[Tom 1] #1#
Obserwował płynące po niebie płatki kwiatu wiśni, które wirowały, tańczyły wokół jakby próbowały poprawić jego zły humor. Jednak chłodne niczym lód oczy pozostawały niewzruszone. Nie liczył się dla niego czas, był tylko iluzją bez znaczenia i wyrazu. Jego drużyna znów miała jakąś mało znaczącą misję, ale nic interesującego dla niego. Od dawna nie było nic ciekawego, co mógłby zrobić. Żadnych misji godnych uwagi, żadnych zadań specjalnych dla niego, żadnych przesłuchań. Kompletnie nic, a minęło już sporo czasu od ostatniego takiego dnia spokoju, gdy mógł poleżeć i skupić się na trenowaniu nowych technik czy pieczęci.
Przesunął powoli wzrok na nieproszonego gościa, racząc go chłodno, ale mężczyzna nie wydawał się urażony ani speszony. Chłopak zwrócił ponownie spojrzenie na wioskę.
- Nie było cię znów na misji.
- Malowanie płotu to nie misja a kpina i póki nie znajdzie się normalna, to nie spodziewaj się, że zobaczycie mnie, gdziekolwiek indziej niż na polu treningowy. - Odparł. - Nudzą mnie wasze zabawy w shinobi.
- Jesteście nową drużyną, świeżo po akademii, to oczywiste, że dostaniecie tylko misje rangi D.
Mężczyzna westchnął ciężko, widząc, że cokolwiek nie powie, chłopak i tak to zignoruje. Chciał poważnej misji, wyzwania, którego nie dostawał od długiego czasu i podejrzewał, że wkrótce sam zacznie takowego szukać, a to mogło się bardzo źle skończyć dla wioski i jej mieszkańców.
- Porozmawiam z Hokage w tej sprawie. - Potarł kark. Spiął się nieznacznie, gdy chłopak wbił w niego wzrok. - Nie patrz tak, Naruto, wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko.
- Ze strachu o własne życie czy mieszkańców wioski? - Chłopak zwęził nieznacznie oczy. - Nikt nie robi czegoś bezwarunkowo dla demona.
- No widzisz, a ja robię. - Zaśmiał się lekko. - I skończ z tym demonem.
- Bzdura... - Prychnął.
- Możliwe, ale dla ciebie jednak to dość ważne, więc...
- Rób co chcesz Umino, ale nie spodziewaj się ode mnie żadnej wdzięczności ani przysługi. - Warknął. - Nie wiem, po co tak się przyczepiłeś do mnie, ale to nic ci nie da.
Iruka westchnął z rezygnacją. Czasami miał wrażenie, że jakakolwiek rozmowa skłania się ku próbie zniszczenia tego dzieciaka i żadne argumenty nie chciały się przebić przez gruby mur, jakim ochronił się wiele lat temu Naruto. Obok nich pojawił się ANBU w masce jastrzębia.
- Uzumaki-san, jesteś wzywany do Wieży. Masz zadanie.
I tak jak szybko się zjawił, tak szybko zniknął.
- Nareszcie! - Naruto natychmiast wstał na równe nogi. - Miło się gadało, Umino, ale na mnie już pora. Pa!
Chłopak wykonał znak i zniknął w pomarańczowym błyśnięciu. Iruka potarł kark z wyraźnie skwaszoną miną.
- Jak tu do ciebie dotrzeć, Naruto...
Naruto zaś z wyraźnym błyskiem w oczach wszedł do grafitowej Wieży, w której byli przesłuchiwani lub przetrzymywani więźniowie przed osądem. Było to również jego ulubione miejsce. Sala przesłuchań i właśnie w jej kierunku szedł, a wargi wykrzywiły się w uśmiechu pełnym satysfakcji. Jeżeli wzywali go do Wieży, to oznaczało, że wreszcie może się trochę wyżyć i potrzebują akurat jego specjalnych umiejętności do zdobywania informacji. Bycie naturalnym sensorem, to naprawdę przydatna rzecz przy przesłuchaniu, a zwłaszcza takim, które serwował często Naruto swoim ofiarom.
Hokage i Kakashi może skąpili dla niego poważnych misji, ale zawsze mógł liczyć na to, że Ibiki czy Anko coś mu znajdą, żeby się zbytnio nie nudził. Oni jako jedyni nie widzieli powodu, żeby dać upust jego energii w inny sposób niż tylko trening i to sobie w nich cenił. Wiedzieli czego chłopak potrzebował i nie wzbraniali, a nawet pomagali. I jak lubił Ibiki'ego, tak Anko wzbudzała w nim nieco oporu do zaufania i lekki strach, który skrzętnie starał się ukryć. Wszystko dlatego, że kiedy miał sześć lat, miała go pilnować, a zostawiła samego w Lesie Śmierci na dziesięć godzin, gdzie najadł się strachu za wszystkie czasy. Jego matka wówczas bardzo długo krzyczała na Anko, a ta przepraszała raz za razem.
Teraz zaś chodził normalnie do ów lasu na małe przechadzki i rozumiał, czemu Mitarashi lubiła to miejsce. Było spokojne, miało sporo zakamarków i można tam zrobić zarówno interesujący trening z dużymi zwierzętami, jak i spokojny piknik. Oczywiście unikał kobiety jak ognia i jeżeli nie musiał, to starał się z nią nie widywać, bo zawsze chciała z nim sparing, spacer po Lesie Śmierci lub dowalić jakiś morderczy trening, z którego najpewniej wyzionąłby ducha w niespełna kwadrans.
Zapukał dwukrotnie w czarne drzwi bez klamki, a te po chwili ustąpiły, pokazując wielkiego jak niedźwiedź mężczyznę z bliznami na twarzy, opaska ninja założona jak chusta na głowie nachodziła odrobinę na oczy. Jego twarz natychmiast wykrzywiła się w uśmiechu satysfakcji, gdy tylko zobaczył nastolatka.
- Dobrze, że jesteś tak szybko. - Przepuścił chłopaka w drzwiach. - Mamy tu specjalny przypadek, który należy potraktować powoli i subtelnie. - Odchrząknął. - Moje metody wyciągania informacji są zbyt brutalne, a nasz gość ma przeżyć.
- Przeżyć? - Uniósł brew w górę. - Czyli mówisz, że subtelna dziecięca perswazja jest potrzebna? - Zaśmiał się lekko.
Dotarli na środek sali, gdzie stało pojedyncze krzesło, na którym był związany mężczyzna. Nie miał żadnej opaski ninja, ale można by uznać, że zdjął ją specjalnie dla niepoznaki lub po prostu był misin-nin z jakiejś wioski i planował sprzedać zebrane informacji z Konohy dalej.
- Ach, to tego pana mam przesłuchać?
Ibiki spojrzał na niego uważnie, a nastolatek przekrzywił głowę w bok, robiąc zaciekawioną minę. Wyglądał wówczas jak nieporadne, urocze dziecko, które nie zna świata i nie wie, co może go spotkać. To było atutem, bo mimo niewinnego wyglądu, był bardzo brutalny w swojej subtelności zabawy w pytania i odpowiedzi. On wręcz bawił się swoimi ofiarami tak, że sami błagali o śmierć. Ibiki zaś miał brutalne metody, gdy wiedział, że może sobie na to pozwolić. Ich metody przesłuchań były różne, ale obie równie skuteczne.
- Rób, co uważasz, ale ma być żywy. - Zaznaczył ostatnie słowo, idąc w kierunku wyjścia. - Masz pięć minut.
- Sądzisz, że tyle wystarczy?
- Nie sądzę, ale dajmy mu szansę.
- Mogę z nim zagrać w moją grę? - Naruto uśmiechnął się uroczo.
- Możesz. - Ibiki uśmiechnął się znikomo i zamknął drzwi.
Mężczyzna na krześle zaśmiał się szyderczo, a gdy wreszcie się uspokoił, spojrzał kpiąco na chłopaka.
- To, co? Zrobisz mi herbatki?
- Nie, mam lepszy pomysł. - Naruto na niego spojrzał. - Zagramy w grę, dobrze?
- Grę?
- Grę w dziesięć pytań i jedna dobra odpowiedź. - Wyciągnął palec wskazujący w górę, a drugą dłoń podparł o biodro. - Ostrzegam, nikt nie wytrwał nawet do pięciu, więc wolę uprzedzić. Jestem wymagającym graczem.
- Niech będzie, zagrajmy.
Blondyn uśmiechnął się promiennie, a mężczyzna parsknął. Może i miał wygląd anioła, ale duszę diabła i to było pierwsze, co nie powinno się nigdy ignorować. Niezależnie od wyglądu, każdy może być twoim wrogiem. Podszedł do mężczyzny i zaczął kolejno wskazywać na jego palce dłoni.
- Entliczek, pentliczek - Zanucił wesoło i chwycił za środkowy palec mężczyzny i wygiął go gwałtownie na zewnątrz. - złamany paliczek~!
Po pomieszczeniu rozniósł się przeraźliwy wrzask. Mężczyzna z szeroko otwartymi oczami patrzył na swój środkowy palec prawej ręki, który był wygięty nienaturalnie w górę. Co do cholery?!
- Powie mi pan, co chce usłyszeć?
Spojrzał na dzieciaka. Wyglądał jak niewinne małe dziecko, pytające o kilka yenów na cukierki. Zagryzł wściekle zęby.
- Hmm, nie? - Westchnął przeciągle i znów uśmiechnął się uroczo. - No to gramy dalej, haha~! Entliczek, pentliczek - Chwycił za wskazujący palec i wyłamał go gwałtownie. - złamany paliczek~!
Mężczyzna zdusił w sobie wrzask, bo był przygotowany na ból, a nie tak jak kilka chwil wcześniej.
- I jak?
Pokręcił przecząco głową, bo nie ufał własnemu głosowi. Naruto cmoknął z dezaprobatą.
- Entliczek, pentliczek...
Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy, a z oczu mężczyzny pociekły łzy, ale twardo pokręcił głową na pytanie. Miał już złamane cztery palce, a ból był nie do opisania, ale nie miał zamiaru się tak łatwo poddać byle gnojkowi.
- Prawie pobił pan rekord. - Mruknął. - W co możemy jeszcze zagrać...
Naruto chwycił dłonią brodę w pozie zamyślenia. Mruknął przeciągle i zaraz na jego wargi wpłynął szeroki uśmiech, a oczy zalśniły na sekundę czerwienią.
- Już wiem! - Zawołał wesoło. - Ostatnio wymyśliłem nową grę, ale nie miałem szansy jej przetestować, a to idealna okazja, co nie?
Jeniec spojrzał na niego z niemym pytaniem. Jak na razie wcale nie podobały się jemu te zabawy nastolatka, więc co tym razem wymyślił? Chłopak nachylił się z uśmiechem aniołka i zaczął nucić.
- Ene due rabe, złapał lis żabę~! - Mężczyzna z przerażeniem obserwował palec młodzieńca, który kolejno wskazywał jego palce. - Żabcia smętnie kumkała, ale palca nie uratowała~!
To była sekunda, gdy krew trysnęła, a palec mężczyzny został błyskawicznie odcięty i wylądował na wyciągniętej dłoni Naruto. Wrzasnął przeraźliwy, pochylając się do przodu. Oddychał urwanie, a z szeroko otwartych oczu płynęły łzy, mieszające się z krwią.
- Hah, to bardziej zabawne na żywo niż sądziłem! - Naruto przyznał z uśmiechem, stukając swój policzek odciętym palcem. - Możemy to w sumie powtórzyć! Na pewno nie jesteś chętny do odpowiedzi, więc po co przedłużać? - Zaśmiał się ciepło.
- Nie... b-błag-gam... po-powiem... wsz... wszystko powiem... tylko nie...
- Zero zabawy, co za porażka. - Cmoknął.
- Wystarczy. - Ibiki niczym zjawa pojawił się obok. - Teraz ja go przejmę.
Naruto ściągnął brwi z wyraźnym zawodem. Zabawa dopiero się zaczynała, a doszli znów tylko do pięciu i praktycznie uzyskał to, co chciał. Cóż, może kiedyś uda się dobić do sześciu, kto wie?
- No, trudno! - Wzruszył ramionami i odrzucił palec za siebie, po czym ruszył do wyjścia. - Jakby była jeszcze jakaś robota, to jestem chętny! - Zawołał jeszcze i zniknął im z oczu. - Myślisz, że jakbym tylko wyłamywał mu palce, to dobiłbym do dyszki nim zacząłby śpiewać jak skowronek?
- Znając ciebie, to i tak byś nie przestał. - Odparł mocny głos z wyraźnym rozbawieniem. - Ale przyznaje, nowa wyliczanka jest interesująca.
- Co nie?
Wyszczerzył się, wychodząc przed budynek. Spojrzał na siebie i lekko się skrzywił. Jego ulubiony pomarańczowo niebieski dres treningowy był obryzgany krwią, a to oznaczało jedno. No dobra, może dwie rzeczy.
Prysznic i pranie.
Wyciągnął ręce w górę i przeciągnął się mocno, aż coś chrupnęło przyjemnie w kręgach. Wbił dłonie w kieszenie i ruszył raźno do swojego mieszkania. Oczywiście był ciekawy, jakie misje dostała reszta jego drużyny, ale podejrzewał, że najpewniej malowanie płotu, bo jakiś gnojek w długim szaliku ostatnio malował wszystko w koślawe, pstrokate kolory. O dziwo, nikt nic nie mówił do tego dzieciaka, żeby przestał, a potem to wszystko zamalowywać musiała najniższa ranga ninja, genin.
Naruto takie przyziemne zabawy nie interesowały. Wolał mocne wrażenia, wyzwanie, którego obecnie nie było od prawie dwóch tygodni, o ile nie liczyć misji z eskortą jakiegoś kupca do Kraju Herbaty. Wówczas mógł wymordować bezkarnie kilku złodziejaszków i trochę się rozruszać, ale ostatnimi dniami dostawali tylko najniższej puli zadania. Malowanie płotu, niańczenie dzieci, szukanie kota, pranie, koszenie trawnika... Jeżeli Sasuke i Sakura się na to godzili, to ich wybór. On nie miał zamiaru tego robić i dobitnie dał to do zrozumienia wszystkim.
Uśmiechnął się mimowolnie, gdy jakaś kobieta ze zduszonym wrzaskiem uciekła, jak tylko go zobaczyła. Obryzgany krwią musiał wyglądać naprawdę groźnie. Czasy, gdy to ludzie go atakowali, a on uciekał z podkulonym ogonem, minęły dawno i role się odwróciły. Nie musiał ich atakować, wystarczyło spojrzenie i czmychali jak wystraszone sarenki.
- Dzisiejszy dzień jednak uznaje za udany! - Zawołał z uśmiechem, zakładając ręce na kark. - Ciekawe, co będzie jutro...
★♡★♡★♡★♡★
Data publikacji: 11 Stycznia 2019
Data korekty: 07 Marca 2023
Ilość słów przed korektą: 1 315 (Wykorzystane tylko 281)
Ilość słów obecnie: 1 798
Kilka słów od Autorki:
Jest to częściowo całkiem nowy rozdział, a częściowo stary. Głównie początek niemal zostawiłam oryginalny, a tylko dodałam pojawienie się ANBU do sprowadzenie Naruto dla misji. Uznałam, że oryginalnie zbyt mało pokazałam Naruto z tej jego psychopatycznej, skrzywionej strony, więc postanowiłam to nieco podkręcić i stąd nie wiem, czy nie będzie potrzeba zmienić w dopiskach kategorii na "dla dorosłych", bo jednak się krew poleje sporo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top