♥12♥
Pv. NamJoon
Siedzieliśmy wszyscy w salonie oprócz Jimina. Byliśmy wściekli, że znów wyszedł z domu bez pozwolenia.
Bez czynnie siedząc na kanapie usłyszałem lekkie pukanie do drzwi. Gestem ręki kazałem Jungkookowi iść i otworzyć.
Pv.Jungkooka
Złapałem za klamkę i lekko ją nacisnęłe. Przed drzwiami nikogo nie było. Spojrzałem w prawo i nic. Skierowałem teraz wzrok w przeciwną stronę. To co zobaczyłem było straszne.
Oparty o ścianę leżał nieprzytomny Jimin. Lewą rękę miał całą we krwi lecz to nie z dłoni ona się wydobywała lecz z boku chłopaka.
-Chłopaki szybko!- krzyknąłem. Uklęknęłem przy Chimie i próbowałem go ocucić co po części mi się udało. Wydobył z siebie kilka jęków. Jego oddech stawał się coraz słabszy.
Reszta przybiegła i nawet nie zdawała pytań. Tae wziął na ręce Jimina i zaniósł go do kuchni. Położył go na stole a dalej zajęli się nim Jin i RM.
-Co się stało?!- warkną wściekły Yoongi.
-Pewnie spotkał policje. Dalej to już każdy wie co się działo. Ma szczęście, że dał radę tu się doczołgać.- powiedział zmartwiony Hobi. Podszedł do Jimina, który był już przytomny. Jin pewnie podał mu jakieś leki.
-Mówiliśmy ci abyś nie wychodził z domu. Ale nie ty swoje!!- krzykną zdenerwowany V na Chima.
-Tae...-przerwał mi V.
-Bądź cicho Kook!!-wrzasnął.
-P-przepraszam...-wymamrotał Jimin cichym i łamiącym się głosem.
TH:Zdajesz sobie sprawę jakie kłopoty na nas zsyłasz!
JM: Ja po prosu chciałem wyjść z tych czterech ścian. Aisch- sykną chim gdyż Jin zaczął zajmować się jego raną.
TH: Trzeba było...-przerwał mu Suga.
YG: Tae dość! Wiem, że jesteś wściekły ale on jest ranny. Trzeba mu pomóc.
TH: Sami mu pomagajcie. Ja nie mam zamiaru.-wysyczał z zaciśniętymi zębami. Zacisną pięść i poszedł na górę.
-Jungkook...m-możesz wyjąć mój t-telefon z bluzy. - zrobiłem to o co zostałem poproszony.
SJ: Nie ruszaj się Chim.-Jimin co chwilę syczał z bólu i się wiercić.-Przykto mi ale środek znieczulający nam się skończył. Trzeba będzie operować bez niego.
JM:D-dobrze...
-Chim i co mam zrobić?
-Wejdź na snapchata...i...napisz do jednej dziewczyny...
-Mam... co napisać?
-Że...u mnie wszystko okej i...jestem zajęty...później napisze...-jego oddech był przerywany. Wyglądał tak jakby miał zaraz odlecieć.
- Już.
- Dzięki Kooki...- zemdlał.
-Jimin!??!-wystraszyłem się i zacząłem szarpać jego ramię.
- Spokojnie Jungkook...nic mu nie jest. -złapał mnie za rękę Yoongi. W moich oczach zebrały się łzy. Pokiwałem na znak, że rozumiem.
-Może idź i się prześpij. Gdy się obudzisz Jimin będzie przytomny.-uśmiechnął się czule.
Pv.Hoseok
Kooki poszedł na górę ja postanowiłem sprawdzić co z Tae. Poszedłem do jego pokoju. Zapukałem i nie czekając na odpowiedz weszłem do środka.
-Jak tam?- spytałem siadając obok niego na łóżku. Siedział po turecku i wpatrywał się w pusty punkt przedl sobą. Nie było widać aby był zły tylko smutny i zmartwiony.
-A jak ma być? -pytanue retoryczne.
-Coś cię gryzie. Dajesz mów o co chodzi. -poklepałem go po udzie aby zachęcić do rozmowy.
-Hyung...ja nie daje rady...powinienem oddać role dowódcy spowrotem NamJoonowi.-spuścił głowę.-Próbuje aby wszystko szło jak po maśle ale nie wychodzi mi...chcę tylko abyście byli bezpieczni i tyle...ale nawet tego nie potrafię...-ostatnie 5 słów powiedział łamiącym się głosem.
-Ejjj Tae co ty...to nie twoja wina...Chim się po prostu nie posłuchał.-przytuliłem chłopaka.
-Ale powinienem go przypilnować...-rozpłakł się. - A co jak on...-musiałem mu przerwać.
-Nawet tak nie mów. Nic mu nie będzie. Chłopaki już się nim zajmują. Nie martw się. -przytuliłem go jeszcze mocniej.
-Dziękuję Hyung.
-Za co?
-Za to, że jesteś taki troskliwy. Dziękuję.
-Nie masz za co. Po to tu jestem.
5/5
Dziś zrobię maraton na 5 rozdziałów ale za to jutro albo po juteze zrobię kolejny maraton na 5 okej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top