Komplikacje

Nie wiedziałam co odpisać. Jak to go nie było ?? Przecież David... a może on się pod niego podszył. Albo to jest żart.

Ja: Haha bardzo śmieszne 😒
Tony: To jest prawda. Nie mogłem przyjść. Sprawy rodzinne. Przepraszam.
Ja: Ale jak to cię nie było ?! David przestać sobie ze mnie żartować.
Tony: David ?! Ja nie jestem David ! O co chodzi.
Ja: Na imprezie podszedł do mnie David i powiedział, że to on jest Tonym.
Tony: Co za oszust !!😡😡
Ja: Czyli nie jesteś Davidem ??
Tony: Nie, nie jestem nim.
Ja: To skąd David wiedział, że piszesz do mnie jako Tony ??
Tony: Bo dałem mu mój telefon.
Ja: Jak to mu dałeś ?!
Tony: Poprosiłem go, żeby go przechował.
Ja: Ale po co ?
Tony: Tego nie mogę ci napisać.
Ja: Ugh no okej.
Tony: Tylko skąd on wiedział jakie mam hasło ?
Ja: Muszę to z nim wyjaśnić. W końcu mnie pocałował 😡
Tony: Pocałował cię ?!
Ja: Tak.
Tony: Ten chłopak już nie żyje !
Ja: Uspokuj się.
Tony: Jak mam się uspokoić ?! Idę mu powiedzieć co o nim myślę !
Ja: Nie ! Tony !
Ja: Nie rób nic głupiego !!
Ja: Tony !!

Nie odpisał mi. Nie wiedziałam co zrobić. Była pierwsza w nocy, a ja łaziłam po pokoju i modliłam się żeby Tony nie zrobił coś głupiego.

Postanowiłam pójść spać bo i tak nie mogę nic zdziałać.

Obudziłam się o 11. Super. Mój optymizm nie ma granic. Zeszłam na dół, a Lucas, Michael i Olivia sprzątali.

- O wstała śpiąca królewna. - powiedział Michael.
- Jak się spało ? - spytała Olivia.
- Źle. - podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Wczoraj włożyłam do niej mojego tymbarka - kto mi wypił sok ?!
Lucas wskazał na Michaela.
- Pić mi się chciało. Na kacu jestem.
Zamordowałam go wzrokiem i poszłam do łazienki.

To co zobaczyłam w lustrze wywołało u mnie zawał serca.

Byłam cała rozczochrana. Makijaż mi się zmył. Wyglądałam jak siedem nieszczęść.

Wzięłam prysznic i się ubrałam. Wyszłam z łazienki i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś film.
- Może byś nam pomogła ? - spytał Michael.
- Nie dzięki. - odpowiedziałam - to była twoja impreza.
- Ale ty też na niej byłaś.
- Jako gość. A poza tym nie skończyło się to dla mnie dobrze i wolę o tym nie myśleć.
- Co się stało ?
- Nieważne.
- Okej nie chcesz gadać to nie.

Prawie zapomniałam ! Co z Tonym ?! Pobiegłam do pokoju i wzięłam telefon. Nie dostałam żadnej wiadomości.

Ja: Żyjesz ?
Tony: Powinnaś spytać o to Davida.
Ja: Jezu, co mu zrobiłeś ?!
Tony: Spokojnie. Nie jestem taki głupi za jakiego mnie uważasz. Powiedziałem mu coś do słuchu. Nic więcej, ale sądząc po jego minie to nie spodobało mu się to. Nie napisał do ciebie ?
Ja: Nie.
Tony: Nie dziwię się. Tchórz.
Ja: Dobra uspokuj się już.

Miałam zamiar napisać do Davida, ale się bałam. Wolę z nim w ogóle nie rozmawiać przez jakiś czas. Muszę o wszystkim powiedzieć Iz.

Zadzwoniłam do przyjaciółki. Nasza rozmowa trwała godzinę. Iz nie mogła uwierzyć w to, że David jest oszustem. Nawet widziała jak mnie pocałował. Teraz jak o tym myślę to chce mi się rzygać.

Przez cały dzień spałam. Byłam wykończona. Nie odrobiłam nawet pracy domowej z matematyki. I tak mam to gdzieś więc co mi szkodzi. Dzisiaj jest niedziela, czyli jutro wrócą rodzice. Jak ja się za nimi stęskniłam.

Poniedziałek

Ledwo wstałam. Nie chciałam iść do... tego budynku. Już nawet nie mogę wymówić nazwy tego miejsca edukacji. Chcę już wakacje. Spojrzałam na telefon. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość.

Tony: Hej. Przepraszam za to, że wczoraj byłem taki... wiesz jaki. Targały mną emocje 😔
Ja: Doskonale cię rozumiem. Przeprosiny przyjęte 😊

Chyba zaczynam coś czuć do Tonego... to głupie. Jednak z drugiej strony... Nie, wolę o tym nie myśleć.

Po godzinie byłam już w... tym budynku. Dzisiaj nie było Iz więc nie miałam z kim rozmawiać. Usiadłam na ławce w szatni. Nagle podszedł do mnie Jordan.

- Hej - powiedział.
- Hej - byłam trochę zmieszana. Nigdy wcześniej ze mną nie rozmawiał. Pomijając tą sytuację gdy wracałam ze szkoły i niechcąco na niego wpadłam.
- Chciałbym pogadać - usiadł obok mnie.
- Okej. O czym ?
- O tobie i Raphaelu bo... dobra nie będę owijał w bawełnę. Po prostu podobasz mi się i gdyby łączyło cię z nim coś więcej to wolałbym to wiedzieć i po prostu sobie odpuścić.

Super ! Po prostu super ! W jednym tygodniu miłość wyznało mi już dwóch chłopaków. W sumie to nie w jednym tygodniu, ale dobra uznajmy, że w jednym. I jak tu być optymistką ?!

- Yyy... nic mnie z nim nie łączy. Nawet nie znam go dobrze.
- Serio ? Myślałem, że... Dobra nieważne. Zapraszam cię do kina. Co ty na to ?

Mój wewnętrzny „demon" krzyczał: „NIE", „ZOSTAW MNIE W SPOKOJU !", „PRZEKLINAM CIĘ" i inne odmowne wypowiedzi.

- Na jaki film ? - w tym momencie mój wewnętrzny „demon" zaczął mnie przeklinać. Co ja robię ze swoim życiem ?!
- Tu wybór należy do ciebie. Ja zapłacę.

Mój „demon" przestał się drzeć i teraz myślał nad wyborem filmu. Haha i nie muszę płacić.

- Hmm... Może „Avengers: Wojna Bez Granic" ? - mój „demon" wie co dobre.
- Okej. Mi pasuje. Przyjadę po ciebie jutro o 19.

Ale jak to jutro ?! I jak to o 19 ? Ja tu przeżywam kryzys, a mój „demon" się cieszy.

- Spoko.
- To do jutra. - wstał i wyszedł z szatni. Boże co ja zrobiłam. Nie mogę o tym powiedzieć Tonemu, bo znowu się zdenerwuje. Mogłam posłuchać „demona" i odmówić.

Po skończonych lekcjach wracałam razem z Michaelem do domu.

- Nie uwierzysz co się dzisiaj stało - powiedziałam do brata.
- Dostałaś 5 z matematyki ?!
- Co. Nie. Jordan zaprosił mnie na randkę.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Mówiłam, że nie uwierzysz.
- Ale co, gdzie, jak ?
- Siedziałam w szatni. On się do mnie przysiadł i zaczął coś tam gadać... omińmy szczegóły. No i zapytał się mnie czy pójdę z nim do kina. Ja się zgodziłam i jutro o 19 nie ma mnie w domu.
- Haha. Jak się rodzice zgodzą.
- Zgodzą się. Oni właśnie chcą, żebym znalazła sobie w końcu chłopaka. Ty też powinieneś sobie kogoś znaleźć.
- Moje serce jest tylko dla Izabell. A no i dla McDonalda.
- Idiota.

Weszliśmy do domu, a tam czekali już na nas rodzice.
Podbiegłam do mamy i mocno ją uścisłam. Była to niska brunetka o brązowych oczach. Wyglądała młodo jak na swój wiek (hehe). Na imię jej Eva.
Potem podeszłam do ojca i też go przytuliłam. Miał krótkie blond włosy, wąsy pod nosem (też koloru blond) i szare oczy. Dla tych, którzy chcą wiedzieć. Mój ojciec ma na imię Peter.
Można powiedzieć, że jestem takim wyrostkiem i tylko ja odziedziczyła urodę po ojcu. Ale co tam. W końcu jestem córeczką tatusia.

- No. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Dom nadal stoi i w środku wygląda tak jak go zostawiliśmy. - powiedział tata rozglądając się po całym domu.
- W końcu ja ich pilnowałem. - odparł Lucas. Michael zaczął się śmiać. - Haha bardzo śmieszne.
- Jak było ? - spytałam w końcu rodziców.
- Zwyczajnie. Dużo roboty i tylko to. Ale widoki były ładne - odpowiedziała mama.

Resztę dnia spędziliśmy na rozmowach. Cieszyłam się z tego, że w końcu zebraliśmy się w... kuchni całą rodzinka. Brakowało mi tego.

Wtorek

Dzisiaj nie mogłam skupić się na lekcjach bo cały czas myślałam o mojej randce z Jordanem. Co to będzie. Wolę nie myśleć. Oby nie było tak zwanej wymiany śliny. Miałam o tym nie myśleć. Boże nie zdam z fizyki. A nie to matematyka. Żeby tylko się do mnie nie przytulał. Muszę przepisać zadanie z tablicy. A co jak złapie mnie za rękę ?

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek. Na szczęście. Wyszłam na korytarz i spotkałam Jordana. Świetnie, po prostu świetnie. Chyba Michael zaraził mnie swoim sarkazmem.

- Hej. Pamiętaj widzimy się o 19. - powiedział.
- Pamiętam.

Uśmiechnął się do mnie i odszedł. Zauważyłam Raphaela. Dziwnie się na mnie patrzył. Co się dzieje z tymi ludźmi ?! Nauką by się zajęli, a nie na... randki chodzić. Boże co ja gadam. Jedna wiadomość od Tonego przewróciła mój świat do góry nogami. Chcę do domu ! Najlepsze jest to, że Iz znowu nie ma w szkole. Musiała się rozchorować akurat wtedy, gdy jest mi najbardziej potrzebna.

Na szczęście dzień w szkole nie był taki zły. Było całkiem spoko. Babka od historii nie pytała więc dla mnie dzień był udany. Wracałałam sama do domu, bo Michael ma co tydzień (wtorek) zajęcia dodatkowe.

- Lidia zaczekaj ! - usłyszałam głos Jordana. Już nawet nie można pomyśleć w samotności bo cały czas ci ktoś przeszkadza.
Podbiegli do mnie Jordan i Raphael. Serio ? Jezu. Mój „demon" cieszył się z nie wiadomo jakiego powodu. Boże „demonie" zamknij się w końcu.
- Odprowadzimy cię - powiedział Raphael.
- Nie trzeba. - odparłam.
- Trzeba, trzeba. - odezwał się Jordan. Cytuję słowa mojego „demona": „JAK MNIE WKURZA JEGO GŁOS. GOŚCIU WEŹ SIĘ ZAMKNIJ I ZAWIEŹ MNIE DO KINA BO CHCĘ W KOŃCU OBEJRZEĆ TEN FILM. ZABIERZMY RAPHAELA". Co ?! Nie ! Nie ma szans ! Nie będę użerać się z dwoma na raz ! Urwanie głowy mam z tym „demonem".
- Słyszałaś o tym, że Raphael chce sobie zrobić tatuaż ? - Jordan szturchnął Raphaela.
- To prawda ? - „demon" był bardziej ciekawy niż ja.
- Tak - odpowiedział nieśmiale.
- Tylko szkoda, że nie powiesz jak będzie wyglądał.
- To tajemnica.
Słuchałam ich i postanowiłam, że nie będę się wtrącać. Ciekawe jak będzie wyglądać tatuaż Raphaela. Jestem w szoku ! Ja o tym pomyślałam ! Ja ! A nie „demon" !

Doszłam do domu w męczarniach. Gdy byliśmy w połowie drogi chłopaki się pokłócili. A ja musiałam tego słuchać. „Demon" oczywiście był po stronie Raphaela. Czemu ? Chyba za dużo myślę. Powinnam się zrelaksować.

- Lidia ! Chodź tu do mnie. - powiedział tata. Przyznam się, że ciarki przeszły mi po plecach. Weszłam do salonu. Tata siedział na dużym fotelu i przeglądał coś w swoim telefonie.
- Jutro jedziemy do ortodonty. Założy ci wreszcie aparat. - ojciec spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź. Czy ten tydzień może być jeszcze gorszy ?
- Okej. - za mną jest już kilka wizyt u ortodonty. Nienawidzę wszystkich lekarzy związanych z zębami. No chyba, że u dentysty na fotelu siedzi mój ojciec i mogę patrzeć (hehe).

Haha, ale nie wspomniałam o najlepszym. Moim ortodontą jest pan Conor Waller. Ojciec Raphaela.

- Emm... tato. Dzisiaj jadę na randkę.
- No w końcu sobie jakiegoś znalazłaś. Kto to jest ?
- Jordan
- Jordan ? Jaki Jordan ?
- Jordan Hiller.
- Aha. No dobrze. Tylko żadnego alkoholu.
- Co ? Ja i alkohol ?! W życiu !
Ojciec popatrzył na mnie przez chwilę i znowu zaczął przeglądać coś w swoim telefonie.

Weszłam do swojego pokoju. Tam czekał już na mnie mój kot. Wcześniej o nim nie wspominałam, bo jakoś nie było okazji. Jest to kot syberyjski, a na imię ma Albert. Od Albert Einstein, ponieważ jest bardzo mądrym kotem. Jest biały z odcieniem szarego na łapkach i ogonie. Kocham go bardziej niż swoich braci (hehe).

- No Albert. Pomożesz mi wybrać coś na randkę ? - spytałam kota. Tak wiem gadanie do zwierząt jest trochę głupie, ale w końcu Albert to nie tylko kot.
Zamiałczał na znak oznaczający „tak”.
Wyjęłam z szafy szarą spudnicę i luźne szaro-białe spodnie w czarną kratkę
- Co założyć ?
Kot wskazał na spodnie.
- Dobry wybór. Też o tym myślałam.
Wyjęłam z szafy ładną, luźną białą bluzkę na krótki rękaw i różowy top na ramiączka.
Kot definitywnie postawił na białą.
Wyjęłam z szafy lekki, kremowy płaszcz. Nie jest zbyt długi bo sięga mi do pasa.
Ubrałam się. Wpuściłam bluzkę w spodnie, założyłam płaszcz i białe adidasy.
Byłam gotowa. Jeszcze tylko lekki make up.

Tony: Wybierasz się gdzieś ?
Ja: Eee... idę do kina.
Tony: Z kim ?
Ja: Sama.
Tony: Nie kłam.
Ja: Boję się, że się zdenerwujesz
Tony: Obiecuje, że będę spokojny.
Ja: Z Jordanem.
Tony: Aha. To miłej zabawy wam życzę.
Ja: Nie gniewaj się
Tony: Nie gniewam się.
Ja: Muszę już kończyć. Pa.
Tony: Pa.

Spojrzałam na zegarek. Matko Święta ! Jest już 18:55 ! Nie zdążę !

- Lidia ! Twój chłopak po ciebie przyjechał ! - krzyknęła mama z dołu.
Mój „demon" zaczął krzyczeć: „TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK ! CO PRAWDA JEST PRZYSTOJNY, ALE JA NIGDY Z NIM NIE BĘDĘ !”. W zupełności się z nim zgadzam.
- Już idę ! I to nie jest mój chłopak !

Zeszłam na dół, a wszyscy domownicy zebrali się przy schodach żeby mnie zobaczyć. Co za prymitywy.

- Jak ślicznie wyglądasz kochanie - powiedziała mama.
- Nie dziwię się, że Jordan na ciebie poleciał - odezwał się Lucas.
- Dobra dzięki za miłe komentarze, ale ja już muszę iść. Papa. - pomachałam im na dowidzenia i wyszłam. Jak tu żyć z takimi ludźmi ?

Jordan stał przy samochodzie. Gdy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się banan. Dosłownie. Odwróciłam się w stronę domu żeby zobaczyć, czy moi rodzice nie stoją w oknie. Na szczęście nie.

- Hej. Ślicznie wyglądasz. - powiedział i otworzył mi drzwi do samochodu.
- Dzięki - odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu. Miał bardzo podobne auto do Lucasa, tylko, że jego było czarne. Sam Jordan wyglądał dzisiaj naprawdę niczego sobie. Miał na sobie czarne spodnie i białą bluzkę. Niby normalny ubiór, ale było mu w nim naprawdę do twarzy.

Po obejrzanym filmie wpadłam w depresje. Dosłownie. Zakończenie, że tak się wyrażę do dupy. Mogłam wybrać inny film. No, ale cóż.

- Podobało ci się ? - spytał Jordan.
- Szczerze ?
- Tak.
- Nie.
- Czemu ?
- Bo nie tego się spodziewałam.
- No cóż. Sama wybierałaś film.
- Wiem.

Szliśmy w stronę samochodu, gdy zauważyłam Anthonego. Podejrzane. Postanowiłam go śledzić.

- Ej gdzie idziesz ?
Pokazałam Jordanowi żeby się nie odzywał i poszedł ze mną. Chłopak wykonał polecenie.
- Co się dzieje ? - spytał cicho.
- Śledzę Anthonego.
- Czemu ?
- Bo jest podejrzany.

Anthony zatrzymał się przy nie wielkiej kawiarni. Widocznie na kogoś czekał. Nagle podeszła do niego jakaś ruda dziewczyna. Jednak to co potem zrobili zwaliło mnie z nóg. Oni zaczęli się całować ! Przecież Anthony to chłopak Izabell !

- O w morde. - powiedział Jordan - chwila. Czy Anthony nie jest chłopakiem Izabell ?
- Jest nim.
- O kurde. Szybko ! Rób zdjęcia ! Pokażesz jej dowody zdrady ! - skubany miał rację.
Wyciągnęłam telefon i zrobiłam parę zdjęć Anthonemu i tej rudej dziewczynie. Jak on mógł ?! Najchętniej bym go rozszarpała.

- Chodźmy stąd. - Jordan złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę samochodu.
- Jak on mógł ?! Iz się załamie !
- Nie załamie się jeśli będziesz ją wspierać.
- Może i masz rację.
- No raczej.

Poszliśmy jeszcze na pizzę, a potem Jordan odwiózł mnie do domu. Było całkiem fajnie. Pomijając sytuację z Anthonym. Jutro powiem o wszystkim Iz. Nie będę patrzeć jak ten drań się do niej przymila bez poczucia winy, że ją zdradza.
Oczywiście po powrocie do domu musiałam zdać relacje z całej randki rodzicą. Pomijając Anthonego oczywiście. Gdy im już wszystko opowiedziałam poszłam do swojego pokoju. Była 23:38. O matko. Nie wstanę jutro do szkoły ! Nagle dostałam wiadomość.

Tony: Musimy pogadać.
Ja: Nie chce mi się teraz pisać. Zmęczona jestem.
Tony: Stoję przed twoim domem. Wyjdź to pogadamy twarzą w twarz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top