Oficjalny przyjaciel

- Jeśli chcesz o tym pogadać to śmiało - powiedziałam trochę niepewnie.
- Wolę nie - uśmiechnął się. Zdjął kota z kolan i wyszedł z altany zostawiając mnie samą. W sumie nie dziwię mu się. Ja też nie chciałabym opowiadać komuś obcemu o moich problemach.

Zapowiada się dość długi tydzień.

*Następnego dnia*

Przez całą noc piałam z Raphaelem o głupotach. Gdy obudziłam się rano zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęsknię. Jednak mimo wszystko powinnam cieszyć się moimi mini wakacjami.

Ubrałam się szybko i poszłam na śniadanie. O dziwno nie było naleśników, tylko tosty z serem. Miła odmiana. W kuchni była tylko ciocia i Dreyk.

- Gdzie Michael ? - spytałam cioci. Chociaż znając jego pewnie jeszcze śpi
- Wziął swoje śniadanie i wrócił do pokoju. Najwyraźniej nie ma ochoty z nami rozmawiać. Szkoda - odpowiedziała ciocia.
Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że on nadal trzyma do nas urazę za to co stało się tego pamiętnego dnia przy fontannie. Nawet ja o tym zapomniałam. No dobra może nie zupełnie, ale on z pewnością przesadza.
- Jadę dzisiaj na trochę większe zakupy. Chcecie jechać ze mną ? - spytała ciocia.
Spojrzałam na Dreyka, a on na mnie.
- Tak - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Ciocia lekko się zaśmiała.
- To super. Wyjeżdżamy o 10 - mówiąc to wyszła z kuchni.
- Mamy jeszcze 2 godziny. To dobrze. Zdążę się umyć - powiedział jakby do siebie Dreyk.
- Może powinnam spytać Michaela czy nie chce jechać z nami.
- Wątpię, że będzie chciał. Zwłaszcza, że ja tam będę.
Miał rację. Szczerze mówiąc wolałabym żeby rodzice wysłali Michaela na jakąś bezludną wyspę. Tam przynajmniej czułby się dobrze.
- Przestań już tak rozmyślać bo nie dość, że cię głowa rozboli to jeszcze zapomnisz zjeść śniadania - powiedział Dreyk kończąc jeść swojego tosta.
- Dobra, dobra - wzięłam do ręki pokarm bogów i zaczęłam jeść. Nim się spostrzegłam była już 9:00.

Przebrałam się i byłam gotowa do wyjścia. W sumie niepotrzebnie się śpieszyłam bo zostało mi jeszcze pół godziny.
Usiadłam na łóżku, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Wzięłam go, a na wyświetlaczu pojawił się napis ,,Izabell". Od razu odebrałam, ponieważ dawno nie rozmawiałyśmy. Nie mogłam doczekać się aby usłyszeć nowe ploteczki.

- Wreszcie się do ciebie dodzwoniłam. Wiesz jak trudno złapać tu zasięg ?! Ta wycieczka to jakieś wielkie dno ! Chcę wrócić do domu ! - gdy Izabell narzekała na prawie wszystko zorientowałam się, że zostawiłam w łazience moje kolczyki. Nawet nie wiem po co je zdjęłam.

Szłam tak w stronę łazienki i przytakiwałam Izabell na wszystko co mi mówiła. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Jednak to co ujrzałam w środku zwaliło mnie z nóg. Mianowicie w środku był mokry Dreyk owinięty tylko ręcznikiem.

- Co ty robisz ? - spytał spokojnie, jakby był przyzwyczajony do tego, że jakaś dziewczyna wchodzi mu do łazienki gdy jest wpół nagi.
- P-przepraszam ! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami. Moja twarz była cała czerwona, a nogi miałam jak z galarety.
- Co ja zrobiłam ?! - pomyślałam. Wbiegłam do swojego pokoju i się w nim zamknęłam. Oparłam się o drzwi i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.

- Hej ! Co się stało ?! - krzyczała Izabell przez telefon.
Przez to wszystko zapomniałam że z nią rozmawiałam.
- Zrobiłam właśnie coś strasznie głupiego - starałam się uspokoić jednak nie mogłam. Jego ciało wyglądało tak cudnie. O matko ! O czym ja myślę ?! Przecież mam chłopaka !
- Mów co ! Nie mam całego dnia ! Zaraz mi zabiorą telefon, a wiesz jak ciężko później znaleźć zasięg ?! - moje ucho już lekko bolało od jej krzyku.
- Dobrze, dobrze. Uspokój się i nie krzycz do słuchawki.
Opowiedziałam jej co się stało, a ona zaczęła się śmiać.
- Masz szczęście, że cię lubię i nic nie powiem Raphaelowi, ale naprawdę jesteś głupia - ledwo można było zrozumieć co mówi przez ten śmiech.
- Haha bardzo śmieszne - odpowiedziałam z sarkazmem.
- Dobra głuptasie. Ja muszę kończyć. Pa. I pamiętaj, że jak znowu wejdziesz mu do łazienki to masz zrobić parę fotek żebym ja też mogła popatrzeć.
- Pa. - rozłączyłam się. Ją ta sytuacja śmieszyła, a mnie wręcz przeciwnie. Boję się teraz spojrzeć mu w oczy.

Siedziałam tak pod drzwiami dobre 10 minut. Gdy nagle ktoś zapukał.
- Lidia. Twoja ciocia powiedziała, żebyś wyszła na dwór bo zaraz jedziemy - powiedział Dreyk.
- Z-zaraz wyjdę - odpowiedziałam.
- Okej - słyszałam jak odchodzi od drzwi.
Wzięłam głęboki wdech i po chwili wyszłam z pokoju. Po drodze miałam zajrzeć do brata, jednak zrezygnowałam.

Wyszłam na dwór,a ciocia i Dreyk czekali już na mnie w samochodzie. Widocznie przeznaczone mi jest bycie spóźnialską.

Podbiegłam do samochodu i usiadłam z tyłu. Niestety obok mnie musiał siedzieć Dreyk.
- Wyczucie czasu to ty masz po swoim ojcu - powiedziała ciocia.
- Po kimś w końcu muszę to mieć - zaśmiałam się.
Dreyk wyglądał tak, jakby spał z otwartymi oczami.

Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Nie wiedziałam, że galeria handlowa znajduje się tak blisko. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do galerii.
Była ogromna. Musieli wybudować ją niedawno, ponieważ jak byłam tu ostatni raz to w tym miejscu był pusty plac, który wyglądał jak taka mini pustynia.

- Pójdę kupić parę rzeczy, a wy możecie iść gdzie chcecie. Spotkamy się w tym miejscu za dokładnie godzinę. Mam nadzieję, że nie rozwalicie całej galerii w tym czasie - powiedziała ciocia i dokładnie zmierzyła nas wzrokiem.
- Będziemy grzeczni - odpowiedziałam i zrobiłam najbardziej niwinną minę jaką potrafiłam.
- Dobrze. Dreyk pilnuj jej - po tych słowach ciocia nas zostawiła.
- No i fajnie. To widzimy się za godzinę - powiedziałam do Dreyka i zamierzałam iść w stronę Empiku, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Jesteś nieletnia i morzesz się zgubić. Jestem dorosły i będę cię pilnował - odparł.
- Ale - nie pozwolił mi dokończyć.
- Wzięłaś przynajmniej pieniądze ?
W tym momencie mnie zamurowało. Sprawdziłam kieszenie mojej bluzy.
- No super. Zostawiłam portfel w pokoju - pomyślałam i próbowałam wymyślić co odpowiedzieć Dreykowi.
- Tak jak myślałem - powiedział jasnowidz Dreyk - masz szczęście, że ojciec dał mi kartę kredytową. Mogę za ciebie zapłacić.
Zostałam uratowana ! Ale STOP !
- Nie ! - krzyknęłam.
Chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Dlaczego nie ?
- Potem będę musiała ci oddać, a ja nie chcę robić sobie długów w wakacje ! - od teraz muszę trzeźwo myśleć.
Dreyk zaczął się śmiać.
- Więc o to chodzi - nadal nie przestawał się śmiać - będziesz musiała mi oddać, ale to tak przy okazji. A teraz chodź.
Jego słowa wcale nie sprawiły, że chcę jego pomocy. Jednak sama mogłabym się tu zgubić. Nie mam wyjścia. Muszę z nim iść.

Szłam tak za nim 5 minut i ogarnęłam, że nie wiem gdzie tak dokładnie idziemy.
- Gdzie idziemy ? - spytałam
- Do sklepu zoologicznego - opowiedział.
- Co ? Po co ?
- Pamiętasz tego kota, który siedział mi na kolanach ?
- Tak - jak mogłabym zapomnieć takiego słodkiego kociaka ?
- Chcę mu kupić jakąś karmę. W domu nie mogę mieć zwierzaka, więc zaopiekuję się tym bezpańskim.
- Skąd wiesz, że jest bezpański ? Może po prostu wyszedł sobie na spacer, a potem wrócił do swojego pana?
- Wiesz w ogóle jak wygląda bezpański kot ?
- Myślisz, że jestem głupia ?
- Mam być szczery ?
- Tak.
- To tak.
Zdałam sobie sprawę, że on właśnie mnie obraził. Jak on śmie. Znam się na kotach lepiej niż on. Idiota.

Weszliśmy do sklepu zoologocznego. Od razu przy wejściu była klatka, a w niej 3 króliki. Jeden był biały z czarnymi łatkami, drugi rudy, a trzeci cały biały z czerwonymi oczami. Te białe są straszne i te ich oczka. Na samą myśl trzęsę się ze strachu. Mimo to wszystkie były urocze. Na końcu sklepu było kilkanaście akwarii z małymi rybkami. Zawsze chciałam mieć rybkę. Jednak jak tak o tym myślę to mój kot by ją zjadł. Szkoda rybki. A poza tym rodzice i tak by mi nie pozwolili.
W sumie jak tak o tym myślę to Dreyk mógłby kupić sobie rybkę. W końcu chce mieć zwierzaka, ale on wolałby chyba kota. No cóż jak wyprowadzi się od rodziców to będzie miał tyle kotów ile dusza zapragnie. Znaczy ja tak sobie to wyobrażam.

- Znalazłem - powiedział do mnie. Nawet nie widziałam kiedy podszedł. W ręku miał dwa pudełka z kocim jedzonkiem. Pewnie dwa w cenie jednego.
- Będziesz z tym tak łaził po całej galerii ? - spytałam.
- Zapłacę za to i zostawię tu. Jak będziemy wracać to przyjdę odebrać.
- Mądre.
- Ty byś na to nie wpadła - zaśmiał się.
- Zostawię to bez komentarza.

Dreyk zapłacił za karmę i zostawił ją w sklepie. Następnie ruszyliśmy w dalszą „wyprawę" po galerii.
- Chodźmy do Empiku ! - krzyknęłam
- Dobra. Chodź.
Musiałam go ciągnąć bo szedł za wolno. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w moim ulubionym sklepie.
Szkoda, że nie ma ze mną Izabell.

Gdy byliśmy już na miejscu zaczęłam przeszukiwać półki z książkami. To był dla mnie raj na ziemi.

- Ej Dreyk. Kupisz mi książkę ? - już nawet zapomniałam o tym, że będę musiała mu oddać kasę za wszystko co mi kupi.
- Nie - odpowiedział.
- Co ? - spytałam załamana.
- Żartowałem. Kupię ci.
- Dzięki !

Wybrałam książkę, która najbardziej mi się spodobała. Nie była zbyt tania.
- A ile masz kasy na tym koncie ? - spytałam bo chciałam wiedzieć na ile mogę sobie pozwolić.
- Dużo.
Dobra odpowiedź. Teraz już nie muszę się martwić.

Dreyk zapłacił za moją książkę, a ja byłam szczęśliwa jak dziecko.
- To gdzie teraz idziemy ? - spytałam.
- Nie wiem.
- Z tobą nie można normalnie rozmawiać.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Nie martw się.
Zostało jeszcze 40 minut. Jak ja mam z nim tyle wytrzymać ?

Chodziliśmy tak bez celu, gdy nagle zobaczyłam dzieciaka z lodem. Rozejrzałam się chwilę i zobaczyłam, że niedaleko jest mała kafejka, w której sprzedają lody.
Złapałam Dreyka za bluzkę. On się do mnie odwrócił i czekał aż powiem co chcę tym razem.
- Lody ! Kup mi loda !
- Z tobą jak z dzieckiem - odparł.
Kupił mi mojego upragnionego loda. Wybrałam smak czekoladowy bo to w końcu mój ulubiony. W ogóle to kto nie lubi czekolady ?
- A czemu ty sobie nie kupiłeś ? - spytałam.
- Nie mam ochoty.

Usiedliśmy w małej kawiarence przy stoliku. Ja zajadałam loda, a Dreyk przeglądał coś na telefonie.
W końcu nie mogłam wytrzymać tej niezręcznej ciszy i palnęłam co mi ślina na język przyniosła.
- Jacy są twoi rodzice ? - wybrałam chyba najbardziej nieodpowiedni temat do rozmowy. Jednak Dreyk nie wyglądał na zrażonego tym pytaniem.
- Są całkiem znośni. Ojciec wygląda na twardego, ale tak naprawdę to matka rządzi całym domem. Jednak muszę się przyznać, że bardziej przywiązany jestem do ojca. Matka jakoś całe życie była mi obca mimo, że mnie wychowała. Zawsze chcieli mieć dwójkę dzieci, ale 2 lata po moim urodzeniu matka przeszła operacje i przez to nie może mieć już dzieci. Mimo to nadal chcą mieć jeszcze jedno dziecko. Tylko teraz chcą zaadoptować. Odmawiam im tego ponieważ mają już swoje lata.
- To, że mają swoje lata oznacza tylko to, że są doświadczeni.
- Może. Pewnie chcą zaadoptować jakiegoś 10-latka, którym i tak ja będę musiał się opiekować.
- Ja na twoim miejscu bym się cieszyła. Chciałabym mieć młodszego braciszka, albo siostrzyczkę.
- Sam nie wiem co o tym myśleć.
- Możliwe, że jak zaadoptują takiego 10-latka i będziesz się nim opiekować to wtedy będzie ci łatwiej wychować własne dzieci.

Chłopak spojrzał się na mnie dziwnie.
- Nie zamierzam mieć dzieci - powiedział.
- Każdy tak mówi na początku. A potem okazuje się, że masz już dwójkę.
Dreyk zaśmiał się lekko.
- Może i masz rację, ale nic nie wiadomo. Nie zdziwię się jak będziesz miała dzieci wcześniej niż ja.
- Zabawny jesteś - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Wiem. A i tak na przyszłość naucz się pukać do drzwi zanim wejdziesz komuś do łazienki. Bo wiesz może zdarzyć się niezręczna sytuacja.
W tym momencie moja twarz zrobiła się strasznie gorąca.
- Dobrze. Ale jak na razie zapomnijmy w ogóle o tym co się dzisiaj wydarzyło w tej łazience.
- Okej, okej. - zaśmiał się. Ja też nie kryłam tego, że ta sytuacja była dosyć śmieszna ( chociaż wcześniej mnie wcale nie bawiła). Można powiedzieć, że w tej chwili oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi.

Resztę czasu spędziliśmy na dalszym dyskutowaniu, ale już na bardziej błahe tematy.
Nie wiadomo kiedy czas zleciał nam tak szybko.
Poszliśmy po karmę zostawioną w sklepie zoologicznym i potem kierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Przy wyjściu czekała już na nas ciocia. Była cała obkupiona. Widać, że nie żałowała sobie.

- Spóźniliście się. - powiedziała.
- Przepraszamy. - odpowiedziałam i wyszliśmy z galerii.

Wróciliśmy do domu. Ciocia poszła do swojej sypialni rozpakować nowo kupione rzeczy. Ja poszłam do kuchni napić się czegoś. Dreyk poszedł razem ze mną.

- To ile mam ci oddać ? - spytałam go. Był w trakcie rozpakowywania kociej karmy.
- Nie wiem. Nie chciało mi się liczyć.
- Okej. - bądźmy szczerzy nie chce mi się oddawać mu pieniędzy. Jednak sumienie by mnie męczyło gdybym tego nie zrobiła. Kiedyś na pewno mu oddam.
- Idę dać temu kotu trochę tej karmy. Ciekawe czy będzie mu smakować - powiedział chłopak.
- Dziwne by było ty jakby mu nie smakowało. Mam kota więc wiem coś o tym.
Drayk uśmiechnął się tylko i wyszedł.

Wyjęłam swój telefon z kieszeni. To co zobaczyłam trochę mnie zdziwiło. A co tam trochę byłam BARDZO zdziwiona !
15 nie odebranych połączeń od Raphaela i 20 wiadomości.
Czemu jestem taka głupia i wyciszyłam telefon ? Mogłam przynajmniej wyjąć go z kieszeni.

Tony: Hej.
Tony: Czemu nie odpisujesz ?
Tony: Lidia ! Odezwij się !
Tony: Dzwoniłem już do ciebie 3 razy ! co jest ?!
Tony: Obraziłaś się na mnie ?
Tony: Halo !
Tony: Dzwonie już 5 raz i nic ! Odezwij się !

Większość wiadomości od niego tak wyglądała. Odpisałam mu:

Ja: Przepraszam. Byłam na zakupach z ciocią i miałam wyciszony telefon. Naprawdę przepraszam

Zadzwoniłam do niego dwa razy, ale nie odebrał.
Jesteśmy ze sobą miesiąc, a ja odwalam takie sceny. Oby mi wybaczył.
Po paru minutach usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Złapałam telefon w ułamku sekundy.

Tony: A no tak. Z CIOCIĄ. Już wolałbym żebyś napisała mi prawdę. Wszystko wiem. Nie musisz się tłumaczyć bo to i tak nie ma sensu. Pa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł  _(:з」∠❀)_
Przepraszam, że nie dodawałam tak długo rozdziału, ale nie miałam pomysłu co napisać.
Teraz postaram się to nadrobić i częściej wstawiać rozdziały ・◡・
Myślałam nawet o zawieszeniu tej książki, ale odsunęłam od siebie ten pomysł ヾ(≧▽≦*)o
Do zobaczyska (*゚▽゚)ノ

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top