Wywiad z @AstraCanti

Pysia: Siada na fotelu, trzymając tablet w dłoniach. — Witam wszystkich, a także Ciebie, AstraCanti. — Uśmiechnęła się, patrząc na dziewczynę w fotelu naprzeciwko.

Astra: — Dobry wieczór — odpowiedziała z uśmiechem, poprawiając rękawy swetra. — Jak minął Ci dzień, _Pysia__?

Pysia: — Dość... Hmm zleciał, będzie to dobra odpowiedź. — Zaśmiała się, opierając tablet swobodnie na udach. — A więc wygrałaś konkurs graficzny w Smoczym Bractwie. Jak się z tym czujesz?

Astra: Uśmiecha się jeszcze szerzej, poprawiając na fotelu. Po chwili odpowiada z nutką humoru: — Doceniona. Oczywiście, szczęśliwa też, ale uznałam wymienianie tego słowa w pierwszej kolejności za nieco przereklamowane.

— Ekhem... — Kamerzysta daje o sobie znać. — Pani dziennikarz, jakaś osoba przyszła do Pani…

Astra: Wymienia porozumiewawcze spojrzenie z operatorem. –– Nie ma pośpiechu — mówi. — W tym czasie pójdę zaparzyć wannę herbaty. Chyba sobie zasłużyłam po tygodniu, nie?

Kamerzysta: — Nie! Nie ma takiej potrzeby, ktoś przyniósł paczkę i prosi o podpis.

Pysia: Już miała się odezwać, lecz kamerzysta musiał dać o sobie znać. Zwłaszcza że lecieli na żywo! — Oczywiście, zróbmy pięciominutową przerwę na herbatę. Oby było to coś ważnego. Włączcie reklamy — powiedziała, odkładając tablet i wstając.

Kamerzysta: — Kurier z przesyłką czeka przy bocznym wyjściu. Ustawię sprzęt, żebyśmy mogli zaraz zacząć, dobrze?

Astra: — Naturalnie.

Pysia: — Dobrze — powiedziała, uśmiechnęła się do kamerzysty i wyszła ze sceny, ruszając ku wyjściu. Gdy dotarła, otworzyła drzwi, by spotkać się z kurierem.

Za drzwiami stał niższy mężczyzna w zielonej czapce z daszkiem.

Kurier: — Dzień dobry, Pani Pysia, tak?

Pysia: — Tak, oczywiście, ale nic nie zamawiałam. — Lekko zmarszczyła brwi, patrząc na mężczyznę, oczekując na wyjaśnienie.

Kurier: — Nie zamawiała Pani? Ale przesyłka została nadana na ten adres... Może ktoś z rodziny coś przysłał? — Zdezorientowany kurier popatrzył pytająco na Pysię.

Pysia: — Em... Nie mam pojęcia. Eee trzeba zapłacić? — zapytała, patrząc to na dostawcę, to na paczkę, mając myśl w głowie: "Co to? Kto to przysłał?".

Kurier: — Nie, przesyłka była opłacona, potrzebny jest tylko podpis — powiedział, wręczając Pysi długopis.

Pysia: Może nikt tym razem jej nie będzie chciał zabić... Może to niespodzianka od faceta albo rodzinki? — Dobrze. — Przyjęła długopis i podpisała papier, po czym odebrała paczkę.

Kurier: — Dziękuję. — Szybko zabrał Pysi długopis i pobiegł do ciężarówki. Po chwili rozległ się warkot silnika i zielony pojazd firmy kurierskiej zniknął za budynkami.

Pysia: Zamknęła drzwi i niepewnym krokiem ruszyła do studia, lecz nie weszła na scenę a podeszła do stolika z przekąskami, kładąc na nim paczkę i uważając na talerze. Otworzyła ją z małymi trudnościami, bo zrywała taśmę tylko rękami. Od razu zajrzała do środka i ujrzała… Wafelki. Całe pudełko wafelków.

Astra: Rozglądnęła się po sali, kamerach i widzach. Już się nie uśmiechała — policzki ją rozbolały od tej całej pogody ducha. Próbowała odgadnąć, cóż to skrywała tajemnicza przesyłka.

Kamerzysta: Podszedł do Pysi. — Możemy zaczynać? Wszyscy czekają.

Pysia: Odetchnęła z ulgą, uśmiechając się. To na pewno od faceta. Kochany. Wzięła ciastka i wróciła na scenę, kładąc je na stół. — Częstuj się. Nagrywanie!

Astra: Poczęstowała się wafelkiem. Po zjedzeniu połowy oparła się w fotelu i delektowała się jego słodyczą. — Dziękuję. Masz szczęście, że tak o Ciebie dba Twój ukochany. 

Pysia: — Ależ tak, ale nie jesteśmy tu, żeby rozmawiać o nim, a o Tobie. Powiedz mi, dlaczego czułaś dumę, co na to wpłynęło? Twoja praca, czy ocena innych? — zapytała, sama biorąc ciacho i włączając tablet.

Astra: — W sumie oba po trochu. Nie za często rysuję krajobrazy, scenerie i tym podobne. Raczej lubię projektować postacie. Stąd też jestem dumna z tego, że moja praca jest na tyle schludna, żeby tak dobrze sprawdzić się też jako okładka. A poza tym, kto nie lubi, jak ktoś także uzna to, co robi za na tyle wartościowe, żeby dostać pierwsze miejsce? Albo po prostu zostanie pochwalony?

Pysia: Słuchając Astry, uśmiechnęła się sama do siebie. Zerknąwszy na wafelki, założyła nogę na nogę i wzięła jednego. — Powiadasz, że rysujesz. Jak to się to zaczęło? Kiedy to w Tobie się zrodziło?

Astra: — Rysuję od zawsze, choć nieregularnie. Początki nie były niezwykłe. Dostałam kredki, farbki i umilałam sobie czas, próbując odwzorować zdjęcia jako dziecko. Ponoć miałam do tego rękę i ogromne pokłady wyobraźni, więc tworzyłam dalej. Od zeszłego roku próbowałam wziąć się za to na poważnie (na ile pozwalała mi codzienność, oczywiście). Nie powiem, że pandemia nie miała na to wpływu. Pobyt w domu sprzyja rozwijaniu hobby. — Uśmiechnęła się, dojadając ciasteczko. — Mogę jednak śmiało powiedzieć, że tak często, jak w tym roku, to jeszcze nie rysowałam.

Pysia: Gdy kobieta naprzeciwko mówiła, zjadła wafelka, nie spuszczając wzroku z rozmówczyni. — Czyli pasja zrodzona z dzieciństwa. Jakie to wspaniałe. Wiedzieć co się chce robić w życiu. Więc skoro zaczęłaś jako dziecko, to czy nie myślałaś o pracy w tej dziedzinie?

Astra: Myślała, zatrzymując spojrzenie na kwiatku przy fotelu dziennikarki. Sunęła palcami po oparciu fotela, jakby pisała słowa, które miała potem powiedzieć. Nadal badając wzór wzorzystej tkaniny, zaczęła: — Nie. To od zawsze było moje hobby, moja odskocznia. Mam naprawdę wiele zainteresowań, których nie chcę porzucać i nie mają z tworzeniem nic wspólnego. — Astra uśmiechnęła się, zastanawiając, czy warto byłoby wspomnieć o przedmiotach ścisłych, jako swoim drugim obliczu. Tym, do którego uwielbiała wracać, aby się uczyć i rozwijać wiedzę o świecie, z którego czerpała inspirację. Powstrzymała się jednak od tego i kontynuowała: — Obawiam się też, że gdybym postawiła wszystko na jedną kartę, w końcu przestałoby to przynosić mi radość. Rysowanie zamieniłoby się raczej w narzędzie, a tematyka moich prac musiałaby być dostosowana pod trendy, bo, nie oszukujmy się, mają wielki wpływ na odbiór zewnętrzny. A tak... Mogę coś tworzyć z czystego zamiłowania do tworzenia.

Pysia: — Widać już gołym okiem, że mówisz z pasją. Wręcz ośmielę się raczej powiedzieć, że to kochasz. Nawet nie muszę pytać, czy tak jest, bo odpowiedź jest zbyt oczywista. Jednak zastanawia mnie ten Twój świat, w który wchodzisz, gdy bierzesz przybory do rąk. Jesteś tylko Ty i kartka. Powiesz mi coś więcej o tym? — dopytała, brnąc w temat. Bądź co bądź, chciała nie tylko dla innych dowiedzieć się o Astri więcej, ale także dla siebie. Słyszała, jak mówi o swoim zainteresowaniu, przez co nie potrafiła nie czuć do kobiety sympatii.

Astra: Uśmiechnęła się w duchu, że zadano jej odpowiednie pytanie. — Lubię różne techniki malowania. Ostatnio próbuję poskromić tablet i grafikę komputerową, bo to dla mnie nowość. Jako że uwielbiam tworzyć na wielu płaszczyznach, w tym także pisaniu, wiele ilustracji jest powiązanych z moimi historiami. Kocham urzeczywistniać rzeczy, które nie istnieją. Bo może rzeczywiście coś nie stanie się bardziej realne tylko dlatego, że to napiszę bądź namaluję, ale to bardziej istnieje, niż już nie istnieje. — Astra zaśmiała się na ten dziwny wywód. Cóż jednak innego mogła powiedzieć? Co robili twórcy, jak nie właśnie próbowali podzielić się swoją wyobraźnią, odcisnąć jej ślad w rzeczywistości, w której żyją? — Kiedy jednak coś tworzę, inspiruję się wszystkim po trochu. I ornamentami, zdjęciami, filmami, książkami, okresami historycznymi czy nawet sentencjami. To wpływa na przekaz, kształt postaci, ich styl, kolory, sposób przedstawienia... Na wiele rzeczy. Wybacz, że tak gadam. Jak jest dobre pytanie, to aż przyjemność na nie odpowiadać.

Pysia: — Tablecie? Graficznym? O ile nie mylę nazwy. Czy wyjaśnisz innym, czym takie urządzenie jest? Jak dobierasz przez to kolory? Jak wygląda taki proces? I czy na nim tworzysz swoje postacie, skoro piszesz także? I mów śmiało dalej, aż przyjemnie się Ciebie słucha. — Pysia uśmiechnęła się, opierając o oparcie fotela, by było jej nieco wygodniej. Zwłaszcza, jak kleił się tak ciekawy wywiad!

Astra: Skinęła głową, łącząc dłonie na kolanie. — Rysuję ostatnio na tablecie graficznym. Zrobiłam sobie prezent w lecie, ale jak to wiadomo, wtedy zawsze jest coś do zrobienia. Teraz niby nie jest inaczej, ale przynajmniej więcej siedzę za biurkiem — odparła, zerkając na talerz z ciasteczkami. Nie miała ich zamiaru jednak spożywać ich w najbliższym czasie. Nie lubiła jeść za dużo słodyczy na raz. Przypomniawszy sobie o innych pytaniach zadanych przez Pysię, kontynuowała: — Tablet graficzny to urządzenie przypominające ekran od laptopa. Ja mam taki, który mi jeszcze wyświetla to, co mam na ekranie głównego komputera. Pozwala mi to kontrolować specjalny rysik do tabletu jak ołówek, czy długopis, bo rezultat ruchu jest natychmiastowy i widoczny na bieżąco. Kolory dobieram na zasadzie kontrastu. Czasami inspiruję się barwami zastosowanymi przez innych artystów. — Astra mówiła dalej: — Natomiast rysując postacie, posiłkuję się zdjęciami żywych osób, które przekształcam na własne potrzeby. Dla ścisłości, nie rysuję po zdjęciu i nie modyfikuję ich, ale biorę za wzór, gdy przychodzi do stworzenia szkicu. Jeśli chodzi o tworzenie postaci, czyli w zasadzie zamysłu, który chcę potem przedstawić wizualnie albo poprzez opowiadania, to dość złożona kwestia. Jak już mówiłam, jestem dość kreatywna, i mogę zacząć od narysowania jakiegoś dżentelmena, a potem zaplanować w notesie jego cały życiorys, motywacje i interakcje z innymi bohaterami. Mogę też wyobrazić sobie scenę do książki, spisać ją, a potem zamarzyć o zrobieniu ilustracji, jak to miało miejsce przy zrobieniu okładki, którą wysłałam na konkurs Smoczego Bractwa. — Astra zaśmiała się, widząc, że wywiad zamieniał się w monolog. Czasami zastanawiała się, czy nie mówiła za dużo, ale z drugiej strony chciała się podzielić tym, czego się nauczyła w czasie swojej "kreatywnej" wędrówki, nawet jeśli na tle innych twórców wypadała dość blado.

Pysia: Naprawdę kochała ten temat. I nie dało się temu zaprzeczyć. Zresztą słowa wręcz wypływały z niej jak woda i to dosłownie! I nawet nie dało się przy tym nudzić. Ją samą to także bardzo ciekawiło, ale nie było w tym nic dziwnego. Przynajmniej tak jej się wydawało. — Jeżeli dobrze zrozumiałam, rysujesz ze zdjęć, lekko je modyfikując. Nie lepiej ci to robić z pamięci? — dopytała, patrząc uważnie na dziewczynę naprzeciwko, czekając z niemałą cierpliwością na jej odpowiedź.

Astra: — Powiem tak, rysowanie z pamięci to mit. Dla doświadczonych malarzy to może być igraszka, ale dla początkujących... Jeśli lubią rysować realistycznie, to ich rysunki mogą im się nie podobać, a oni zniechęcić do malowania. — Astra odchrząknęła, a jej głos był potem już łagodniejszy. Wiedziała, że wypowiedziała się dość kontrowersyjnie, ale jeśli mogła obnażyć prawdę o tym, jak w rzeczywistości wyglądało tworzenie obrazów, musiała skorzystać z okazji. — Czasami ludzie myślą, że rysowanie ze zdjęciem jest pewnego rodzaju oszustwem. To nieprawda. Nawet najwięksi mistrzowie pędzla posługiwali się modelami. Po co? Aby móc prawidłowo odwzorowywać światłocienie, formy, proporcje i to wszystko, co składa się na całokształt malunku. To, czego uczą się też wszyscy początkujący rysownicy. W tej epoce możemy posługiwać się zdjęciami, modelami drewnianymi, programami 3D, a kiedyś trzeba było kombinować. Na przykład przy malowaniu "Trzech Gracji", jak donoszą badania, Rafael Santi posłużył się trojgiem męskich modeli przy opracowaniu pierwszego szkicu. Wtedy rozplanował de facto cały zarys pracy, który potem rozwinął i przekształcił. Przecież to był wielki malarz. Jeden z najwspanialszych swojej epoki! Jestem pewna, że gdyby dysponował modelkami albo chociaż ich zdjęciami, to skorzystałby z nich, tak jak ja korzystam ze zdjęć, oraz każdy inny mistrz z przeszłości — dodała Astra, uśmiechając się. Nie mogła się doczekać, aż usłyszy, co na ten temat sądziła Pysia i skonfrontuje swoje poglądy z czyimiś.— Poza tym... Ja nie szukam zdjęcia, które idealnie odda kompozycją moją ilustrację. Czasami muszę zebrać z osiem zdjęć, żeby z każdego z nich zaczerpnąć inspirację. Z jednego biorę pozycję, z drugiego kolory, z trzeciego faktury poszczególnych elementów, z czwartego jak wygląda potencjalny strój mojej postaci, z piątego sposób układania się kolorów i cieni... Można wymieniać i wymieniać — spuentowała Astra, wykorzystując ciszę po poprzedniej wypowiedzi.

Pysia: Szczerze? Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Takich informacji. Nawet sławni malarze używali zdjęć? Modelów owszem, w końcu "Mona Lisa", czy "Dama z łasiczką" są to obrazy z modelami, ale od tamtej pory w końcu technologia ruszyła do przodu. Wyobraźnia i kreatywność także. — Skoro jest to igraszka dla doświadczonych, to czy Ty także się do nich zaliczasz? A czy nie uważasz, że niektórym rysowanie z pamięci może przychodzić z łatwością?

Astra: Zmrużyła oczy, stukając palcami o oparcie fotela. Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy zabrała głos: –– Myślę, że na pewno są artyści, którzy łatwiej odtwarzają coś z pamięci. Są też tacy, którzy wolą mieć zdjęcie czy konkretny obiekt przed sobą, gdy starają się go odwzorować. Należę raczej do tych drugich. Nie mówię, że niczego bym nie narysowała, gdybym nie miała żadnego modelu. W zasadzie to nic, co rysuję, nie jest portretem tego, czym się posiłkuję, ale żeby moje wyobrażenie chociaż wydawało się bardziej rzeczywiste, potrzebuję mieć coś w ramach porównania. Choć czasami się sprawdzam, rysując tak jakby od końca. Nie zaczynam od szkicu, a kilku plam w odpowiednich miejscach, które następnie przekształcane w docelowy obraz.

Pysia: — Plamy? Czy mogłabyś rozwinąć? — dopytała, delikatnie przechylając głowę w bok, przyglądając się Astrze, zupełnie jakby nie chciałaby coś pominęła w swojej odpowiedzi. Jakby to tłumaczyła jej, jak i dopiero co początkującym malarzom szukającym inspiracji. Może to ona się nią stanie? Kto wie.

Astra: Kiwnęła głową, łapiąc się na tym, że czasami mówiła na skróty. Po prostu w jej głowie kotłowało się więcej myśli niż tych ubranych w słowa, a potem wychodziły takie kwiatki... Widząc jednak otwartość swojej rozmówczyni, postanowiła sprostować swoją wypowiedź. — Po prostu... — Astra się zastanowiła. Starannie dobierając słowa, mówiła: — Zamiast próbować zaplanować wszystko na raz, czasami staram się malować ogólny zarys. Podobnie jak w szkicu, nakreślam główne kształty, a potem dodaje kolejne detale. Po tym zaś mogę dodawać kolory i kończyć ilustrację. Kiedy biorę się za te "plamy" nie ma szkicu. Jest tylko coś bardzo orientacyjnego. Czasami to są po prostu sfery jasne i cienie symbolizujące sposób rozkładania się światła, a czasami główne elementy rysunku i te poboczne. To zależy od nastroju. — Opuściła dłonie, gdy przyłapała się na żywym gestykulowaniu. — Natomiast szkic jest jakby następstwem tych plam. Linie wydobywają z nich konkretne kształty i szczegóły. Tak w sumie powstał rysunek leśnego upiora, który skończył potem jako praca konkursowa. Pomyślałam o jasnej sylwetce na ciemnym tle. A potem... Dodałam kilka drzew, gałęzi, smug, światełek w koronach symbolizujących oczy... Sama postać zaś przeobraziła się w ducha, który nie przypomina nijak człowieka. Poprzez "plamy" szukam po prostu tego, co chcę rysować. W tym przypadku okazało się, że chciałam zilustrować scenę ze swojego opowiadania.

Pysia: — A jak już weszłaś na temat swojej pracy konkursowej. Powiesz nam, co było inspiracją, żeby to właśnie ją stworzyć? I jaki był tego proces?

Astra: — Chciałam spróbować czegoś nowego. Stęskniłam się za prawdziwie bajkowym klimatem. Zarazem chciałam skonfrontować go z tym, czym były bajki kiedyś. Prócz pięknych zakończeń miały w sobie dużo przestróg i przesłań. Wiele znanych nam współcześnie historie pierwotnie były znacznie mroczniejsze. Pouczały, ale na innej zasadzie, bo posiłkując się nieszczęściami i błędami, których konsekwencje ponosili bohaterowie. Tak też chciałam to zawrzeć w swoim rysunku — czar i mrok w opowiadaniu z tą ilustracją. Mogę śmiało stwierdzić, że posiłkowałam się nastrojem bajek braci Grimm, ale tych starej szkoły.

Pysia: Bajki? No no. Takiego motywu przewodniego kompletnie się nie spodziewała, ale musiała przyznać, bardzo wartościowy. Nawet jak mogłoby to na wydawać się dziecinnie, że ktoś jeszcze ogląda bajki, czy czyta na przykład braci Grimm. — A więc bajki. W takim razie, jaka jest twoją ulubioną? Z jaką się utożsamiasz? Czy któraś jest twoją tak zwaną muzą?

Astra: — To za dużo powiedziane, żeby jakaś konkretna bajka była moją muzą. Nie utożsamiam się też z niczym. Mam co prawda sentyment do "Pięknej i Bestii" przez wzgląd na ogromną bibliotekę, którą tam pokazano, ale nie o to przecież chodzi. Poza tym może i umiem rysować, ale uwielbiam też czytać książki, więc nie mogłam polubić tak bardzo czegoś innego. — Zaśmiała się cicho. — Jeśli chodzi o braci Grimm, to nie pamiętam wielu ich historii z tytułów. Tylko "Złodziejski Majster" kojarzę, bo nie ma tam wątku romantycznego. Tylko zaznaczę jedną rzecz. Może i bajki kojarzą się z dzieciństwem, ale kto je ułożył i nadal układa?

Pysia: — Dorośli — odpowiedziała na zadane pytanie bez namysłu, lecz było to zbyt oczywiste. Zresztą udzieliła odpowiedzi, zupełnie, jakby widziała, że Astra tego oczekuje, że przez to możliwe, że dalej będzie kontynuować swoją wypowiedź. A ona całkowicie pochłonięta konwersacją, że zapomniała, że są nagrywane.

Astra: Uśmiechnęła się znacząco. Może rzeczywiście poruszała coś banalnego w tym wywiadzie? Sama nie za często spotykała się jednak z osobami patrzącymi z dystansem na bajki, książki fantastyczne, filmy, aby dostrzec, że stoją za nimi dorośli i doświadczeni artyści. Co więcej, słyszała czasami komentarze, że są dziecinni! Dlatego też powiedziała: — Owszem, dorośli tworzą bajki, które słuchają dzieci. Inspirują ich przyszłe marzenia, plany, postawy, bo przecież same z siebie są jak niezapisane kartki. W pierwszych latach życia człowieka prędzej docierają do niego poniekąd bajki z kolorowymi bohaterami i przygodami z zaklętymi w nich morałami, aniżeli pouczenia i wykłady. Nawet część dorosłych ich nie rozumie — zażartowała, gładząc zmarszczkę na materiale spodni. — Stąd też może nie należy lekceważyć bajek ani tych, co je robią.

Pysia: — Sama przyznaję, jestem starą babą, a dalej lubię bajki, a raczej oglądać filmy animowane. Moim ulubionym jest "Shrek". Pokazuje, że nie musisz być idealny, by móc kochać i być kochanym. Liczy się to, co ma się wewnątrz, a nie zewnątrz. Tak samo uwielbiam "Piękną i Bestię" od małego, ale nie ja tu jestem od mówienia o sobie tylko Ty. Powiedz mi, Astri, czy oprócz malarstwa interesujesz się czymś jeszcze?

Astra: W jej oczach pojawiły się iskry niekrytego entuzjazmu. Swoje myśli miała wymalowane na twarzy: "A więc nie tylko ja tak mam" Jednak... Była na wywiadzie, więc zamiast zasypać różnorakimi pytaniami Pysię, musiała odpowiadać na te zadane przez nią. –– Wszystkim. A na pewno nie skłamię, jeśli wszystkim co najmniej po trochu, pośrednio, na potrzeby swoich pasji. Owymi są na równi pisarstwo i malarstwo. — Czuła niesmak po niedomówieniu, jakiego się dopuściła, toteż dodała: — Uwielbiam także nauki ścisłe, stąd też w moich tworach jest dużo precyzji i smaczków ze świata nauki. Szczególnie w pisaniu, gdzie to mogę dać upust swojej fantazji przy kreowaniu świata przedstawionego z tak zwanych kulis. Bo owszem, jest fabuła, główni bohaterowie i inne elementy powieści. Przez ich pryzmat poznajemy jednak bardzo mały wycinek świata przedstawionego. Dlatego też często odnoszę wrażenie, czytając, że coś się dzieje bez powodu, jakby wbrew mojemu wyobrażeniu powieści. — Wspomagając się gestem dłoni przypominającym ruch pędzlem, spuentowała: — Dlatego też lubię "malować słowem", dodać nawet szczegół nieistotny dla samej fabuły, żeby zaalarmować, że coś jest jednak możliwe, nawet jeśli jest nieprawdopodobne, dopóki się to nie wydarzy.

Pysia: — Nauki ścisłe? Skąd wzięło się to zamiłowanie? I piszesz? Od kiedy? Jakie gatunki? — dopytała, prostując się na fotelu, jednak wzięła szklankę i nalała do jednej wody z cytryną, po czym karafkę odłożyła, biorąc swoje naczynie. Pociągnęła spory łyk, spojrzała na wyświetlacz urządzenia, chcąc skontrolować, czy przyszły pytania od widzów. 

Astra: –– Zaczęło się od dzieciństwa spędzonego w ogrodzie. Wtedy pokochałam roślinki, a co za tym idzie, potem przyrodę i biologię. Całkiem nieźle radzę sobie też z innymi przedmiotami ścisłymi, ale tu akurat nie wiem, skąd to się wzięło. Możliwe jest, że tak jak lubię tworzyć, lubię wiedzieć. Dzięki wiem jak tworzyć i tworzę, co wiem. Trochę masło maślane, ale nie mam pomysłu na nic głębszego. — Parsknęła śmiechem. Gdy wzięła wzór z dziennikarki i nalała sobie wody, kontynuowała: — Pisanie zaś to przypadek. Tak jak uwielbiałam czytać od najmłodszych lat, tak pisanie wypracowań nie należało do moich ulubionych. Na koniec gimnazjum zaczęłam coś skrobać, bo miałam, jak teraz widzę z perspektywy czasu, wenę. W liceum mój stosunek do polskiego zmienił się diametralnie. Po prostu przestałam patrzeć na pisanie przez pryzmat polonistów, a humanistów. Wtedy okazało się, że mogę czasami się przejęzyczyć, ale też mieć coś fajnego do przekazania. W ten oto sposób trzy lata temu zaczęłam tworzyć pierwszą powieść "Syn Północy", a rok później opublikowałam ją na Watt. — Upiła łyk wody ze szklanki. –– Chociaż wpłynęła na mnie też jedna książka fantasy. Nie była właśnie idealna. Na pewno ciężko byłoby nazwać "Dwór Cierni i Róż" szczególnie wymagającą literaturą, ale wciągnęła mnie i pokazała coś zupełnie nowego przy użyciu zrozumiałego, nawet prostego słownictwa. Dodała mi odwagi, aby spróbować napisać fantasy. Jak się okazało, bardzo mi się spodobało w tym gatunku. — Zauważyła znacząco, mając też na myśli charakter swoich ilustracji. 

Pysia: Sama się zaśmiała, zrównawszy się z dziewczyną, która miała bardzo ciekawe i przede wszystkim szerokie zainteresowania. Gdyby mogła, to by przekroczyła czas antenowy, lecz jej producent mógłby być niezadowolony. Zwłaszcza po tym incydencie w kawiarni, gdy robiła wywiad z ukrycia. — Także pióro jest fantastyczne i nie tylko twoje prace, które możemy zresztą teraz także spotkać w Smoczym Bractwie. Co cię skłoniło do dołączenia?  — zapytała, odkładając urządzenie na blat stołu, widząc, że są same pochwały niżby pytania od widzów. Raz jeszcze poprawiła się na fotelu, wracając wzrokiem ku artystce.

Astra: Onieśmielona komplementem wsunęła kosmyk włosów za ucho. Jak to zwykle w takich sytuacjach, nie wiedziała co odpowiedzieć. Za to czuła rosnący gorąc na policzkach. — Co prawda wszystko zależy od preferencji czytelniczych danej osoby, ale cieszę się, że tak myślisz o moim pisaniu. I o rysowaniu też. Dołączyłam do Smoczego Bractwa, żeby móc rozmawiać z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Jak pewnie każdy z naszych widzów, zdaję sobie sprawę, że zazwyczaj nie ma się okazji do przedyskutowania jakiegoś rysunku czy opowiadania. Natomiast Smocze Bractwo daje też możliwość zweryfikowania niektórych rzeczy i to w przyjaznej atmosferze, a nie poprzez bezlitosne punktowanie błędów i niedociągnięć.

Pysia: Mimowolnie uśmiechnęła się, zakładając nogę na nogę. Musiała przyznać, że to był bardzo przyjemny wywiad! I nikt nie chciał jej zabić. To duży plus. Tylko szkoda, że kończy im się nieuchwytnie koniec czasu antenowego. — To można rzec, że znalazłaś swoje miejsce. Chcesz coś jeszcze powiedzieć naszym widzom?

Astra: Poczuła niedosyt, bo choć rzadko miała okazję udzielać wywiadów, jej fotel okazał się zadziwiająco wygodny. Nie chciała wstawać ani kończyć przyjemnej rozmowy. Skoro jednak nic nie mogło wiecznie trwać… –– Chciałabym pozdrowić wildisthewind6, Nietelaria, Taodelfow oraz wszystkich, którzy jakimś cudem zawędrowali na mój profil. Szczególnie tych, którzy czytają moje prace i zostawiają po sobie jakiś ślad. Nawet nie wiecie, jak wiele to dla mnie znaczy. Chciałabym także zaprosić naszych widzów, którzy jeszcze mnie nie znają od tej pisarskiej strony, do zajrzenia do mnie. Może znajdziecie coś dla siebie — Uśmiechnęła się nieśmiało, nie wiedząc, co już powiedzieć dalej.

Pysia: — Dziękuję bardzo za wywiad. I do zobaczenia — powiedziała patrząc wprost do kamery, a widząc kciuk w górę kamerzysty, skinęła głową.

KONIEC! 

Smok Astry:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top