#1 cinamon dolce latte
Autumn nie potrafiła przyznać (nawet sama przed sobą) ale miły gest ze strony pracownika Starbucksa sprawił, że jej lodowe serce chociaż na chwilę rozpuściło swą otoczkę. I oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie wcisnęła się w czerwony płaszczyk, nie owinęła się szczelnie szalikiem i nie wyszła na spotkanie londyńskiej zamieci tylko po to, żeby dostać się do kawiarenki. Po drodze mijała tłumy ludzi ogarniętych zakupowym szaleństwem, zapatrzonych w upstrzone wystawy sklepowe. Sama uznawała to za kompletną bzdurę i stratę pieniędzy, którą można było przeznaczyć na chociażby schroniska dla zwierząt. Jako wolontariuszka była wrażliwa na ich krzywdę bardziej niż inni i o tyle bardziej denerwowało ją zamieszanie powiązane ze świętami. Wbrew protestom rodziców miała zamiar spędzić je w schronisku z pozbawionymi dachu nad głową psiakami. Bywali lepszymi towarzyszami aniżeli ludzie.
Zignorowawszy kolejną osobę zapraszającą na promocje w sklepie z upominkami, minęła zakręt i widząc zielony szyld przyśpieszyła kroku. Serce zaczęło szybciej bić, a na policzkach wykwitł dorodny rumieniec – nie była pewna, czy spowodowany zimnem, szczypiącym w policzki, podekscytowaniem na zobaczenie blondyna, czy może z innego powodu.
Nie byłaby sobą, gdyby wchodząc do kawiarenki nieomal nie wyrżnęła pięknego orła w progu, ponownie zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w ciepłym pomieszczeniu. Cicho westchnąwszy sprawdziła, czy aby na pewno jest w jednym kawałku i już zgrabnym krokiem podeszła do kasy. Tam spotkało ją niemałe rozczarowanie.
- Co podać? – Przy kasie stał wysoki brunet, mierzący ją wzrokiem od stóp do czubka głowy. Nie żeby czuła się nieswojo pod naporem jego czekoladowego spojrzenia. Ale czuła.
- Cynamonowe latte – odparła zrezygnowana, próbując odszukać wzrokiem uroczego blondynka. Nic z tego.
- Imię?
- Autumn.
- Cześć, jesienna dziewczyno! – usłyszała tuż nad swoim uchem, o mało nie dostając zawału.
Odwróciła się napotykając spojrzenie błękitnych tęczówek, w których tańczyły wesołe ogniki złota.
- Witaj, chłopcze od kawy – wyświergotała, uświadamiając sobie, że wciąż nie znała jego imienia.
- Wybaczcie, że przerwę wam przemiłą pogawędkę ale kolejka nagli – przerwał brunet, pukając w kubek.
szybko się zreflektowała i już po niedługiej chwili mogła cieszyć się smakiem gorącego napoju, który był dla jej kubków smakowych niczym ambrozja. Oczywiście siedząc w rogu kawiarenki, obserwowała krzątających się za ladą pracowników obsługi – uważała to za całkiem fascynujące jak szybko uwijali się z klientami, chociaż nie brakowało pokrzykiwania na siebie nawzajem. Widocznie taki tłum ludzi nie bywał tutaj codziennością. Jej uwagę przykuwał blondyn, który z niezwykłą zręcznością żonglował szklankami, co jakiś czas głośno wymieniając zdanie z przyjacielem. Był dobry w tym, co robił. Naprawdę dobry.
Była tak zaaferowana widokiem, że nawet nie zauważyła, kiedy blondyn zniknął z jej pola widzenia. W kawiarence rozległa się spokojna melodia, którą kojarzyła, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Oddając się rozmyślaniom, nie zauważyła, kiedy do jej stolika dosiadł się Irlandczyk z promiennym uśmiechem na ustach i dwoma kubkami kawy.
- Pomyślałem sobie, że tak będzie przyjemniej... - stwierdził, drapiąc się po karku. Dziewczyna przytaknęła i posłała mu ciepły uśmiech.
Dobrze, że jako pracownik dostawał dziesięć darmowych kaw w miesiącu.
- Najpierw poprosiłabym o twoje imię, a później coś się wymyśli.
a.n/ cieszę się, że tak pozytywnie odebraliście tą historię. przypominam także o drugiej historii świątecznej, którą tworzę (znajdziecie ją w linku zewnętrznym). życzę wam miłego dnia :') x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top