9 grudnia (czas, by się pożegnać)

Szpitalne łóżka charakteryzują się tym, że są strasznie niewygodne, śliskie i zapadnięte. Czuję się tak, jakbym płynęła kajakiem, chociaż to na pewno spotęgowana siła środków przeciwbólowych.

Mam nadzieję, że moje słowa będą czytelne. Naprawdę, pisanie w takim stanie to jak rajd przez pustynię pełną krwiożerczych czerwonych pianek do pływania.

O Boże, uwielbiam leki przeciwbólowe.

Koncentracja wymaga od mnie wielkich pokładów energii.

Gdy obudziłam się wczoraj w tym brudnozielonym pokoju, pomyślałam, że albo Diabeł naprawdę posiada poczucie humoru, albo Bóg wysłał moją duszę do Czyśćca. Jednak szybko się zorientowałam, że to nadal nasza kochana Ziemia, kiedy potwory zaczęły nadciągać drzwiami i oknami. Było mi okropnie duszno, gorąco, nie mogłam oddychać. Ktoś tam mamrotał, że to przez ranę, ale guzik mnie to obchodziło. Wiedziałam swoje.

Podczas odwiedzin mojej siostry uspokoiłam się na tyle, by jej wysłuchać. Odkąd znała moją słabość, nie chowałam przed nią wizji. To znaczy, nie wszystkich. Przecież wariaci także miewają słabsze dni, nieprawdaż? Zdałam relację z ostatnich zdarzeń, a ona odwdzięczyła się relacją z wczoraj. Diler zadzwonił na policję z mojego telefonu, dał się zakuć, potem wydał wszystkich towarzyszy. To dziwne ― gość od lat dilował, a ja powiedziałam mu jedynie słowo pocieszenia i nagle zmienił zdanie? Cokolwiek wpłynęło na niego, musiało być potężne, przecież ten facet nie widział innej drogi. Czy dobro naprawdę może działać tak szybko?

Szybciej niż smażenie bekonu z jednorożców w piekarniku Baby Jagi.

Leki przeciwbólowe wyprawiają cuda z moimi myślami.

W każdym razie Gerda czuje się dobrze. Musi trochę posiedzieć sama, wszyscy znają tę procedurę. Trzeba było czekać, aż toksyny opuszczą jej ciało, teraz przyszła pora na umysł. Przed nią droga przez mękę, miesiące odwyku oraz cierpienia, a potem znów codzienna walka z chęcią brania. Nie uwolni się od tego. Za to ja zaczynam tęsknić za tym uczuciem zasypiania, kiedy myślałam, że umieram. Te medykamenty i ich nasenne właściwości to nie to samo. Ponadto odbierają mi siły i przyłapuję się na rozmowie z otaczającymi mnie stworami. Brakuje mi cierpienia. Szczerze, jestem zawiedziona, iż jeszcze żyję. Przygotowywałam się na coś innego, a morfina ułatwia sprawę.

Wcześniej, chcąc nie chcąc, widziałam pełno męki. Aż dotąd nie uświadamiałam sobie, jak bardzo to kochałam. Zdałam sobie sprawę, że to mój narkotyk. I podczas gdy moja dobra strona tak tęskniła za ciszą i spokojem, druga chciała żyć i czerpać przyjemność z ludzkiego bólu. Przecież można by powiedzieć ― nic się nie zmieniło. Pomyliłam się.

Naprawdę chciałam kogoś skrzywdzić!

Teraz również czuję, że długo tego nie zatrzymam. Nie wiem, dlaczego jestem tym, kim jestem, ale na przestrzeni lat nikt ani nic mi nie pomogło. W tej chwili nadzieja ze mnie uleciała. Kreślę swoje ostatnie słowa, tutaj na szpitalnym łóżku, nie mogąc się doczekać tego, co zamierzam uczynić. Jutro przeminie beze mnie.

Spoglądam na drzwi do sali, za którą czai się cały ten szpitalny harmider, by w razie czego udać, że idę tylko do toalety. Chyba nikt nie zamierza złożyć mi niespodziewanej wizyty. Spakowałam wszystkie rzeczy, zjadłam ciastka przygotowane przez rodziców Gerdy, którzy po moim telefonie natychmiast zabukowali bilet powrotny z „Pizdowa". Ranę jak na razie mam owiniętą bandażem, więc nie boli aż tak bardzo, naciągając szwy. Może powinnam go ściągnąć?

Przepraszam, Gerdo. Domyślam się, że kiedy to przeczytasz, uznasz mnie za kłamczynię. I fakt, byłam nią. Ale chcę, byś pamiętała o mnie, o wszystkim, co ci mówiłam. Apokalipsa nadchodzi, nikt jej nie zatrzyma, więc staraj się żyć lepiej. Jak najlepiej, zrozumiano? Te wcześniejsze wpisy, gdzie mówiłam, że nie dasz rady? Myliłam się. Kiedy się poznałyśmy, powiedziałaś, że otrzymałaś imię z bajki. Czytałam „Królową Śniegu". Tamta Gerda była silna i przezwyciężyła wszystko, by uratować Kaia. A ty musisz walczyć z samą sobą. Zbyt dobrze Cię znam, przyjaciółko, by sądzić, że sobie nie poradzisz. Tylko... żeby to zrobić, musisz walczyć, ja w tym momencie Cię spowalniam. Musisz nauczyć się walczyć beze mnie.

Będę Cię obserwować, chyba że Diabeł mnie skusi.

Siostro... nadal nie znam twojego imienia. Nigdy nie znałam, zresztą nieważne. Ważne, że mimo tych Twoich wcześniejszych przytyków naprawdę mnie wspierałaś. Oj, wiem, żadna z nas nie była nigdy idealna. I dobrze! Świat od zawsze leżał w rękach wariatów! Pamiętaj, że Twoje wariactwo leży tylko w Twoich rękach. Ty decydujesz, co z nim zrobisz (słyszę to prychnięcie i komentarz o hipokrytce!). Myślę, że nazywanie cię siostrą było dobrą decyzją, bo przecież zachowywałyśmy się jak siostry.

Jestem za słaba, by walczyć z moimi koszmarami. Zbyt zmęczona chowaniem się przed prawdą, swoim szaleństwem. Zbyt smutna, żeby chcieć żyć. Jedynie Wy trzymałyście mnie przy życiu. Dobrze Wam to szło. Myślę, że poradzicie sobie beze mnie. Razem.

Do zobaczenia w przyszłym życiu.

Fear,

Wariatka na medycznym haju.

Albo po prostu wariatka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top