Rozdział 9
Pov: Astrid
Obudziłam się i rozejrzałam wkoło. Znajdowałam się w swoim pokoju, na należącym do mnie łóżku. Dziwne... Dałabym sobie rękę odciąć, że przed zemdleniem znajdowałam się w lesie. Czyli ktoś mnie tu przeniósł... Ale kto? Coś białego mignęło mi w rogu oka. Odwróciłam w tamtym kierunku głowę. Na szafeczce obok mojego łóżka znajdowała się kartka papieru. Wyciągnełam w jej kierunku rękę i po chwili zawachania wzięłam ją w dłoń. Karteczka była lekko ubrudzona węglem, ale jakoś nie zwróciłam na to uwagi. Rozłożyłam ją. Moim oczom ukazało się piękne, artystyczne wręcz, pismo. Byłam pod wielkim wrażeniem, że osoba, która napisała ten liścik potrafi tak pięknie kaligrafować literki. A te wszystkie zawijasy wyglądały, jakby były świeżo zdjęte z jakiegoś wirażu. W końcu, po upływie jakichś dziesięciu minut, gdy się już pozachwycałam pismem nieznajomego, zaczęłam czytać zapisany nim tekst.
Droga Astrid,
Zapewne po obudzeniu dziwiłaś się iż znajdujesz się w swoim domu. Jak się zapewne domyślasz - to ja Cię tam przeniosłem, gdy zemdlałaś od nadmiaru dymu.
O swoich znajomych, ani o twoją siekierę nie musisz się obawiać. Ta banda imbecyli znajduje się obecnie pod opieką waszej znahorki. Natomiast siekiera jest naprawiana w kuźni.
Nikt mnie nie widział i wolałbym aby tak pozostało. Jeśli jesteś w stanie, to zachowaj tajemnicę mojego istnienia tak długo, aż do momentu w którym postanowię się ujawnić. Nie szukaj mnie, bo i tak Ci się nie uda.
S.J.
Strasznie dziwne... Dlaczego ta osoba się ukrywa? I kim do cholery jest ten cały S.J.?! Mam wrażenie, jakby te inicjały mnie prześladowały. Jestem pewna, że już kiedyś je widziałam! Tylko gdzie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top