Rozdział 3

- Pewnie, teraz to kurwa! – rozgorączkowany Igor bił Patryka po głowie skórzaną, nabijaną ćwiekami  rękawiczką – ale jak mówiłem że zasady są po to, żeby ich przestrzegać to kto był głupi? Ja byłem głupi!!!
Alex stał z boku nie widziany przez nikogo przyglądając się całej sytuacji z szeroko otwartymi oczami. Kiedy usłyszał nerwowe krzyki swojego chłopaka przytulił się do swojego małego smoka i rozpłakał. Rownież smoczątko zawyło żałośnie, czym zwróciło uwagę na siebie, oraz swojego pana
- Widzicie, jeszcze mi przestraszyliście Alexa – podbiegł do chłopca i wziął go na ręce, żeby go uspokoić – chodź skarbie, Igorek musiał troszkę pokrzyczeć na wujka Patryczka, ale już jest ok. Chodź, odprowadzę cię do domu
Białowłosy odszedł wraz ze swoim chłopakiem i jego smokiem. Na odchodne rzucił tylko
- Gabriel, Adrian! Prowadzicie akcję odbicia Evangeliny. Zobaczymy na co was stać
- Tak jest – odpowiedzieli chłopcy jednogłośnie i pomachali Igorowi na pożegnanie
Pięciu jeźdźców zebrało się w budynku sytuacyjnym na samym środku osady. Usiedli wokół kwadratowego stołu, na którym wyrzeźbiona była mapa terenów w promieniu kilkuset kilometrów.
- To... jaki jest plan? – zapytał nękany poczuciem winy Patryk spuszczając głowę
- Musimy polecieć do siedziby Stróża, ale wtedy, kiedy wyleci aby niszczyć miasta w dolinie. W tym celu należy zmniejszyć obronę jednego z nich, aby skusić tego bandytę. To jest małe, ale nie znajduje się daleko od gór, gdzie trzymają Evangelinę – Adrian wskazał palcem punkt na mapie – Opalenica. Z tego co wiem, nie ma tam nic wartościowego. Można poświecić tę dziurę, nie jest warta tyle co jeździec
- To straszne – Gabriel zasmucił się na myśl o skazaniu miasta na zniszczenie – szkoda tego miasteczka...
- Niestety jesteśmy na wojnie, nie czas na emocjonalne rozterki...
- No dobrze, to kiedy zamierzamy to zrobić? – Harley już nie mogła się doczekać kolejnej walki
- Trzeba najpierw wysłać orła z listem do władz miasta z rozkazem przemieszczenia wojsk, a potem polecieć tam – Adrian przesunął na mapie palec kilka centymetrów na północ – Einheeriahr – nazwa miejsca sama w sobie była przerażająca -  to tu trzymają Evangelinę...


- Więzień do mnie! – Gracjan siedział na tronie z kości i dwoma smoczymi czaszkami zamiast podłokietników.
Wprowadzono Evnagelinę skutą kajdanami i ciężkimi łańcuchami. Była ranna w walce, ale lekarze Stróża opatrzyli ją, wiedząc, że cenniejsza będzie żywa.
- No proszę... kogo my tu mamy – przyjrzał się jej i przywołał ruchem ręki bliżej siebie – jeździec tych dobrych – wykonał palcami cudzysłów w powietrzu
Wzrok fioletowowłosej dziewczyny świdrował go, wyrażając obrzydzenie i pogardę.
- Daruj sobie, gówniarzu... – wycedziła przez zęby
- Coś ty powiedziała?! – Stróż wydawał się być piekielnie wkurzony
- Żebyś sobie i mi oszczędził tych szopek. I tak nic ze mnie nie będziesz miał...
- Jeszcze zobaczymy. Ej ty! – przywołał ręką strażnika – przywiążcie ją do łoża tortur – nazwę urządzenia wypowiedział głosem stylizowanym na straszny i demoniczny
- Łoże tortur, pfffff... – Evangelina śmiała się z Gracjana – łoże tortur to by było, jakbyś mnie zaciągnął do swojego łóżka, hahahahahahahaha!
- Zmiana planów – w oczach przywódcy złych smoków zalśnił błysk chciwości – najpierw przytwierdźcie ją do krzesła, a potem spełnimy jej życzenie
Po przywiązaniu do siedziska Eva została najpierw kilkakrotnie uderzona skórzanym pejczem po kończynach i plecach, a potem pieścią w brzuch. Następnie Stróż kopnął krzesło, tak aby Evangelina leżała na plecach.
- Asystent! Poproszę broń ostateczną – wycedził ostatnie słowa powoli i z namaszczeniem, patrząc głęboko w oczy swojego więźnia
- Co to? – jeździec kpił ze złoczyńcy – twoje zdjęcie z legitymacji szkolnej?
- Nie... – Gracjanowi trudno było znaleźć odpowiednią konrripostę – ale... ale sprawi, że... – zrobił krótką przerwę na zastanowienie – że będziesz cierpieć, ha!
- Ło panie, to żeś się postarał, nie ma co... w gimbazie musieli na ciebie mówić wujek Gacuś, mistrz ciętej riposty – zanosiła się śmiechem nie zważając na już wnoszoną do sali tortur broń
- Spierdalaj
Gracjan zastosowawszy ripostę ostateczną udał się do drzwi, aby jak najszybciej odebrać z rąk asystenta narzędzie tortur, które miało ostatecznie złamać Evangelinę. Chwycił oręż, po czym dzierżąc go dumnie w dłoni stanął na wprost Evy patrząc na nią wyzywającym wzrokiem.
- Piórko? Hahahahaahahaha... Nie no, ale serio... – zmusiła się do zaprzestania śmiania i spoważniała - piórko, tak?
- Nie byle jakie piórko – Gracjan spoglądał na małe, białe pióro z podziwem i czułością – to jest jedno z piór orłów górskich. Najbardziej łaskoczące pióro świata
- A nie, jak tak to co innego. W takim razie przepraszam, panie mistrzu zła
- Zaraz przestaniesz się śmiać! A raczej zaczniesz... Ehhh, nieważne! Zaczynamy tortury
Chwyciwszy pióro w dłoń począł dotykać nim skóry Evangeliny. Najpierw pocierał nim dłoń dziewczyny, a potem ręce, pachy, szyję i klatkę piersiową. Kiedy Eva nie zaśmiała się ani razu, Stróż zaczął się zastanawiać, czy aby wszystko idzie zgodnie z planem...
- Dlaczego się nie śmiejesz?
- Serio chcesz wiedzieć...? – zapytała enigmatycznie
- Tak, chcę. Przecież po to pytam. Poza tym jesteś moim więźniem, więm masz wykonywać moje rozkazy i odpowiadać na pytania!
- Jasne, jasne panie porywaczu... czyli naprawdę chcesz poznać mój sekret, tak? I przyjmujesz do wiadomości, że jego znajomość odwróci twoje życie do góry nogami, a nawet może zachwiać twoją władzą nad złymi smokami...
- Mater dei, aż tak? – Gracjan zląkł się groźby jeźdźca, ale ponad wszystko chciał znać jej sekret – ok, mów, niech stracę... – zaryzykował i przygotował się na najbardziej szokującą informację swojego życia
- Dobrze, sam tego chciałeś, ale żeby nie było że nie ostrzegałam... – zrobiła długą chwilę budującej napięcie przerwy, podczas której patrzyła wyzywająco głęboko w oczy Stróża - Nie mam łaskotek idioto - rzuciła od niechcenia i uniosła jedną brew
Wyraz twarzy Gracjana można by bez cienia wątpliwości nazwać hybrydą wściekłości, konsternacji, zdziwienia i chęci mordu. Niezwykle ucieszyła go zatem wiadomość dostarczona przez posłańca
- Stróżu, Stróżu! Opalenica relokowała swoje wojska i pozostaje bezbronna! Wydać rozkaz do ataku?
- O tak... – na twarzy złoczyńcy od razu pojawił się szeroki uśmiech – nie ma to jak zniszczyć sobie miasto w ramach popołudniowego czasu wolnego
Evangelinę zostawiono przywiązaną do krzesła, a cała siedziba opustoszała, z wyjątkiem kilku strażników. Kiedy na dworze Stróża zaległa cisza, a Eva już zapadała w sen, którego brakowało jej od wielu godzin, przez główny korytarz przeleciał szybko i ledwo zauważalnie zielony smok.
- Juhuuuuuuu!! – wydarł się zielonowłowy – Pati leci na ratunek!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top