#SMS 8, 3/3
*
-Jesteś szurnięty! No poważnie szurnięty! - Lillie gwałtownie wygięła się, kiedy już po raz kolejny złamałem swoją obietnicę i brutalnie wyskubałem kolejnego, niewinnego włoska.
-Przymknij się ziemniaku, bo jeszcze nas usłyszą i będziesz mieć opieprz. - uciszyłem ją, patrząc z uśmiechem na jej poważną minę.
-Ile jeszcze masz zamiar ze mnie wyrwać? - odsunęła się ode mnie, kładąc niemal na samiusieńkim końcu łóżka.
....ale bym cię teraz zepchnął.
-No weeeeź... przecież to nic złego, będziesz bardziej kobieca. - uszczknąłem ją w łopatkę.
-Spadaj.
-No Lillieeee... Ostatniego? - przysunąłem się do niej, ściskając ręką.
-Powiedziałam spadaj! Masz jakiś fetysz z tym związany? - mruknęła, próbując się cała okryć kołdrą.
-Może? - zacząłem chuchać na jej kark.
-No głupku, łaskocze! - odwróciła się błyskawicznie, wyciągając ręce spod kołdry, po czym chwyciła mnie za policzki, deformując je w palcach. - Co ty sobie chłopcze wyobrażasz?
Parsknąłem śmiechem.
-Ja? - powiedziałem przez wykrzywione policzki. - Przecież ja nic nie robię. - puściła.
-Wyrwij ze mnie chociaż jeszcze jedną kudłę, a przysięgam że poszukam pęstety, jakimś cudem cię tu unieruchomię i zacznę z ciebie wyskubywać po jednym włosku. - uniosła brwi w górę. - I w cale nie mam na myśli włosów na nogach.
-Masz ochotę na mój tyłek? Nie możesz powiedzieć bardziej bezpośrednio? - również uniosłem brwi.
Trwaliśmy przez chwilę w milczeniu.
-Moja czteroletnia wersja MNIE, byłaby absolutnie zawiedziona, że po tylu latach starań, będzie w efekcie kłócić się o wyrywanie włosów z kimś takim jak ty. - mruknęła, siadając na moich udach okrakiem.
-Ale że co? - przejechałem rękami po jej nogach na których pojawiła się gęsia skórka. - Nie jestem tym kogo kiedyś oczekiwałaś?
-Nie. - przesunęła głowę w bok.
-To co mi dolega? - popatrzyłem na nią podkładając sobie poduszkę pod kark.
-Nie jesteś szatynem z brązowymi oczami, nie masz znamienia pod kolanem... - zaczęła wyliczać.
-Znamienia pod kolanem? What? - zaśmiałem się.
-No! Jak byłam mała miałam świra na punkcie tego, że wiesz... ubzdurałam sobie wtedy że chcę mieć chłopaka który tak jak ja, będzie miał znamię pod kolanem. Jakoś tak wtedy mi się wydawało że, tylko ludzie z dopasowanymi znamionami są dla siebie stworzeni.
-Skąd taka myśl? - przesunąłem ręką po jej nodze w stronę łydki. - Kurw... Lillie chłopczyco!
-Co?! - zdziwiła się nagłym przerwaniem tematu.
-Masz nieogolone nogi! - zaśmiałem się.
-Nieprawda! - zaczęła się nerwowo oglądać. - Cholera, musiałam czegoś niedogolić.
-Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli uprawiać seks, a ty miałabyś nieogolone nogi. - tak trochę mnie trzymało ze śmiechem.
-Ty synku, - wskazała na mnie palcem. - lepiej nie wyobrażaj sobie takich rzeczy w ogóle.
-Dlaczego? Przecież nie możesz mi zakazać. - rozłożyłem ręce na boki.
-Ale... - zamyśliła się na chwilę - argh... - wpierw popatrzyła w sufit, po czym ukryła twarz w dłoniach, będąc w zażenowaniu.
Uśmiechnąłem się, widząc jej zawstydzenie. Podniosłem się na rękach do pozycji siedzącej, mocno obejmując rękami brunetkę, która siedziała już teraz nieco niżej. Dziewczyna zdjęła ręce z twarzy i położyła mi je na szyi.
-Wiesz że na trzeźwo nigdy bym się do Ciebie nie dobrał bez twojej zgody? - mruknąłem, nadstawiając się do pocałowania w nos, jednak wyszło trochę nie tak.
-Sugerujesz, że po pijaku byłbyś skłonny? - jej brwi się zeszły, a dłonie były bliskie zsunięcia mi się z szyi.
-Nie! Nie o to mi chodziło. - skrzywiłem się. Trochę nie tak miało zabrzmieć. - Chodziło mi o to że... no wiesz. Gdybym kiedykolwiek się dobrał bez twojego zdania, to po prostu... - nabrałem powietrza - musiałoby być coś ze mną nie tak. Wiesz, może jakieś prochy czy inne gówno. W sumie nawet po pijaku nie robię jakiegoś szczególnego syfu więc.... No. Prochy. Musiałbym być na prochach.
-Myślisz? - uniosła jedną brew. - Nie wiem czy takim pajacom jak tobie można ufać.
-No ej, krzywdzisz mnie. - udałem posmutniałego.
-Nie maż się. - ugryzła mnie w nos, przejechała po nim zębami a na końcu musnęła. - Jesteś dość bipolarny, zmienny i hipokrytyczny, ale myślę że szczególnych szkód byś mi nie narobił.
-Ach no dzięki. - wzruszyłem ramionami. - To co? Może jakaś robota ręczna? - opadłem na poduszki, patrząc na nią z uśmieszkiem.
-Zapomnij. - Lillie zadrwiła, po czym za nim zeszła, pacnęła palcami w moje krocze.
Tak trochę przeszedł mnie prąd...
-Chcesz żeby mi stanął, tak tu i teraz? - uniosłem ręce na boki, patrząc na dziewczynę, która położyła się obok.
-Nie?
-To czemu go prowokujesz? Nie wywołuj wilka z lasu dziewczynko! - zacisnąłem kołdrę między nogami.
-Tak, oczywiście. - podsunęła kołdrę wyżej, po czym podnosząc moją lewą rękę w górę, wsunęła się pod spód, kładąc głowę na mojej piersi i przyklejając się do niej policzkiem. - Chodź już spać bo rano nie zdążysz wstać.
Zaczęła się wiercić, aż w końcu ustała i ciągle na mnie leżąc, podniosła twarz wyżej by móc na mnie popatrzeć.
-Wiesz co? Jak tak patrzę na Ciebie... - wykrzywiła usta.
-To..?
-To dochodzę do wniosku, że w porównaniu do Ciebie, to mój drugi podbródek wcale nie jest taki zły. - zaakcentowała ostatnie słowo.
-Jesteś paskudna. Liczyłem na coś romantycznego a ty mi tu o moich podbródkach.
Podniosła się szybko [przy okazji przyszczypując mi skórę przy żebrach] i ustawiła swoją twarz nad moją.
Przez moment jej oddech obijał mi się o brodę, ale potem poczułem jak dziewczyna całuje mnie w podbródek a potem przenosi pocałunek na usta.
Ciepły, niewymuszony, pocałunek. Przesunąłem swoją rękę na jej szyję a chwilę potem odsunąłem włosy, które wpadły mi do oczu.
-Kocham twój podbródek. Jest pięęęękny. - zaśmiała się, przewracając oczami, a potem znowu zaczęła się wiercić by powrócić do leżenia.
Zanim jednak ponownie ułożyła się na mnie, ziewnęła, a następnie położyła głowę wysoko, tuż pod moją brodą.
Jej oddech gilgotał mnie przez pierwsze kilka chwil w obojczyki, jednak później już przywykłem i nie robiło to na mnie wrażenia.
Przysunąłem kołdrę wysoko w górę, okrywając i siebie, i ją.
-Lillie? - zanim już całkiem poczułem że to czas na spanie, wsadziłem rękę pod kołdrę, otulając jej plecy.
-Hm? - wydawała się dosłownie w jednej chwili zrobić bardziej znużona i śpiąca.
-Śpisz już?
-Śpię. - poruszyła delikatnie głową.
-Kocham Cię, wiesz? - wymamrotałem, zamykając oczy i kładąc wolną rękę na swoim czole.
Dziewczyna przewierciła się odrobinę, otulając mnie szczelniej i składając szybkiego całusa na mojej piersi.
-Ja Ciebie też.
I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że to był pierwszy raz, kiedy każde powiedziało to na głos...
#
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top