1
Nigdy nie myślałem ,że uda mi się coś osiągnąć. Od zawsze byłem realistą i nie miałem czasu na marzenia. Wiedziałem gdzie jest moje miejsce i nie pchałem się tam gdzie mnie nie chcą ,chociaż nie,jednak się pchałem.Pojawiłem się na tym świecie chociaż nikt mnie tu nie chciał.Moja rodzina wyparowała, jak woda z czajnika, kiedy tylko się urodziłem.Niewiele pamiętam z czasów kiedy byłem mały,mogę sobie przypomnieć różne łóżka ,jedne były miękkie i zawsze musiały być odpowiednio zaścielone, inne wysłużone i twarde,miałem wrażenie,że były wypchane kamieniami,te łóżka pasowały do mnie najbardziej,czułem się na nich jak żebrak śpiący na ulicy.Byłem przekazywany z rąk do rąk jak lalka, żadna z tych rąk nie przytrzymała mnie na dłużej niż rok ,dopóki nie poznałem mojego biologicznego dziadka. Wtedy pierwszy raz poczułem się kochany i myślałem,że znalazłem swoje miejsce. Zacząłem dość wcześnie pracować ,mój dziadek i ja ledwo wiązaliśmy koniec z końcem ,pomimo,że staruszek miał opinię świetnego rybaka nie był w stanie już pracować tak ciężko jak kiedyś, wiec znalazłem pracę u naszego sąsiada ,chcąc pomóc w moim utrzymaniu. Nauczyłem się co to ciężka praca i wiedziałem jaką wartość ma pieniądz. Byłem wdzięczny dziadkowi ,że zabrał mnie pod swoje skrzydła,ale w głębi serca ciągle martwiłem się ,że on też mnie odda więc pracowałem bardzo ciężko. Chciałem żeby dziadek był ze mnie dumny.Myślę,że był. Doskonale pamiętam wieczory kiedy wracałem do domu ,głaskał mnie wtedy po głowie i mówił "Joe dobra robota".Pomimo ,że byłem wyczerpany szkołą i pracą ,kochałem to życie ,kochałem uśmiech dziadka i każdą chwilę ,którą z nim spędziłem.Każdego wieczora mieliśmy swój rytuał . Rozpalałem w kominku a staruszek szykował dla nas herbatę z ziół,które rosły w jego ogrodzie. Zawsze dorzucał mi owoce ,które sprawiały ,że gorzki posmak znikał a na jego miejsce pojawiał się słodki smak malin. Dziadek był świetnym ogrodnikiem ,zastanawiam się gdy o nim myślę czy była rzecz,której on nie potrafił. Siadałem z moim ulubionym kubkiem na dywanie, obok iskrzącego się drewna i wyczekiwałem ,aż dziadek usiądzie w swoim wiekowym fotelu i zagra dla mnie na skrzypcach.Miałem wtedy wrażenie ,że wszystko cichło ,jakby wyczekiwało ,aż chwyci za smyczek. Drewno w kominku przestawało buchać ,świerszcze przestawały cykać a ptaki szykowały się do snu. Obiecałem sobie wtedy,że będę kiedyś taki jak on. Sprawię,że gdy zacznę grać wszystko zamilknie i zastygnie w oczekiwaniu na kolejne pociągnięcie smyczka.Dziadek gdy tylko miał chwilę uczył mnie gry ,nie był to profesjonalny nauczyciel,nie mogliśmy sobie na takiego pozwolić.Byłem bardzo zmotywowany widząc uśmiech dziadka kiedy to ja grałem dla niego. Nauczył mnie jak grać sercem a nie nutami. Zrozumiałem wtedy ,że to dzięki temu wszystko cichło ,bo dziadek wkładał w to całe swoje serce.On nie zawsze był rybakiem.Często mi opowiadał o swojej młodości.Opowiadał o tym jak grał na ulicach miast ze swoimi przyjaciółmi i jak udało mu się występować na scenach. Opowiadał ,że to właśnie dzięki skrzypcom poznał moją babcię ,mówił ,że była piękną wiolonczelistką i od razu się w sobie zakochali. Babcia jednak umarła wiele lat wcześniej zanim ją poznałem. Dziadek porzucił scenę i wszystko co przypominało mu o miłości.Zostawił tylko skrzypce i grał dla niej codziennie, jej ulubioną melodię. Może i ona słuchała razem z ptakami gdzieś na drzewie,może drygowała świerszczami w nocy i odpowiadała na melodie dziadka?Piękna musiała być ich miłość ,piękna była melodia,którą wygrywał co noc. Pragnąłem poznać kogoś takiego ,kogoś dla kogo będę grał nawet jeśli odejdzie.I to się stało.Tylko ,że to nie była moja druga połówka..a mój dziadek ,który umarł rok temu. Myślałem ,że będzie on nieśmiertelny jak melodie a jednak i on mnie zostawił.Teraz to ja gram dla niego co wieczór jego ulubioną piosenkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top