Rosemary

Słońce jeszcze nie zaszło, więc wspólnie z dziewczynami postanowiłyśmy wziąć się za przeglądanie notesów jeszcze dziś. Odre wysypała je z torby uważając, by nie wpadły do ognia i zaczęła otwierać po kolei, w poszukiwaniu podpisu właściciela.
Otworzyła pierwszy z nich, a na jej twarzy ukazał się wyraz najwyższego zdziwienia. Wszystkie wyczekiwałyśmy w ciszy jakiegokolwiek słowa Odre.

-No, dziewczyny tego bym się nigdy nie spodziewała - oderwała wreszcie oczy od książki i zaczęła rozdawać je po kolei każdej z nas.
Każda dzierżyła teraz w rękach zeszyt w swoim rodowym kolorze. Mój był czerwony, Tatiany czarny, Amy wrzosowy, Az różowy, a Odre - fioletowy.Okładki same w sobie były pięknie zdobione złotymi haftami, ale najbardziej zaskakujące było wnętrze notesu.

Smoczy Turniej
Dzienniki Imaginem
Klan Gwiazdy Betlejemskiej

Stwierdziłam, że najlepszą opcją byłoby pójść w ślady dziewczyn i przejrzeć dokładnie dziennik. Zajęło nam to kilkanaście, może kilkadziesiąt minut oprócz Tat. Ona skończyła po kilku minutach w przeciwieństwie do Az, która dopiero zaczynała ostatnie strony.

-Macie coś, bo ja nie za bardzo - w odpowiedzi otrzymałam przeczące kręcenie głową.
-Same podstawy typu nie ufaj nikomu, pilnuj pleców, działaj z zaskoczenia... nic pożytecznego
Musiałam przyznać Odre rację, ale nie specjalnie chciałam to robić. Nie wiedzieć czemu ona jedyna (no może jeszcze Tatiana) miała ciekawy charakter. Spotkanie kogoś z mocniejszą osobowością było miłą odskocznią od milutkich, przesłodzonych panienek, z którymi musiałam się stykać na co dzień będąc w domu.

Sama nie byłam zbytnio wredna, ale lubiłam zadawać się z takimi ludźmi.
Dlatego na zajęcia dodatkowe typu szermierka, czy łucznictwo zapisałam się do grupy chłopców. Od nich przyjęłam też pewność siebie, płynność ruchów i w dużej części po prostu sposób bycia.

-No i co teraz? Zakradłyśmy się do biblioteki, ledwo uciekłyśmy z tymi dziennikami i to wszystko na marne?! To chyba jakiś chory żart!

Odre wściekła się teraz nie na żarty i w sumie nie dziwiłam jej się. Wręcz przeciwnie sama miałam ochotę rzucić w kogoś sztyletem, a konkretniej w jakąś połowę świata, ale to pikuś.

-Czy u was wszystkich nie pisze czasami, że wszystkie ziemie zostały dokładnie przeszukane? - powiedziawszy te słowa Tat ściągnęła na siebie zdziwione spojrzenia.

-Mówi się: jest napisane - odpowiedziałam niemal odruchowo.

Glados, czyli po naszemu auto poprawianie wszystkiego i wszystkich była nieodłączną częścią mojego charakteru.

-Co?

-Nic, nic. Wracając do poprzedniego pytania: tak, wszystkie ziemie zostały przeszukane, a co?

-No bo chodzi o to, że nie do końca wszystkie - kontynuowała Tatiana wzbudzając coraz większe zdziwienie. - Pisze... poprawka: jest napisane, że zostały przeszukane kolejno: Ziemia Niczyja, Solvallia, góry Harriers Lodging, Gelisaltus i okolice jeziora Oculum.

-A masz jeszcze inne miejsca? - spytała nieco zbita z tropu Alezja.

-A mam! Mój dom Terrę. Czyżbyście zapomniały o nieznanym niemal nikomu podziemnym świecie, który zamieszkuje mój klan?

-Że też o tym nie pomyślałam - powiedziała cicho Ametyst pogrążając się we własnych myślach. - W sumie nikt by o tym nie pomyślał, w końcu kto ryzykowałby życie by schować tak cenny skarb w tak niebezpiecznym miejscu...

Tatiana lekko się uśmiechnęła na te słowa. Były to chyba pierwsze i jedyne emocje jakie u niej zobaczyłam.

-Czyli systemy bezpieczeństwa działają jak trzeba - blady uśmiech zniknął z jej twarzy pozostawiając niewzruszoną maskę. - Ale nie o to chodzi. Skoro nikt nie przeszukał tamtych terenów, a nigdzie indziej nie ma tego przeklętego jaja...

-To znaczy, że musi być w podziemiach! - Tat nawet nie dokończyła zdania, gdy przerwałyśmy jej jednogłośnie.

-Dokładnie. Czyli wniosek jest jaki? - tym razem głos zabrała Odre. - Jutro zaraz z samego rana wyruszamy w poszukiwaniu przejścia. Ktoś przeciw? Nie? No to super. A teraz wybaczcie, ale dosłownie padam na twarz. Dobranoc.

Chwilę jeszcze trwała głucha cisza, przerywana strzelaniem ognia, nim reszta dziewczyn poszła w ślady Odre i zasnęła. Ja jeszcze dołożyłam kilka drew do watry by nie zgasło do rana i postanowiłam trzymać wartę. Po ostatnich wydarzeniach nie byłam pewna, czy w nocy aby na pewno można spać spokojnie.

Zauważyłam, że wszystkie dziewczyny śpią w najlepsze z wyjątkiem Tatiany, która wydawała się dziwnie niespokojna, jakby nie była pewna co powinna zrobić. Postanowiłam zostawić ją w spokoju i o nic nie pytać. Zbyt dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że nie uzyskałabym pozytywnego efektu, a co najwyżej wylądowałabym na ziemi wykrwawiając się na śmierć.
Właśnie ostrzyłam mój miecz o długiej prostej klindze wykonanej z białego srebra, który tak swoją drogą zgarnęłam w drodze przypadku.

Mój ojciec zlecił jego wykonanie najlepszemu znanemu kowalowi, gdy tylko dowiedział się o tym, że ma się urodzić jego syn. Niestety okazało się, że ten jego "syn" to córka, a konkretnie ja.

Mój ojciec się załamał, liczył on bowiem na silnego następcę tronu, a dostał delikatną damulkę. Jego nadzieje ożyły, gdy w moje ósme urodziny przyuważył, jak pokonuję w pojedynkach większość chłopców z mojego rocznika. Nie zrezygnował ze mnie i tak oto wtedy otrzymałam ten miecz o wierzbowej rękojmi, inkrustowanej rubinami i zdobionej wzorami kwiatu Gwiazdy Betlejemskiej.
Nie dokończyłam czynności, gdy cały obraz zaszedł mi mgłą, a jedyne co zdążyłam zrobić to wyciągnięcie rysownika oraz ołówka i poddanie się nadchodzącej wizji..

Hejo!
Mamy nadzieję, że kolejny rozdział Wam się podoba. Komentujcie i zostawiajcie gwiazdki!
A teraz kolejny z tekstów, tym razem Ros.
"

Najbardziej oczywista oczywistość jest zawsze tą najmniej oczywistą oczywistością."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top