#SMS 19

powiem wam, że to nasze wyzwanie 30/30, było z mojej strony całkowicie nieprzemyślane

nie przemyślałam, że akcja będzie ode mnie wymagała dokładniejszego myślenia i operowania sytuacjami. nie wiem czy zauważyliście, ale co książka, to więcej opisów

w pierwszej części były niemal same sms-y, w drugiej się 'zaczęło', a teraz to już bez opisu nic nie zdziałamy

nie miejcie mi za złe, jeżeli powypadają mi jakieś dni w tym challenge'u. nie dam rady codziennie dodawać rozdziału, bez myślenia 'czy aby na pewno nic nie zepsułam'

ostatnia część jest wyjaśnieniem niemal wszystkich 'zagadek', zatem chcę aby była dobrze dopracowana [co niekoniecznie musi mi się udać, #ughh ]

nie chcę nic przyspieszyć/namieszać/zrobić nie tak jak zaplanowałam

koniec mojego wywodu. możesz zacząć czytać rozdział



btw, scenariusz na całą 3 część mam już rozpisany. od a-z.
bójcie się.

*

-Idziesz, czy mam zgasić światło? - James krzątał się u dołu już chwilę.

Śpieszyło mu się do tej kolacji. Rzadko spotykane jest, aby ludzie jedli kolację o tak idealnej porze. W zasadzie dziewiętnasta, jest dość dobrą porą, jednak mnie przeważnie ostatni posiłek zdarza się wchłonąć o dwudziestej drugiej, a wyjątkowych sytuacjach o dwudziestej pierwszej.

-No idę, idę. - zeszłam po schodach, zastając mężczyznę przy włączniku światła.

-Nie wierzę, że lubisz tak bardzo wszystko przeciągać. Mówiłaś że piętnaście minut ci starczy? - śmiał się.

-No taaaak, ale wiesz. Kobieta zawsze będzie kobietą i tego już nie zmienisz. Tak jest, było i w zasadzie będzie. - w szerokim uśmiechu dotarliśmy do jadalni. O dziwo/na szczęście Sary nigdzie nie zobaczyłam.

-Bierz ile tylko zmieścisz. - pod oknem, na nakrytym stoliku leżały talerzyki z wędliną, serem, masłem, chlebem, pomidorem, ogórkiem, oskubane ze skorupki jajka i herbata w dzbanku.

*

-Powiedz mi, - kiedy zabrałam swoje na talerz, usiadłam za stołem - kiedy Amber ma zamiar wrócić?

-Nie wiem. Niedawno pojechała więc zakładam że gdzieś koło północy, a co? Tęsknisz? - usiadł obok.

-Nie, nie. Po prostu tak pytam. Myślałam że będzie trochę wcześniej, bo mi z lekka nudno samej u góry. - próbowałam się uśmiechnąć.

-Nic nie poradzę na to. Ja mam swój gabinet i pokój na dole. - wzruszył ramionami - Przeżyjesz. Zapewne już nie takie straszydła przechodziłaś.

-Żebyś przy tym był. - uniosłam brwi w górę, gryząc kanapkę, z której jak na złość zsuwał mi się plaster ogórka.

-Możesz coś o tym powiedzieć? - zapytał, pijąc - Szczerze mówiąc fascynuje mnie wszystko co prowadzi do dreszczyku.

-W zasadzie, to mogłabym ci opowiedzieć, ale będąc z tobą szczerą - odwróciłam się w jego stronę - jestem niemal pewna, że wykorzystałbyś to przeciwko mnie.

-Ależ skąd, Lillie! - oburzył się - Jestem od rozmowy i zrozumienia, nie od kopania ci dołka na trumnę.

-Wierząc mojemu tacie, to dla mnie jesteś tym drugim.

-Nie słuchaj go. Nie powiem mu nic, co mogłoby źle wpłynąć na twoje samopoczucie w domu. - spojrzałam na niego - No na serio!

-Zastanawiam się po czyjej jesteś stronie? - położyłam kanapkę na talerzu.

-Twojej. - uśmiechnął się - Możesz mi opowiedzieć.

-Jesteś pewien? To co mam do powiedzenia nie jest normalne. - napiłam się.

-Nienormalne od 1 do 10?

-10. - kiwnęłam głową.

-W takim razie, nie pozostaje mi nic, jak posłuchać. - klasnął w dłonie.

-Nie... to takie głupie.. nawet rodzicom nie mówiłam... - ścisnęło mnie w gardle.

-Ej, ale chyba jesteś tu po to żeby swoje problemy rozwiązać, a nie je kumulować? - uniósł brew w górę, zachęcając mnie.

-No, bo wiesz... - zgniotłam w palcach kawałek obrusu - bo ja byłam raz w takim paskudnym hotelu.

-Paskudnym hotelu? W sensie że brudnym, czy co? - zdziwił się.

Wzięłam głęboki wdech.

-To... długa historia.


HARRY POV

ja: kurwa umre tu zaraz

ja: ta panna pierdoli i pierdoli i kurwa jęzor to jej nie usycha

nialler: zluzuj

nialler: bo wysypki dostaniesz

ja: żart na poziomie

nialler: no co mam ci powiedzieć?

nialler: gościu przynudzasz mi o nie mojej loszce w momencie kiedy mógłbym wpierdalać pizze po kolejnym meczu w fifie

ja: wiesz kurwa dzięki

ja: zajebisty z ciebie przyjaciel

nialler: wiesz dobrze że cie kocham po swojemu

nialler: ale wkurwiasz takim przynudzaniem

ja: to co mam zrobić żeby twoje łaskawe ego pozwoliło mi dalej z tobą pisać?

nialler: nie wiem synek

nialler: nie lepiej ci prostu zamknąć tej lasce twarz penisem?

ja: po pierwsze horan, mam dziewczynę

ja: po drugie, napierdala od niej papierosami

ja: po trzecie, ona jest zajęta

nialler: jaki świętoszek

nialler: a jak bujałeś sie z Martiną to potrafiłeś 5 panien na boku obskoczyć w dwa tygodnie

ja: Martina to Martina

ja: Lillie to Lillie

nialler: nie wmówisz mi że nie zaruchałbyś czegoś

ja: zaruchałbym

ja: i to nawet nie wiesz jak bardzo

nialler: gdybyś był jak Robert, to już dawno wasze życie seksualne by kwitło

ja: z tym wyjątkiem że moja dziewczyna się szanuje a jego lasia ma otwór jak wiadro

nialler: kurwa..

nialler: nie pierdol że sprawdzałeś?

ja: swego czasu wszędzie bym zajrzał ale akurat tam mnie nigdy nie ciągnęło 

nialler: i chwała ci za to

nialler: w życiu bym sie do ciebie więcej nie przyznał

ja: to co sapiesz do mojej obecnej sytuacji?

nialler: zluzuj po raz kolejny

nialler: nic do ciebie nie mam

nialler: z resztą, gdyby Loreena była jeszcze dziewicą to też bym pewnie miał do niej takie podejście jak ty

nialler: chociaż w sumie nie

nialler: ona by na to nie pozwoliła

ja: ej weź skończ te wywody bo jeszcze sie rozmyślisz i wyjdzie na to że ci związek rozjebie

nialler: eee tam

nialler: to i tak chyba nie jest ta na zawsze

ja: więc czemu to ciągniesz?

nialler: ja niczego nie ciągne

nialler: to ona ciągle wydziwia

ja: mam rozumieć że czujesz sie niepisanym singlem?

nialler: nie inaczej

nialler: szukam sobie kogoś normalnego

nialler: ale narazie średnio mi idzie

ja: szukasz rozumem czy kutasem?

nialler: pół na pół

nialler: ale dopóki nie znajde to mam jeszcze konsolę i żarcie na dowózkę

ja: cały Horan

ja: może kiedyś cie zaadoptujemy

nialler: ciekawa wizja przyszłości ale podziękuje

nialler: narazie mi nie trzeba

ja: stary to weź ją chociaż uświadom że nie jesteście razem

nialler: zostawiłem jej kartkę na lodówce

nialler: nawet magnesem dopiąłem jej prezerwatywę na przyszłość

ja: pieprzony romantyk

ja: i pieprzony dupek

nialler: jakoś trza sobie radzić

nialler: szybko i bezboleśnie

ja: cały ty

nialler: cały ja

ja: powinniśmy sie w końcu spotkać i zagrać mecz

ja: dawno nie grałem

nialler: wpadaj kiedy dusza pragnie

nialler: ja i tak narazie nie robie nic kreatywnego

-Harry, kochanie, - głos mamy oderwał mnie od telefonu - czy pokazałbyś Amber nasze piętro?



#

7/30

ja już po rezonansie i powiem wam nie było źle

było na serio dobrze, z wyjątkiem faktu że pewien plastik przez całe badanie wrzynał mi się w miednicę

[btw dobrze że dzień wcześniej zmusiłam się do ogolenia nóg, bo na badaniu dostałam taki świetny zielony fartuszek, który zastępował mi całe ubranie z wyjątkiem majtek ]

poza tym wybaczcie że wczoraj nic nie było, ale po prostu byłam zbyt podekscytowana i zajęta swoim tabletem, którego w końcu udało mi się włączyć

[kurestwo nie reagowało na ładowarkę przez półtora roku]

ale już działa.

przynajmniej na razie.

🍆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top