9


Z: -to idziemy? Jestem już trochę zmęczony. -złapałem lewą ręką twoją lewą i złączyłem palce

H: -Możemy- Spojrzałem na nasze złączone dłonie i Uśmiechnąłem się do siebie- Mój pokój jest na piętrze - wstałem i pociągnąłem go za sobą

Z: Ruszyłem za nim. -nie będzie ci przeszkadzało, że będę spał w samych bokserkach?

H: -Nie, to okej, ale jeżeli chcesz jakieś spodnie czy coś to mogę ci poszukać- weszliśmy do mojego pokoju

Z: -zazwyczaj śpię w bokserkach. A ty?

H: Czasami nawet bez, ale nie powiem tego- Ja też zazwyczaj w bokserkach- westchnąłem puściłem jego dłoń i ściągnąłem koszulkę. Uspokój się Harry nic się nie dzieje. Oddychaj

Z: Odwróciłem się i rozebrałem. Wszedłem pod kołdrę. Położyłam się blisko Harryego.

H: Nieśmiało przytuliłem się do niego - dobranoc...?

Z: -mogę Cię o coś zapytać? -pocałowałem go w czuprynę. To nadal takie nie realne. Mam nadzieję że to nie sen

H: -Mhm- wymamrotałem sennie. Ciepło jego ciała tak blisko mojego mnie usypiał

Z: -mam tak wiele pytań, ale jedno mnie ciekawi najbardziej... często się zabawiasz? Znaczy bo masz lubrykant i zastanawiam się po co skoro nie uprawiałeś seksu. Jestem ciekawy czy często robisz to co my dzisiaj tylko sam?

H: Zrobiłem się czerwony aż po czubki uszu-Cz-czasami?- każdy ma jakieś potrzeby tak? Ale czemu on mnie pyta o takie rzeczy

Z: -już się bałem, że okłamałeś mnie i to robiłeś.

H: -Ja... nie miałbym po co cię okłamywać- wciąż ukrywałem swoją twarz- Możemy już o tym nie mówić?

Z: -przepraszam kochanie. Śpij dobrze. -pocałowałem go w policzek. Słodki.

H: Przymknąłem oczy i już po chwili zasnąłem, bezpieczny w silnych ramionach mojego chłopaka. Jak to cudownie brzmi.

Z: Rano obudziłem się pierwszy. Nawet nieco przed budzikiem. Wziąłem telefon i wyłączyłem go. Poszedłem wziąć prysznic. Odszukałem jakiś ręcznik. Obudzę Harryego, zrobię śniadanie, pojedziemy do mnie, tam dokończę toaletę. Gdy się umyłem poszedłem obudzić Hazze.

H: Smacznie spałem dopóki Zayn mnie nie obudził-Hej- Uśmiechnąłem się do niego zaspany

Z: -zrobię śniadanie a ty idź się wykąpać. Ja się obsłużyłem jeśli nie masz nic przeciwko

H: -Mhm, już idę- usiadłem i przetarłem Oczy - Rozgość się

Z: -już to zrobiłem kochanie. -zszedłem do kuchni. Przygotowałem mam śniadanie i kanapki do szkoły

H: Ogarnąłem się trochę, zrobiłem coś z włosami i już byłem gotów. Chwyciłem za plecak i zbiegłem na dół, do kuchni.

Z: Spojrzałem ma niego i mruknąłem -mówiłem coś o takich spodniach. W każdym razie gdy wyjdziemy stąd podjedziemy do mnie na chwilę. Muszę się przebrać. Możemy zabrać Lou by nie było jakiś podejrzeń

H: -Jasne, dam mu znać- usiadłem przy stole i wziąłem sobie trochę jajecznicy, którą Zayn zrobił.

Z: -Zaparkowałem niedaleko niego. Znaczy za tym zakrętem pomiędzy jego a twoim domem.

H: -Okej- wyciągnąłem telefon i wysłałem Lou SMSa ,,załatwiłem nam podwózkę. Nawet sobie nie wyobrażasz co się stało wczoraj"

Z: -kiedy będzie gotowy? Chciałbym już się przebrać i umyć zęby. Nie mogę nawet cię pocałować -jęczę

H: -Za chwilę, a my możemy się zbierać- wstałem od stołu i odłożyłem swój talerz do zlewu

Z: -masz wszystko? Książki i te sprawy? Śniadanie spakowałeś?

H: -Tak mamo- przewróciłem oczami- Nie mam 7 lat tylko 17

Z: -ja mam 27. Nie przeszkadza ci to?- mam nadzieję, że nie. Teraz nie zniósłbym tego

H: -Mam wrażenie, że już kiedyś o tym rozmawialiśmy- zaśmiałem się i schyliłem, żeby założyć buty- Twój wiek jest w porządku, to tylko... 10 lat? Nie brzmi to dobrze, ale jest w porządku

Z: - cieszę się. Kiedy przewróciłem cię w parku od razu mi się spodobałeś. Tandetnie to brzmi, ale taka jest prawda. -założyłem swoje buty i kurtkę. -możemy iść?

H: Przełożyłem bluzę przez głowę- Idziemy- przytaknąłem- I cóż nie mogę powiedzieć tego samego, bo wtedy się na tym nie skupiłem, ale gdy zobaczyłem cię w szkole to poza tym jaki to wstyd, myślałem o tym jaki jesteś przystojny i jak bardzo poza zasięgiem- wyszliśmy, ja zamknąłem za nami drzwi i ruszyliśmy do samochodu nauczyciela. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do przyjaciela- Mówiłem, że nie myślałem o tym, że jesteście podobni. I to nie mój idol- zdążyłem powiedzieć zanim Tommo odebrał- Lou? Gotowy? Tak, tak, czekamy przed domem. Wyjdź i sam zobacz, ale zapewniam cię, że będziesz zaskoczony- przewróciłem oczami- Wyjaśnię ci wszystko przecież. Tak, tak obiecuję, możemy się nawet zerwać z plastyki To idziesz?- westchnąłem ciężko- Ta, do zobaczenia za chwilę- rozłączyłem się

Z: -słyszałem. Nie możesz zerwać się z plastyki! Nie zapominaj, że jestem nauczycielem.

H: -To tylko plastyka. I tak nie będę malarzem, nic się nie stanie jak raz sobie odpuszczę- wzruszyłem ramionami- A poza tym...- zaczerwieniłem się trochę- nie pocałowałeś mnie dzisiaj ani razu

Z: -muszę umyć zęby. Zrobię to jak będziemy u mnie. -zobaczyłem wychodzącego Tomlinsona. -może nie wspominaj mu o wszystkim? Nadal mi głupio, że tak to wyszło.

H: Naburmuszyłem się trochę. Później czyli wcale, bo przecież nie zrobi tego przy Lou-I tak będę musiał mu o tym powiedzieć, to mój najlepszy przyjaciel. I czego ty się w ogóle wstydzisz?- przerwałem, bo Louis wszedł do samochodu- Dzień dobry Lewis-zaśmiałem się, a on szturchnął mnie w żebra i wymamrotał coś w stylu ,,dla kogo dobry dla tego dobry''. Wyglądał na zaspanego, może to przez to.

Z: Może mojej głupoty? I tego, że go wystraszyłem? I może też trochę tego, że jestem zauroczony w chłopaku o 10lat młodszym, którego uczę. Ruszyłem i zatrzymałem się pod swoim domem. -wchodzicie?-wolałbym by nikt nie widział ich w moim aucie

H: -Możemy- wzruszyłem ramionami, a Louis mi przytaknął. Prawdopodobnie zgodziłby się teraz na wszystko, bo nie może myśleć o niczym innym niż kontunuowanie snu.

Z: Dziwne jest siedzieć z cichym Louisem. Naprawdę. Wysiadłem i otworzyłem dom.- czujcie się jak u siebie. -wszedłem po schodach do swojego pokoju. Przestałem się i udałem do łazienki. Gdy umyłem zęby i poperfumowałem się wróciłem na dół. -Harry mógłbyś iść ze mną na chwilę?

H: -Jasne, panie Malik- Dopóki Lou nic nie wiem to dla mnie nie żaden Zayn i tego należy się trzymać. Ciekawe tylko o co mu chodzi?

Z: Zaciągnąłem go do łazienki na dole. Od razu go pocałowałem. Marzyłem o tym od rana. -nie wiedziałem czy mogę przy Lou. -szepnąłem

H: -To w porządku- odpowiedziałem również szeptem i znowu zbliżyłem do siebie nasze usta. Chciałem to zrobić od kiedy się obudziłem, ale nie wiedziałem, czy on też tego chce

Z: Szybko pozbyłem się dzielącej nas przestrzeni i pocałowałem go ponownie.

H: Po jeszcze kilku pocałunkach w końcu się od siebie oderwaliśmy- Chyba musimy już iść- zauważyłem niechętnie

Z: -musimy. Ale.. Muszę trzymać ręce przy sobie gdy Lou jest z nami?- w końcu to jego przyjaciel

H: -Wyjaśnię mu to dzisiaj- na plastyce oczywiście- Do tego czasy wolałbym, żebyś się powstrzymywał, okej?

Z: Jęknąłem. - ok. Tylko nie mów o mojej akcji z wystraszeniem cię ok? Po prostu przyszedłem ok? A teraz wynocha z mojej łazienki Styles

H: Zaśmiałem się - Oczywiście panie Malik- opuściłem pomieszczenie i wróciłem do Louisa, który wciąż średnio kontaktował

Z: -zbieraj się Tomlinson. Jedziemy. - zabrałem teczkę i wyszedłem z domu. Po chwili byliśmy na miejscu. -proszę idźcie na ta plastykę. Bo zostaniecie ukarani

H: Przewróciłem oczami - Tak panie Malik- No ja jakoś nie zamierzam. Rozeszliśmy się, ja z Lou w jedna stronę, pan Malik w drugą- Wspominałem już, że zrywamy się z plastyki?- spytałem przyjaciela

Z: Udałem się do pokoju by zrobić sobie kawę. Miałem 10 minut do lekcji. Gdy miałem już ją przygotowaną udałem się na pierwszą lekcję

H: Na pierwszych dwóch lekcjach stawiliśmy się punktualnie, na trzeciej zwialiśmy do pobliskiej kawiarni. Opowiedziałem Lou wszystko, nawet to czego Zayn kazał mi nie mówić. Louis to mój najlepszy przyjaciel, zasługuje na prawdę. Całą prawdę

Z: Chciałem już do domu. Na szczęście miałem tylko 4lekcje dzisiejszego dnia. Postanowiłem zrobić obiad i zaprosić Harryego. "Tęsknię. Przyjdziesz do mnie po szkole?"

H: ,,Chętnie, mam dzisiaj 6 lekcji" jeszcze dwie lekcje to przetrwania. Uh. I tyle pracy domowej. Mam nadzieje, że wyrobie się ze wszystkim

Z: O kurwa. Muszę się zabierać za robotę. Co by tu? Może kurczak i ryż? Tak postawię na to. Zabrałem się za robotę

H: Po szkole pożegnałem się z Lou (i jego dziwnymi i zboczonymi komentarzami, naprawdę nie wiem skąd on bierze takie teksty) i spacerkiem ruszyłem do domu Zayna, mojego chłopaka. Chłopaka. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Z: Ledwo zdążyłem wszystko przygotować a usłyszałem dzwonek do drzwi. -hej-wpuściłem go do środka. - zrobiłem... obiad?

H: -To miłe z twojej strony. Zwłaszcza, że nie jadłem lunchu- pocałowałem go w policzek i zdjąłem z siebie buty oraz płaszcz

Z: Poprowadziłem go do kuchni- chciałem. Jak rozmowa z Lou?

H: -Bardzo dobrze, będzie mógł się ze mnie wyśmiewać prawdopodobnie do końca stulecia- pokręciłem głową z rozbawieniem- Ale on taki już jest. Więc gdzie jest kuchnia? Umieram z głodu

Z: Wywróciłem oczami. Odsunąłem krzesło by mógł usiąść- mam nadzieję, że na lekcji będzie spokojny. Sprawdzałem w dzienniku i zainteresowała mnie wasza nie obecność na plastyce.

H: -Nic wielkiego, chciałem z nim porozmawiać na spokojnie- machnąłem ręką i usiadłem. Gentleman- Co jemy?

Z: -kurczak z ryżem. Mam nadzieję, że lubisz.-podałem danie i usiadłem na przeciwko- jest trochę pikantne

H: -Zobaczymy jak gotujesz- zabrałem się za jedzenie. Już po pierwszym kęsie mogłem go pochwalić- Mmm... rzeczywiście pikantne. Ale bardzo dobre- cieszę się, że nie zrzędził o tej plastyce


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top