Rozdział 1

Ogromne, skrzydlate gady, będące syntezą siły, mądrości i piękna. Według legend żyją w wysokich partiach gór, pod samym niebem. Latają miedzy chmurami na swoich ogromnych skrzydłach i walczą miedzy sobą nie zawracając sobie głowy światem ludzi. Mityczne stworzenia... a jednak istnieją naprawdę

SMOKI

- Dokąd dziś polecimy?
- Myślę, że do Wielkich Wodospadów. Chcesz je zobaczyć? – Igor gładząc po pysku swojego ogromnego, białego smoka rozmawiał z Alexem
- O tak, chcę, chcę! – zgodził się chłopiec z radością
Był on najmłodszym mieszkańcem jedynej wioski, której mieszkańcy ujarzmiali smoki i uczyli się na nich latać. Mieszkało tam tylko kilka osób, ponieważ nie każdy posiada odpowiednie predyspozycje do tego, aby łączyć się z ogromnym gadem w jedno ciało. Poza tym nie każdego smoki wybierają na swojego sprzymierzeńca. To one decydują, czy człowiek jest godny je oglądać, a co dopiero dosiadać. Miejscowość, a raczej zespół kilku domków znajdował się na wysokości kilku tysięcy metrów, miedzy chmurami, na ogromnych pionowych skałach. Aktualnie zamieszkiwany był przez 9 osób. Igor i Alex mieszkali w jednym domu. Pierwszy z nich był bardzo wysoki i dojrzały, posiadał rownież prawo do dosiadania największego ze smoków. Jego biały gad przerastał większość okazów, nawet tych które latały po świecie tysiące lat temu. Alex z kolei był młodszy i dopiero uczył się postępowania z tymi magicznymi stworzeniami, wiec powierzono mu opiekę nad świeżo wyklutym małym smoczkiem w kolorze różowym. Może się to wydawać dziwnym, ale nie opierał się on przed zakładaniem na jego rogi kokardek i wstążeczek. Był to najśliczniej przyozdobiony smok ze wszystkich. Oprócz nich mieszkali tu także Patryk i Harley, czyli najbardziej stuknięta para wszechczasów, Adrian i Gabriel, oraz Evangelina i Blue. Smokie pierwszej dwójki były w kolorach jaskrawej zieleni i czerwieni. W sam raz pod kolor włosów swoich właścicieli. Patryk miał zielone, a Harley rude. Smok Gabriela był najbardziej niezwykły ze wszystkich. Jego łuski były bardzo jasno błękitne, a wypustki na grzbiecie, pazury i rogi wyglądały jak wykonane z lodu albo szkła. Jako jedyny ze wszystkich posiadał oprócz zdolności ziania ogniem także zdolność zamrażania wszystkiego co tylko zechciał.  Z kolei wierzchowiec Adriana, chłopaka Gabrysia był afroamerykański jak noc z błyszczącymi, złotymi fragmentami. Również jego rogi, wypustki, oczy oraz kolce na skrzydłach były złote. Smok Evangeliny był fioletowy tak jak jej grzywka. Miał także duże, afroamerykańskie oczy. Smok Blue natomiast był, jak imię właściciela wskazuje, ciemno niebieski. Osada jeźdźców od setek lat prowadziło wojnę ze złą rasą smoków. Miały one czarne, poszarpane skrzydła, matowe łuski w tym samym kolorze oraz czerwone oczy i wypustki na grzbietach. Te stworzenia bardzo rzadko pozwalały na sobie latać, chyba że człowiek, który próbował ich dosiadać był bardzo, ale to bardzo zły. Raz na kilkaset lat pojawiała się taka osoba, a wtedy wojna stawała się jeszcze bardziej zaciekła, ponieważ smoki dowodzone przez złego do szpiku kości człowieka były o wiele bardziej agresywne. W tym stuleciu dowodzenie rasą demonicznych gadów przejął chłopak zrodzony w samym piekle, którego imię podaję wam na waszą własną odpowiedzialność, gdyż samo jego brzmienie może pozbawić życia lub pomieszać zmysły. Gracjan, zwany także Stróżem, był najokropniejszym z wrogów osady jeźdźców od ponad tysiąca lat. Mówiono tak na niego, ponieważ stał na straży plugastwa i zniszczenia w całej smoczej krainie. Wszyscy kartografowie i kronikarze używają tego pseudonimu, dlatego i ja będę go nazywał Stróżem. Jednak w roku poprzedzającym jego wstąpienie na grzbiet największego ze złych smoków znaleziono przepowiednię. Mówiła ona, że zrodzony w dniu kiedy tęcza połączy wierzchołki dwóch bliźniaczych, najwyższych gór, przyjdzie na świat chłopiec. Miał on w przyszłości mieć  długie  blond włosy i poprowadzić sobre smoki oraz ich jeźdźców do zwycięstwa i ostatecznego unicestwienia siedliska zła. Był jednak pewien problem... Kiedy nadszedł ten dzień, w którym po potężnej burzy wyszło piękne, błyszczące słońce, a największa tęcza jaką widziano od lat pojawiła się między dwoma górami, w mieście u podnóża gór przyszli na świat dwaj chłopcy. Obydwaj mieli blond włosy, więc całe miasto rozważało, który z tej dwójki mógłby być przepowiedzianym wyzwolicielem. Nie było pewne, czy obydwaj będą jeźdźcami. W końcu tylko jeden chłopak na tysiąc miał w sobie odpowiednią ilość determinacji, wiedzy, odwagi i tego czegoś, co sprawiało, że mógł zasiadać na grzbiecie smoka. Mijały jednak lata, a zarówno Gabriel, jak i Adrian szkolili się w posługiwaniu bronią, jeździe konnej i całym rzemiośle wojennym. Dla bezpieczeństwa przepowiedni jednak władze miasta nakazały, aby nigdy się nie spotykali, ponieważ jeden mógłby zabić drugiego w przekonaniu, że ten pragnie zagarnąć jego chwałę na polu bitwy. Chłopcy żyli więc nie wiedząc o swoim istnieniu i ciężko pracowali, aby w przyszłości latać na smokach. Nadszedł dzień ich wstąpienia w pełnoletność, czyli 16 urodziny. Obydwaj mieli już bardzo długie blond włosy, a ich umiejętności wskazywały, że mogą wybrać się w góry i znaleźć swoje smoki. Jednak w samo południe na miasto spadła fala ognia. Stado złych smoków atakowało ludzi i paliło zabudowy, a Stróż siedział na swoim smoku i przyglądał się rzezi z obojętnym wyrazem twarzy. Przekonany, że zabił wykonawcę przepowiedni, zawrócił i udał się z powrotem na swoje tereny, czyli góry wiecznie spowite cieniem i mgłą. Tym czasem miasto płonęło, a jedynymi ocalałymi zostali dwaj chłopcy, którzy wstępowali tego dnia w pełnoletność. Po kilku miesiącach dolina u podnóża gór została zasiedlona przez nowych ludzi, a Gabriel i Adrian stali się najlepszymi przyjaciółmi. Wspólnie ćwiczyli się w walce, aby w przyszłości pokonać Stróża i pomścić wymordowanych mieszkańców miasta. Tragedia, którą nosili w sercach, oraz wzajemne podobieństwo zbliżyło ich do siebie. Uznali, że się kochają i będą ze sobą, mimo wiedzy, że tylko jeden z nich poprowadzi wojowników do zwycięstwa. Zamierzali jednak zapracować na to wspólnie, a chwałą podzielić się po połowie. Kto powiedział, że przepowiedni nie można oszukać? Rok po tragedii udali się razem w góry, do wodpoju dla smoków. Gady latały i piły wodę z wodospadu, a jeździec chcąc zdobyć swojego smoka musiał wskoczyć mu na grzbiet i nie dać się zrzucić. Czasami trzeba było próbować kilka razy. Kiedy smok zrzucił śmiałka, ten spadał do głębokiego jeziora na dole i musiał podejmować kolejną próbę. Gabrielowi udało się za drugim razem. Jego smok był jasno niebieski i miał lodowe kolce. Odleciał z chłopakiem na grzbiecie i zawiózł go do wioski jeźdźców. Tam siódemka czekała na drugiego z długowłosych adeptów. Po kilku próbach, kiedy mniejsze smoki zrzucały Adriana do wody, postanowił on podjąć ostatnią próbę i wskoczył na grzbiet smoka o łuskach błyszczących na czarno, złotych wypustkach, oczach i pazurach oraz skrzydłach z rzędami złocistych kolców. Początkowo wielki latający potwór szamotał się w powietrzu próbując zrzucić zbędny balast, jednak po chwili przyjął drugiego z synów tęczy jako swojego pana. Kiedy Adrian wylądował swoim smokiem w osadzie na szczycie pionowej skały, od razu padli sobie z Gabrielem w ramiona i obiecali, że razem będą walczyć ze złem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top