Część 3
Selin momentalnie wyjął swój miecz, a ja byłem gotów by użyć magii. Nagle zza zarośli wyskoczył Wiwern. Kilku metrowy gad z jedną parą nóg uzbrojony w szpony i błoniastymi skrzydłami. Posiadał długą szyje i masywny ogon zakończony harpunem. Naskoczył na nas i zaczął syczeć. Mój towarzysz ruszył na niego nie wiedząc co robi. Próbował wbić w niego swój miecz, ale bez skutku. Wiwern ma umocnione skrzydła do tego stopnia, że prawie nie da się ich przebić. Żeby go pokonać są 2 sposoby. Mieć przy sobie jad tęczowego węża, lub być w posiadaniu smoczych pazurów. Podjąłem decyzje i zamieniłem moją rękę w łapę smoka. Również ruszyłem na Wiwerna. Uderzyłem w prawe skrzydło i lekko je naruszyłem, ale nie dostatecznie by go osłabić. Selin atakował od tyłu, a ja zająłem się przodem. Skoczyłem stworzeniu na kark i wbiłem mocno pazury. Z każdą chwilą czułem, że bardziej wbijam się w jego ciało. Z zamachem wyjąłem całą łapę. Wiwern zawył z bólu i odskoczył na bok, trącając ogonem Selina. Stworzenie chciało uciec, ale zanim to zrobiło, chwyciłem je za skrzydło i odciąłem pazurami. Po chwili po stworzeniu nie było śladu. Podbiegłem do Selina i opatrzyłem go. Spojrzałem jeszcze raz na skrzydło stwora. Z tego co wiem, po wygranej walce skrzydło zamienia się w coś co oznacza tego, który je odciął. Dotknąłem go, a ono zaczęło błyszczeć. Po chwili na miejscu odciętego kawałka ciała Wiwerna, leżała tiara ze smokiem. To coś co mnie oznacza. Smoczy książę. Schowałem ją szybko do torby i podszedłem do Selina. postanowiliśmy zrobić postój, by mógł odpocząć.
Tej nocy było zimno, a ja zastanawiałem się nad tiarą ze skrzydła Wiwerna. Rozumiałem czemu jest to smocza tiara, ale zastanawiałem się czy to moje przeznaczenie? Czy to właśnie tak miało być? Czy moja historia ma się kręcić tylko wokół tronu? Mam do końca życia być nudnym królem?! Nie chce! Wyszedłem z namiotu i postanowiłem się przejść, a z tego co byłem zorientowany niedaleko było jezioro. Ruszyłem więc w jego kierunku, musiałem być cicho, bo Selin nadal spał i nie chciałem go budzić. Szedłem tak przez las rozmyślając o tym jak mam dostać się do Noron, a już po chwili okazało się, że jestem nad jeziorem. Gdyby tylko to! Znów moja moc zaczęła świrować i teraz jestem na wodzie! Ale nie tak, że na pomoście czy że po kostki,bo w miejscu, w którym stoję już dawno bym się utopił. Stałem na tafli wody, nie mocząc stup, które jakimś sposobem były bose, bo gdy wychodziłem z namiotu jeszcze miałem buty.
Bałem się tam stać. Widziałem pod sobą tylko czerń dna. A jednak coś we mnie mówiło, że tego chce. Niby władam ogniem, ale ojciec mówi, że moja moc jeszcze do końca się nie obudziła i mogę przechodzić przez różne anomalie. Najwyraźniej to jedna z nich. Podobno każda taka może świadczyć o obudzeniu się mocy. A to będzie oznaczać, że oprócz mojego smoczego ognia i daru wiatru, co też mam dzięki genom matki, będę miał panowanie nad wodą. Jeśli objawi mi się jeszcze moc ziemi to będę jednym z rzadziej spotykanych ludzi. Nie wiele osób ma dar czterech żywiołów. Oby tak nie było, bo to na takich najczęściej się pluje i przydziela się ich do wojska. Tym bardziej, że oni mnie tam nie zaciągną. Ale dużo osób może na mnie polować. Niby fajnie mieć tak wielką moc, ale z moim pochodzeniem i genom smoka mogę być łupem dla łowców głów.
Stałem na środku jeziora czując się jakbym był na lodzie. Mogłem się swobodnie poruszać jednak trochę się ślizgałem. Niby to dziwne, że tak nagle bez żadnej przyczyny się ujawniła, ale cóż ja mam z tym zrobić. Pomyślałem o mojej tiarze i z wody wyłonił się jakby... podest? Na nim leżało odbicie mojego przeznaczenia. Wziąłem tiarę w dłonie i powoli włożyłem na głowę. Tyle rzeczy się działo w tym dniu, że tego nie ogarniam! Jak mam sobie z tym poradzić?!
-A raczej jak mam sobie poradzić z tym, że zasiądę na tronie Noron! Niczego nie wiem o panowaniu! Nie umiem rządzić jednym człowiekiem, to jak sobie poradzę z całym krajem!!!
-Drago???
-He?- odwróciłem się i zauważyłem stojącego, a do tego bardzo zdziwionego Selina- Eee ile z tego słyszałeś?
-Wszystko.
-Mam przejebane? Jak bardzo?
-Ty chyba żartujesz? Jesteś księciem? Nieźle!
-Taa.
-Więc to była ta twoja tajemnica?
-Tak?
-A myślałem, że jesteś jakimś przestępcą i cię szukają czy coś. Z tego to by były kłopoty.
-Wiesz jak się dowiedzą, że jestem księciem to też zaczną mnie szukać różni przestępcy.
-Fakt. I dlatego nikt się o tym nie dowie.
-Nie, ale jeśli... to będziesz zdychał w piekle.
-Tak, wiem. Domyśliłem się tego.
-Ale ja ci wcale nie grożę.
-Nieeee skądże... spokojnie nikomu nie powiem. W ogóle... fajna tiara księżniczko...
-Selin! Nie nazywaj mnie księżniczką! To, że mam królewska krew nie znaczy, że tego chce. Ja... boje się tego wszystkiego. Niczego już nie rozumiem! Nie ogarniam mojego życia.- poczułem jak po policzku spływa mi łza. Skuliłem się i znów coś się stało. Zacząłem się jakby zapadać pod wodę, ale dalej byłem suchy. Usłyszałem tylko spanikowany głos Selina.
-Drago?! Ej! Nie zapadaj mi się tu!- jedyne co zobaczyłem, to bieg Selina w moją stronę. I ta krótka myśl... JAK?! Automatycznie rozwinęły mi się skrzydła smoka, a przynajmniej tak myślałem.
-Selin!!!
-Drago!
-Ty... ła! Chodzisz po wodzie!
-Co?- spojrzał pod stopy- ŁAAAAA!!!- automatycznie się zapadł, ale ja w ostatniej sekundzie go złapałem i pociągnąłem w górę.
-Hahaha!
-Z czego się śmiejesz?! Ja tu jestem przerażony!
-Okazuje się! Że nie tylko moje moce świrują! Hahaha! To zabawne!
-Eeee... Drago!
-No?
-Możemy zejść na ziemie? Trochę się boję...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top