Smoczątko Część 2

Podczas gdy Sam podkarmiał Iskierkę resztkami szynki, Dean - siedząc w kuchni i sącząc w samotności whisky, poczuł nagły głód i postanowił przyrządzić sobie jakieś ogromne, soczyste, bardzo mięsne hamburgery. Kto wie, może i Sam się na nie skusi? Doda więc do nich sałatkę. Z sałaty. Sięgnął do lodówki po potrzebne produkty i już wkrótce kuchnia i jej okolice zaczęły wypełniać się smakowitym, wyrazistym aromatem...

W pokoju Sama szynka została zjedzona do ostatniego okruszka. Smoczątko latało wokół młodszego Winchestera jakby trochę niespokojne, w końcu zawisło w powietrzu, naprzeciw drzwi, węsząc głośno.

- Nie, nie mogę cię wypuścić - powiedział przepraszająco Sam. - Przyniosę ci jeszcze trochę szynki, czy co tam jest... a ty sobie posiedź i poczekaj.

Wyciągnął rękę, Iskierka usiadł, dał się posadzić na szafce (okrytej na wszelki wypadek żaroodporną folią), a Sam się odwrócił, otworzył drzwi i zrobił krok na korytarz. Nagle dotąd grzecznie siedzące smoczątko poderwało się i poleciało prosto nad jego głową na korytarz, a potem - łopocząc skrzydełkami, pomknęło za tropem upojnego zapachu, prosto do kuchni.

Sam podskoczył, by je złapać, lecz bezskutecznie, więc pognał za nim co sił w nogach, mając nadzieję, że Deana nie będzie nigdzie w pobliżu.

Niestety.

W pierwszej chwili Dean nie zauważył Iskierki. Odwrócony plecami do drzwi, zajęty kucharzeniem, nie zwrócił uwagi na przylot nieoczekiwanego gościa. Aż do momentu, kiedy tuż przy głowie usłyszał dziwne odgłosy - jakby ptasie skrzeczenie, a na ramieniu poczuł nieoczekiwany, choć niewielki ciężar oraz ukłucie pazurków.

Iskierka z gracją wylądował na ramieniu starszego Winchestera, po przyjacielsku chuchnął mu w ucho ciepłym oddechem (tak jak to dotychczas robił Samowi) i spojrzał swym bursztynowym oczkiem prosto w zielone, wytrzeszczone w szoku oko, po czym wdzięcznie podniósł jedną łapkę do góry, prosząc o jedzenie  -  drugą wciąż opierał się na ramieniu Deana.

Dean wrzasnął okropnym głosem i podskoczył jak oparzony, więc spłoszony smok oderwał się od niego, w zamian zawisając nad wielką patelnią, z której porwał soczystego burgera.

Dean podbiegł do stołu, chwycił broń i wycelował prosto w łakome smoczątko.

- Dean! Nie! - Sam wbiegł do kuchni i złapał Deana za ręce, powstrzymując przed strzałem.

- Sammy, odsuń się, to jakiś dziwaczny stwór! – zaprotestował Dean, wyrywając się. - Wtargnął do kuchni i pożera nam kolację!

Starszy Winchester był gotów bronić brata, siebie i burgery nawet przed inwazją cudacznych potworków. Nic mu nie będzie wlatywało i zabierało mięsa z patelni, co to, to nie!

- Dean, to nie jest stwór, tylko... nie wiedziałem jak ci to powiedzieć - Sam aż zaczerwienił się z zakłopotania, a jego oczy przybrały wyraz stuprocentowego szczenięctwa i poczucia winy. -Kilka dni temu znalazłem w Bunkrze niby kamień, ale to nie był kamień, bo z niego wykluł się...eee, sądzę, że to mały smok, Dean.

- Czyś ty upadł na głowę?! O czym ty gadasz, stary?! – wrzasnął Dean, ale opuścił broń i przestał się wyrywać z objęć brata. Wstrząśnięty zapatrzył się na stół, na którym usiadło małe smoczątko, w ogóle nie zwracające uwagi na braci Winchesterów, i zajadało się ukradzionym burgerem, popijając go whisky ze szklaneczki Deana.

- Chleje moją whisky - zauważył z czystą zgrozą Dean. - Chwila, to dla tego łuskowatego moczymordy brałeś szynkę do pokoju?

- Tak jest, dla niego - przyznał ze skruchą Sam, ale uśmiechnął się lekko. - Jak widać, macie podobne upodobania kulinarne...

Wyciągnął rękę i gwizdnął, a smoczątko poderwało się ze stołu i wylądowało mu karnie na przedramieniu, z zaciekawieniem przyglądając się Deanowi.

- Kiedy zobaczyłem, co się wykluło z jaja, chciałem je chwilę poobserwować i oswoić – wyjaśnił Sam, starając się przekonać brata, że smoczątko jest całkowicie niegroźne. – W ogóle nie jest agresywny, za to sprytny i taki... uroczy. Ma na imię Iskierka.

To mówiąc, podszedł do stołu, wziął z niego resztki hamburgera i podał Iskierce na wyciągniętej dłoni. Ten delikatnie chwycił kąsek i połknął. Później pomaszerował w górę po ramieniu Sama aż na jego bark, chuchnął pachnącym whisky oddechem, przymknął oczy, zwinął skrzydła i – przytulając się do szyi Winchestera, zapadł w drzemkę.

Zdumiony Dean popatrzył na ten idylliczny obrazek i zabrakło mu słów. Jego wielki, mały braciszek, poszukiwacz dziwności oraz łuskowate, zielone coś wielkości kota, smacznie śpiące w obecności dwóch groźnych łowców.

- Cóż, Sammy - powiedział poważnie. - Wygląda na to, że chyba... wytresowałeś smoka.


(Pomysł  pierwszego  spotkania  Iskierki  z  Deanem,  podrzuciła  mi   Maire)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top