Wywiad z @-fairness-

Kamerzysta: — Live za… trzy… dwie… — Machnął ręką, co oznaczało, że już nadają na żywo. 

Pysia: Odwróciła się od neonowego napisu "Pysia Show" świecącego na niebiesko, obok którego stała duża zielona choinka, z mnóstwem kolorowych bombek, srebrnym łańcuchem i gwiazdą na czubku. 

— To właśnie ten miesiąc w roku, gdzie nasza wypłata znika w mgnieniu oka. Prezenty, święta, Mikołaj. Oto uroki grudnia. Ale nie tylko! Dzisiaj jest ten dzień, zimny, grudniowy dzień, gdzie mam okazję gościć -fairness-. — Uśmiechnęła się Pysia idąca w kierunku swojego fotela, wskazując na siedzisko dla gościa. Zbliżenie kamery zostało przeniesione na fotel gościa.

Fairness: Zdyszana wbiegła na scenę i z pośpiechem usiadła na fotelu. Uśmiechnęła się i wzięła głęboki wdech. 

— Witam, lubię wielkie wejścia, jak widać — powiedziała na wydechu, wciąż próbując uspokoić swój oddech. — Kto by pomyślał, że już na początku grudnia będą takie korki na drogach — mówiła, próbując rozładować atmosferę. 

Pysia: Widząc bieg dziewczynya, nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Fakt faktem — zrobiła wielkie wejście.

— I tak najgorzej będzie w dzień wigilii w sklepach. Na parkingach, na drodze to dopiero będzie szał zakupowy. Jakby nie mogli wcześniej zrobić zakupów. Zresztą teraz też jest obłożenie w galeriach po prezenty. — Usiadła w fotelu, a na jej twarzy gościł uśmiech. Patrzyła oczekująco na swoją rozmówczynię.

Fairness: — Dlatego właśnie wszystkie prezenty kupuję przez internet! Nie lubię tłumów, chociaż jest to pewnie lekka hipokryzja, bo sama nieraz ten tłum tworzę. — Zaśmiała się lekko. — Tak czy siak, bardzo dziękuję za zaproszenie. — Uśmiechnęła się szeroko.

Pysia: — Oj tak, to bardzo wygodny sposób. Podzielam twoje zdanie. Choć niekiedy lepiej coś zobaczyć na własne oczy. W końcu zdjęcia nie oddają często rzeczywistości — odpowiedziała, poprawiając się na fotelu, by móc jeden łokieć oprzeć o podłokietnik, a drugą dłoń trzymać na prawym przedramieniu. — To ja dziękuję. Ale może powiesz nam jak to się stało, że jesteś recenzentką i grafikiem w Smoczym Bractwie? 

Fairness: Uśmiechnęła się, słysząc pytanie.

 — Pamiętam, że dostałam wiadomość od ciebie z zaproszeniem do Smoczego Bractwa. Zainteresowała mnie ta grupa od razu, jak tylko zobaczyłam wszystkie projekty i systematyczność ich wstawiania. Ale oczywiście głównym powodem dołączenia jako recenzent, później jako grafik, było zamiłowanie do dwóch dziedzin, którymi interesuję się już od dawna — odpowiedziała.

Pysia: — A oprócz zainteresowania, co sprawiło, co wręcz przyczyniło się do spojrzenia na bractwo jako potencjalny członek? I co sądzisz, po tym jak już jesteś w smoczej rodzinie? Warto było dołączyć? — zapytała, patrząc z zaciekawieniem na dziewczynę siedzącą naprzeciw niej. Dopiero zaczynały, a ona nie mogła doczekać się, jak potoczy się ta rozmowa. Zawsze był to spontan. Konwersjacja mogła pójść w każdą stronę. 

Fairness: — Co do samej przyczyny dołączenia, tak jak mówiłam: projekty, systematyczność, chęć działania — te wszystkie cechy utwierdziły mnie w przekonaniu, że to właśnie ta grupa. — Uśmiechnęła się i przez chwilę zamyśliła. — Smocza rodzinka składa się z najbardziej komfortowych i po prostu dobrych ludzi, więc nie ma szans, żeby czuć się tutaj źle. Właśnie dlatego, i ze względu na dobrą robotę, mogę jasno powiedzieć, że absolutnie nie żałuję dołączenia do naszej grupy. Tak właściwie, była to decyzja, która sprawiła, że odzyskałam wenę do tworzenia grafik i pisanych historii — odpowiedziała, nie potrafiąc przestać się uśmiechać.

Pysia: Praktycznie nic nie usłyszała nowego, a liczyła na więcej. Ale jeszcze tyle przed nią, dlatego skinęła jedynie głową na znak zrozumienia na pierwsze słowa, a gdy kobieta skończyła, sama się odezwała: 

— O proszę, to same plusy. Wspaniale. Oby ta wena trzymała się ciebie jak najdłużej. Grafika, recenzje, własna praca. Aż nie wiem od czego zacząć. — Zaśmiała się, lekko kręcąc głową na boki, by szybko uspokoić reakcję, co udało się kobiecie, dlatego kontynuowała: — Więc może ty wybierz, co byś chciała nam jako pierwsze powiedzieć? Widzowie, tak jak i ja, na pewno są wszystkiego ciekawi.

Fairness: Zaśmiała się lekko i poprawiła się na fotelu, zakładając nogę na nogę. Oparła dłonie na udzie.

 — Nie da się chyba opowiedzieć tylko jednego. Tak naprawdę wszystko zaczyna się w jednym miejscu. Moja siostra przekonała mnie do przeczytania książki Kim Holden „Promyczek”. Od tamtego momentu zaczęłam fascynować się powoli pisarstwem i pisać własne opowiadania, które swoją drogą, mam wciąż zapisane! Mam jednak nadzieję, że nie ujrzą nigdy światła dziennego. — Pokręciła głową. — Tak czy siak, chciałam opublikować jedną na Wattpadzie, jednak potrzebowałam okładki. Nie wiedząc o istnieniu dobrych dusz, tworzących grafiki na naszej platformie, musiałam zrobić ją sama — i zrobiłam. Tak spodobał mi się koncept przelewania skrawka fabuły na grafikę, że otworzyłam własną "graficiarnię". Widząc pochlebiające komentarze, kontynuowałam i jak widać, nie przestałam tworzyć. Po latach stwierdziłam, że mam na tyle doświadczoną ścieżkę pisarstwa, że mogę pomóc niektórym osobom w dopracowaniu ich dzieł, a resztę historii już znamy.

Kamerzysta: — Awww. Urocze — powiedział, wychylając głowę zza kamery, by spojrzeć na scenę, którą nagrywał.

Pysia: Zaśmiała się, słysząc komentarz kamerzysty. Spojrzała na niego i pokazała mu kciuka w górę, że się zgadza. Jednak szybko wróciła spojrzeniem na swoją towarzyszkę w tym odcinku, by kontynuować wywiad. 

— A powiedz mi, dlaczego chcesz, by prace z szuflady nie ujrzały światła dziennego? A co zatem opublikowałaś? Powiesz coś więcej?

Fairness: Z uśmiechem spojrzała się na kamerzystę. Nie myślała, że jej historia może zostać w ten sposób odebrana. Wróciła jednak szybko do rzeczywistości, znów nawiązując kontakt wzrokowy z towarzyszką. 

— Mówiłam oczywiście o starszych pracach. Już wtedy uwielbiałam wątki romantyczne, więc postanowiłam napisać romans, który nie wypadł najlepiej. Jestem bardzo krytyczna względem moich wcześniejszych dzieł, bo zaczęłam pisać w bardzo młodym wieku. Wpłynęło to na problematykę książek — była bardzo błaha, przez co nie czytało się ich dobrze. W tym momencie wiem, jakie błędy popełniałam. Wiem, że taki początek był mi potrzebny, abym znalazła się tu, gdzie jestem. Teraz jak tylko powracam do tych historii, łapie mnie nostalgia, ale również duże rozbawienie.

Pysia: — A nie myślałaś, żeby je dopracować i wtedy nie musieć się ich wstydzić? Powiem ci z doświadczenia, że też mam takie prace, ale chcę je udoskonalić, wzbogacić i wrzucić. Nie myślałaś o czymś takim? — zapytała.

Fairness: — Myślałam, wręcz walczyłam o te historie! Ale po latach zrozumiałam, że były za mocno niedopracowanymi szkicami. Za to wyciągnęłam z nich to, co było dobre, dodałam coś od siebie i w taki sposób powoli powstaje nowe dzieło. Jest to również romansidło, ale nastawione mocno na emocje, te głównych bohaterów, jak i czytelnika. — Uśmiechnęła się tajemniczo. — Jak na razie nie chcę zdradzać żadnych większych szczegółów, ze względu na to, że sama jeszcze nie wiem, jak to wszystko się potoczy. Jestem typem pisarki, która wszystko zapisuje spontanicznie — jedynie ze szkicem i koncepcją — odpowiedziała i poprawiła okulary, które zaczęły jej się zsuwać z nosa.

Pysia: Kobieta zaśmiała się, lecz szybko pokiwała głową na znak zgody. Bądź co bądź, jak najbardziej rozumiała, że Fairness nie chce zdradzać szczegółów. W końcu byłby to dość spory spoiler, a na pewno nie chciała, by potencjalni czytelnicy wiedzieli o tym. 

— Oczywiście. Zatem mówiłaś, że interesujesz się grafiką. Tylko komputerową? Czy może także rysujesz? — dopytała, zmieniając jednocześnie temat.

Fairness: Pokręciła głową.

 — Niestety nie rysuję. Kiedyś bardzo interesowałam się rysunkiem, jednak po czasie zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. — Uśmiechnęła się przyjaźnie. — Ale podziwiam osoby, które szkicują czy malują. Są to dziedziny, w których na początku trzeba wyuczyć się podstaw i je dobrze przećwiczyć. Najczęściej w latach liczy się postępy, dlatego nie potrafiłabym znowu zacząć. Nie należę do osób cierpliwych.

Pysia: — I przez to, że jesteś niecierpliwa, nie byłabyś w stanie rysować, malować i tego typu rzeczy? — dopytała, brnąc w temat. Chciała go bardziej rozjaśnić. Cóż, najwyżej dziewczyna nie odpowie na zadane jej pytanie. W końcu miała do tego prawo. Liczyła jednak, że jej odpowie.

Fairness: — Tak, jestem osobą niecierpliwą i najbardziej lubię natychmiastowe efekty. Mimo wszystko, kiedyś dużo rysowałam! Bardzo amatorsko — nigdy nie wkładałam w to całego mojego serca. Rysowanie nie sprawia mi tak dużej przyjemności, jak chociażby grafika czy pisanie. Pogodziłam się, że nie jest dla mnie, ale nie ubolewam nad tym szczególnie. Mam inne zainteresowania, które odpędzają nudę — odpowiedziała na pytanie. Próbowała wyczerpać temat rysowania, mimo że jej doświadczenie z nim było skromne i mało ważne w jej życiu.

Pysia: — Zatem jakie są to jeszcze inne zainteresowania? Pisanie, grafika, co jeszcze? Jakie jeszcze talenty skrywasz? — zapytała, nie mogąc ukryć zainteresowania, które rosło wraz z biegiem rozmowy z Fairness. 

Fairness: — W wolnych chwilach uwielbiam śpiewać. Śpiewam już od kilku lat, ale tylko hobbystycznie i dla siebie. Zaczęło się od zaśpiewania piosenki "Alleluja" na święta Bożego Narodzeniae, chociaż z pewnością jest to piosenka pasująca bardziej do Wielkanocy. Tak czy siak, mój tata grał na swojej gitarze elektrycznej, a ja śpiewałam do mikrofonu. — Uśmiechnęła się przez wywołane wspomnienie. — Ale, oprócz śpiewania, szydełkuję. Wyszydełkowałam już różową torbę, którą z dumą nosi moja mama, a teraz jestem w trakcie tworzenia kolorowego sweterka — odpowiedziała.

Pysia: Otworzyła oczy szerzej, a w nich malował się podziw. Cóż, bardzo chętnie usłyszałaby dziewczynę, gdyby dodawała na YouTube nawet sam głos. Może technicy mogliby teraz to puścić? Kurde, to był dobry pomysł! 

— Nagrywasz się? Czy tylko dla grona rodzinnego śpiewasz? A skąd zrodziła się pasja do szydełkowania? — dopytała, nie skorzystać wzroku z towarzyszki.

Fairness: Zaśmiała się przyjaźnie, widząc zainteresowanie towarzyszki. 

— Cóż, nie myślałam nad tym. Nie mam żadnego sprzętu, na którym mogłabym to nagrywać, ale może wkrótce w coś zainwestuję. Śpiewam najczęściej w samotności, bo wtedy czuję się najpewniej, oczywiście ze względu na fakt, że nikt mnie nie słyszy, pomijając sąsiadów. Nie mam jednak problemu ze śpiewaniem przy innych, po prostu śpiew traktuję jako fajne hobby, a nie pasję. — Skrzyżowała ze sobą dłonie. — Jeśli chodzi o szydełkowanie, zaraziła mnie tym zainteresowaniem moja przyjaciółka. Pamiętam, jak poszłyśmy na spacer i kiedy usiadłyśmy na jednej z ławek, ona wyciągnęła szydełko z włóczką i zaczęła dziergać. Śmiałam się oczywiście, że będzie jeszcze czas na przygotowanie się do emerytury. Tak czy siak, chciałam być częścią sweterka, który robiła, więc poprosiłam ją o pokazanie mi, jak mogę zrobić jedną pętelkę. I tak to się zaczęło. W tym samym dniu poszłyśmy do sklepu kupić mi szydełko i jedną włóczkę.

Pysia: Słuchała słów towarzyski z zainteresowaniem. Nawet jak była to krótka historia, to jednak już od pierwszego słowa wciągnęła ją. 

— A nie chciałabyś traktować tego bardziej poważnie, jako swój zawód i hobby niż zwykłą rozrywkę? Jeżeli tylko masz talent mogłabyś szybko się wybić z dobrą reklamą. Ja bym trzymała za ciebie kciuki. Może nawet występ w swoim sweterku? A może w innej garderobie, którą sama wydziergałaś? — zapytała, lecz nie powstrzymała się od krótkiego chichotu, po którym pozostał szeroki uśmiech.

Fairness: Uśmiechnęła się na myśl o wystąpieniu w swoim sweterku, jednak mimo rozbawionego uśmiechu, pomyślała, że to całkiem dobry pomysł. 

— Cóż, jeśli chodzi o śpiewanie, to chciałabym kiedyś sprawić, aby był to mój zawód, może nawet nie w Polsce, a gdzieś za granicą, ale to marzenia bardzo odległe. Jakimiś małymi kroczkami idę w tą stronę, ale raczej nie jest to mój główny cel w życiu. Jeśli jednak zrobię tę karierę, to na pewno wystąpię w swoim sweterku i pomyślę o tej rozmowie — Zaśmiała się szczerze.

Pysia: Kobieta nie mogła powstrzymać się od śmiechu, bo było to megaurocze. Cieszyła się, że Fairness zgodziła się z nią i chciała wystąpić we własnoręcznie zrobionym swetrze. 

— A jakiś konkretny kraj? Idziesz małymi krokami? To znaczy, że już występujesz? — zapytała od razu, gdy udało jej się powstrzymać śmiech. Jednak na jej twarzy pozostały ślady rozbawienia.

Fairness: Dziewczyna zamyśliła się na chwilę. 

— Jako mała dziewczynka zawsze marzyłam o byciu piosenkarką w Stanach. Patrzyłam i marzyłam, aby być jak te wszystkie najpopularniejsze piosenkarki, które biegle posługiwały się językiem angielskim i których, za cholerę, jeszcze wtedy, nie potrafiłam zrozumieć. — Uśmiechnęła się szeroko. — Dlatego może Stany Zjednoczone, aby spełnić cel małej Justynki? — Przerwała na chwilę swoją wypowiedź, aby przypomnieć sobie dalszą część pytania. Miała dar do zapominania. — Pytałaś, czy już występuję, prawda? Niestety nigdzie na razie nie występuję, ale jak nadarzy się taka propozycja, to z pewnością ją rozważę! Mówiąc, że idą małymi kroczkami w tą stronę, miałam na myśli to, że trenuję dalej swój głos, a ostatnio zapisałam się na zajęcia z pianina i właśnie w taki sposób rozwijam swoją pasję do muzyki.

Pysia: — Oby to marzenie się spełniło. Będę bardzo mocno trzymać kciuki. Może będziesz miała jeszcze miliony fanów, który będą cię uwielbiać. — Kobieta uniosła się lekko na fotelu, by powstrzymać się od obejścia stołu i przytulenia Justyny. — A dlaczego akurat pianino?

Fairness: — Może zawiodę nieco moją odpowiedzią, ale jest najłatwiejsze do przechowywania! Z klawiszowych instrumentów znam jeszcze fortepian, ale niestety jest zbyt wielki i nawet te mniejsze wersje są za duże na moje mieszkanie. Z kolei keyboard jest najbardziej mobilny, jednak za bardzo kojarzył mi się z graniem na weselach, przez co nie mogłam wziąć go na poważnie. Jest z pewnością dobrą opcją dla osób, które potrzebują mieć dużą ilość instrumentów w jednym sprzęcie — ja do takich osób nie należę, dlatego zdecydowałam się na pianino, które występuje również w wersji cyfrowej! — odpowiedziała dziewczyna, nie mogąc doczekać się następnego pytania.

Pysia: — Więc grasz cyfrowo? Czy dobrze zrozumiałam? Czy może jednak masz instrument? — dopytała, chcąc zrozumieć jej przekaz.

Fairness: — Już tłumaczę! Pianino cyfrowe jest wciąż instrumentem fizycznym, jednak mobilniejszym. Łatwiej też się je przetrzymuje w przypadku mieszkania, gdzie tego miejsca nie ma na tyle dużo, aby pomieścić wielką komodę, jaką jest pianino klasyczne — odpowiedziała serdecznie. Cieszyła się, że mogła coś wytłumaczyć, szczególnie że miało to związek z jej nowym hobby.

Pysia: — A jak ono wygląda? Jest to po prostu pianino na tablecie? — zapytała, delikatnie marszcząc brwi. Starała się ze wszystkich sił wyobrazić, jak może takie coś wyglądać. Cóż, w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiała. 

Fairness: — Absolutnie nie jest na tablecie! Jak mówiłam, jest wciąż fizyczne, jednak nieco mniejsze i najczęściej stawiane jest na specjalnym statywie — tłumaczyła dalej, mając nadzieję, że mimo małej wiedzy, uda się jej wyjaśnić, na czym polega ta różnica.

Pysia: — Aa... — Skinęła głową z ewidentnym zrozumieniem. Nie dało się ukryć, że wyjaśnienie dziewczyny pomogło. Przynajmniej w końcu zrozumiała, co chciała jej przekazać. — Teraz rozumiem. Dziękuję. Na pewno widzowie, którzy nie zrozumieli jak ja, też mogą ci podziękować — dodała z uśmiechem.

Fairness: — Ależ oczywiście! Też byłam żółtodziobem na samym początku w tym temacie. — Rozszerzyła szeroko oczy, jak zdała sobie sprawę z tego, że nazwała prowadzącą, jak i widownię żółtodziobami. Była pewna, że przez chwilę wstrzymała oddech. — To znaczy, to całkowicie normalne! Nie rodzimy się z wiedzą z każdej dziedziny życia, to byłoby zdecydowanie za nudne. — Uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę widowni, a następnie — Pysi.

Pysia: Kobieta nie mogła się powstrzymać i sama wybuchła śmiechem, pochylając się do swoich kolan, chcąc ukryć swoją reakcję. Ale był ona zbyt widoczna i słyszalna. Przez co chwilkę jej zajęło, żeby się uspokoić, tak, by spokojnie złapać tchu. 

— Spokojnie. Nic. Się. Nie. Stało. — Pokiwała głową na boku, sięgając po napój i upiła parę dużych łyków. — Ach, to normal... 

Kanerzysta: — Time goni, ladies. — Zaśmiał się, machając zza kamery. 

Pysia: Słysząc słowa swojego pracownika, spojrzała na czas. Faktycznie powinny kończyć. A tak dobrze jej się z nią rozmawiało! 

— Cóż, faktycznie. Zatem chcesz coś dodać na koniec?

Fairness: Lekko zażenowana swoją wpadką, ale wciąż uśmiechnięta, pokiwała głową. 

— Chciałabym, oczywiście, podziękować za tak miłą rozmowę i poświęcony czas! — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. — Miło było tu posiedzieć i porozmawiać. Mam nadzieję, że tak samo miło było słuchać naszej audiencji — dopowiedziała szczerze. Było jej trochę przykro ze względu na to, że czas spotkania dobiegał końca, ale nie powiedziała tego na głos. Zamiast tego utrzymywała swój, mimo wszystko, szczery uśmiech.

Pysia: — To mi było miło. Raz jeszcze dziękuję i do zobaczenia. — Z uśmiechem pomachała do kamery, a widząc zgaszoną diodę na kamerze i biegnącego do drzwi kamerzystę pragnącego wrócić do domu, wybuchła śmiechem. Sama również wstała i ruszyła do wyjścia.

Korekta Anna_Sand

Smok Fairness:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top