Rozdział 11
Pov: Astrid
Od czasu incydentu w lesie minęły jakoś blisko dwóch tygodni. Moja siekierka, którą odebrałam z naprawy wygląda tak jak dawniej, a może nawet i lepiej. Na pewno plusem jest to, iż jest lepiej wyważona i wygodnievleży w ręce. Osoba, która go naprawiła, a z pewnością nie był to Pyskacz - który swoją drogą chyba ma jakiś fetysz z tymi strasznie siężkimi i okutymi w dodatkowe elementy z metalu różnorodnymi rodzajami broni - ma, niczego nie ujmując, naprawdę wielki talent w tym kierunku. Jak dla mnie, osobą za to odpowiedzialną jest tajemniczy S.J. Oh, cholera! Przez cały czas moje nieposłuszne jak nigdy dotąd myśli wirują wokół tajemniczego wybawiciela. To jest niedorzeczne. Uf... Spokojnie Astrid, przecież to nic takiego, a w tym momencie masz na głowie ważniejsze sprawy niż ta. Wdech i wydech... Dokładnie. Jednak medytowane robi swoje. Ale wracając do rzeczywistości... Aha, nic nowego. Śledzik idzie ze wzrokiem utkwionym w jakiejś książce. Jakim cudem on jeszcze nie wywalił? Nie mam pojęcia. A Mieczyk i Szpadka jak zwykle się o coś kłócą. Zapewne o tego swojego jaka. Masakra... O kimś zapomniałam? Chyba ni...
- Astriś, kochana ty moja! - no tak, jeszcze jest Smark... On to nie ważne ile razy oberwie, i tak co chwila stara się mnie poderwać. Bleh... Nie tknęłabym go w ten sposób nawet za pomocą patyka. Ale! Jeszcze nie wiecie gdzie zmierzamy. Otóż...
~ Polsat 😂
* 224 słowa *
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top