Prolog #3

2 lata później - POV: Yuko - Smocze Sanktuarium

Od czasu porwania chłopaka z jego rodzinnej wyspy minęły już dwa lata... Fero jest dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałam... Przez czas tu spędzony, wśród smoków czuje się swobodnie... Tak jakby był jednym z nas... Alfa i inne smoki też bardzo go polubiły... Często im pomaga, nieraz widziałam jak uczył małe smoki latać albo ustawiał im odpowiednio skrzydła do lotu... Nie umie jeszcze zbyt dobrze mówić po ludzku, ale ku zdziwieniu wszystkich, nawet alfy, kiedy miał dwa lata, czyli rok temu, kiedy się go o coś spytaliśmy, już nie pamiętam o co, to powiedział kilka słów po smoczemu i zrozumiał to co my mówiliśmy... Pomimo młodego wieku jest bardzo inteligentny... Ostatnio powiedział mi że w przyszłości, kiedy będzie starszy, chciałby zrobić takie skrzydła dzięki którym ranne smoki mogły same latać... Zrobił nawet ich projekt w swoim zeszycie ze smoczej skóry... Oczywiście nie zabił żadnego smoka aby go zrobić... Po prostu kilka Straszliwców, które wyrwały się z niewoli przyniosły w szponach kawałek płaszcza jednego z łowców, a Ferox dobrze go wykorzystał... W tym zeszycie rysuje smoki i różne krajobrazy które są w Sanktuarium lub które sobie wyobraża... Jeden rysunek najbardziej mnie zastanawia... Jest na nim brązowowłosa kobieta, najpewniej jego matka, wraz z Chmuroskokiem oraz jakiś chłopak i dwaj walczący ze sobą mężczyźni w tle... Pierwszy z nich jest otyłym wikingiem z bujną, rudą brodą i chełmem na głowie, natomiast drugi jest jego przeciwieństwem... Jest chudy, ma włosy koloru, którego nazwy nie znam... Są ni to brązowe, ni to złote... Tego koloru chyba nie da się określić... Ma zielone z przebłyskami złotego oczy... Posiada też dorysowane skrzydła i ogon... Zupełnie jak nasz smoczy bóg, Dragnatt... Jednak jest to niemożliwe żeby to był on, ponieważ od stu lat nikt go nie widział i na pewno długo nie zobaczy... Na rysunku Fero narysował też, jak już wcześniej wspomniałam, jakiegoś chłopaka... Ale, był on człowiekiem tylko w połowie... I w tej połowie był ubrany w zbroję z naramiennikiem ze znakiem zwiniętej w kłębek Nocnej Furii, miał też na sobie maskę przez którą nie było widać jego twarzy... Jego drugą połowę narysował jako srebrnego, a właściwie kryształowego, smoka... Mniej więcej wielkości i wyglądu mojego gatunku... Zauważyłam też że smok, którego narysował jest kropka w kropkę taki sam jak ten którego widziałam dwa lata temu w tunelu, kiedy wpadłam na Derek'a... Ciekawi mnie skąd wziął się pomysł na ten rysunek... Ale na dokładną odpowiedź będę musiała jeszcze trochę poczekać... Tak mniej więcej z dwie do trzech lekcji, ponieważ dopiero wtedy Ferox będzie w stanie mówić bezbłędnie po smoczemu... No, chyba że zechce mi powiedzieć to wcześniej... Dzisiaj ma pierwszą, w tym roku, lekcję... Zajęcia są prowadzone specjalnie dla niego, na życzenie alfy... Później do nauki smoczego dojdzie mu jeszcze nauka walki, kamuflażu oraz latania na smokach... Ale nie wszystko naraz... Najpierw będzie musiał zdać egzamin dotyczący posługiwania się językiem, a wtedy, jeśli dobrze mu pójdzie, będzie się uczył walki... Bardzo się cieszy na tę myśl, ponieważ uważa że jest za chudy jak na człowieka, a tym bardziej wikinga... No, ale wracając do rzeczywistości... Leżałam na łące obok głównego jeziora i suszyłam się po nieplanowanej kąpieli spowodowanej wrzuceniem mnie do wody przez pisklęta Śmiertnika i Gronkla... Kiedy wyszłam z jeziora powitał mnie gromki i głośny śmiech... Nawet Fero nie potrafił nad nim zapanować, za co się na niego fochnęłam... Dzisiaj oprócz lekcji mojego synka, mamy też w planach odwiedziny mojej siostry... Moja siostra nie jest w ogóle do mnie podobna... Ja mam szaro - granatowe, a ona szaro - czarne łuski... Tak samo z oczami... Moje są błękitno granatowe, natomiast Sinny, czyli mojej siostry, są fioletowo - granatowe z nutką czerwieni, co nadaje jej oczom groźny blask... Jest przydzielona do leża w którym królową jest Czerwona Śmierć... Smokom do niej przynależącym nie żyje się zbyt dobrze, ponieważ one jest już za stara na to aby polować, więc wysyła je w tym celu... Mają one atakować na pobliskie wioski i przynosić jej pożywienie... Kto tego nie zrobi, już nigdy nie widzi światła słonecznego... Czyli czeka go śmierć przez pożarcie, przez swoją królową... Jej leże jest położone obok punktu, o który zahaczają wszyscy podróżni... Czyli rodzinnej wyspy Ferox, wyspy na której zabijają nas z zimną krwią i uciechą... Znienawidzonej przez wszystkie smoki wyspy Berk...

'No, dość już tych rozmyślań... Trzeba się przygotować na wizytę...'

~ Fero! ~ wołam, a chłopak zaprzestaje zabawy ze smokami i do mnie podchodzi... Zatrzymał się przede mną i popatrzył na mnie pytająco... W odpowiedzi wskazałam na swój grzbiet, chłopak się na niego wdrapał i odlecieliśmy do naszej jaskini, wcześniej żegnając się z resztą smoków...

~ Czy ... się ... ~ zapytał jeszcze niedoszlifowanym smoczym Ferox.

~ Dzisiaj przyleci w odwiedziny moja siostra... Masz być grzeczny tak jak zawsze... Rozumiesz? ~ odpowiedziałam i posmerałam go zabawnie ogonem po twarzy. W odpowiedzi uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową w geście potwierdzenia...

~ W taki razie musimy przygotować coś na tę wizytę... Masz jakiś pomysł? ~ zapytałam.

~ Możemy zrobić naleśniki lub placki z jagodami i jeszcze czymś słodkim. ~ zaproponował.

~ Naleśniki z czekoladą i jagodami? ~ upewniłam się, a chłopak ponownie pokiwał głową ~ Dobry pomysł... Zarówno ja, jak i moja siostra je uwielbiamy... ~ pochwaliłam synka, na co on wyprostował się dumnie i podniósł wysoko głowę. Zachichotałam cicho, starając się aby nie usłyszał... Ale moje nadzieje okazały się złudne, ponieważ już chwilę później mały człowiek odwrócił się do mnie plecami i zrobił obrażoną minę...

~ Ej, synku... Nie obrażaj się... ~ powiedziałam ~ Fero... ~ zrobiłam słodkie smocze oczka ~ Proszę... ~ zaskomlałam. Ale on nic, tylko siedział dalej, gapił się w jeden punkt i nie odzywał...

' Ja mu zaraz pokaże... Skoro nie mogę go przełamać, to załatwię to w inny sposób...'

Cicho podeszłam i gdy byłam już blisko, rzuciłam się na niego i zaczęłam lizać... Także w ciągu kolejnych paru minut był już cały w mojej bardzo trudno zmywalne oraz leczniczej ślinie...

~ Yuko... Prze... Przestań... Już ... nigdy nie obra...! ~ wykrzyknął ~ Mamo! Obiecuję już się nigdy więcej nie fochnę! ~ powtórzył, a ja słysząc to zaprzestałam dalszego lizania (czyt. katowania) i się położyłam opierając głowę o jego brzuch. Minął już chyba kwadrans, a ja dalej leżałam myśląc o tym rysunku, który widziałam w zeszycie mojego synka... Aż w końcu postanowiłam się go o to zapytać...

~ Fero, mam do Ciebie jedno ważne pytanie... ~ powiedziałam niepewnie.

~ Jakie? ~ zapytał otwierając oczy i wlepiając we mnie wzrok.

~ Chodzi o twoje rysunki... ~ zaczęłam ~ Wszystkie są piękne, ale jeden z nich szczególnie zwraca na siebie uwagę... ~ powiedziałam wstając z podłogi, podchodząc do szafki i wyciągając z jednej z jej szuflad jego zeszyt ~ Możesz mi powiedzieć, kogo tutaj namalowałeś? ~ spytałam wertując w tym czasie kartki szukając danego rysunku, który mi cały czas nie daje spokoju o nie może wyjść z głowy... O mam! Znalazłam go i wskazałam na niego łapą...

~ Raz miałem taki sen... ~ odpowiedział, ku mojemu zdziwieniu, bez żadnej pomyłki słownej oraz zająknięcia ~ Nie wiem kim są ci dwaj panowie, ale ta pani która jest z przodu to chyba moja ludzka matka... A ten chłopak, który koło niej stoi to, wydaje mi się jakbym... Jakbym go znał... ~ powiedział cicho trzy ostatnie słowa, które sprawiły że nie wiedziałam cl powiedzieć.

~ Pozwolisz, że dziś ~ wydukałam w końcu ~ Kiedy ty będziesz na lekcji smoczego, ja wezmę i pokażę ten rysunek alfie? ~ zapytałam niepewnie, jakbym rozmawiała z samiutkim, wcześniej wspomnianym alfą. Czasami tak się dzieje... Nie mam pojęcia dlaczego, ale czasem, kiedy do niego mówię, to ogarnia mnie fala jakby... Jak to nazwać? O! Już wiem! Strachu... Ale nie przerażenia... Bo właśnie tak się czuję jak rozmawiam z naszym teraźniejszym alfą... Od Fero w niektórych momentach bije aż porażająca pewność siebie... Tak jak od smoka...

On ma po prostu smoczą pewność siebie... - to powiedziała mi kiedyś pewna przyjaciółka, ale niestety nie ma jej już wśród nas...

~ Dobrze mamo, ale uważaj żeby się nie popsuł... ~ ostrzegł.

~ Spokojnie, będę uważać ~ powiedziałam i uśmiechnęłam się wywołując wybuch śmiechu u Fero ~ A teraz wskakuj na grzbiet i lecimy, bo Lori nie zbyt dobrze toleruje spóźnienia... Uwierz mi, przekonałam się o tym na własnych łuskach...

~ Lori to ten smok, który ma mnie w tym roku uczyć? Z jakiego jest gatunku? I ile ma lat? ~ wyrzucił z siebie pytania jedno po drugim.

~ Tak. Szybki Szpic. Tyle co ja... ~ odpowiedziałam szybko, wrzucając to sobie na grzbiet i wylatując z jaskini.

~ Tyle, czyli ile? ~ zapytał łapiąc równowagę po nagłym starcie.

~ Dwadzieścia cztery... ~ odpowiedziałam niechętnie, ponieważ nie za bardzo lubię rozmawiać o tym ile mam lat.

~ Hmmm... ~ zamyślił się ~ Skoro macie dwadzieścia cztery, to jesteście ode mnie starsze o dwadzieścia jeden lat. A to oznacza że jesteście stare... ~ wydedukował.

~ Ja ci dam stara... ~ mruknęłam i zamachnęłam się łbem, tym samym uderzając go swoim uchem.

~ No dobra, dobra... ~ powiedział z obrażoną miną ~ Już nic nie mówię...

Przez resztę czasu, przez który lecieliśmy, nie odzywaliśmy się już w ogóle... Ferox strzelił focha, którego pozbędzie się dopiero za parę godzin... Na miejscu czekała już na nas zniecierpliwiona smoczyca Szpica... <dop. autorki - Taki przypadkowy rymik... ;)>

~ No, nareszcie jesteście! ~ krzyknęła ~ Już zaczynałam się martwić...

~ Dlaczego? ~ zapytałam ~ Przecież w Sanktuarium jest bezpiecznie... Tu nie może nam się stać nic złego...

~ Oj tam, oj tam... ~ powiedziała machając łapą, jakby chciała odgonić wstrętnego i natrętnego owada ~ Czcze gadanie... Nigdy nic nie wiadomo... ~ powiedziała i po chwili ciszy dodała cicho ~ A szczególnie jeśli chodzi o Drago...

~ Jaki Drago? ~ wtrącił się Fero ~ Kim on jest?

~ Drago Krwawdoń... Nasz największy wróg... Dowódca łowców smoków chcący nad nami zapanować i zniszczyć wszystkich nieposłusznych mu ludzi oraz inne smoki na świecie... Jest przeklętym imperatorem pragnącym władzy absolutnej... Wszędzie gdzie się pojawia zostawia za sobą trupy... Jego bratnimi duszami są okrucieństwo, terror oraz mord... Nosi na sobie ubrania uszyte ze skór Nocnych Furii... Jest dla wszystkich smoków, a najbardziej dla mojego gatunku, największym zagrożeniem jakie kiedykolwiek istniało... ~ urwałam i spojrzałam pytająco na Lori ~ Mogę mówić dalej, czy chcesz już go zabrać? ~ spytałam.

~ Najchętniej bym go już zabrała... ~ zaczęła ~ Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko...

~ Oczywiście że nie... Ale poczekaj chwilkę, już kończymy rozmowę... ~ odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przyjacielsko ~ Masz jeszcze jakieś pytania, Fero? ~ zwróciłam się do swojego przyszywanego synka.

~ Emmm... Jest takie jedno... ~ zaciął się, ale widząc że nie mamy zbyt wiele czasu postanowił jednak zakończyć swój wątek ~ Czy nie można by było jakoś temu wszystkiemu zapobiec? ~ zapytał ~Nie można z nim po prostu porozmawiać i przekonać go do zaprzestania tego całego chaosu?

~ Nie wszyscy są dobrzy, Fero... ~ powiedziałam cicho ~ Niektóre osoby po prostu urodziły się złe i nic na to nie poradzisz... ~ pochyliłam się nad trzylatkiem i spojrzałam mu prosto w oczy ~ Kiedyś to zrozumiesz... Ale jeszcze nie jest na to czas...

~ Ale... ~ chciał zaprotestować.

~ Ferox... Nie myśl już o tym... Porozmawiamy, kiedy będziesz większy i będziesz już wszystko rozumiał... ~ w oczach chłopca zobaczyłam zdenerwowanie i bezsilność... ~ Rozumiem że się martwisz, ale na razie nie możesz nam w tym pomóc... Twoim zadaniem jest teraz porządna nauka... Zrozumiano? ~ zapytałam nadal patrząc mu w oczy.

~ Tak, mamo... ~ szepnął i się do mnie przytulił.

~ Leć już do Lori i bądź grzeczny... Jak skończycie, to przyślijcie do mnie Straszliwca... ~ pouczyłam go i popchnęłam w kierunku Szpica, który nie mógł już powstrzymać łez, które skapywały z jego pyska na szare, zimne kamienie w grocie... Posłała mi  współczujące spojrzenie, które odwzajemniłam... Ona wie co się przez Drago stało z moją rodziną i wyspą na której się wychowałam... Zresztą, u niej było podobnie, ale niektórzy się ocalili... U mnie tylko ja i siostra... Wyleciałam z tam tond mając w planach jak najszybsze dostarczenie i pokazanie rysunku alfie...

Kilka godzin później

Po powrocie od alfy i odebraniu Fero, zaczęliśmy przygotowywać grotę na wizytę mojej siostrzyczki... Trochę jej ulubionych kwiatów dla ozdoby, naleśniki i ryby w wiklinowych, niewielkich koszach, które służą za talerze... To już chyba wszystko... Teraz pójdę trochę odpocząć nad jezioro... Może sobie nawet ponurkuję... Zobaczę...

Wieczorem

Siostra lada chwila ma się zjawić... Wygoniłam Ferox'a z groty mówiąc mu aby poszedł się pobawić z pisklętami na łące i jak będzie odpowiedni moment to go zawołam... Z nadąsaną miną, że nie może zostać,poszedł... Teraz tylko wystarczy czekać aż nasz cel przybędzie... Nie czekałam zbyt długo, ponieważ już po kilku minutach do moich uszu doszedł charakterystyczny świst, który wydają tylko Nocne Furie i... Już leżałam pod cielskiem mojej kochanej siostrzyczki, która nie mogła się powstrzymać i skakała po mnie z radości...

~ Cze... eść... Sin... ~ wykrztusiłam między jej skokami.

~ Hejka Ko! ~ wykrzyknęła złażąc ze mnie, aby za chwilę rzucić się na moje biedne, nic nikomu nie winne uszko, szarpiąc i gryząc je.

~ Zostaw. Moje. Ucho. W spokoju. ~ zawarczałam groźnie.

~ Uuu! Ale się boję... ~ wywróciłam oczami ~ Aż się trzęsę ze strachu... ~ ironizowała.

~ Ehhh... ~ westchnęłam ~ Puszczaj to ucho i daj mi tobie kogoś przedstawić.

~ Kogo? Kto to? Znalazłaś sobie kogoś na stare lata? Jaki jest? ... ~ zasypała mnie gradem pytań.

~ Nie! To mój podopieczny ~ odpowiedziałam ~ I nie jestem stara! Przypominam że jestem starsz jedynie o cztery minuty! ~ wypomniałam jej.

~ Podopieczny? ~ zrobiła głupią minę, od której chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam ~ Z jakiego jest gatunku?

'No i żeś kobieto trafiła w sedno... Jak zawsze zresztą... Niestety...'

~ Ugh... No... On... Jest... Bo... Ten... No... ~ jąkałam się nie mogąc złożyć składnie ani jednego zdania.

~ No weź żeś się wysłów smoczyco! ~ wykrzyknęła.

~ Czło... Człow... Człowiek... ~ wyjąkałam w końcu.

~ Ze co!?? ~ wykrzyknęła oburzona ~ Człowiek!?? Jakim cudem on znalazł się w Sanktuarium!?? Przecież to niedorzeczne! Oni nas zabijają!

~ Wiem... Ale on jest inny... ~ siostra chciała mi przerwać, ale zasłoniłam jej mordkę swoją łapą i mówiłam dalej ~ A co do tego jak tu się znalazł, to grupa smoków zaatakowała jego wyspę, a ja i Chmuroskok po niego polecieliśmy... ~wytłumaczyłam.

~ I alfa na to pozwolił? ~ zapytała z wyższością i niedowierzaniem w głosie.

~ Heh... No wiesz... Tak się składa, że to on nam dał takie zadanie... ~ powiedziałam.

~ Jak to? ~ zapytała na totalnie zdziwiona.

~ Normalnie... ~ odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami ~ A kiedy go przyniosłam do alfy, to on nadał mu nowe imię i powiedział coś o jakimś zbawieniu... Ale dokładnie nie pamiętam...

~ Zbawienie? ~ spytała i zamyśliła się ~ A tu nie chodzi przypadkiem o tę starą legendę?

~ Możliwe... ~ powiedziałam próbując ją sobie przypomnieć ~ Niektóre szczegóły nawet pasują...

~ No dobra! Zakończmy już tę rozmowę i chodźmy na łąkę. ~ zdecydowała.

~ Oki ~ odpowiedziałam.

Zjadłyśmy ryby i poleciałyśmy do punktu docelowego wyznaczonego przez Sinnę... Zauważyłam Fero, który bawił się z kilkoma małymi smokami i zaczęłam się skradać... Gdy już chciałam skoczyć usłyszałam jego głos...

~ Nie ma mowy... Tym razem już ci się to nie uda! ~ zawołał wesoło i wytknął do mnie język.

~ Ah tak? ~ zapytałam z chytrym planem w głowie.

~ Tak... ~ odpowiedział nie przestając się śmiać.

~ Nie bądź taki pewny... ~ powiedziałam i odwróciłam się w kierunku przeciwnym do chłopaka, udając że sobie idę... Ale chwile później, kiedy przeszłam już kilka kroków, szybko się odwróciłam i podbiegłam do Fero, popychając go i wrzucając do jeziora za nim... Niestety... Stanęłam na śliskim gruncie i nie mogąc utrzymać równowagi, również znalazłam się w wodzie... Kiedy z niej wyszłam zauważyłam swojego podopiecznego i siostrę śmiejących się ze mnie do rozpuku...

~ A was co tak śmieszy, co? ~ zapytałam próbując zachować powagę i kamienną minę.

~ Ty! ~ wykrzyknęli jednocześnie i zaczęli (o ile to możliwe) jeszcze bardziej się śmiać.

~ Ale co dokła... ~ urwałam widząc przed swoim okiem wielkiego, jak na swój gatunek, pomarańczowego kraba zwisającego na jakimś glonie. Ze strachu zaczęłam skakać próbując zrzucić z siebie to okropieństwo... Gdy mi się wreszcie udało pierwsze co zobaczyłam, to moją jakże kochaną rodzinkę (czujecie ten sarkazm) tarzającą się ze śmiechu po ziemi... Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie poczułam uderzenie w bok i już leżałam razem z nimi na trawie... Zdziwiona popatrzałam w kierunku z którego doszło do uderzenie i ujrzałam małą Nocną Furię o zielonych, dzikich oczach, podobnych do tych które ma Fero...

~ O! Widzę że już poznałaś mojego małego rozrabiakę... ~ zachichotała ~ Num, to jest twoja ciocia Yuko i jej wychowanek... ~ popatrzała się na mnie pytająco.

~ Ferox ~ odpowiedziałam.

~ A to jest mój syn... Num... ~przedstawiła go.

~ Cześć. ~ powiedziałam jednocześnie z podopiecznym.

~ Chodź się pobawić... ~ zaczął nalegać mój syn.

~ No nie wiem... ~ powiedział Num niepewnie.

~ Proszę... ~ zrobił słodkie oczka, które w jego wykonaniu są wyjątkowo "bezlitosne" dla swojej ofiary.

~ No dobra... ~ westchnął syn Siny i poddał się ~ Niech ci będzie...

Nie czekając na reakcję Furii, młody szajbus, zwany też moim wychowankiem, zaczął ciągnąć go w stronę reszty bawiących się młodych piskląt...

~ Miałaś rację... ~ usłyszałam głos mojej siostrzyczki i ze zdziwieniem zrobiłam minę, która u ludzi odpowiadałaby uniesieniem brwi ~ On nie jest taki jak reszta... Jest taki bardziej...

~ Smoczy... ~ powiedziałyśmy jednocześnie patrząc w stronę biegających po łące maluchów.

2 lata później

Ferox ma już pięć lat... Nie mogę uwierzyć że czas z nim spędzony minął tak szybko... Dzisiaj wieczorem muszę go odnieść na wyspę... Wszyscy w Sanktuarium są smutni że ten mały człowiek, który wniósł do tego miejsca tyle śmiechu i radości, nas opuszcza... Jednak najbardziej ubolewają nad tym moja siostra, która została u mnie w grocie i nie zamierza się wynieść, oraz Num, który bardzo związał się przez ten czas z moim podopiecznym... Na pożegnaniu wylali chyba z tonę łez, tak samo jak inne smoki... Nawet alfie zaczęły łzy lecieć z oczu, lecz w porę nad nimi zapanował... Przecież jest alfą wszystkich smoków... Nie może sobie pozwolić na rozczulanie się... Nie docierały do mnie żadne słowa... Wszystko słyszałam jak przez szum potężnego wodospadu, za którym wraz z Fero przypadkiem znalazłam jaskinię...

~ Yuko ~ siostra mnie szturchnęła ~ Alfa coś do ciebie mówi...

~ Tak? O co chodzi? ~ zapytałam ~ Przepraszam... Zamyśliłam się i nie usłyszałam...

~ Nie martw się... Jeszcze będziecie mogli go zobaczyć ~ powiedział spokojnym i opanowanym tonem ~ A jeśli Dragnatt pozwoli, to niedługo.

Kiwnęłam głową i podleciałam do wychowanka biorąc go w swoje łapy i podrzucając lekko, tak aby znalazł się na moim grzbiecie... Kilka tygodni po swoich czwartych urodzinach nauczyciele pozwolili mu się już zacząć uczyć latać na smokach... Muszę przyznać że mu to dobrze wychodzi... Całą drogę byliśmy cicho, dopiero, kiedy wylądowałam na Berk, na Kruczym Urwisku odezwałam się

~ Dziękuję... ~ powiedziałam cicho.

~ Za co? ~ spytał.

~ Za to że byłeś przy mnie przez te lata i za to że pokazałeś mi lepszy świat, którego nie widziałam choć był wokół mnie ~ odpowiedziałam.

~ Ja też ci dziękuję... ~ zaczął ~ Dziękuję że się mną opiekowałaś, byłaś dla mnie jak matka... Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy...

~ Też mam taką nadzieję... ~ westchnęłam ~ Fero... Kiedy wrócisz do domu nie będziesz pamiętał tego co się wydarzyło przez te cztery lata w Sanktuarium... Ale z tego co wiem kiedyś te wspomnienia do ciebie wrócą... Będę za tobą tęsknić... Idź już... Powiedz ludziom z wioski że smoki zrzuciły cię do jakiejś wioski, a tam ludzie się tobą zajęli, ale kiedy tu płynęliście był sztorm i jako jedyny przeżyłeś... Dwa Koszmary Ponocniki już przyleciały z łodzią i osadziły ją na skałach, więc nie będzie to podejrzane... Pamiętaj... Zawsze będę przy tobie... Nawet jeśli nie będzie nam dane już się spotkać tu, na tym świecie to będę cię wspierać i ci pomagać... ~ obiecałam.

~ Żegnaj mamo... ~ szepnął i dodał trochę głośniej ~ To nie jest mój dom... Tu nie ma ludzi i odób które kocham... To w Sanktuarium jest mój dom... Prawdziwy dom... Dziękuję Dragnattowi że pozwolił mi cię poznać... Będę tęsknił i wyczekiwał naszego spotkania... ~ powiedział i poszedł do wioski za lasem...

~ Żegnaj Ferox... ~ powiedziałam łamiącym się głosem w którym można było z łatwością usłyszeć smutek, a z mojego oka wypłynęła tylko jedna łza... Gorzka łza...


(#_#) (#_#) (#_#) (#_#) (#_#) (#_#) (#_#) (#_#) (#_#)

Hejka!

No więc teraz podsumuję:

Prolog #1 - 2088

Prolog #2 - 2673

i Prolog # 3 - 3565

Czyli że łącznie prolog rozpisałam na 8324 słowa... Woah... No, jestem pod wrażeniem...

Witam wszystkich i bardzo przepraszam za...

1. Bardzo mega długą nieobecność i niedodawanie nextów.

2. To że pożegnanie Ferox'a i Yuko wygląda, brzmi i można sobie wyobrazić jak jakiś pogrzeb... No, ale cóż poradzić, kiedy jest się tak smutnym że się czuje swoje pękające serce... To właśnie czuli obydwoje bohaterowie... (i tak na marginesie - nie jestem dobra w pisaniu scen : miłosnych, łzawych  i czasami mi wychodzą : opisowe, śmieszne i potrafię pisać normalne (oczywiście na swój własny (pokręcony) sposób))

A teraz informacje itp.:

1. Mam nadzieję że się podoba

2. Pracuje już nad rozdziałem 1.

3. Jest to już ostatnia część prologu... Sorki że taki długi, ale jakoś moja wena ma tak, że jak nie piszę to ma tryliard pomysłów na później a zero na teraz, a  jak zaczynam pisać, to czuję jej nagły przypływ i moje palce same skaczą po klawiaturze jak szalone (dosłownie)

Pozdrawiam!

@elenamoonlight lub po prostu Shadow ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top