Odre

Targ to najbardziej zaludnione miejsce jakie znam. W szczególności na Ziemiach Niczyich. Pełno tu kupców, łowców nagród i chyba najgorsze co może spotkać człowieka - niewolników. U nas w klanie zazwyczaj nie niewolnictwa, ale to nie zależy do nikogo więc każdy ma wolną rękę.

Idąca obok mnie Rosemary rozgląda się po straganach. Można tu kupić mnóstwo dziwnych przedmiotów. Od zębów niedźwiedzi po najohydniejsze zupy jakie Erythea widziała. Przyznaję jednak, że zupy nie są najdziwniejsze, ale kolce jeżozwierzy jako ozdoby to lekka przesada. Nawet jak na kupców z krain zewnętrznych.

Ciekawi mnie czy klejnotami też handlują? W Skalnicy*, zajmujemy się bronią i strategią. Odkąd pamiętam kupowałam diamenty od starej pani Mourise, przyjaciółki mamy.

Mama...

Pamiętam jak ojciec załamał się. Kazał spalić wszystko co po niej zostało. Między innymi to był jeden z powodów, dla których chciałam wyruszyć na turniej. Być może odnajdę mamę.

Tak rozmyślając nawet nie zdałam sobie sprawy, że Ros cokolwiek do mnie mówi.

-Boli Cię jeszcze?- spytała się. Musiałam przeliterować wszystkie słowa w mojej głowie, by wymyślić sensowną odpowiedź.

-Mniej.

Prawdą jest, że mocno oberwałam nawet nie wiedząc czemu! Gdyby nie Ametyst to pewnie bym nie mogła mówić. Krótka wymiana zdań to nasza rozmowa.

Wracając do tych klejnotów. Diamenty są nie tylko ładne i błyszczące, ale też niesamowicie ostrzą strzały. Efekt zawsze był zadowalający, więc kiedy nadarzy się okazja zawsze szukam diamentów.

Nagle moim oczom ukazał się cud. Jeden stragan błyszczał od promieni słonecznych. Dam głowę, że są tam różnego rodzaju kamienie szlachetne, a co za tym idzie diamenty.

Zaczęłam przeciskać się przez tłum, by dojść do celu. Zdezorientowana Ros pobiegła za mną. Stanęłam przed starszą panią. Siwe włosy, peleryna w zgniłozielonym kolorze. Uśmiechnęłam się, a ona wskazała ręką na swój towar. Uważnie oglądałam każdy klejnot, a Rosemary zaglądała mi przez ramię. Chwyciłam jeden z nich, i podałam go właścicielce.

-Weź go drogie dziecko- wyciągnęła rękę z diamentem w moją stronę.

Chwyciłam klejnot i skinęłam głową w podzięce. Dziewczyna obok nadal nie mogła zrozumieć po co mi jakieś tam świecidełko.

-Odre wiem, że każdy lubi coś zbierać, albo no nie wiem...

Czy zadanie mi pytania po co mi diament jest takie trudne?

-Czym ostrzysz miecz? - spytałam się.

Popatrzyła na mnie jakbym zadała jej oczywiste pytanie.

-Tym co jest ostre. Co nie?

Brawo! O tym właśnie mówię

-Skalnica, specjalizuje się bronią. Większość wojowników ostrzy broń przy użyciu kamieni, a ja ostrze je diamentami. Są twarde i łatwo dostępne. Chcesz spróbować?- wyciągnęłam dłoń w jej stronę.

-Innym razem, dobrze?- pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

Obeszłyśmy jeszcze inne stragany, kupując ostatnie potrzebne nam rzeczy do dalszej wędrówki. Wzrokiem szukałyśmy dziewczyn. Spotkałyśmy tylko Tatianę co było niewielkim plusem. Wymieniła z Rosemary kilka słów, po czym ruszyły przodem, a ja za nimi.

Myślałam o wszystkim i o niczym. Nogi mnie już bolały, ale jak trzeba pocierpieć to trzeba. Tłum zrobił się jeszcze większy, a ja zgubiłam dziewczyny.

O szlag!

Takiego pecha mam tylko ja. Przeciskałam się przez tłum ludzi. Z czasem zaczęłam biec. Kątem oka zauważyłam Alezję i Ametyst. Nie wiem czy pobiegły za mną, czy nie. W końcu dobiegłam do dziewczyn, a o moje plecy ktoś walnął. Odwróciłam się i zobaczyłam Alezję.

-Wszystko dobrze?- spytałam.

-Tak, dzięki.- odpowiedziała.

-Skoro jesteśmy już wszystkie to chodźmy dalej - Ros zwróciła się w naszą stronę.

I tak już razem szłyśmy do wyjścia z targu. Na przedzie Rosemary z Tatianą, w środku ja i moje myśli, a za mną Alezja i Ametyst. Cały czas prowadziły żywą rozmowę, która nie miałaby by końca gdyby nie fakt, że dziewczyny z przodu na coś wpadły. A raczek kogoś.

Dwóch chłopaków, wpadło na nasze towarzyszki tak, że obie leżały pod nimi. Kojarzyłam jedynie blondyna, który pochylał się nad zdezorientowaną Tat. Natomiast Ros, już ściągnęła z siebie tego kolesia.

Kłóciła się z nim tak głośno, że większość ludzi patrzyła na nich z zaciekawieniem. Ametyst po chwili była przy ciemnowłosej i machała jej swoim toporem przed oczami. Podeszłam do niej i podałam dłoń by wstała.

Czekaj co? Skorzystała z mojej pomocy?! Ktoś nam podmienił Tatianę czy co?

Z drugiej strony nie dziwie się jej. Jak by na mnie ktoś wpadł to dostałabym zawału serca.

Tatiana miała przyspieszony oddech a jej źrenice znacznie się powiększyły. Zwróciła swój wzrok w stronę naszej parki i trzeciego chłopaka spokojnie stojącego z tyłu.

Przyjrzałam mu się. Był bardzo podobny do blondaska, lecz jego włosy miały intensywniejsze zabarwienie o troszkę innym kolorze. Krótko mówiąc był rudy.

Zwróciłam swój wzrok na rozwścieczoną Ros.

-Chodzić nie umiesz?! - machała rękami jakby miała go zaraz zabić- Oczy na emeryturze masz?!

-Hej, hej spokojnie - wystawił przed siebie ręce w geście obrony. - Przypadek.

-Przypadek?! Jak ja Ci zaraz coś zrobię przez przypadek to...- Chwyciłam ją z Amy i pociągnęłam ją do tyłu.

-Ros, spokój - przemawiałyśmy jej do rozsądku.

-My idziemy w swoją stronę, a wy chłopaki w swoją tak? -spytałam się.

-No to do zobaczenia dziewczęta - pomachali nam i ruszyli przeciwną stronę.

-Nie do zobaczenia - krzyknęła za nimi Rosemary.

Wracałyśmy do obozu. Słońce jeszcze nas ogrzewało swoimi ostatnimi promieniami, ale i tak robiło się coraz chłodniej. Rosemary nadal miała minę taką jakby chciała ich zabić za to, że na nas wpadli. Nie mogę skojarzyć gdzie widziałam tego ciemnego czubka. Blondyna pamiętam z karczmy, gdy Tatiana go ograła a rudego w ogóle.

Dotarłyśmy do obozowiska i rozpaliłyśmy ognisko. Podkurczyłam nogi pod brodę, oplatając je rękoma. Dziewczyny nadal coś mówiły, ale tak jakoś nie miałam ochoty ich słuchać.

Po dłuższej chwili odpłynęłam.



*Skalnica - kraina klanu o tej samej nazwie


Witamy! Na sam początek kilka słów wyjaśnienia:

a) Przepraszamy za tak krótki rozdział (przynajmniej jak na Odre), ale nasza umiłowana współautorka złamała nadgarstek.

Drugi raz w ciągu 4 miesięcy! Przepraszam Odre, ale musiałam to napisać!

b) Postaram się aby rozdziały pojawiały się w środy I soboty a nie tylko raz w tygodniu. Będzie to troszkę trudne. Macie jakiś pomysł jak zagonić 5 bab do pracy? Bo ja nie...

To tyle z wyjaśnień. A teraz werble proszę!


*werblowe werble*


*damdaradamdam*


*inne dźwięki naśladowcze*


Nasza opowieść osiągneła 1 tysiąc wyświetleń i prawie 200 gwiazdek! Jesteście niesamowici! Na samym początku nawet nie spodziewałyśmy się jakiegokolwiek odwiedzającego, a tu proszę! Jesteśmy wam niesamowicie wdzięczne.

Za wszystko.

Za to, że to weszłeś/aś.

Za to, że chociaż rzucisz okiem na to opowiadanie.

Nie mam pomysłu na kolejne "Za to, że.." xD

Zachęcamy do oceniania w komentarzach! (Pisząc oceniania mamy na myśli: pochwały, hejty, pokazanie błędów [nie chamskie wytykanie] i inne rzeczy.)

A teraz kolejny z tekstów z naszej kochanej paczki (chipsów)! Tym razem wypowie się Ametyst.

"Miałam wyjść z psem na spacer wokół kościoła...

Zgubiłam kościół...

A nie czekaj! Już widzę."


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top