny swej wygranej...
∆∆∆
"Trochę wódki daj mi luby, jeśli chcesz mej zguby..."😀
Dwa dni później...
- Seunghyuna! Seunghyuna! - wołałem leżąc na kanapie w salonie i oglądając jakiś, bezsensowny, program.
- Czego?! - odkrzyknął leżąc w swoim pokoju, do którego zostawił otwarte drzwi.
- Czy już minął tydzień?!
- Jah! Pytałeś o to samo piętnaście sekund temu!
- Ale ja już chyba dłużej nie wytrzymam!
- Zamknij się i daj mi spać!
Taa... Spanie.
Teraz mogliśmy się wyspać za wszystkie czasy, ponieważ odwołano nam znaczną większość koncertów.
Radziliśmy sobie z nową sytuacją zupełnie inaczej. T.O.P zaszył się w swoim pokoju i próbował przespać ten trudny czas.
A ja?
Ja oglądałem telewizję, choć moje myśli cały czas krzyczały by pójść do sklepu po jakikolwiek alkohol.
- Seunghyuna! Moje gardło zamienia się w Saharę!
Nie sądziłem, że tydzień może się tak ciągnąć, czułem się jakby czas stanął w miejscu, a lipcowy upał, panujący na zewnątrz, wcale nie pomagał mi w walce z problemem.
Usłyszałem kroki, które zdecydowanie sugerowały, że brunet wkurwił się. Ostrożnie zerkałem z kanapy, obserwując jak kieruje się do kuchni. Dzięki temu, że kuchnia była połączona z salonem mogłem go widzieć.
Po chwili stał przy mnie ze szklanką, do połowy, wypełnioną przezroczystym płynem.
Czyżby bogowie mnie wysłuchali i...
Tak szybko jak wziąłem łyk tego płynu, tak równie szybko wylądował on na twarzy oraz na, żółtej, koszulce T.O.Pa.
- Co to kurwa jest, ja się pytam?!
- Woda... Hyung. Sugerowałeś, że jesteś spragniony.
- No tak, ale...
- Nie ma żadnego ale.
Dwie godziny później...
Kiedy starszy, zaledwie o rok, chłopak spał Kwon Jiyong postanowił wymknąć się na chwilę z domu.
Poszedł do swojego ulubionego sklepu.
Przecież jeśli wypijemy po maleńkim łyczku to nic się nie stanie, a Lee o niczym się nie dowie. No chyba, że ten osioł się wygada.
Choi miał naprawdę mocny sen, ponieważ, na moje szczęście, nie obudził się...jeszcze.
30 minut później...
- O już wstałeś. To super. Chodź siadaj. - zapraszałem go do stołu na którym znajdowało się żarcie i...woda.
Bardzo specjalna woda.
A potem wszystko wymknęło się spod kontroli...
Napruty w trzy dupy Seunghyun zaprosił na Facebooku i Twitterze, a także Instagramie obcych ludzi na imprezę, która po niedługim czasie rozrosła się do jednej, wielkiej, balangi.
Alkohol łał się strumieniami, jednym słowem zabawa była przednia, a potem...
A potem urwał mi się film...
∆∆∆
"Niespodzianki..."
- Kwon! Wstawaj! - ktoś mną potrząsał, aby mnie obudzić, ale ja tak bardzo nie chciałem wstawać z kanapy.
- Odejdź.
- Hyung w moim pokoju jest... Koza! - brunet posyłał, dziwne, spojrzenia w stronę drzwi do pokoju, jakby się obawiał, że koza za chwilę, ciosem karate, rozwali tą drewnianą przeszkodę i przyjdzie go pożreć.
- Świetna próba, ale nie ze mną te numery. - odparłem przekręcając się na drugi bok.
Po chwili usłyszałem meczenie, które wyraźnie dochodziło z jego pokoju.
I...to nie wszystko.
Nie pamiętaliśmy co się wczoraj wydarzyło, ale kac męczennik oraz wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że miała miejsce niezła balanga.
Jednak to nie był koniec niespodzianek.
Wyszliśmy z mieszkania z zamiarem pojechania na zakupy, bo nasza lodówka świeciła pustkami, a nasze brzuchy domagały się czegoś do jedzenia.
Niestety auto Seunghyuna nie chciało odpalić.
- Czy to znaczy, że jesteśmy skazani na głodowanie? - zapytałem z przerażeniem, jednocześnie zamykając oczy.
- Sprawdzę pod maską co jest grane.
Wysiadł z auta i otworzył klapę...
...a po chwili usłyszałem trzaśnięcie, zamykanej klapy i jego głos - Dzwoń do menadżera i powiedz mu, że idziemy na odwyk.
- Co?! - wysiadłem by zobaczyć co go skłoniło do podjęcia tak drastycznej decyzji.
Po zajrzeniu pod maskę dodałem z kwaśną miną:
- Masz rację...
∆∆∆
"Doktorek od siedmiu boleści..."
45 minut później...
- Mądra decyzja...boys. Jestem z was naprawdę dumny. - pochwalił nas Lee - Za chwilę spotka się z wami doktor Kang.
Staliśmy na korytarzu w budynku, w którym ów lekarz miał swój gabinet. Obok nas otworzyły się drzwi, a z pomieszczenia wyszedł szatyn z grzywką opadającą mu na oczy.
Założę się o moją wypłatę, że niewiele widział przez nią.
- Witam panie Kwon i Choi. Zapraszam do środka.
Lee pożegnał się z nami, a my weszliśmy do środka.
- Jestem doktor Kang Daesung i będę waszym terapeutą od dziś. - zaczął przeglądać informacje na nasz temat, które podrzucił mu menadżer - Tak i wszystko jasne. No cóż jesteście alkoholikami. - oznajmił nam to takim tonem, jakby właśnie odkrył Amerykę.
- Czy jest dla nas jeszcze ratunek? - zapytałem z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że tak, jeśli poddacie się terapii. - dodał, a ja zamarłem.
Terapia?
- Na czym by ona polegała?
- Przede wszystkim pragnę podkreślić, że terapia jest mojego autorstwa. Wyjedziemy na kilka dni, tygodni, tyle ile będzie potrzebne i zamieszkamy w domu, znajdującym się w niewielkiej wiosce. Takie mini wakacje.
- Dla mnie brzmi bomba doktorku od siedmiu boleści. - powiedział uradowany T.O.P.
- A czy możemy zabrać ze sobą zwierzątko? - zapytałem myśląc o nowej przyjaciółce Seunghyuna, która nadal była u niego w pokoju.
- Jasne. A co macie? Pieska czy kotka?
- Kozę...
∆∆∆
"Terapia szokowa..."
Dwa dni później...
Wyjechaliśmy na wieś, niestety nazwy wam nie podam, ponieważ jej nie znam.
Doktor nam jej nie zdradził i jakby tego było mało to,
Kang przywiózł nas tutaj pod osłoną nocy z przepaskami na oczach i związanymi rękami, które były dodatkowym zabezpieczeniem.
Nie to nie jest żart. Tak ten cały cyrk określił.
Myślę, że on jest bardziej powalony od naszej trójki.
Ach zapomniałem wam wspomnieć, że razem z nami, w terapii będzie uczestniczyć Hyuna.
I nie to nie jest, żadna, gorąca pani tylko...
...Koza... nowa psiapsiółka Seunghyuna.😂😂😂
To był mój pomysł żeby z nami jechała.
No co?! Przecież nie mogliśmy zostawić, jej, samej.
Niestety właściciela Hyuny nie udało się znaleźć, ponieważ mieliśmy czarne dziury w swej pamięci.
A na Sherlocka Holmesa szkoda kasy.
Rano, naprawdę wcześnie rano, zaraz która to godzina?
- Ooo to już 10:00?! - wykrzyknął Jiyong mierzwiąc swe czerwone włosy.
Czerwonowłosy wstał z łóżka i...
- Zaraz zaraz, czy ja słyszę perkusję?
A może to w mojej głowie kac urządził sobie małe łubu-dubu?
Wyszedł przez drzwi na zewnątrz i zaniemówił z wrażenia.
Okazało się, że dom stał na tuż przy lesie. Chłopakowi bardzo się spodobał ten widok, który zapierał dech w piersiach.
Kiedy spojrzeniem swych ciemnych tęczówek podziwiał przyrodę, jego wzrok natknął się na Daesung, który grał na perkusji.
Nie dowierzając w to co widzi przetarł oczy, ale to nie pomogło. Perkusja nadal stała na podwórku, przed domem, pośród zielonej trawy, a doktorek energicznie na niej grał.
Szatyn tak się wczuł, że grał z zamkniętymi oczami, kiwając głową w dół i w górę, co powodowało podskakiwanie jego, zdecydowanie za długiej, grzywki.
Widać było, że jest w swoim żywiole i nie widzi nic poza instrumentem.
Cholera dobry jest. - pomyślałem, przyglądając się jego emocjonującej grze.
Tylko ten dziwny styl ubierania się.
Podczas naszego pierwszego spotkania miał na sobie bluzkę w odcieniu malinowym. Natomiast dzisiaj miał na sobie fioletową koszulę, a na nią zarzuconą marynarkę w tym samym kolorze, ale odrobinę ciemniejszym.
Hyuna spokojnie sobie spacerowała, od czasu do czasu, skubiąc trawę.
Naturalna kosiarka.
Widzicie?! Ja to jednak jestem genialny.
Jednak Kang naprawdę ma nierówno pod sufitem.
Na zielonej trawie stało dziesięć... łóżek.
Ustawione w trzech rzędach. W pierwszym stało ich pięć, a przy każdym z nich, po prawej stronie, stała szafka nocna, a na końcu rzędu stała szafa. Meble były w jednym odcieniu bieli, przez co nawet wydawały się pasować do tego miejsca.
Kolejny rząd liczył jedynie trzy meble, które nie miały obok szafek. W ostatnim stały dwa łóżka, również pozbawione ich towarzystwa.
Później będę zwiedzać.
Wszystko w sumie było okej dopóki nie poczułem pragnienia.
Udałem się do domu, aby poszukać jakiegoś alkoholu.
Po przetrząśnięciu wszystkich pomieszczeń, wraz z łazienką, dom wyglądał jakby tornado przez niego przeszło, a chłopak usiadł, załamany, na krześle.
O tej godzinie już siedziałem zwykle przy pustej flaszce...
Nienawidzę być trzeźwy!!!!!
Czerwonowłosy wściekły wybiega na zewnątrz, nadal będąc odzianym w swą śnieżnobiałą piżamę, która bardziej przypominała szpitalne wdzianko.
Zaczyna jak szalony biegać pomiędzy łóżkami, co jakiś czas wchodząc na jedno z nich i skacząc po nim, niszcząc tym samym starannie pościelone łóżko.
Wrzeszczy z całych sił, jakby chciał doszczętnie zedrzeć swoje struny głosowe:
- Błagam nie róbcie mi tego!!!! Ja nienawidzę być trzeźwy!!!
- Jiyong uspokój się. Już wszystko dobrze. - Kang przemawiał kojącym głosem do swojego pacjenta, który potrzebował alkoholu.
- JESTEM SPOKOJNY!!! DAWAJ FLASZKĘ!!!
- Dobrze, ale musisz pójść w pewne miejsce ze mną. - Wziął dłoń podopiecznego i zaprowadził go pod prysznic, który również stał na dworze.
Jednak po przekręceniu kurka, wcale, nie leciała woda.
- Co to jest? - zapytał G Dragon patrząc, jak otacza go, biały, dym wylatujący ze słuchawki prysznicowej.
- Czy wspominałem, że jestem również wynalazcą?
- Nie. - odezwał się Choi, który nagle go nich dołączył - Nie mów mi, że to Twoja robota.
- Zgadza się. Te cudeńka to ZADYMIACZE 3000. Zamiast wody, leci dym, jest to mieszanka, świeżo palonych, ziół uspokajających. - Chwalił się dumny Daesung.
- Cudeńka?
- Tak Choi. No widzisz tam na skraju lasu... - wskazał palcem kierunek - ...jest podobne urządzenie. Tylko, że tam jest pomieszczenie zbudowane z czterech, szklanych ścian. Tak więc osoba tam przebywająca wdycha ten cudowny zapach. Och smell...hmm...
- Czy ktoś tam jest? Czy mam halucynacje? - zapytał, całkiem, już spokojny Kwon, patrząc w tym samym kierunku co towarzysze.
- Ach tam jest Taeyang.
- TAEYANG?! - wykrzyknęli obaj - TEN TAEYANG?!
- No właściwie to Dong Youngbae. Natomiast Taeyang to jego pseudonim sceniczny, wiecie jeździł pod wpływem aż w końcu trafił na kontrolę. Stracił prawko, a wytwórnia wysłała go do mnie.
Kang nie mógł pojąć o co tyle krzyku, patrząc na biegnących mężczyzn w stronę drugiego urządzenia.
- Hey doctor, doctor. Here me say!!! - blondyn w dredach na głowie, które przypominały makaron, przyłożył ręce do szyby wołając - Doktorze czy jest jeszcze dla mnie ratunek?!
- Tak Taeyang. - odpowiedział doktor podchodząc do tej szklanej klatki.
- Nie wierzę, że to on - szeptał podekscytowany Smok - Hej Daesung ile on już tutaj jest?
- Trzy lata, dwa dni, dwadzieścia godzin, dwanaście minut i dwadzieścia pięć sekund. - odparł zerkając na swój zegarek - To naprawdę beznadziejny przypadek.
- Co?! Ja mam tu kwitnąć przez trzy lata?! - wykrzyknął przerażony T.O.P.
- Nie martw się hyung. Ja i Hyuna na pewno Cię nie zostawimy.
- Jiyong bo jak Cię...
- Ej ej panowie spokojnie.
∆∆∆
Czas wydawał się stać w miejscu dla naszych pacjentów, choć dni mijały w swoim normalnym tempie.
Terapia zamieniła się w obóz przetrwania. Okazało się bowiem, że łóżka stojące na zewnątrz miały swoje przeznaczenie. Każdej nocy panowie na nich spali i każdego dnia, na dziesięć minut, odwiedzali ZADYMIACZ 3000 w celu szybszego ozdrowienia.
Co kilka dni doktor, również, brał ich do gabinetu, który miał również urządzony w tym, uroczym, domku na wsi. Badał postępy w terapii oraz robił im testy. Tak również było tym razem.
- Choi co Ci przypomina ten kleks? - dopytywał szatyn pokazując mu białą kartkę z niebieską plamą, na jej środku.
- Łąkę pełną kwiatów pod maską mojego auta. - odpowiedział kierując swe wkurzone spojrzenie na przyjaciela.
A tak, bo widzicie okazało się, że te kwiatki to moja sprawka. Tak w każdym razie powiedział brunet twierdząc, że sobie cudownie przypomniał.
- Dobrze. Widzę postępy. Teraz Twoja kolej Jiyong.
- Ja natomiast widzę Hyunę. Naszą uroczą przyjaciółkę...
- A Ty Taeyang? Co widzisz?
- Fla...sz...ke?
- Odpowiadasz czy pytasz?
- A to już doktor może sobie sam wybrać...
Odkąd rozpoczęliśmy terapię świat bardzo się zmienił. Przynajmniej dla nas. Ludzie, którzy nas otaczali nie mogli zrozumieć nas, kiedy zamiast, wysokoprocentowych, napojów zamawialiśmy sok.
Było ciężko, czasami czułem się, jakby brakowało mi ręki lub nogi. Tak bardzo tęskniłem za butelką, że ze złości robiłem mały bałagan w gabinecie Daesunga. Wtedy dopiero do mnie dotarła powaga sytuacji oraz to jak butelka przejęła nade mną kontrolę. Byłem marionetką, w szponach nałogu, która na własne życzenie wyniszczała swój organizm.
Jednak dzięki wsparciu, niektórych osób, daliśmy radę w tej walce.
∆∆∆
Dzięki temu, że się nie poddaliśmy wygraliśmy tę, ciężką, wojnę.
Możemy teraz stanąć na scenie z, dumnie, uniesioną głową i bez wstydu spojrzeć naszym, wiernym, fanom w oczy.
Przeszłości nie zmienię, ale mogę stworzyć lepszą przyszłość.
Chociaż wspominając teraz tamte czasy to, terapia przyniosła nie tylko widoczne efekty, ale także sprawiła, że narodziła się pomiędzy nami nić przyjaźni.
Hyuna zyskała nowy dom i świetnie się bawiła ze swoim właścicielem. Tak, T.O.P ją przygarnął do siebie no i zamieszkał znów w swoim domu, gdzie koza miała własny pokój.
Choi nawet twierdzi, że podziela ona jego miłość do skandynawskich krzeseł.
Wątpię w to, ale niech będzie.
Natomiast Daesung nie był już dłużej samotnikiem, dołączył do naszego duetu i teraz gra niemal bez przerwy na perkusji. A ilość fanek, które chcą się z nim umówić, przyprawia go o zawrót głowy. Nawet nie odstrasza ich jego styl ubierania się.
Na każdy koncert, zawsze, sam dobiera, przez kilka godzin, odpowiednie części garderoby. Wtedy jest taki skupiony, jakby przeprowadzał skomplikowaną operację. Aaaa...i ściął tę grzywkę, która zasłaniała jego, brązowe, oczy.
T.O.P za to stał się wierny tylko jednej kobiecie (czytaj Hyunie, ciekawe na jak długo?😈). Mówił, że ona w tej chwili jest najważniejsza i dopóki nie znajdzie dla niej odpowiedniego partnera to, sam również pozostanie singlem do tego czasu.
A z nieba spadnie deszcz żelek. 😀
Jest jeszcze Taeyang, który ostatecznie odzyskał prawko. No i występuje razem z nami.
Pewnie teraz zastanawiacie się o co kaman. Już mówię...
Otóż po zakończeniu terapii postanowiliśmy założyć zespół.
To był mój pomysł!!!
T.O.P, Daesung, Taeyang, ja i...
Nie zgadniecie kto. No dobra już wam mówię bo widzę, że zżera was ciekawość.
Lee Seunghyun, nasz były menadżer, który od dawna marzył o tym by znaleźć się na naszym miejscu. Nawet pseudonim sceniczny mu wymyśliłem.
Seungri. Prawda, że ładnie?
Kiedy usłyszał pierwszy raz swój pseudonim to cieszył się jak małe dziecko. I pomyśleć, że mamusia chciała by pracował jako przedszkolanka.
Teraz zamiast duetu jest nas pięcioro i nazywamy się BigBang.
A ja? Ja odzyskałem Soo-ji, ale każdego dnia udowadniam jej, że naprawdę się zmieniłem i jestem nową, lepszą, wersją G Dragona...
Aaaa... zapomniałem o najważniejszym!
Nasz zespół nagrał utwór o naszym problemie.
Posłuchajcie może wam się spodoba, ale ostrzegam, że możecie się uzależnić od tej piosenki.
Narratorem byłem ja...Kwon Jiyong😀 (w każdym razie przez większość czasu byłem narratorem. Na bank T.O.P zzielenieje z zazdrości, jak się dowie, że Candance12 pozwoliła mi na to😜)
To pa✋
THE END
∆∆∆
Witam 😉✋
O to one shot mojego autorstwa.
Mam nadzieję, że się spodoba 😏
Może nie jest zajebisty, ale... Nie wszystkie one short muszą być WOW😉
Pisałam go dwa dni i wow... 4000 słów 😱
Jest to pierwszy one shot opublikowany przeze mnie.
Jest to drugi one shot, jeśli chodzi o pisanie (ten pierwszy niedługo opublikuję 😉)
Jest to trzeci one shot, jeśli chodzi o pomysł (drugi pomysł na one shota czeka w mojej głowie, aż go przeleję na watt😏)
Tak wiem, to jest skomplikowane😅
Okładkę wykonałam sama jak coś 😀
Życzę miłego czytania 😊
P.S. Tylko mnie nie bijcie za tę historię no, po prostu, musiałam to napisać bo tłukło mi się w głowie 😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top