Rozdział 7.
Per. Stoick
Gdzie się podziały ten dzieciak jak tak dalej pójdzie, to pomyślę że zjadł go jakiś smok.
Jesteśmy na wyspie króla smoków, a on znika i nie mówi nic nikomu. Mam nadzieję że nic mu nie jest.
Per. Mieczyk
Idę razem z Królem Smoków i jego smokiem przez las w stronę ich twierdzy, a Koszmarnik nie ruszył się z mojego ramienia od kiedy na nim usiadł.
Ten maluch cały czas na nim siedzi i mruczy.
- Ten Nocny Koszmar bardzo cię polubił. - powiedział Smoczy Król poczym usłyszałem dźwięk jakby się zaśmiał.
- Czy ty właśnie się zaśmiałeś? - zapytałem jego, a on się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Tak, dlatego że jako jedyny zaprzyjaźniłeś się z smokiem. - powiedział chyba rozweselony poczym zaczął znowu iść.
Czyli go bawi to że jestem jedynym który się zaprzyjaźnił z smokiem.
Per. Czkawka
Idę razem z Mieczykiem w stronę twierdzy już kilka chwil i za nie długo już będziemy.
TIME SKIP KILKA CHWIL
Wraz z Szczerbolem, Mieczykiem i Koszmarnik im weszłem do dużego pomieszczenia w kamiennej twierdzy.
Po środku jest duży stół, a wokół krzesła na stole jest rozłożona wielka mapa.
- No to usiądź, a za chwilę złożę ci moją propozycje. - powiedziałem poczym usiadłem przy stole, a po chwili i Mieczyk usiadł przy nim. - No to teraz przechodzę do rzeczy. Czy chciał byś zostać jednym z moich ludzi?
- Czyli co bym miał robić? - zapytał Mieczyk.
- Zadaniem twoim by było po prostu pilnować pokoju na wyspach i mej władzy nad tymi wyspami. - powiedziałem. - I jeszcze pilnować mej tajemnicy.
- Jakiej?! - nagle krzyknął Mieczyk.
- Najpierw byś musiał dołączyć do moich ludzi. - powiedziałem śmiejąc się.
- Dobra zgadzam się, a teraz mów mi tę tajemnice. - powiedział pewny siebie i z entuzjazmem Mieczyk.
- Dobra ale niewolno ci nic mówić pozostałym Wandalom. - powiedziałem do Mieczyka poczym zacząłem zciągać swój hełm, a jego miną gdy go ściągnąłem była idealna. - Niezła mina.
- Cz... Czkawka! - Krzyknął się Mieczyk. - To ty żyjesz? Wszyscy myśleliśmy że jakiś smok cię zjadł albo coś innego.
- Tak łatwo mnie nie zabijesz. Choć prawie raz spłonełem niedługo po mojej ucieczce. - powiedziałem do Mieczyka.
- Jak powiem Smarkowi o tym to nie uwierzy! - powiedział uradowanym Mieczyk.
- Nie wolno ci!! - warknołem na Mieczyka, a on cofnął się.
- Nie strasz go tak. - powiedział Szczerbatek.
- Dobra, Szczerbolu. - powiedziałem do mojego brata. - Mieczyk pamiętaj że niewolno ci nikomu powiedzieć kim jestem.
- Dobra. - powiedział Mieczyk nie wesoło.
- Powiedzmy że ci wierze, a teraz trzeba ci wybrać nową chate. - powiedziałem do Mieczyka.
- Bracie idź po dziewczyny. - powiedziałem do mojego brata, a on wyleciał przez drzwi aby ich poszukać.
418 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top