𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 15
POV NATHAN
- Nathan! Jasmine! - Ktoś zaczął krzyczeć, kiedy ja chcę sobie pospać.
Po chwili ktoś wbił do tego pokoju gdzie sobie śpimy.
- Dobra. Wszyscy pobudka! - Krzyknął jakiś głos, nadal nie wiem kto to.
- Która godzina? - Spytała się Jenifer, inaczej siostra cioteczna, córka wujka Jasona i cioci Lucy.
Wow, rozpoznaje głosy.
- Ósma rano. Trzeba przygotować do końca dzisiaj jedzenie, i jest już wigilia, znaczy dopiero wtedy kiedy zaświeci pierwsza gwiazda na niebie.
- To dzisiaj wigilia? - Spytałem pół przytomny. Wiem że zapewne to babcia cioteczna*, i nie zrozumiała mnie.
- Co powiedział Nathan? - Spytała.
- Czy dzisiaj jest wigilia. - Odpowiedziała Caroline, córka wujka Connora i cioci Belli.
- No jest, wiem że w tej Ameryce macie dopiero jutro, ale w Polsce obchodzimy wigilię dwudziestego czwartego grudnia.
Pokiwałem tylko głową, no i postanowiłem w końcu wstać, przebrać się w jakieś ładne ciuchy bo w końcu są święta według nich.
Postanowiłem że zakończę próbę dalszego snu, i wziąłem do ręki telefon by w końcu zobaczyć co się dzieje, która godzina.
Była już godzina ósma w Polsce, a u nas na Florydzie pierwsza w nocy. Wujek Sapnap i Wujek Karl sobie smacznie śpią zapewne, a my tu kuźwa zostajemy już pobudzeni.
- Chcę spać. - Powiedziałem.
- To idź spać. - Powiedziała Jenifer, córka Connora i Belli.
- Nie. - Odpowiedziałem.
- Jezu ale zbuntowane dziecko. Podziwiam się Jasmine że z nim na co dzień wytrzymujesz.
- Też siebie podziwiam. - Powiedziała Jasmine.
Dobra ogólnie to trzeba wam przedstawić rodzeństwo z Florydy, czyli od braci mamy.
Zoey, Chloe, Caroline to są córki Connora i Belli. Louis, Jenifer to są dzieci Jasona i Lucy.
Zoey ma siedemnaście lat, tak samo ma Louis. Natomiast Chloe szesnaście jak i Jasmine. Jenifer ma lat piętnaście a ja z Caroline mamy trzynaście.
Po około pół godzinie wstałem z łóżka gdzie reszta już poszła na dół. Wziąłem jakieś ładne ciuchy i poszedłem do łazienki się przebrać.
Gdy odniosłem ubrania do pokoju zeszedłem na dół do kuchni zjeść śniadanie.
Na śniadanie był jakiś dziwny chleb żółty z białymi kropkami.
- Co to za jedzenie? - Spytałem po Angielsku, by w razie czego babcia cioteczna nie zrozumiała. - W ogóle ludzie nie mówcie nic co powiedziałem babci.
Reszta osób co mnie zrozumiała pokiwała głową.
- Nathan, to chleb z jajkiem, znaczy był smażony z jajkiem przez to jest takie jakie jest. - Powiedziała mama.
Pokiwałem głową i wziąłem na początek dwie kromki chleba.
- W ogóle co Nathan powiedział? Bo nie zrozumiałam.
- Powiedział że ładne przygotowane zostało śniadanie. - Odpowiedziała Zoey.
Jestem na prawdę jej wdzięczny.
Z resztą czas na gadanie po Polsku.
- Mamo, nakarmiłaś Aurorę? - Spytałem, wow zaczynam się martwić o psa.
- Tak, myślisz że bym zapomniała o tym kiedy sama chciałam psa?
- No... W ogóle to będę mógł pójść z nią na spacer?
- Jasne, ale idzie z tobą Jasmine i może ktoś z rodzeństwa pójść z wami. - Powiedziała mama.
Pokiwałem głową.
Po śniadaniu pomogłem wszystkim posprzątać talerze, no i ja ubrałem Aurorze szelki i zapiąłem jej smycz, no i sam się ubrałem. Zacząłem czekać więc na Jasmine i Chloe. Gdy przyszły i też się ubrały wyszliśmy z domu.
Od razu jak wyszedłem zobaczyłem jakiś dziwny biały puch na ziemi i ogólnie prawie wszędzie.
- Co to jest? - Spytałem i pokazałem na ziemię.
- To śnieg, Nathan to śnieg. - Odpowiedziała mi Chloe.
Pokiwałem głową.
~~~~
*Babcia cioteczna to inaczej siostra babci
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top