#SMS 25 cz.1
LILLIE POV
Wyszłam z domu mając nadzieję że być może los mi trochę sypnął piachem w oczy i że być może z głupiej wiary zgubiłam telefon gdzieś tutaj. James zabrał mnie na spacer po tym mini parku który w zasadzie przez większość czasu objawia się jako drzewa z boku łąk a jedynie chwilami szło się faktycznie między drzewami.
Czułam że to będzie fałszywa nadzieja i niepotrzebnie przebrnięta droga, bo gdybym miała zgubić ten cholerny telefon podczas spaceru to podczas drogi powrotnej powinnam była go zobaczyć. Powinnam, tak? No właśnie.
Dlatego też czułam się trochę zła że niepotrzebnie przeszłam tą całą drogę drugi raz zupełnie niepotrzebnie. Byłam obecnie już praktycznie na skraju swojej ''podróży powrotnej'', gdy znowu doszły mnie słuchy Armagedonu rozpętanego przez James'a. Biedak od rana wchodził Sarze w kuchnię i prawdopodobnie oboje mieli ochotę na skakanie sobie do gardeł.
W moim przypadku jednak, oznaczało to porę na obiad i moment na ponowną socjalizację.
-Gdzie byłaś? – James zastał mnie w drzwiach gdy przechodziłam przez drzwi.
-Musiałam się wrócić. – powiedziałam szczerze zawiedziona, nie chcąc za bardzo wchodzić w szczegóły. – Zgubiłam coś.
-Co takiego? Może mam jakiś zamiennik? – mój ''psychiatra'' uśmiechnął się i wskazał ręką w stronę kuchni. – Chodź, jest obiad.
-Wiesz, nie, nie sądzę. – odwzajemniłam uśmiech i podążyłam za nim do kuchni.
Stół ciągle był niezapełniony jedzeniem które Sara tak dzielnie broniła przed James'em od rana. Na krześle siedziała i kiwała się z przodu do tyłu nie kto inny jak Amber.
-I jak? Znalazłaś? – zapytała patrząc na mnie pytająco.
-Nie. Byłam zobaczyć czy nie zgubiłam go gdzieś na spacerze, ale cóż... - uśmiechnęłam się krzywo. – Może jest gdzieś u góry.
-Pomogę Ci poszukać, co ty na to? – uniosła brwi do góry i rozłożyła ręce na boki.
-A twoja nauka?
-Daj spokój, nie umiem się uczyć w weekend. – westchnęła ciężko i przewróciła oczami – Nigdy mi to nie szło.
-Skoro tak mówisz. – wykrzywiłam kącik ust do góry.
Amber przyglądała mi się przez chwilę, patrząc na mnie tak jakby się jej wydawało że nie mam pojęcia o tym że na mnie patrzy. Potem uśmiechnęła się i nie mam pojęcia co siedziało jej w głowie, gdyż nagle przestała się patrzeć i speszyła się.
-Co? – zapytałam, patrząc jak chowa telefon w rękach.
-Nie, nic. – wzruszyła ramionami.
-No powiedz mi. – szturchnęłam ją – O co chodzi?
-Nieee, nie będziesz chcieć. – zakręciła oczami.
-No gadaj kurde. – szturchnęłam ją jeszcze raz, wzbudzając w nas obu śmiech. – Mów.
-Nie, nie chcę żeby ci było przykro. – machnęła ręką.
Popatrzyłam na nią odchylając się na krześle w tył. Patrzyłyśmy się na siebie, trzymając uśmiech za zębami i wypatrując reakcji jedna w drugiej. Najwidoczniej musiała złamać się pierwsza, bo uśmiechnęła się i przysunęła się bliżej.
-No dobra. – sama się przysunęłam.
-Okej.
-No bo, mam tu na sms-ach swoją ciotkę. – wskazała palcem na swój telefon - Taką wiesz, ciotkę co generalnie jest twoją matką, siostrą, przyjaciółką i ciotką w jednym.
-No rozumiem. – kiwnęłam głową.
-No i wiesz, ona mi truje tyłek żebym wracała do domu bo tutaj jestem sama i NA STO PROCENT nie mam tu życia. – zaśmiała się, po czym wzruszyła ramionami. – I wiesz, pomyślałam że może chciałabyś pomóc mi udowodnić jej że MAM TU ŻYCIE.
-Okej, jak?
-Nie wiem, może poślemy jej jakieś zdjęcie czy coś. – poprawiłam się na krześle – Może jakieś selfie, a potem jakieś zdjęcie tego co robimy. Wiesz, żeby dała mi trochę pożyć.
-Dobra. – zaśmiałam się. – Teraz? – szepnęłam a potem obie zerknęłyśmy w stronę Sary a potem na James'a rozsiadłego na krześle.
-Teraz. – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za ramię z kuchni.
-Gdzie idziecie? – James wytoczył ku nam to pytanie dokładnie sekundy po tym, jak odeszłyśmy od krzesła.
-Zaraz wracamy! – Amber odkrzyknęła i poszłyśmy w stronę altanki.
AMBER POV
ja: opowiedz mi co u ciebie
ja: ja ci opowiem co u mnie
ja: co ty na to
przynęta: okej, brzmi fair
ja: zacznij
przynęta: czemu to zawsze na mnie leży obowiązek zaczynania?
ja: bo tak
ja: bo tak, i już
ja: nie marudź bo mam dla ciebie coś fajnego
przynęta: dobra
ja: więc?
przynęta: siedzę pod mostem
przynęta: tam gdzie nas twój tata kiedyś przyłapał
przynęta: pamiętasz?
ja: niestety...
ja: co ty tam u licha robisz?
przynęta: no czekaj
przynęta: siedzę pod mostem
przynęta: tak właściwie to siedziMY razem z Niall'em
przynęta: teoretycznie powinienem robić co innego, ale tak jak ci mówiłem
przynęta: Niall miał wpaść
ja: no wiem
przynęta: no i tak wyszło że wypadło to dzisiaj
przynęta: rozchodzimy się za jakieś pół godziny, ale nie ważne
przynęta: siedzimy
przynęta: zapychamy się powiększonymi Tortillami
przynęta: obgadujemy ludzi
przynęta: jakiś facet chciał się odlać do rzeki ale wpadł mu tam chyba portfel
przynęta: i musiał sięgać ręką do wody
przynęta: lol
przynęta: nie ważne
przynęta: no generalnie to tyle
przynęta: siedzimy, jemy, gadamy
ja: nie było prościej zaprosić go domu?
przynęta: meh
przynęta: mam posprzątane
ja: a to nie sprząta się po to żeby MÓC ZAPROSIĆ GOŚCI ?
przynęta:
przynęta:
przynęta: nie jego
przynęta: on mi zawsze upycha paczki po chipsach pod łóżko
przynęta: #norespect
ja: okejj ??
ja: a ty mi wciskasz zużyte gumki pod materac [...]
Zatrzymałam się na moment przed wysłaniem tego smsa. Było to jedno z tych ryzykownych posunięć, które mogło wypaść 50/50. Z jednej strony żarty pokroju seksu i tego co z nim związane były czymś totalnie naturalnym, ale z drugiej strony...
Przyjrzałam się na Lillie kończącą jeść deser. Dziewczyna z wyglądu kategorycznie zaszufladkowana jako ładna, o wyraźnej urodzie ale łatwo ogarniętej makijażem. W zasadzie to teraz nie grzeszyła urodą bo makijaż zdał się jej trochę nie wyjść, ale tak poza tym uznałabym ją za takie porządne 8\10.
Poza urodą jednak, była nudna. Nadal atrakcyjna, ale nie wyzywająca, prowokująca a tym bardziej ''NIE''ponadprzeciętnie znająca się na trendach w modzie. Od taka po prostu Rebecca. Więc moje pytanie: czy ktoś jej pokroju miał już seks, czy nie?
-Dziękuję. – powiedziała i odstawiła talerzyk przed siebie.
Nie.
Nie ma bata, ona ma za dobre maniery. A wsadzili ją do tego ''psychologa'' bo pewnie niedawno zaczęła się buntować. Zresztą ten jej cały Harry to raczej z tych pikantniejszych. Wydaje mi się że stosunkowo niedawno zaczęła się zmieniać i chyba na razie dotarli do etapu jej charakteru.
Ale seks? Chyba im to jeszcze nie wyszło.
Skasuj wiadomość: a ty mi wciskasz zużyte gumki pod materac
ja: a ty mnie demoralizujesz na każdym możliwym kroku
ja: o każdej możliwej porze
ja: pod każdym możliwym pretekstem
ja: to ja powinnam się czuć urażona i postawić cię pod tym hashtagiem
przynęta: shushh!
przynęta: nie znasz się
przynęta: poza tym NIE PRAWDA. to ja się czuję tym demoralizowanym
przynęta: kiedyś byłem bardziej na topie
przynęta: byłem
przynęta: BAD
-Boże. - zadrwiłam w myślach sama z sobą. - I ty się z kimś takim zadajesz, Li?
ja: ojej
ja: ale mi Cię szkoda
ja: normalnie żal serduszko ściska
przynęta: tak. zdecydowanie. widzę twój żal i słyszę twój żałobny śpiew.
ja: zabolało?
ja: kiedy ego sięgało sufitu a teraz nic nie zostało?
przynęta: wal się
ja: nie bądź nie miły
ja: staram się wprowadzać w twoje życie trochę
ja: no wiesz
przynęta: ?
ja: różnorodności
przynęta: wolał
przynęta: *wow
przynęta: poza tym czekaj
przynęta: ponoć wielce coś dla mnie miałaś
ja: cooooo?
przynęta: nooooo
przynęta: mów mi tu zaraz
ja: nic o tym nie wiem
ja: nic a nic
przynęta: lillueh
przynęta: chcę wiedzieć
przynęta: chcę moją nagrodę
ja: za co?
przynęta: eeeeej
przynęta: nie taka była umowaaa
ja: lel
ja: niecierpliwość jest jedną z tych rzeczy której nigdy Ci nie zabraknie, huh?
przynęta: nope
przynęta: dawaj
przynęta: co to za cukierki
ja: czekaj, coś ci wyślę
Otworzyłam folder z paroma zdjęciami które przed obiadem ja i Lillie zrobiłyśmy na szybko. Było tam parę zdjęć zrobionych niezdarnie, przez co wyszły rozmazane i ostateczne dwa które nadawały się do wysłania. Postanowiłam wysłać mu to, na którym ja i młoda siedzimy na huśtawce i uśmiechamy się do kamery. Na zdjęciu byłyśmy widoczne obie, więc miałam nadzieję iż moja przynęta ruszy jedną z tych części mózgu która jest odpowiedzialna za pamięć i załapie że coś z tym zdjęciem jest nie tak.
Poprzez ''coś'', mam na myśli SIEBIE.
ja: *zdjęcie tng13.jpg zostało wysłane*
ja: mój dowód na to że mam tu życie
przynęta: ej
przynęta: co jest grane?
ja: co?
przynęta: gdzie ty jesteś?
ja: jak to gdzie?
ja: u James'a, przecież Ci mówiłam
przynęta: Lillie, GDZIE JESTEŚ?
ja: nie rozumiem
ja: o co Ci chodzi?
ja: Hutdon, to jest jak jedziesz w stronę Gutson Lake Town
przynęta: wiem gdzie jest Hutdon
przynęta: nie rozumiem jednak co ona tam robi?
ja: kto?
ja: Amber?
przynęta: no właśnie.
przynęta: Amber
przynęta: co ona tam robi?
ja: czekaj, znasz ją?
ja: skąd?
przynęta: nie powiedziałbym że ją ''znam''
przynęta: wiem kim jest i tyle
przynęta: nie rozumiem jednak co ona tam z tobą robi
ja: ej, chill
ja: jest na serio wporządku
ja: nic tu się nie dzieje
przynęta: nie powiedziałbym
ja: nie rozumiem skąd te wnioski?
przynęta: poznałem ją
przynęta: chciała mi wejść między nogi
ja: oh wow
ja: SZKODA MI CIĘ.
ja: na pewno bardzo żałujesz
przynęta: wiesz
przynęta: ty chyba nie wiesz że masz tu do czynienia z jednym z tych kozackich przypadków
przynęta: kiedy i JA i TY robimy jedno i to samo
przynęta: generalnie mamy coś przed nosem, a dopiero w sytuacji takiej jak ta
przynęta: coś wychodzi na jaw
ja: chyba nie rozumiem
ja: o co ten cały bulwers?
-Amber? - Lillie wkroczyła do mojego pokoju niedługo po tym jak po obiedzie rozeszliśmy się w swoje strony. - Przeszkadzam Ci?
-I tak, i nie. - kiwnęłam głową. - A co chcesz?
-No wiesz, ten telefon.
-Miej serce, daj mi odpocząć. - jęknęłam i wydęłam nienaturalnie brzuch. - Ledwo się ruszam.
-Oh, okej. - zaśmiała się. - Deser, co?
-Deser, deser. - uśmiechnęłam się. - Jeszcze chwila i przy dobrych żaglach zasnę w mniej niż 10 minut.
przynęta: to jest dokładnie ta loszka o której Ci wczoraj pisałem
przynęta: ona była wczoraj u mnie ''w gości''
#
#SMS 25 cz.2 pojawi się w najbliższych dniach
niestety przewiduję że NIE BĘDZIE TO JUTRO. wyjeżdżam na 4 dni i jestem świadoma że nie będę w stanie codziennie dodawać rozdziału
na odcinku czasowym sobota-wtorek prawdopodobnie pojawią się maksymalnie 2 rozdziały, od środy już będzie normalnie
luv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top