#SMS 15

*

-Więc co tam się ciekawego u was ostatnio dzieje? - James kazał mi się wygodnie rozsiąść w fotelu i zapychać żołądek taką ilością ciastek Sary, jaką żywnie jestem w stanie zmieścić.

-No, jest nieciekawie. - łyknęłam herbaty - A przynajmniej z mojego punktu widzenia.

-To znaczy? Kłócisz się z rodzicami? - założyłam kolano na kolano, grzejąc pomiędzy nogami jedną rękę.

-No tak... Nie dogaduję się z nimi. Mają mi praktycznie wszystko za złe a najbardziej denerwuje ich, że nie mam normalnych znajomych...

-Normalnych? A co niby oni rozumieją przez 'normalnych'? - uniósł jedną brew do góry.

-Woleliby gdybym codziennie piła o piątej herbatę w kółku astronomiczno-matematycznym i przesiadywała odkąd wrócę do domu aż do wieczora przy książkach. - westchnęłam - Strasznie mnie to męczy, bo mam swoich paru znajomych których oni nie chcą zaakceptować...

-A to co z nimi jest nie tak? - zaczął podobnie do mnie sączyć herbatę.

-No, są trochę inni. - spojrzałam na niego niezdecydowana - Tacy... no odstają od ich kryteriów.

-Ale precyzyjniej dziecko... - zaśmiał się - Nie jestem przecież jasnowidzem.

-Dobrze, dobrze. - ugryzłam połowę ciastka - Są po prostu bardziej rozbrykani. Ja nie mam koleżanek... tylko kolegów.

Spojrzałam w sufit.

-A konkretniej pięciu. - uśmiechnęłam się na myśl o nich.

-Ale to co w nich tak bardzo im przeszkadza? To że przeklinają, czy palą, czy śmierdzą, czy jak?

-Nie... - pokręciłam głową - Kiedy ja jestem w pastelach, oni chodzą na czarno. Lubią kurtki, koszule we wzorki, dziury w spodniach, lubią w nocy pochodzić po mieście.

-No to przecież fajne towarzystwo! - uśmiechnął się - Są od ciebie inni ale się dogadujecie... zapewne?

-Tak, nawet bardzo. - założyłam kosmyk włosów za ucho. - Jeden z nich to mój chłopak.

Z jednej strony poczułam przyjemne ciepełko grzejące od środka, ale od razu poczułam też uczucie chęci rozpaczy, na myśl tego co łączy mnie i Harry'ego a także przeszkód jakie robią nam moi rodzice.

Bardzo niejasne odczucie. ..

-Ooooo ... rozumiem skalę bólu. - westchnął będąc uśmiechniętym. - Pewnie go nie kaceptują, co?

-A gdzie! Jakby go zobaczyli to by na policję dzwonili. - oparłam dłoń na czole - Spotykamy się po kryjomu i przeważnie wtedy kiedy nikogo nie ma w domu.

-A z tamtymi kolegami?

-Przeważnie w szkole, bo w sumie na wszystko inne mam niepisany szlaban. - zaśmiałam się. - Chcą ze mnie zrobić robota i strasznie mnie to denerwuje, bo zamiast mieć mnie za normalną córkę, oni odstawiają takie numery.

-A może mają ku temu powód?

-Nie sądzę. Na nas trzech, to ja się czuję pokrzywdzona, bo kiedy mam jakiś problem, to nie jestem w stanie ich prosić o pomoc bo najzwyczajniej mnie olewają i nie dają dojść do słowa.

-A próbowałaś?

-Próbowałam. - westchnęłam - A najgorsze jest to, że za każdym razem, bałam się nawet próbować. To nie jest chyba normalne?

-Oczywiście. - pomruczał przez chwilę nad kubkiem, patrząc niemo w stół. - A czy twoi rodzice wiedzą że możesz mieć jakiś problem?

Spojrzał na mnie z ciekawością.

-Nie sądzę. Nie interesują się moim życiem od 'tej' strony. - przez moje ciało przeszedł dreszcz, na wspomnienie niemal tych wszystkich koszmarów o których nie miałam odwagi im powiedzieć.


#

3/30

po pierwsze: wybaczcie mi długość tego posta, jednak musiałam go napisać jeszcze raz [pierwotna wersja mimo tego że była gotowa do publikacji, w ostatniej chwili wydała mi się być zbyt dosłowną ] a poza tym musiałam się uczyć na jutro na poprawę x 2

mam przecudowną nauczycielkę, dla której nie ma znaczenia CZY MASZ PRAKTYKI czy NIE, i jedyną poprawę ważnych sprawdzianów walnie ci w trakcie praktyk i jeszcze na odchodne doda, że musisz zdążyć napisać 2 na jednej lekcji bo ona specjalnie dla ciebie nie będzie zostawać po lekcji [!]

.

a po drugie: jutro rozdział może się nie pojawić

ale spokojnie

postaram się nad nim zapanować i wedle podążania za wyzwaniem

dodać skurczybyka.

miłego wieczoru i powodzenia jutro w szkole xx

🍆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top