Smoczątko -Część 3
Iskierka tupał zniecierpliwiony.
Właściwie, to nie tyle tupał, zwłaszcza, że miał kopytek, a małe łapki zakończone pazurkami- ile podskakiwał na stole, podlatując do góry i lądując na ramieniu Sama, by z powrotem podlecieć, zrobić sus na stół w kuchni, lub na ramię Sama i tak w kółko.Powodem tego natrętnego zachowania był szykowany przez Deana posiłek, którego mały smok pilnował jak skarbu- najchętniej podleciałby i znowu ukradł mięso, ale był przeganiany niczym niesforny, łakomy kot.- Mam wrażenie, że od dwóch dni nie robię nic innego, tylko karmię tego twojego potwora...- powiedział nieco zrzędliwie Dean, patrząc ciężkim wzrokiem na brata i smoczątko, które nie mogło się doczekać jedzenia- jak zwykle. Iskierka pokochał kotlety robione przez Deana, nic dziwnego, były rzeczywiście bardzo smaczne.- Zostawiłem was na kilka dni, wracam...I co zastaję? Winchesterowie przygarnęli smoka...!Siedzący przy stole Castiel patrzył z lekkim uśmiechem, na rozpromienionego Sama i jego zielonego pupila.- Cas, ja go nie przygarnąłem, to Sam gdzieś wyszperał z jakiś podejrzanych zbiorów szurniętych Ludzi Pisma, smocze jajo- powiedział Dean, trochę oburzony insynuacją Castiela. -Jestem łowcą, ja poluję na potwory, a nie je wysiaduję i adoptuję- dodał znacząco.- Nie wysiedziałem go- powiedział Sam, usiłując nie zwracać uwagi na chichoty i porozumiewacze śmieszki brata i anioła.-Jakoś się tak sam wykluł, no i tyle.-Taaak...- burknął Dean obracając mięso na patelni- Nie wyklułby się, gdybyś najpierw nie przyniósł go do swojego pokoju i nie obdarowal ciepłem, nczym kwoka.Sam prychnął i zaczerwienił się, drapiąc lekko Iskierkę po łepku.Castiel zerknął na niego, no cóż, smok był smokiem, ale jak do tej pory zachowywał sie w zasadzie bardzo grzecznie, trzymając się blisko Sama niczym pisklak, lub domowy kotek. -Dawno temu, gdy od czasu, do czasu, otwierały się portale do Królestwa Oberona -Castiel postanowił przekazać trochę swej wiedzy Winchesterom- Zdarzało się , że smoki przedostawały się na Ziemię.Smoki, oraz inne stworzenia magiczne- jednorożce, wróżki, syreny, skrzaty. A smoki z reguły, bywały większych rozmiarów, niż ten tutaj, potrafiły być dorodne niczym największy koń. Plus skrzydła, oczywiście.- Przedostawały się z Królestwa Oberona?!- Dean z niesmakiem spojrzał na Iskierkę. Wspomnienia magicznych stworzeń typu zabójcze skrzaty i wredne wróżki, nie sprawiały mu żadnej przyjemności, a wręcz przeciwnie. Miał szczęście, że Sam znalazł sposób na unieszkodliwienie i odesłanie paskudnych skrzatów do ich krainy, inaczej Dean zostałby zabity lub uprowadzony- powtórnie- do krainy krasnoludków, elfów, czy jak im tam było...-Iskierka będzie wielki jak koń?!- spytał Castiela Sam, jednocześnie trochę przestraszony, ale i dziwnie zadowolony.- Najprawdopodobniej. Nie sądzę, by wyrósł większy- Castiel przyjrzał się badawczo smoczątku, które korzystając z chwilowej nieuwagi Deana, zajętego rozmową, pożerało kotleta prosto z patelni. Iskierka bywał grzeczny, dopóki nie zwęszył mięsnego dania.-Jeśli będzie tak dobrze się odżywiał jak teraz, to będzie tak duży, że nawet Sam będzie mógł go dosiadać bez problemu. Dawne legendy zawierały ziarno prawdy...Cas obrzucił oceniającym i mimowolnie aprobującym spojrzeniem, wysoką sylwetkę młodszego Winchestera.Samowi aż zabłysły oczy. Przez chwilę, miał wizję siebie samego, dosiadającego wielkiego smoka, latajacego wsród chmur, nad drzewami, nad miastem...-Nawet o tym nie myśl, Sammy- wykrzyknął Dean przeganiając Iskierkę z kotletów.- Żadnej Gry o Tron nie będziemy tworzyć, czy jakiegoś Harry Pottera, jesteśmy łowcami, to jest prawdziwe życie, a nie jakaś fantasy- stwierdził Dean stanowczo.-Powiem to z prawdziwą niechęcią... będziemy musieli otworzyć portal do tej cholernej, świrniętej Krainy Oberona i zwrócić jej smoka, zanim urośnie. Albo nas spali- dodał patrząc wymownie, na czkajace iskrami, najedzone smoczątko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top