Wywiad z @owcanieumarlych

Pysia: Przyszła chwilę wcześniej wraz z podstawionym przez siebie kamerzystą, który miał ukrytą kamerę w czapce, udając, że czyta gazetę, nagrywając jej stolik. W końcu pod pretekstem rozmowy chciała się spotkać z owcanieumarlych. Na szczęście emocje po tajemniczym “W” zniknęły. Obecnie siedziała przy stoliku, patrząc na drzwi. Nie musiała długo czekać, chwilę później w drzwiach pojawiła się Owca.

Owca: Rozejrzała się po przytulnym wnętrzu i ruszyła w stronę Pysi.

Pysia: Widząc dziewczynę, z która miała się spotkać, wstała. Uśmiechnęła się, wyciągając w jej stronę dłoń, chcąc się przywitać. 
— Witam. Cieszę się, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać — powiedziała, wpatrując się w rozmówczynię.

W stronę stolika kieruje się kelnerka.

Owca: — To ja się cieszę — odparła, usiadłszy.

Kelnerka: — Dzień dobry, czy zdecydowały się Panie na coś?

Owca: — Poproszę czarną kawę.

Kelnerka: — A dla Pani? — Patrzy w stronę Pysi.

Pysia: — Latte — odpowiedziała kelnerce, uśmiechając się do niej. 

Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, po czym odeszła.

Pysia: — Słyszałam, że jesteś betą. To prawda? — zaczęła jakby nigdy nic. Musiała staranniej dobierać słowa, by nie wyszło na to, że faktycznie jest to wywiad.

Owca: — Prawda — kiwnęła krótko głową — betuję w Smoczym Bractwie niemal od początku.

Pysia: — O proszę, to ta grupa na wattpadzie. A powiesz mi coś więcej o tym zajęciu? Jak ci się pracuje? — Uśmiechnęła się, przysuwając bliżej stołu, opierając przedramiona o stół.

Kelnerka przynosi zamówienie. Na kawie Pysi widnieje karteczka.

"Postaraj się uważać na filiżankę. Nikt nie chce, by się potłukła ;)"

Owca: — Na początku było trochę chaosu, ale szybko wypracował się jakiś rytm pracy i aż dotąd jest świetnie, choć, nie mogę narzekać na nadmiar bet. — Krzywo się uśmiechnęła.

Pysia: — Dziękuję — powiedziała kulturalnie do kelnerki, po czym spuściła wzrok na kawę. Karteczka… czyżby numer baristy? Lekko się uśmiechnęła, biorąc ją w dłoń. Jednak czytając wiadomość, pobladła. Wcisnęła ją do kieszeni, starając się skupić na Owcy. 
— Chaosu pod jakim kątem? To mało was jest? — zapytała, blado się uśmiechając. Z całych sił powstrzymywała się, żeby się nie rozejrzeć. “W” tu był! 

Owca: — Nie, dostawałam na przykład dokumenty z możliwością edycji zamiast sugerowania. Zanim się spostrzegłam, zdążyłam trochę pozmieniać, a trudno potem autorom wyśledzić takie poprawki, gdy będą je zatwierdzać. To wynikało z tego, że wszyscy zaczynaliśmy. — Otoczyła rękami filiżankę i podniosła ją do ust. 

Pysia: Pokiwała głową na znak zrozumienia. W końcu każdy na początku popełnia błędy. 
— I w ten sposób ich uczysz? Dobrze zrozumiałam?

Owca: — Wprowadzając poprawki? Nie myślałam o tym nigdy w ten sposób. Zatwierdza wszystko autor, bo to jego tekst i to on wybiera, co tam będzie. 

Pysia: — Tak, dokładnie. Nie denerwuje cię to? Sprawdzanie prac, czasem i tych samych błędów? — dopytała, jednak jej wzrok uciekł od kobiety, rozglądając się. Nie widziała, żeby ktoś z gości na nią patrzył.Czuła jednak wręcz palący wzrok. Tylko czyj?

Owca: — Od dziecka byłam grammar nazi, a tutaj mogę poprawiać innym błędy bez bycia upierdliwą. Do pełni szczęścia brakuje tylko, żeby więcej płacili — roześmiała się.

Pysia: Wróciła wzrokiem na Owcę, szerzej się uśmiechając, słysząc jej śmiech. W końcu musiała się na niej skupić, a poza tym, ciekawiła ją ta rozmowa. Była taka realna. Prawdziwa. Mogła oderwać się od strachu.
— I lubisz to? O proszę, czy wiążesz z tym przyszłość? A płacą? 

Owca:— To mój plan B, a płacą, owszem, pięknymi uśmiechami, wiadomo, a im więcej uśmiechów tym lepiej.

Pysia: — Oj mają na pewno z tobą dobrze, co? Poważnie nie denerwują Cię niektóre błędy? Aż dziwne. Dziewczyna anioł — Upiła łyk kawy. Wyciągnęła z torebki tablet i włączyła go. — Zrobisz zdjęcie tamtej kelnerce, co na mnie patrzy tym tabletem? — podała urządzenie dziewczynie naprzeciwko.

Owca: — Proszę bardzo. — Ukradkiem pochyliła sprzęt we właściwą stronę. Rozległo się ciche cyknięcie niknące w gwarze rozmów. — Jeżeli nie czujesz się komfortowo, możemy stąd wyjść. Jest piękna pogoda na spacer. — Zniżyła głos, pochyliwszy się w stronę rozmówczyni.

Pysia: — Dopijmy kawę. Od ostatniego... Ee... Miałam nieprzyjemną sytuację z hakerem. Jestem pewna, że to nic takiego. Jestem po prostu przewrażliwiona. — odpowiedziała, przyjmując urządzenie i powiększyła zdjęcie. Ewidentnie mordowała ją spojrzeniem. Schowała tablet do torebki. — A jeżeli jesteś betą piszesz swoje prace? Czy raczej wolisz czyjeś dzieła?

Kelnerka była wysoka. Miała brązowe włosy spięte w warkocz i ciemne okulary. Ubrana była w białą koszulę z logiem restauracji, czarny fartuch na biodra z kieszenią i tego samego koloru  rurki.

Owca: — Jak wolisz, ale w każdej chwili możemy wyjść, tylko powiedz — zmieniła ton na bardziej beztroski — a wracając, od czasu do czasu coś tam skrobię, ale niezbyt zobowiązująco czy regularnie i wszystko do szuflady.

Pysia: — Dziękuję, będę pamiętać — skinęła głową — A nie chciałabyś opublikować tych prac? I w jakich tematykach gustujesz?

Owca: — Opublikować? Nigdy. Jakoś nigdy mnie do tego nie ciągnęło bardziej na serio, dlatego nie czuje potrzeby. A gatunkowo różnie, niedawno zaczęłam planować dwie prace kolejno fantasy i sci-fi, ale wcześniej napisałam 2 oneshoty obyczajowe. — Ostrożnie odstawiła kawę na talerzyk, upiwszy parę łyków.

Pysia: — Nawet dla zabawy, zobaczyć co inni myślą o twojej pracy? — dopytała, obejmując dłonią wysoką szklankę do latte. Po chwili upiła z niej napój.

Owca: — Nie, chyba wolę nie wiedzieć. 

Pysia: — Dlaczego?

Owca: — Reakcja może nie być pozytywna, poza tym nie nadają się do pokazywania.

Pysia: — A może będzie odwrotnie? Będzie dobra? — zapytała, uśmiechnęła się, upijając duży łyk kawy. Nie spuściła wzroku z towarzyszki.

Owca: — Wolę nie ryzykować.

Pysia Skinęła głową na znak zrozumienia. 
— W porządku. Może w tym razie powiesz mi, czym się zajmujesz? — zapytał, zetknąwszy na połowę wypitej kawy. 

Owca: — Głównie matematyką, to z nią wiążę przyszłość i w tym, mogę przyznać nieskromnie, jestem dobra. Luźniej trenuję siatkówkę i zajmuję się informatyką. — Odsunęła od siebie lekko pustą filiżankę.

Pysia: — No to widzę, że niebanalny umysł ścisłowca. Ambitnie, ambitnie. A uprawiasz jeszcze jakieś sporty dla relaksu? — Sama także dopiła kawę, ale czuła jak temperatura w pomieszczeniu wzrosła. Przez co podciągnęła rękawy.

Owca: — Raczej nie. Kiedyś grałam w tenisa, ale teraz nie mam z kim — zamknęła oczy, zastanawiając się — o, i jeszcze biegam, ale nie w zimę, jestem ciepłolubna.

Kelnerka przychodzi i zabiera puste filiżanki, przy okazji dając Pysi karteczkę.

Pysia: — Dziękuję. — Podziękowała za kawę, przyjmując papierek. Zmarszczyła brwi, patrząc na nią przez chwilę. Westchnęła, podnosząc wzrok na owcę, by najpierw to jej odpowiedzieć. — A squash?  W końcu można grać w pojedynkę. Nie myślałaś o tym? — zapytała, a czekając na odpowiedź, przeczytała zawartość kartki. 

"Życie jest pełne niespodzianek. Czy boisz się śmierci? Moim skromnym zdaniem, powinnaś bać się życia. Do zobaczenia w piekle :] 

W."

Pysia: Znowu! “W”! To ta kelnerka! Nie ma innej osoby! Jej ubiór! Na zdjęciu widać było, jak w czarnych okularach przeciwsłonecznych na nią patrzy... Matko boska... To jest jakiś koszmar...  A na dozór złego, wręcz wydawało jej się, że jej żołądek płonie. Serce ściska się z nerwów... Drżała... Czy może wzrok ją zawodził?

Owca: — Została mi wpojona pogarda do squasha. — Zaśmiała się, ale śmiech gwałtownie uwiązł jej w gardle, gdy zobaczyła Pysię. Jej rozmówczyni wyraźnie zbladła, rozglądała się nerwowo szeroko otwartymi oczami.
— Chodźmy stąd, powietrze nam dobrze zrobi.

Pysia: Powietrze? Tak bardzo chętnie. Tylko że był jeden problem... Nie mogła się ruszyć. Było jej zbyt ciężko. Tak samo, jak z każdą chwilą oddech złapać. "Pogarda dla squasha" ale mimo że sobie to parę razy powtórzyła, z jej gardła wydobył się jęk. Oddech przyśpieszył. Czuła jak z żołądka ogień idzie w górę po jej przełyku aż do podniebienia. Niczym najgorsza zgaga na świecie… Robiło jej się coraz to ciemniej przed oczami… Ciężko jej się oddychało… Serce biło coraz słabiej… Aż przestało bić, a dziewczyna upadła na ziemię. 

Kamerzysta: — O kurwa! — krzyknął, a połączenie zostało zerwane, a program zszedł z wizji… 

KONIEC

Smok Owcy:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top