#SMS 2

ja: weź sie za swoje życie może co?

Nieznany: Ty jesteś moim życiem.

Nieznany: I w zasadzie to właśnie się za Ciebie zabieram.

ja: z każdą chwilą mam cie dość coraz mocniej

ja: zgłosze cie w najszybciej jak to możliwe

Nieznany: Nie wiem czemu nie zrobiłaś tego do tej pory, ale cóż.

Nieznany: Tak czy siak mnie to nie rusza.

ja: oh czyżby?

ja: cały czas wydaje mi sie że coś knujesz, więc wolę zaczekać i uderzyć w ciebie w odpowiedniejszym momencie

ja: teraz raczej nikt by mi nie uwierzył że piszę ze świrem od lalek który mnie porwał, więził i chciał spalić

Nieznany: Nie rozdrapujmy starych ran.

Nieznany: Lepiej się martwić o nowe niż rozdrażniać stare.

ja: nowe?

ja: ty chyba nie wiesz co piszesz?

Nieznany: Owszem wiem.


harry: NAWET TYCI TYCI ?!

ja: cichaj!

ja: kłócę sie z tym psychikiem

harry: psychik ważniejszy ode mnie? serio?


Nieznany: Morda styles.

ja: odzywaj sie ok!?

Nieznany: Bo co mi zrobisz?

Nieznany: To ścierwo mi włazi w drogę i mam prawo go nie trawić.

ja: nie przy mnie

Nieznany: Woah, co za groza!

Nieznany: Jeszcze się wystraszę *ziewa*.

ja: na serio musisz nas wszystkich traktować tak rzeczowo? za kogo do cholery ty się masz ?!

ja: *oprócz chorego psychicznie fetyszysty z morderczymi zapędami*

Nieznany: Ojj, stąpasz po cienkim lodzie.

ja: już? koniec? skończyłeś narzekać?

Nieznany: A co? Masz zamiar kontynuować swoje lizadło sms-owe ze swoim marginesem?

ja: .

ja: żebyś wiedział.

Nieznany: Cóż.

Nieznany: Nie pozostaje mi nic innego jak po prostu Cię popodglądać.

Nieznany: Może wpadnę dzisiaj do Ciebie?

ja: spieprzaj już!

Nieznany: Tak, wpadnę, będzie fajnie.

ja: a weź spróbuj to pożałujesz

ja:

ja: zresztą dla mnie w sumie lepiej

ja: możesz wpaść

ja: policja z chęcią na ciebie poczeka

Nieznany: Nie możesz przez całe życie odganiać mnie policją albo tym niedołęgą.

Nieznany: Kiedyś w końcu będziesz musiała zostać sama Lillie.

ja: kiedyś.

ja: do tego czasu będziesz już w pudle

ja: nara

ja: i nie pisz do mnie bo wezmę i bez wahania każę harry'emu po siebie przyjechać i zgłoszę cię na komisariat

Nieznany: Dobrze, kotku.

Nieznany: Napiszę wieczorem.

ja: .



ja: wróciłam

harry: oh! jak świetnie!

harry: bo już myślałem że cie kurwa przez wifi porwał.

ja: nie bądź zmierzły!

ja: dobrze wiesz pod jaką jestem presją

harry: no w chuj

harry: przypomnij mi, kto normalny pisze ze swoim niedoszłym mordercą smski zamiast po ludzku pójść i to zgłosić?

ja: uspokój sie i przestań tak pisać

ja: albo będziesz gadał do ręki do końca dnia

harry: grozisz mi?

ja: grożę ci.

harry: wiesz, że w przeciwieństwie do ciebie mam w chuj znajomych z którymi mogę pisać?

ja: tak?

ja: jakoś nie widać, bo zdaje sie że od rana do wieczora piszesz tylko ze mną i to w zasadzie niemal każdego dnia?

harry: chcesz sie przekonać że moge nie pisać w ogóle?

ja: próbujesz mi pogrozić i pokazać że jesteś lepszy?

harry: próbujesz wszcząć kłótnie?

ja: próbujesz do niej doprowadzić?

harry: próbujesz mi powiedzieć że to ja jestem teraz niby winny?

ja: próbuję się z tobą nie pokłócić o takie gó*no.

harry:

ja:

harry: ok.

harry: przepraszam.

ja: bez tych kropek na przyszłość

harry: coś jeszcze wasza wysokość?

ja: jaki ty jestes dzisiaj wyjątkowo upierd*iwy!

ja: miałeś niedobry obiad czy co?!

harry: nie ważne.

ja: powiedz mi

harry: ej, chyba napisałem 'nieważne' ?

ja: na serio tak mamy sie teraz traktować?

ja: nie możesz mi po prostu wywalić co sie stało?

ja: poważnie?

harry: musisz wszystko wiedzieć?

ja: JEŚLI DO CHOLERKI NIE POWIESZ MNIE, TO NIE POWIESZ NIKOMU BO JESTEŚ D*PA I NIE ROZMAWIASZ ZE ZNAJOMYMI NA SWOJE PRYWATNE SPRAWY.

ja: więc nie rób problemu tylko sie wygadaj i po sprawie.

ja: albo weź kup dwa precle i do mnie przyjedź, wsadź d*pę mi w łóżko, poleż z nogami na ścianie, pomedytuj, możemy nawet razem coś obejrzeć

ja: cokolwiek

ja: tylko tak nie smęć bo to jest okropne

harry:

harry: ok

harry: przyjadę

harry: ale będę narzekał przez równo 15 minut

ja: aż z wrażenia stoper nastawię

harry: zanim przyjade zasuń okno i zrób mi herbatę

ja: coś jeszcze?

harry: załóż w końcu jakieś skarpety

harry: twoje nogi mnie lodowacą

ja: nie ma sprawy -,-

harry: a i jeszcze jedno!

harry: lol bo bym zapomniał

ja: no?

harry: mogłabyś zdjąć stanik?

ja: a to niby z jakiej racji?

harry: te dziwne metalowe rzeczy mi sie wbijają w klatę 

harry: niezależnie czy leże do ciebie przodem czy tyłem

harry: nie potrzeba ci tego

harry: po prostu to wyrzuć

ja: przyznaj że zależy ci na czym innym?

harry: jak ma mi zależeć na czym innym, skoro masz małe cycki i na dobrą sprawę nawet nie wiem KIEDY cie za coś chwyce?

harry: I o ile w ogóle za coś chwycę?

ja:

ja: nie było pytania.

#

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top