Rozdział 14

Per. Czkawka.

-Jak Smark śmiał nazwać mnie. MNIE! Potworem. Ten idiota, ja... Ja go ukatrupie. - mówiłem chodząc w kółko nad klifem, a dziewczyny na mnie się tylko patrzyły. - Jak on jest głupi, idiotyczny. Przeklęty imbecyl, głąb, pajac, głupek, durny bezmózgi wiking. Jak on...- zakończyłem mój monolog opierając się o ścianę.

-Uspokoiłeś się? - zapytała się mnie Kari, a ja tylko kiwnąłem głową, a te zmarczyły brwi. - Widze że nie. - powiedziała łapiąc się za ramiona.

-Uspokój się bo jeszcze przypadkiem coś podpalisz. - powiedziała Heathera, a ja sprawdziłem czy się nie pale i się nie paliłem, a ta przewróciła oczami - Chodzi mi żebyś nie zaczął w niego strzelać.

-To nawet dobry pomysł. - powiedziałem z uśmiechem którego nie widziała przez maskę.

-Nawet o tym nie myśl. - ostrzegła mnie.

-Bo niby co? - zapytałem się.

-To! - krzyknęła Kari powalając mnie na ziemię, poczym podeszły pozostałe.

-Nie możesz się złościć. - powiedziała Marit ściągając mi maskę, o nie już wiem co chce zrobić.

-... - jak tylko otworzyłem usta to odrazu Marit mnie pocałowała i wsadziła język do buzi, a w między czasie Heathera podwinęła mi kastium zaczeła mnie lizać po brzuchu i klatce, a tym czasem Kari ugryzła mnie w ucho.

-Rria. - mruczały jak małe smoki, te to zawsze muszą tak się zachowywać, w sumie mi to poprawia zawsze chumor chyba że jestem bo walce z innym pół smokiem, a przy okazji sprawia że one same są całkowicie szczęśliwe przez trzy dni.

-Nie ładnie zmuszać innych. - powiedziałem gdy tylko Marit przestała mnie całować poczym wysunełem ogon trój ciosa i przysunełem do mnie Marit i sam ją tak pocałowałem, a pozostałymi złapałem pozostałe i zaczełem je pieścić (możecie się domyślić gdzie😏) aż zaczeły jęczeć i dalej mruczeć. - A to kara. - powiedziałem przestając całować i ponowiłem czyność.

Zabawialiśmy się tak przez trzy godziny. Poczym poszliśmy z bardzo dobrym humorem do twierdzy.

Per. Dagur.

Idę wraz z Albrechtem i Wandalami do środka twierdzy do miejsca gdzie odbędzie się przywitanie.

-Ej Dagur, a gdzie ten cały król smoków? - zapytał się mnie Smark, a ja ruszyłem ramionami.

-Przybędzie napewno nim będzie się zaczynać "Przywitanie". - powiedziałem akcentując ostatnie słowo.

-Czemu my mamy być wcześniej? - zapytał się Stoik.

-Bo trzeba się zapisać na zawody, bo jeszcze wyjdzie że nie weźmiemy udziału. - powiedziałem.

-Hej Śledź co tam czytasz? - zapytał się Mieczyk.

-Książkę od kupców jest naprawdę ciekawa. Ma nazwę "Historia półsmoków". - powiedział Śledzik, a ja zaczełem się śmiać. - Dlaczego się śmiejesz.

-Bo właśnie kupiłeś książkę którą znam chyba na pamięć. - powiedziałem czym zdziwiłem wszystkich poza Albrechtem.

-Ten ślenczał nad tą książką z kilka ładnych nocy. - powiedział Albrecht z uśmiechem poczym zaczął się śmiać.

-Naprawdę? - zapytał się Smark zdziwiony.

-Tak w końcu mam tytuł smoka, a nasz władca to półsmok. - powiedziałem - A przy okazji wkręciłem się w chwili gdy zaczeły się Opowieści o wojnach czyli większość książki.

-Serio tam są takie opowieści? - zapytała Astrid. Tej to w głowie tylko walka.

-Tak choć powiem tak nigdy nie będę w stanie równać się w walce z półsmokiem. - powiedziałem - W tej książce jest powód.

-W którym miejscu? - zapytał się zainteresowany Śledzik.

-Chyba 157 strona... - powiedziałem nie pewnie, a Śledzik szybko przekartkował strony. - Zdanie na samej górze to na czerwono.

-Półsmoki posiadają zdolności smoka którego krew krąży w ich żyłach. Dzięki czemu są w stanie zmienić swoją formę tak, aby przypominała danego smoka. Półsmoki są bardzo rygorystyczni pod czas walk oni swoich zasad nigdy nie łamiąc i zawsze podczas walk przestają czuć jakiekolwiek emocje po walce z innym półsmokiem. - zakończył Śledzik.

-Czekaj, czyli on przestaje czuć jakiekolwiek emocje? - zapytała się Astrid.

-Tak i dzięki temu nie popełnia błędów w walkach z innymi półsmokami. - powiedziałem poczym przeszliśmy przez bramę skonstruowaną tak że się otwiera tą technologie wzięli z Południowej części świata podobno jest tam o wiele więcej takich technologi.

Brama ma metalowe kraty które unoszą się i opadają za pomocą jakiegoś mechanizmu za nią są dwie rzeźby przedstawiające smoki z gatunku nocnych furii. Pomieszczenie do które wchodzimy jest to ogromna podziemna jaskinia z wodospadem i dużą ilością rośliności, a zwłaszcza smoczy miętki. Za światło robią wielkie kryształy z ognioglizdami w środku. Gdy tylko to ujrzeli to chyba im zaparło dech bo byli cicho.

-Widzę że widok się podoba. - powiedziałem do nich z szerokim uśmiechem.

-Tak. - powiedziała Astrid.

-Mogło, by być lepiej. - powiedział Sączysmark z miną która mówi że mu się tu podaba.

-Ja mam pytanie, - powiedział Stoik - jak to możliwe że jest tak pięknie w jakiejś jaskini?

-Smocza magia. - powiedziałem, bo w sumie to jest jakaś smocza magia bo inaczej tego nie nazwę.

-Smocza... - wymamrotał smutno Stoik.

Per. Stoik.

-Smocza... - wymamrotałem przypominając sobie że ta magia zabrała mi żonę i syna.

-No to chodźmy dalej. - powiedział poczym zaczęliśmy schodzić po kamiennych schodach. Gdy zeszliśmy zauważyłem różnych ludzi na dole, ale najbardziej zdziwił mnie widok małych dzieci bawiących się z smokami.

-Czy ich rodzice się nie boją o nich? - zapytał się Pyskacz wskazując na dzieci, a Dagur i Albrecht wymienili się spojrzeniami.

-Nie. Tu to jest normalne. Dzieci zawsze bawią się z smokami w czasie turniejowym poto wsumie przyjeżdżają. - powiedział Albrecht.

Per. Czkawka.

Wraz z dziewczynami wchodzę do smoczego leża przez drogę wydrążoną przez Szeptozgony.

Gdy tylko weszliśmy usłyszałem jak Albrecht im coś tłumaczy.

-...turniejowym poto wsumie przyjeżdżają. - powiedział Albrecht.

-O czym tam rozmawiacie? - zapytałem się ich i wszyscy spojrzeli na mnie.

-Tłumaczę im czemu rodzice tych dzieci niebo ją się o nie. - powiedział Albrecht.

-Mam lepsze, czemu mieli by się bać? - powiedziałem, a Wandale zmarszczył brwi.

-Bo te Potwory mogły by je spalić. - powiedział Stoik. Ten to nie rozumie czegoś tak prostego że smoki nie są niebezpieczne.

-Po pierwsze smoki to nie potwory. Po drugie smoki ich niespalą bo nie mają broni i nie okazują wrogich intencji. - powiedziałem.

-Prędzej byście wy im zagrozili niż smoki. - powiedziała Marit.

-Choćmy lepiej Was zapisać. - powiedziałem poczym wraz z wszystkimi poszliśmy do stolika z wielką książką w której każdy z nich się wpisał.

Nagle do nas podleciał smoki i zaczęły domagać się pieszczot, a my ich im udzieliliśmy.

-Trzeba się ustawiać zaraz zaczynamy. - powiedziałem poczym wiedliśmy na smoki i podleciliśmy na półkę skalną na środku tej jaskini, na półce już stały Rose, Dera, Cecilia i Sandra. Gdy zauważyli że wylądowaliśmy na półce zaczęli się zbierać wokół tej półki.

-Niniejszym możemy zacząć turniej w tym roku w turnieju wezmą udział osoby poza Smoczego Imperium, mieszkańcy wyspy Berk... - przerwałem sprawdzając nich reakcje część była zdziwiona tym ogłoszeniem - Jak co roku turniej będzie trwał aż do wyłonienia zwycięzców. I jak co roku otwarciem i zakończeniem będzie, Uczta! - ostatnie słowa powiedziałem krzykiem i wszyscy zaczęli się cieszyć, a po chwili zaczeły przylatywać smoki z jedzeniem i kładły na stółach każdy usiadł przy stole i zaczęli jeść, a ja z dziewczynami zeszliśmy przy pomocy smoków z półki skalnej i usiedliśmy na swoich miejscach.

Po lewej ode mnie siedział kolejno Kari, Rose i Dera, a z prawej Heathera, Marit, Sandra i Cecilia. Jedzenia jest dość sporo i różnego rodzaju pieczone  dziki, grillowana dziczyzna, duszone dziki, sałatki, ciasta, ciastka, ryby i owoce. Co do napitków wcale nie było gorzej mamy piwo, miód, wino, kompoty, rum, herbatę i kakao.

Jedliśmy długo, a dziewczyny gdy już się upiły przez cały czas się do mnie przymilały. Choć nikogo to niezdziwiło bo tak jest zawsze poza Wandalami którzy byli trochę zdziwieni.

Gdy już Skończyliśmy jeść wszyscy poszliśmy do koszar turniejowych chłopacy do męskich, a dziewczyny do żeńskich. Chociaż większość musiałem odprowadzić, gdy tylko weszłem do koszar zauważyłem że wszyscy Wandale już śpią, wraz z częścią lecz kilku pozostało przytomnych w tym Dagur i Albrecht.

-Jak myślisz jak daleko dojdą? - zapytał się mnie Albrecht.

-Nie wiem to zależy od nich lepiej chodźmy już spać. - poczym wszyscy poszliśmy do swoich łóżek i zasnęliśmy.

1268 słów
Mam do was pytanie co sądzicie o tym by rozdziały utrzymywać w przedziale 1k-2k słów i co sądzicie o początku?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top