One - Shot 2

fuyukosnk To prezent dla ciebie ode mnie.

Z góry przepraszam za błędy. Dodałam bez sprawdzania.

Jestem Eren Jeager 16 letni chłopak, który mieszka w obrębie muru Maria, mimo jego wcześniejszego upadku. Przybliżając tą historię, to urodziłem się w dystrykcie Shignanshina. Niestety, oba te mury upadły, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Na własną rękę uciekłem, ale dopiero po kilku latach, kiedy wstąpiłem do Kadetów, dostałem sprzęt, zaopatrzyłem się w gaz, ostrza i uciekłem za Mur na wysokie drzewa.

Tu też spędzam swoje życie. Tego czego potrzebuje dostarczają mi Zwiadowcy wyruszający za mury. Ich Ekspedycje przyniosły mi wiele dobrego ale i niestety złego. Nad tym złym nie myślę, bardziej interesują mnie dobre strony, takie jak ich płaszcze czy sprzęt. Co do pożywienia, to poluję na zwierzęta. Jest ich pod dostatkiem, więc nie mam żadnych problemów. Jest tu także pełno rozmaitych ziół, które niejednokrotnie stosuje i robię z nich rożne napary. Czasem też wracam w rejony murów, aby zaopatrzyć się w podstawy takie jak poduszki czy kołdry. Zimy są łagodne. Na szczęście wysoko w gęstwinie jednej z korony drzew, zrobiłem mały ' domek' gdzie to ciepło jakoś się rozchodzi. Palenie ogniska jest ryzykowne, robię to zazwyczaj w odpowiednim miejscu, ale mimo wszystko nie na ziemi.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się na nawet udany, udało mi się zabić zająca, starczy mi na cały dzień a może i dłużej. Dodatkowo Zwiadowcy wracali z Ekspedycji, mogłem sobie ich bezpiecznie obserwować z mojego drzewa. Byli blisko mnie, spokojnie mogłem ich policzyć. Jednak sprowadzili do mnie kłopoty. Mianowicie odmieńców. Wiedziałem że tak to się skończy. Przygotowałem już swój trójmanewr, kiedy nagle zobaczyłem jednego Zwiadowcę, niezwykle dobrze walczącego z odmieńcami. Zaimponował mi. Wszyscy inni jego koledzy go zostawili. ,, Tch. W grupie siła, co?" Pomyślałem.

Mężczyzna stracił gaz, jednak ostrze miał nadal. Jego koń nie chciał przybiec, prawdopodobnie go nie słyszał, lub był za daleko. Postanowiłem mu pomóc, nie wiem dlaczego. Ubrałem maskę i kaptur. Szybko się pojawiłem przy nim pomagając mu pozbyć się tytanów, jednak gdy odwróciłem się w jego stronę, leżał nieprzytomny na ziemi. Podszedłem do niego. Od razu stwierdziłem, że był wyjątkowo przystojny. No co? Gustuje w facetach. Wziąłem go jak księżniczkę i poszedłem do mojej bazy. Położyłem go i przykryłem kocem. Zapaliłem ognisko w bezpiecznym miejscu.

Gdy czarnowłosy spał mogłem dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Miał idealne, ostre rysy. Gładką, nieskazitelną alabastrową skórę. Kruczoczarne włosy. Wąskie, lecz pociągające i na pewno miękkie usta. Zacząłem przygotowywać odpowiedni dla niego napar. Niby spał, s tu poczułem jego spojrzenie na sobie. Odwróciłem się i podszedłem z gotowym naparem. Usiadłem obok niego.

- K..kim... Jesteś? G.. gdzie ja... Jestem? - ciężko mówił swoich niskiej Tonacji głosem. Niezwykły mężczyzna, wywołał u mnie dreszcze.

- Eren - przedstawił się. - W mojej bazie, będziesz tu dopóki cię nie wyleczę.

- C..co? - zdziwił się.

- Nic, wypij to - podałem mu napar. Popatrzył na niego i na mnie. Nie ufał mi. - Eh... Po co miałbym cię ratować a później otruć? Przecież to nie miało by sensu.

- Czemu... N..nie...

- Ponieważ podałem ci odpowiednie maści - przewidział pytanie od czarnowłosego. - Po tych maściach twoje mieście się rozluźniają, stajesz się taki wiotki. Dlatego masz problem z mówieniem... To tak jakby ci coś zdrętwiało... Inaczej tego nie umiem wytłumaczyć. - dał mu na siłę napar. - Wypij to a poczujesz się lepiej, zaczniesz po chwili normalnie mówić. Zresztą... Nie przedstawiłeś się.

- Levi - powiedział po czym wypił do dba napój który mu podałem. Położył się od nowa.

                                 ***

Minęły dwa tygodnie odkąd czarnowłosy u mnie zamieszkał. Tak, zamieszkał. On u mnie ZAMIESZKAŁ. Owszem, nie przeszkadza mi to, bo go kocham ale mimo wszystko, on mnie prawdopodobnie nie, więc jeżeli odejdzie, będzie to dla mnie bolesne.

- Ej Eren - powiedział czarnowłosy patrząc w gwiazdy.

- Tak? - wyszedłem do niego.

- Wiesz, że będę musiał wracać? - zabolało. Tego właśnie nie chciałem, nie teraz kiedy go kocham.

- W..wiem... - wydukał niezadowolony i smutny.

- Nie będę musiał, jeżeli będę mieć powód który mnie tu zatrzyma - wyznał spoglądając na bruneta.

- To znaczy? Nie za bardzo cię rozumiem... - powiedział do niego. Czarnowłosy wstał i do niego podszedł. Stanął niebezpiecznie blisko Erena. Ten się speszył i lekko zarumienił.

- No wiesz... - zaczął. - Mógłbym tu zostać i nie wracać... Ale musiałbym mieć powód... Na przykład... Zakochać się w takim jednym brunecie z zielonymi dużymi oczami, znasz go? - Eren się zarumienił. Czarnowłosy wpił mu się w usta co brunet od razu odwzajemnił. Dla Levi'a nie istnieje spokojny pocałunek, od razu wepchnął do jego ust swój język. Po skończonym pocałunku ciężko dyszeli.

- To... Zostaniesz? - zapytał lekko się uśmiechając i mocno rumieniąc.

- No ba - powiedział jakby wesoło. - W końcu cię kocham

- Ja też ciebie kocham - złączyli swoje usta.


Podoba się? :33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top