Rozdział 6
Tak wiem...wiem.... Poprzedni rozdział to jedna wielka masakra...Wybaczcie ;_; Ale postanawiam poprawęi daje wam już dzisiaj nowy rozdział. ( Lepszy ) <-- serio, mówię wam :D I dodatkowo na końcu czeka na was niespodzianka :P
Rozdział +18 !!
Szedłem dość niepewnym krokiem w stronę pokoju kaprala. Mimo zimna bijącego z kamiennej konstrukcji budynku było mi strasznie gorąco. Stresowałem się tak samo jak przed testem, który miał zadecydować do dalszych losach mojego życia, czyli egzamin na Zwiadowcę. Zapukałem w dębowe drzwi i zaczekałem na odpowiedź z wewnątrz.
- Wejść – usłyszałem cicho. Pchnąłem ciężkie drzwi i znalazłem się w małym, osobistym mieszkaniu Leviego.
- Kapralu, miałem przyjść by powiedzieć z kim trenuję. Miałem wybrać najsilniejszą osobę, więc stwierdziłem, że Miriku będzie najlepsza – wypowiedziałem wszystko na jednym wdechu i zamknąłem oczy czekając na słowa kaprala.
- Miriku ? Uważasz, że to ona jest najsilniejsza ? - tym pytaniem trochę zbił mnie z tropu.
- Nie znam nikogo silniejszego z naszego oddziału – wymamrotałem wpatrując się w moje buty jakby było w nich coś bardzo interesującego.
- A ja ? - brunet mruknął prawie niesłyszalnie.
- Słucham ? - zapytałem zdziwiony.
- Nie ważne. Jeszcze dzisiaj pokażę ci, że jest ktoś dużo silniejszy od tej dziewczyny. Gdy wygra walkę wtedy poprosisz go o możliwość pobierania lekcji, zrozumiałeś ? - odwrócił się w moją stronę i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, ilustrował swoimi czarnymi oczami moją sylwetkę.
- Tak jest! - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę drzwi.
- Bądź za dziesięć minut z dziewczyną na placu do ćwiczeń – dopowiedział kapral.
Nie zastanawiając się zbytnio nad sytuacją, która właśnie miała miejsce, pobiegłem do jadalni, w której znalazłem Miriku.
- Zbieraj się szybko. Będziesz z kimś walczyć – nie czekając na pytania, na które zapewne nie znam odpowiedzi, złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Biegiem ruszyliśmy na wyznaczone miejsce.
***
Gdy dotarliśmy na miejsce nikogo jeszcze nie było. Zatrzymaliśmy się łapczywie łapiąc oddech i uspokajając szalejące serce. Zrobiło się już ciemno i pomimo wiejącego delikatnie wiatru można było odczuć przyjemne ciepło. Na niebie pokazywały się skupiska gwiazd, a przez pełnie, księżyc oświetlał całą okolicę dzięki czemu wartownicy nawet nie włączyli nocnych lamp. Oczywiście ja musiałem podziwiać świecące gwiazdy nie przejmując się zupełnie niczym, gdy nagle ktoś pojawił się nie wiadomo skąd i zaatakował Miriku. Zdezorientowana nie zdążyła się obronić, ale przyjęła cały atak i nie straciła równowagi. Próbowałem wzrokiem odnaleźć napastnika, ale mimo blasku księżyca na placu znajdowały się zaciemnione miejsca, które ktoś idealnie umiał wykorzystać. Bezszelestnie podchodził do nas i atakował, ale ofiarą jego agresji była tylko dziewczyna. Ja natomiast stałem jak kołek na środku patrząc i próbując zrozumiałeś co się dzieje.
- Skoro jesteś taki dobry to dlaczego się nie pokażesz!! - krzyknąłem już zdenerwowany tym wszystkim.
- Proszę bardzo – czyjś głos przedostał się do nas przez ciemność. Po chwili postać zaczęła wyłaniać się z objęć nocy ukazując nam swą twarz. Jak pewnie już się domyślacie nie był to nikt inny tylko kapral Levi.
- Kapralu ? - stałem zupełnie zdezorientowany. Czułem się jakby ktoś mi przywalił patelnią centralnie w twarz.
- Mówiłem ci, że dzisiaj zobaczysz osobę, która jest silniejsza od tej dziewczyny – wskazał palcem na Miriku nie odrywając od niej wzroku. - Walcz ze mną – warknął i przyjął bojową pozycję.
- Nie ma problemu! - zaśmiała się dość przerażająco i ruszyła na kaprala. Rozpoczęła się walka, której zupełnie nie rozumiałem. Nie wiedziałem po co, ani dlaczego walczą i nawet raz chciałem to przerwać, ale dość szybko pokazali mi, że to bezcelowe bo i tak dalej będą kontynuować. Choć nie powinienem się cieszyć z tego co robią, miło było na nich popatrzeć. To nie wyglądało jak walka, a raczej taniec. Wyglądali jak dwójka ludzi, która tu i teraz była w swoim żywiole. Nie walcząc na śmierć i życie, a demonstrując taniec. Śmiertelny taniec.
- Co dolałaś do herbaty Erena ? - rzucił brunet pomiędzy natarciami jakie wyprowadzał na dziewczynę po części dosięgając ją, a po części nie.
- Nie wiem o czym kapral mówi – zaśmiała się cicho, co dało mi do myślenia. W tej sytuacji oczywiste było, że to zrobiła, ale po co? Jaki miała w tym cel?
- I tak się tego dowiem, ale chciałem byś powiedziała mi po dobroci. Jednak trzeba będzie to zrobić inaczej – warknął uśmiechając się złośliwie. ( Chyba jednak wolę jak tak nie robi, bo na ten widok przeszły mnie po plecach ciarki ). Złączyli się ze sobą swoimi mieczami. Będąc bardzo blisko siebie doszło między nimi do wymiany zdań, której już nie usłyszałem, ale z zachowania Miriku i po zdziwionej twarzy Leviego przeczuwałem, że to nic dobrego. W końcu brunet jednym ruchem pozbawił zaskoczoną dziewczynę miecza i przywarł swoim ciałem do niej. Napierał na nią tak długo aż jej plecy spotkały się z zimnym pniem drzewa. Pewny zwycięstwa znowu pokazał swoja przerażającą stronę i wykrzywił usta w uśmiechu. Nagle uśmiech zmienił się w grymas bólu. Odsunął się od Miriku i złapał za bok kurtki, osuwając się na ziemię. Dziewczyna zaśmiała się i zniknęła w ciemności zostawiając mnie i rannego Leviego. Po chwilowym szoku jakiego doznałem otrząsnąłem się i podbiegłem do bruneta, z którego kurtki wystawał mały sztylet zatopiony w jego ciele.
- Kapralu! Co się dzieje?! - krzyknąłem przerażony. Klęknąłem przed jego leżącym ciałem i zabrałem rękę, którą zakrywał ranę. Przeraziłem się widząc krew, która w bardzo szybkim tempie rozprzestrzeniała się brudząc kurtkę i mnie przy okazji.
- Zostaw.. - syknął i odsunął moje ręce od rany. Jednak ja nie chciałem go zostawiać więc pomogłem mu wstać i powolnym krokiem udaliśmy się do jego pokoju.
***
- Połóż się – rozkazałem mu, ponieważ jakiekolwiek prośby były przez niego odrzucane. Posłusznie zrobił to o co go prosiłem, więc zabrałem się do roboty. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i raczej nie z tego powodu, że pierwszy raz komuś pomagałem tylko, że to właśnie ta osoba - kapral Levi - była ranna. Straszliwie bałem się gdy docierała do mnie myśl, że mogłoby go zabraknąć, że mógłbym go już nigdy nie zobaczyć... Potrząsnąłem głową wyrzucając te okropne myśli z mojej świadomości i najdelikatniej jak umiałem, zdjąłem z Leviego kurtkę i białą koszulę pozbawiając go górnej części ubrań.
- Spróbuj usiąść kapitanie – Bez słowa sprzeciwu wykonał polecenie dzięki czemu mogłem przemyć jego ranę i zabrać się za bandażowanie. Nie powiem, że była to robota specjalisty, ale jak na pierwszy raz to wyszło perfekcyjnie. ( W rzeczywistości wyglądało to masakrycznie, ale dajmy się nacieszyć Erenowi ).
- I gotowe! - krzyknąłem uradowany i dumny z tego co zrobiłem. Po raz pierwszy spojrzałem w czarne oczy kaprala, który od dłuższego czasu nie odzywał się, tylko wodził za mną wzrokiem. Nie mogłem się od nich oderwać i działały na mnie hipnotyzująco. Dopiero dłoń Leviego, która pogłaskała mnie po włosach przywróciła mnie do rzeczywistego świata.
- Dziękuję Eren – wystarczyły te słowa bym szeroko otworzył buzię i patrzył na niego jak na ufoludka.
Kapral podniósł się i podszedł do stolika, na którym stał kubek z wodą. Przechylił naczynie i wypił wszystko za jednym razem. Wypuścił głośno powietrze i odkładając go na miejsce zrobił wściekłą minę.
- Zabije tą dziewuchę – warknął uderzając pięścią w stół. Wstałem z klęczek i zwróciłem w stronę bruneta.
- Nie kapralu. Ja to zrobię – zamknąłem dłonie składając je w pięść gdy przed oczami ukazała mi się ponownie scena nieczystego zagrania Miriku. W tamtym momencie cała moja sympatia do niej przerodziła się w najstraszliwszą chęć mordu. Kapral zbliżył się do mnie wymuszając bym usiadł na łóżku.
- Dlaczego ty chcesz to zrobić ? - zadał pytanie, a ja momentalnie zmieniłem swoje nastawienie. Do oczu napłynęły mi łzy, a twarz schowałem w dłoniach.
- Bo.. Bo ona cie zraniła... Mogła cie zabić! - powiedziałem cicho i podciągnąłem nogi do brody.
Zaskoczenie na twarzy Leviego po chwili zniknęło, a zastąpił je łagodny uśmiech.
- Głuptasie, nie dam się tak łatwo zabić – mruknął i delikatnie złapał mnie za brodę zmuszając do tego bym na niego spojrzał. Nachylił się i po kolei ucałował jedno oko, a potem drugie, a następnie złączył nasze usta w pocałunku. Zdziwiony i przerażony obrotem akcji zastygłem w bezruchu czekając na dalsze ruchy bruneta. Przejechał językiem po moich wargach jakby pytał o pozwolenie posunięcia się dalej. Zamykając oczy i pozwalając porwać się chwili zarzuciłem mu ręce na kark i rozchyliłem wargi. Od razu to wykorzystał i teraz sunął językiem po wnętrzu moich ust doprowadzając mnie do stanu, w którym czułem się idealnie. Wszystko robił tak zmysłowo, a zarazem delikatnie, że moje ciało aż krzyczało o więcej. Naparł na mnie, a ja posłusznie położyłem się na plecach ciągnął go za sobą, jednocześnie nie przerywając pocałunku. Po chwili namiętności oderwaliśmy się od siebie by złapać trochę powietrza. Brunet zawisnął nade mną podpierając się rękoma. Moje ciało było gorące, a każde miejsce, które dotykał Levi paliło żywym ogniem. Pochylił się i po krótkim złożonym pocałunku na ustach zjechał niżej na szyję. Lizał ją i przygryzał doprowadzając mnie do szaleństwa. Moimi wrażliwymi miejscami były szyja i kręgosłup co odkrył niemal od razu i teraz wykorzystywał to, a ja wiłem się pod jego ciałem. Pozbył się mojej koszulki i językiem powędrował od szyi do podbrzusza, wywołując u mnie dreszcze. Podniósł się i zaczął zabawę z moimi sutkami, jednak ja chciałem więcej i łapiąc go za głowę podciągnąłem wyżej złączając nas znowu w szaleńczym pocałunku. Jęczałem, gdy przygryzał moje ucho i robił malinkę na szyi, a potem gdy podgryzał mój wystający obojczyk. Mimo tego, chciałem więcej i więcej, to co robił już mi nie wystarczało i nie było w stanie mnie zaspokoić.
- Błagam więcej – poprosiłem błagalnym głosem, na co brunet tylko cicho się zaśmiał. Po chwili zjechał swoimi dłońmi niżej i majstrował przy mym pasku od spodni. Nie torturując mnie już więcej jednym ruchem pozbawił mnie spodni i dotknął delikatnie mojej męskości. Jęknąłem głośno i zatykając usta dłońmi przekrzywiłem głowę w bok by chociaż w najmniejszym stopniu ukryć swoją zarumienioną i zawstydzoną twarz.
- Nie wstydź się i zabierz ręce. Chce widzieć twoją twarz – mruknał zmysłowo, a ja popatrzyłem na niego i przeraziłem się. W jego czarnych oczach królowało pożądanie. Na chwilę podniósł się na rękach, ale przez jego twarz przeszła fala bólu, a on sam opadł na moją pierś.
- Kapralu wszystko w porządku ? - szybko podniosłem się patrząc na niego z przejęciem.
- Nie przejmuj się. Jest dobrze – dotknął mojego policzka.
- Skończmy na dzisiaj. Nigdzie nam się przecież nie śpieszy – zabrałem swoje spodnie i bieliznę i wciągnąłem je na siebie. - Odpoczywaj kapralu – mruknąłem i pochyliłem się nad nim składając na jego ustach czuły pocałunek.
- Zostań ze mną – poprosił łapiąc mnie za nadgarstek.
- M..mogę? - spytałem niepewnie.
- Oczywiście, że tak – zaśmiał się, a ja w trzy sekundy znalazłem się pod kołdrą obok niego.
Coś mi się wydaje, że rozpoczynam nowy rozdział w swoim życiu... Ciekawe jak to dalej się wszystko potoczy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top