Woda i trochę czułości

Byłam przerażona. Co ten sen miał znaczyć ?! Serce wali mi jak szalone. Mam nadzieję, że to tylko sen. Oby nie było tak na prawdę.

Wzięłam swój telefon i sprawdziłam która godzina. Dopiero 4:30.

Próbowałam potem zasnąć, ale nie mogłam. Byłam zbyt wystraszona. Postanowiłam napisać do Raphaela. Mimo tego, że bałam się tego czy mój sen na pewno nie jest prawdziwy.

Ja: Hej. Śpisz ?
Tony: Nie, a co ?

Hehe. Nadal nie zmieniłam mu nazwy.

Ja: Nie mogę zasnąć. Chciałam z kimś pogadać. 😔
Tony: Jestem do twojej dyspozycji. 💕
Ja: Ciszę się. Na ciebie zawsze można liczyć
Tony: Oczywiście, że tak 😊 Więc o czym chciałaś pogadać ?

Zawahałam się przez chwilę. Powiedzieć mu o tym ? Czy zachować to w tajemnicy ? Może dla wczystkich będzie lepiej jeśli nikomu o tym nie powiem. No oprócz Iz.

Ja: O tej wycieczce nad jezioro.

Stop. On wie o tym, że jadę ? Jednak mogłam napisać do Jordana. A no tak. Nie mam do niego numeru. Brawo ja !

Tony: Okej.

Jednak wie. Może Jordan mu powiedział.

Ja: Jordan ci powiedział, że jadę ?
Tony: Tak. Nie mogę ukryć tego, że się ucieszyłem.
Ja: O. To fajnie. No właśnie. Jezioro... będziemy tam chodzić pływać ?
Tony: Tak. Raczej tak. A co ?
Ja: 😅😅 hehe. Widzisz mój znak zodiaku to ryba ♓. Ryby pływają w wodzie. No, ale ja nie umiem... 😀😅
Tony: Wiem o tym.
Ja: Co
Tony: Zapomniałaś chyba o tym, że jestem twoim stalkerem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

No i spaliłam buraka. Już nawet zapomniałam o moim śnie.

Ja: Haha no tak. Jak mogłam o tym zapomnieć :')

Moje oczy zaczęły się powoli zamykać.

Ja: Idę spać. Dzięki za jakże długą rozmowę. Dobranoc.
Tony: Nie ma za co 💕 Dobranoc.

Już w ogóle nie przejmowałam się moim snem. Jednak muszę mieć pewność, że mój brat nie knuje coś za moimi plecami.

Spało mi się całkiem dobrze. Trochę mnie to zdziwiło. Jednak postanowiłam o tym tak nie myśleć.

Zeszłam na dół. W kuchni była mama, tata i Michael. Luckasa nadal nie było. Brakowało mi go. 

Postanowiłam spytać się Michaela jednej rzeczy związanej z moim snem.

- Michael. Mam pytanie do ciebie - mówiłam cicho, aby rodzice nas nie usłyszeli. 

- O co chodzi ? I czemu szepczesz ? - spytał.

- Chodzi o to... zakładałeś się z kimś ostatnio ? Nie chcę żeby rodzice usłyszeli o naszej rozmowie - zaczęły pocić mi się ręce. Bałam się jego odpowiedzi.

- Skąd ci to przyszło do głowy ?! Z nikim się o nic nie zakładałem. Nie mam głowy do takich rzeczy. - odpowiedział bez zawahania. Jednak nie byłam pewna czy mówi prawdę. Niestety to musi mi wystarczyć. Nie chcę doprowadzić do tego, że jeszcze on będzie mnie o coś podejrzewał. - Czemu pytasz ?

Nie wiedziałam co mu powiedzieć. 

- Z czystej ciekawości. - odparłam w ostatniej chwili.

- Ekhem. Co to za szepty ? - spytał tata.

- Yyy... nic, nic. Rozmawiamy o szkole - powiedziałam i uśmiechnęłam się do ojca. Jego mina wyrażała obojętność. 

- To dobrze, że w końcu rozmawiacie o czymś normalnym. - spojrzał się na nas. Zdjął swoje okulary, odłożył gazetę i wstał od stołu. - Jadę do pracy. Podwieźć was do szkoły ?

- Tak - powiedzieliśmy jednocześnie. Nie miałam ochoty iść teraz na pieszo. Byłam zbyt ,,zmęczona" moimi głupimi snami. 

Wracałam do domu razem z Michaelem. Dzisiejszy dzień w szkole był strasznie nudny. Ponadto mój kochany brat dostał jedynkę z geografii. Wreszcie będę mogła go szantażować. Jestem kochaną siostrą. 

Doszliśmy do domu. Na podjeździe stał jakiś nieznany mi dotąd samochód. 

- Mamy gości - powiedział Michael - Cudownie.

Jego sarkazm jest wspaniały. Weszliśmy do środka. W wejściu już było słychać, że nasi rodzice i goście prowadzą jakąś interesującą rozmowę. Wszyscy byli w salonie. Chciałam jakoś przejść niezauważona i schować się w swoim pokoju, ale nie udało mi się.

- Lidia ! Michael ! Chodźcie tu ! - zawołał ojciec. 

Niechętnie poszłam w stronę salonu. Był tam mój tata, mama, nawet Lucas razem z Olivią. Siedzieli przy stole razem z dwójką ludzi w wieku rodziców i jednym chłopakiem. Był chyba w wieku Luckasa. 

Chłopak był bardzo podobny do mężczyzny siedzącego obok. Oboje mieli czarne jak ropa włosy. Ten sam wyraz twarzy. Jedyne co ich różniło to kolor oczu. Chłopak miał szare. Jego ojciec oliwkowe. Spojrzałam na kobietę. Miała takie same oczy jak (można się domyślić) jej syn. Była blondynką. Nie wyglądała na miłą. 

- To są nasze młodsze dzieci. - powiedział ojciec do gości. Wskazał mnie ręką - Lidia jest najmłodsza. Ma 17 lat. - potem wskazał na Michaela - To jest Michael. Ma 18 lat. W szkole wiążą z nim poważne plany jeśli chodzi o sport.

Oczywiście ojciec nie wspomniał o moich umiejętnościach. Chwila. Przecież ja ich nie mam.

- Jaki sport uprawiasz ? - spytał szarooki chłopak.

-  Koszykówkę. 

Chłopak już się nie odezwał. 

- To są państwo Clare*. I ich syn Dreyk*.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* czyt. Kler

* czyt. Drejk

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Miło poznać - powiedziałam. Chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie. Chyba się udało.

- Jaka miła dziewczyna. I jaka ładna - odezwała się panie Clare. Miło mi to słyszeć z jej ust. Kobieta zwróciła się do syna - Może byś się przywitał ? Nie tak cię wychowałam. 

Chłopak spojrzał na mnie. Chwilę się pogapił i w końcu się odezwał. 

- Cześć. 

Jego mama zamruczała coś pod nosem i przewróciła oczami. 

- Usiądźcie - mama wskazała nam krzesła, na których mieliśmy usiąść. 

Usiadłam obok Luckasa. Niestety, ale byłam naprzeciwko jakże rozgadanego synka państwa Clare. 

Po dwóch godzinach goście odjechali. O dziwo Dreyk podszedł do mnie i uścisnął mi rękę na pożegnanie. Taki gest z jego strony. Czuję się zaszczycona. Ojciec zdradził mi jego wiek. Ma 19 lat. Jest w ostatniej klasie liceum wojskowego. Zaskoczyło mnie to. Co prawda był dobrze zbudowany, ale nie sądziłam, że poznam kogoś z tego liceum. Będę szczera. Osoby, które się tam uczą... przerażają mnie odrobinę. Jednak podziwiam ich za wytrwałość. Muszę opowiedzieć o wszystkim Raphaelowi.  

Ja: Muszę ci o czymś opowiedzieć !

Nie odpisał. Może coś się stało. Na pewno mi odpisze. Tylko muszę poczekać. A przy okazji powiem rodzicom o tej wycieczce. 

Poszłam do rodziców. Trochę bałam się ich reakcji. Ale przecież oni lubią jak jeżdżę na wycieczki zamiast siedzieć w domu. Jestem prawie pewna, że mi pozwolą. 

- Sprawa jest - powiedziałam. Mogłam być trochę grzeczniejsza, ale już za późno. 

- O co chodzi ? - spytała mama.

- Chciałabym jechać na kilkudniową wycieczkę nad jezioro. Michael też jedzie. A są wolne dwa miejsca więc pomyślałam, że pojadę tam razem z Iz. 

Tata spojrzał na mnie dziwnie. 

- Nigdzie nie jedziesz - odparł - Michael też nie jedzie. Zaplanowałem dla was coś innego.

- Co ?! - byłam zdziwiona. Ojciec planował coś za naszymi plecami. Jak ja teraz wytłumaczę się Jordanowi ?!

- Ty i Michael pojedziecie do ciotki Clove. Lubicie ją dlatego pomyślałem, że was do niej wyślę. 

- Ale ja już komuś obiecałam, że pojadę. - czemu on zawsze musi taki być. Nie mogę spędzić czasu tak jak ja bym tego chciała. 

- Trudno. - wzruszył ramionami - Byłbym zapomniał. Ten chłopak... jak on miał... A ! No tak. Drake jedzie z wami. 

- Żartujesz sobie ze mnie ? - byłam pewna, że to jest żart. On nie może z nami jechać. Nawet nas nie zna. 

- Nie. To nie jest żart. Jego rodzice są bardzo zajęci w tym czasie. Pojedzie z wami i lepiej się zapoznacie. Myślałem, że Michael ci powiedział o tym. 

- To on wiedział ?! - jestem w szoku. Od kiedy on to wie ?!

- Tak. Od wczoraj. Jego reakcja byłą podobna do twojej. 

- Mamo powiedz mu coś ! - zwróciłam się do matki z nadzieją, że mnie wesprze. 

- To już jest postanowione. Pojedziecie razem z tym chłopakiem do cioci Clove i spędzicie tam miło czas. My mamy tu dużo pracy. 

Nie tego się spodziewałam. Mam wrażenie, że wszyscy mnie okłamują. 

- Dobra - zrezygnowałam z dalszej dyskusji. To i tak nie miało sensu. I tak nic nie zdziałam. 

Zawiedziona poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i sprawdziłam swój telefon. Nadal nie było żadnej wiadomości. Nie mam numeru do Jordana. Powiem mu to w poniedziałek. A co z Iz ? Sama pojedzie ? Chyba, że zrezygnuje. Głupio się czuję. To wszystko przez tego Dreyka*. Gdyby nie on... co ja gadam. Zwalam winę na niewinnego chłopaka. Co się ze mną dzieje ?!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* czyt. Drejka

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Powinnam iść spać. Jutro weekend, więc będę mogła się wyspać. Tylko czy znowu mi się nie przyśni ten koszmar ? Oby nie. Nie zniosę tego drugi raz. 

*Sobota*

Wstałam równo o 11. Dziwne, że nikt mnie nie budził. Przynajmniej mogłam sobie pospać. 
Zerknęłam na swój telefon. 6 nie przeczytanych wiadomości. Super.

Tony: Opowiadaj. Wybacz, że nie odpisywałem, ale miałem pewien kłopot. Na szczęście już wszystko pod kontrolą.

Reszta wiadomości jest od Izabell.

Iz: Wiem już o tym, że nie pojedziecie na wycieczkę :c
Iz: Ja chyba też nie pojadę. Nikogo tam nie znam.
Iz: Jak wrócisz od cioci to będziesz musiała mi o wszystkim opowiedzieć.
Iz: I jeszcze jedziesz z jakimś chłopakiem 😏
Iz: Pamiętaj, że jak będzie dla ciebie nie miły to ja sobie z nim pogadam. 😈👿

Ja: Haha. Spokojnie. Nie rozpędzaj się.

Nie miałam ochoty pisać o wszystkim Raphaelowi.

Ja: Spotkamy się dzisiaj ? O wszystkim ci opowiem.
Tony: Okej. O której ? I gdzie ?
Ja: Może o 14. W parku.
Tony: Mi pasuje. Do zobaczenia.

Zjadłam małe śniadanie. Poinformowałam rodziców o tym, że wychodzę. Byli zdziwieni, że nie wychodzę z Iz, tylko z kimś innym. Czy to takie dziwne, że mam przyjaciół ?

O 14 byłam już na miejscu. Kilka minut później dołączył do mnie Raphael. Opowiedziałam mu o wczorajszym dniu.

- Więc nie będziesz mogła jechać. - zasmucił się.
- Niestety. Nic nie mogę z tym zrobić.
- Rozumiem.

Podeszliśmy do dużej fontanny na środku parku. Nagle Raphael złapał mnie za rękę.

- Niedługo wakacje. Mam nadzieję, że będziemy spędzać ze sobą więcej czasu.
- Z pewnością - odwróciłam wzrok i zobaczyłam Dreyka (śmieszne imię). Patrzyła się na nas. Jednak gdy zorientował się, że go zobaczyłam odwrócił się i odszedł.

Nagle i niespodziewanie przejechał obok nas rowerzysta. Jechał bardzo szybko i przez to razem z Raphaelem wpadliśmy do fontanny.

- Co za palant ! - krzyknęłam. Byłam cała mokra.
Raphael za to się śmiał.
- Z czego się śmiejesz ?! - spytałam.
Ten zamiast mi odpowiedzieć spojrzał się na mnie, przybliżył swoją twarz do mojej. Dzieliły nas jedynie centymetry. Posunął się jeszcze bardziej do przodu i mnie pocałował. Pomijając fakt, że leżeliśmy w fontannie to chciałabym, żeby ten moment trfał wiecznie.
Dobrze, że w tej fontannie nie było dużo wody.

Ten wspaniały moment przerwał nam mój brat.

- Raphael ! Co ty robisz ?! - krzyknął Michael. Podbiegł do nas. Wyciągnął Raphaela z fontanny i uderzył go pięścią w twarz. Zaczęli się bić, a ja nie wiedziałam co robić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top